U Lamparda był wyśmiewany i wypychany z klubu, u Tuchela steruje grą. Nie bez powodu chciał go Guardiola

U Lamparda był wyśmiewany i wypychany z klubu, u Tuchela steruje grą. Nie bez powodu chciał go Guardiola
xinhua/pressfocus
Jorginho jeszcze do niedawna był jednym z najczęściej krytykowanych zawodników Chelsea. U Thomasa Tuchela stał się jednak ważnym ogniwem zespołu. Nowy szkoleniowiec “The Blues” ufa zawodnikowi, którego jakiś czas temu wielu kibiców wywiozłoby ze Stamford Bridge na taczkach. Skąd taka zmiana? To, często nie widać na pierwszy rzut oka, jest absolutnie kluczowe dla niemieckiego menedżera.
Często mamy styczność z wyświechtanym frazesem, mówiącym, że defensywny pomocnik to szalenie niedoceniana pozycja. Piłkarze jak N’Golo Kante pokazują jednak, że nie zawsze, a nawet dosyć często, mija się to z prawdą. Pomimo tego u boku Francuza możemy znaleźć gracza, stanowiącego idealny przykład na potwierdzenie tych słów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jorginho, bo o nim mowa, to piłkarz, o którym rzadko słyszy się w pozytywnym kontekście. Wykonujący pozornie bardzo proste, często pomijane zadania, odgrywa tymczasem bardzo ważną rolę w systemie Thomasa Tuchela, pomagając “dyrygować” sytuacją na boisku. I dzięki temu stał się jednym z architektów drogi “The Blues” do półfinału Ligi Mistrzów.

Niezrozumiany

Jorginho trafił na Wyspy z Napoli. Wraz ze sobą ściągnął go do Chelsea Maurizio Sarri, zakochany wręcz w Brazylijczyku reprezentującym Włochy. Trener z Italii od razu uczynił go kluczowym ogniwem zespołu i centralną postacią trójki w środku pola. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że nie wyobrażał sobie podstawowej jedenastki bez 29-letniego dziś zawodnika. Jego sympatii do niego nie podzielali jednak kibice. Czemu? Szczerze mówiąc, to nie typ gracza, który “trafia” do przeciętnego angielskiego sympatyka futbolu. Tamtejsza kultura pięknej gry opiera się raczej na dynamice, szybkości, walce i oddaniu. A Jorginho to raczej piłkarz “miękki”, wręcz delikatny. Szuka sobie miejsca, dużo myśli, bardzo wiele widzi i świetnie rozumie grę. I przez to dostał łatkę specjalisty od gry w poprzek i do tyłu.
Często spływała na niego krytyka, dotycząca właśnie braku ryzykownych, efektownych zagrań. Widziano w nim asekuranta, hamującego akcje zespołu. W Anglii mało kto był gotów docenić wkład “registy”, czyli “reżysera” - jak nazywają rolę reprezentanta Włoch w ojczyźnie. I trzeba przyznać, że jest ona naprawdę niewdzięczna. Swego czasu w Manchesterze United bardzo niedoceniane ogniwo stanowił Michael Carrick, piłkarz obdarzony jednym z najlepszych piłkarskich umysłów, jakie mogliśmy oglądać w Premier League. W jego przypadku obchodziło się bez podobnych przytyków - wyniki “Czerwonych Diabłów” przez długie lata wyglądały fenomenalnie. Do tego reprezentował “starszyznę”. W trudnych czasach stanowił swego rodzaju opokę dla kibiców. W Chelsea Jorginho z kolei nie miał takiego buforu.
Przyszedł wraz z nowym menedżerem, który narzucił styl trudny do przyswojenia. Gra drużyny frustrowała, a letni nabytek - w opinii wielu fanów - nie wnosił do niej nic, bo za “coś” uznawano ożywienie. Po pożegnaniu Sarriego przyszedł Lampard i sytuacja dalej wyglądała tak samo. Jorginho nie pozbył się łatki “hamulcowego”. Większość sympatyków “The Blues” miała już o nim wyrobione zdanie. Co więcej, reprezentant Italii czuł na plecach oddech młodego Billy’ego Gilmoura. I gdyby nie kontuzja obiecującego talentu, być może doświadczony pomocnik kompletnie straciłby miejsce w składzie.

Nowe rozdanie

Aż wtedy - bomba. Roman Abramowicz zatrudnił wmiejsce Lamparda Thomasa Tuchela. Niemiec od razu zaczął wprowadzać w Londynie swoje porządki. Zmienił system, styl gry i dał wszystkim zawodnikom szansę na świeży start. Dokonał też kilku nieoczywistych wyborów personalnych. A w centrum swojej podstawowej jedenastki, w samym środku pola, zaczął stawiać na dwóch z trzech zawodników: Mateo Kovacicia, Jorginho i Kante, regularnie nimi rotując.
Najważniejsza sprawa to jednak to, że zawsze stawia albo na Włocha, albo na Chorwata. Oni pozwalają na odpowiednie dyrygowanie grą. Filozofia trenera opiera się bowiem na spokojnym, metodycznym, czasem wręcz monotonnym operowaniu piłką - wtedy “The Blues” są szalenie trudni do pokonania. A jeśli im się nie udaje kontrolować wydarzeń w środku pola? Widzieliśmy efekty przy okazji porażki 2:5 z West Bromem, gdzie urodzony w Brazylii zawodnik był jednym z najgorszych na boisku i cały zespół kompletnie się rozsypał.
To było prawdopodobnie najsłabsze spotkanie Jorginho pod wodzą niemieckiego szkoleniowca. Z jednej strony, można więc go za nie zbesztać. Z drugiej - pokazuje to, jak bardzo ważną jest postacią dla zespołu.

