Ukraina grała, Polska strzelała. Bezwzględnie wykorzystaliśmy błędy. To nowa twarz kadry

Ukraina grała, Polska strzelała. Bezwzględnie wykorzystaliśmy błędy. To nowa twarz kadry
Press Focus
Przedziwny mecz na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Ukraina grała w piłkę, a Polska strzelała gole. Biało-czerwoni wygrali w Święto Niepodległości 2:0 bezlitośnie wykorzystując błędy rywali. Jedno po tym spotkaniu wiemy na pewno. Wynik nie musi iść w parze ze stylem.
Jerzy Brzęczek potraktował mecz z Ukrainą jak poligon doświadczalny. Cała jedenastka Biało-czerwonych zgromadziła przed pierwszym gwizdkiem 225 występów w reprezentacji, ale aż 163 z nich trójka zawodników: Maciej Rybus, Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński. Resztę można nazwać zawodnikami będącymi wciąż na dorobku lub kompletnymi nowicjuszami w kadrze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Goście przyjechali z prezentami

Patrząc szczególnie na linię obrony, oprócz doświadczonego Rybusa, selekcjoner zdecydował się na wystawienie nowych piłkarzy, którzy walczą o wyjazd na mistrzostwa Europy. Na prawej obronie wybiegł debiutant Robert Gumny, podobnie jak „piętro” wyżej Przemysław Płacheta - dowołany awaryjnie w miejsce Damiana Kądziora.
Ukraina udowodniła, że jest zespołem niewygodnym. Potwierdziła, dlaczego wygrała swoją grupę eliminacyjną, tracąc tylko cztery gole. W Chorzowie to goście byli lepszym zespołem. Prowadzili grę, pokazali większą kulturę z piłką przy nodze i indywidualne umiejętności. Zbierali drugie piłki dzięki wysokiemu pressingowi. W skrócie, podopieczni Andrija Szewczenki pokazali jakość. I dobrze, bo na tle takiego rywala Brzęczek może weryfikować swoje wybory i rozwiązania.
I tak jak zawodnicy z pola tłamsili nas długimi fragmentami meczu, inny plan na wieczór miał Andrij Łunin. Młodziutki bramkarz podarował nam w Święto Niepodległości łatwego gola popełniając fatalny błąd przy wyjściu z bramki. Trzeba jednak oddać, że zdobywca bramki, Krzysztof Piątek, utrzymał nerwy na wodzy i celnie przymierzył z kilkudziesięciu metrów do pustej bramki. Gdyby futbol polegał na przyznawaniu not za styl, prowadziliby Ukraińcy. Ale nie polega. Ta prawidłowość potwierdziła się także w drugiej połowie, gdy na chłodno wykorzystaliśmy potknięcie defensywy Ukraińców, a pierwszego gola w kadrze, tuż po wejściu na boisko, zdobył Jakub Moder.

Pewny Skorupski, obiecujący Płacheta

Skupiając się na piłkarzach z małym reprezentacyjnym przebiegiem, wymagający test na pewno zdał Łukasz Skorupski potwierdzając, jakie bogactwo mamy na pozycji bramkarza. Był zapracowany i nie dał plamy. Wielokrotnie bronił pewnie i skutecznie. Choć walka o miejsce między słupkami podczas EURO rozegra się między Wojciechem Szczęsnym a Łukaszem Fabiańskim, na „Skorupa” można liczyć.
Na takie miano musi jeszcze zapracować Paweł Bochniewicz, który zbiera gorzkie doświadczenia na początku swojej przygody z kadrą. Jasne, 24-latek być może potrzebuje czasu, ale fakty są takie, że zdarzają mu się krytyczne błędy. Z Finlandią to od jego nieudanego wyprowadzenia piłki zaczęła się akcja, po której straciliśmy gola. Przeciwko Ukrainie miał podobne kłopoty i sprokurował rzut karny - na szczęście niewykorzystany przez gości. Przez większość czasu gra uważnie, ale wspomniane wtopy zostawiają rysę, wymagają analizy i mogą ograniczać zaufanie.
Debiutanci? Gumny i Płacheta na delikatny plus. Bez większego błysku, ale poprawnie. Szczególnie skrzydłowy Norwich miał swoje momenty. Nie bał się dryblować. Raz groźnie uderzył. Nie przytłoczyła go trema. Warto mu się przyglądać. Mając z tyłu głowy jego atrybuty, jak nieprzeciętna szybkość, może być użyteczny.
Swoja pozycję jedynie umocnił Jacek Góralski. Obecnie to chyba najlepsza szóstka w reprezentacji Polski. Znów zagrał bez kompleksów i oprócz waleczności, dorzucił element rozegrania. Mimo, że Ukraina spychała nas często do głębokiej defensywy.

Pożyteczny mecz do analizy

Bramka z pewnością zbuduje także Modera, który odczuwa trudy sezonu i gry w europejskich pucharach. Selekcjoner musi odpowiednio zarządzać siłami 21-latka. Według naszej wiedzy, w krótkim czasie piłkarz Lecha Poznań (a wkrótce Brighton) awansował bardzo wysoko w rankingu Brzęczka. Na dziś jest uważany za piłkarza podstawowego składu.
W zależności od rywala, trzeba brać pod uwagę korekty taktyczne, ale selekcjoner na pierwszy mecz EURO wystawiłby taki skład: Szczęsny - Kędziora, Glik, Bednarek, Bereszyński - Moder - Jóźwiak, Linetty, Klich, Zieliński - Lewandowski.
Ale zaznaczamy, że jedno lub dwa nazwiska mogą różnić się w zależności od pomysłu na pokonanie rywala.
Mecz towarzyski z Ukrainą był bardzo pożyteczny. Udowodnił stare piłkarskie porzekadło, że w pojedynczym meczu liczy się to, co w sieci. Jednak patrząc szerzej, w bardziej sprzyjających okolicznościach dla ekipy gości, wynik mógł wyglądać zupełnie inaczej. Niewykorzystany karny, kilka bardzo groźnych sytuacji, ale brakowało skutecznego wykończenia... Ukraina potrafiła nas postraszyć. Piłkarze Szewczenki wyglądali lepiej w ataku pozycyjnym. Ale koniec końców, nic im to nie dało. Polska wygrała ten mecz na chłodno. To nowe oblicze kadry.
Jest zwycięstwo, trzecie w czterech ostatnich meczach. Ale na pewno nie ma co popadać w euforię. Trzeba wyciągnąć wnioski. Przeanalizować błędy i iść dalej. Wynik buduje, gra wciąż pozostawia sporo do życzenia. Cieszy natomiast, że świeża krew w kadrze wpompowała w nią życie. Jest rywalizacja. Kadra jest naprawdę szeroka. To napawa optymizmem.
W niedzielę poprzeczka wędruje znacznie wyżej. W Lidze Narodów zmierzymy się z Włochami.

Przeczytaj również