Jak ważny jest Jorginho?

Działa niczym metronom, kieruje tempem rozgrywania, często stanowi pierwszy cel podania dla obrońców, umożliwiając wyjście spod pressingu zakładanego przez rywali.
Do tego należy też docenić jego umiejętność odpowiedniego wyczucia doskoku do rywala. Może i to nie “buldogiem”, ale posiada instynkt, dzięki któremu wie, w jaki sposób odpowiednio nacisnąć rywala, by wymusić błąd lub odciąć możliwość zagrania i zaliczyć przechwyt. Dobrze świadczą o tym statystyki. Z regularnie grających w lidze zawodników “The Blues” częściej piłkę odbiera tylko Kante. Jeśli chodzi o przechwyty, Włoch również przegrywa jedynie z Francuzem. Na wyróżnienie zasługują jednak cyferki, dotyczące utrzymania futbolówki. Z pomocników lepszą skutecznością i liczbą podań może pochwalić się tylko Mateo Kovacić. Ponadto najrzadziej z graczy drugiej linii oddaje posiadanie rywalom - zaledwie 0,8 raza na 90 minut.
Jorginho grafika
własne
Chociaż braki w dynamice i sile fizycznej sprawiają, że defensywny pomocnik jest najczęściej przedryblowywanym przez rywali graczem Chelsea, brak jego obecności na murawie wyraźnie odbija się na wynikach. “The Blues” zdecydowanie lepiej radzą sobie, gdy mogą na niego liczyć. I dlatego też Tuchel bardzo szybko mu zaufał.

Pan chaosu i pełnej kontroli

Chyba mało który kibic zespołu z Londynu spodziewałby się na początku sezonu awansu do półfinału Ligi Mistrzów. Starcie z Realem Madryt smakuje więc dla nich wyjątkowo i stanowi dowód efektów pracy nowego menedżera podczas jego krótkiej kadencji. Defensywa, którą jeszcze na początku sezonu, przed pożegnaniem Lamparda, można było nazwać bardzo szczelną, stała się jeszcze trudniejsza do złamania.
To nie tylko efekt zmiany ustawienia na trójkę z tyłu, ale w dużej mierze również efekt nacisku, jaki szkoleniowiec zza naszej zachodniej granicy kładzie na utrzymanie kontroli nad wydarzeniami na boisku. Nawet jeśli okresami oddaje się inicjatywę rywalom.
Widać to było w niedawnym starciu przeciwko Manchesterowi City w półfinale FA Cup, gdzie zespół Guardioli miał ogromne problemy z przejęciem pełnej kontroli nad środkiem pola i w efekcie samym meczem. Jorginho zresztą miał też ogromny wkład w zwycięskiego gola, zaliczając pierwsze progresywne podanie w bramkowej akcji.
Świetnie grał też w dwumeczu z Porto. Portugalczycy, zwłaszcza w pierwszym meczu, zdawali się naciskać, lecz to “The Blues” ukłuli dwa razy. Również w rewanżu spokojnie utrzymywali wypracowaną przewagę. I właśnie w takich spotkaniach Jorginho pokazuje swą wielką przydatność, dyktując poczynania całej drużyny.
Jego wyczucie i zrozumienie tempa gry pozwala na dyrygowanie wydarzeniami. Samym swoim ustawieniem i krótkimi podaniami - również tymi do tyłu, pozornie “hamującymi” - wprowadza stabilizację. Chelsea to obecnie zespół szalenie trudny do złamania. Dlatego stanowi bardzo wymagającego przeciwnika, zwłaszcza w rozgrywkach pucharowych. Konfrontacja z “Królewskimi” to ogromne wyzwanie, lecz zarazem mecz, w którym znowu kluczowa będzie postawa Jorginho. Można bowiem się spodziewać, że o losach awansu zadecydują detale.
Może reprezentant Włoch jest wolny oraz nie imponuje szalonymi, niekonwencjonalnymi zagraniami, ale to gracz potrafiący wprowadzić kontrolowany chaos, by następnie szybko go opanować. Tym samym zmienia obraz spotkania, pozostając w cieniu. Właśnie z tego powodu kilka lat temu chciał go kupić Pep Guardiola. Jak napisano na łamach “The Athletic -, miał pomóc mu w tym, by “City nie musiało odbierać piłki, bo nie będzie jej w ogóle traciło”.
Łatwo go krytykować, bo ewentualny słabszy występ oznacza, że cała drużyna natychmiast cierpi. Trudno jednak docenić, bo tego typu umiejętności rzadko wysuwają się na pierwszy plan. Niemniej, Tuchel dobrze wie, jak bardzo są ważne. I dlatego regularnie stawia na Jorginho w najważniejszych meczach.

Przeczytaj również