Ultras prezesem Herthy. Against modern football w klubie pełnym komercji. "Jego wygrana to rewolucja"

Ultras prezesem Herthy. Against modern football w klubie pełnym komercji. "Jego wygrana to rewolucja"
atatonia82 / Shutterstock.com
Choć sam jest przedstawicielem ruchu against modern football, pod koniec czerwca stanął na czele jednego z najbardziej skomercjalizowanych niemieckich klubów. Kay Bernstein jeszcze niedawno był liderem ultrasów Herthy Berlin. Teraz ma odbudować ją jako prezes.
Praktycznie nieograniczone finanse, ogromny potencjał i naprawdę spora grupa kibicowska. Hertha Berlin od dobrych kilku sezonów, zamiast kroczyć w kierunku szczytu niemieckiej piłki, coraz mocniej podupada. W minionym sezonie była bliska spadku z Bundesligi. Udało jej się utrzymać dopiero po barażach. Klub targany problemami tak naprawdę ze wszystkich stron stanął w obliczu wyborów nowego prezesa. W nich dość niespodziewanie zwyciężył Kay Bernstein.
Dalsza część tekstu pod wideo
41-latek dotychczas pracował głównie w marketingu i jako organizator wszelkiego rodzaju imprez. Choć posiada nikłe doświadczenie w zarządzaniu klubem sportowym, jego wybór na prezesa nie jest przypadkowy. Berlińczyk przede wszystkim przez lata pełnił funkcję gniazdowego na wschodniej trybunie Olympiastadion. Objęcie przez niego fotelu najważniejszej osoby decyzyjnej w “Starej Damie” należy więc traktować jako sytuację bezprecedensową. Dla Herthy to bowiem z jednej strony wielkie ryzyko, a z drugiej naprawdę ogromna szansa na wyjście z instytucjonalnego i sportowego kryzysu.

Pokonał faworyta

Mimo ogromnego poparcia ze strony fanów zespołu, mało kto spodziewał się, że Bernstein rzeczywiście wygra. Faworytem wyborów wydawał się Frank Steffel, polityk Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), z zawodu prawnik, który stoi za sukcesami Fuchse Berlin, dwukrotnych zwycięzców klubowych mistrzostw świata w piłce ręcznej. Ale podczas zgromadzenia członków Herthy pod koniec czerwca spośród 3016 osób aż 1670 zagłosowało na Bernsteina.
- Steffel rzeczywiście był faworytem tych wyborów. Miał wsparcie ze strony chociażby wielu byłych zawodników. Podczas samych wyborów dało się jednak wyczuć obecność sympatyków Bernsteina. Odwoływał się on emocjonalnie do Herthy i zebrał spory aplauz od popierających go grup kibicowskich. Jego wygrana jest zaskoczeniem, wręcz rewolucją, bo to pierwszy prezydent wywodzący się z kręgów ultrasowskich. Nie jest biznesmenem czy politykiem, co należy traktować jako wyjątkowe. Myślę, że może zjednoczyć klub, uspokoić sytuację i sprawić, że kibice przybliżą się do drużyny - opowiada nam Paul Gorgas, dziennikarz sportowy “Bilda” zajmujący się na co dzień Herthą.
Berliński klub aktualnie posiada 40 tysięcy członków i pod tym względem znajduje się na dziesiątym miejscu w całej Bundeslidze. Nieco ponad trzy tysiące kibiców podczas zgromadzenia to jak na niemieckie standardy wynik całkiem solidny, szczególnie kiedy spojrzymy na to, że podczas tego typu spotkań w Stuttgarcie czy Borussii Dortmund często stawia się jedynie po kilkaset osób. Biorąc jednak pod uwagę ogólną liczbę członków, nie można powiedzieć, by wybory okazały się frekwencyjnym sukcesem.
- Wybory były w niedzielę, ale mimo tego mało kto wybrał się do Berlina na samo głosowanie. Poza tym faktycznie wielu kibicom po ostatnich latach najzwyczajniej w świecie się odechciało. Klub w ogóle o nas nie dbał, nie traktował naszych interesów i wartości poważnie, stąd ta przepaść między klubem a sceną kibicowską się pogłębiała. Nie sądzę, że powodem byli kandydaci. Do wyborów podeszły dwie zupełnie różne wizje, w tym przecież Frank Steffel, którego można było nazwać gwarancją sukcesu, patrząc na jego karierę w Fuchse Berlin. Kibice mieli jednak dość typowych biznesmenów i polityków - stąd nie byli pewni, czy chcą oddać na niego głos - mówi nam Michał Rudzik z “HerthaBSC.pl”.

Wysłucha kibiców

Porażka establishmentu oznacza, że w Hercie dużo większe znaczenie powinni mieć teraz kibice. Bernstein jako współzałożyciel grupy ultrasów “Harlekins Berlin '98" był zaangażowany w wiele projektów społecznych angażujących fanów. Jednym z jego głównych celów powinna być poprawa relacji z lokalną społecznością i zawiedzionymi sympatykami “Starej Damy”. Sam w niedawnych wywiadach wspominał zresztą, że choć klub przebywał na OIOM-ie, może być teraz odtruty od środka i dzięki temu uzdrowiony.
- Przede wszystkim mamy pewność, że głos kibiców będzie teraz brany pod uwagę i respektowany. W ostatnich latach wydarzyło się dość dużo wpadek i zostało podjętych kilka decyzji, na które zgody wśród kibiców nie było - jak np. zrezygnowanie z hymnu przy wychodzeniu zawodników na murawę, choć akurat na szczęście z tego pomysłu Hertha szybko się wycofała - tłumaczy Rudzik.
- Kay Bernstein był zawsze blisko fanów. Jego głównym celem na początek ma być załatanie dziury pomiędzy zarządem klubu i kibicami oraz stworzenie i utrzymanie atmosfery, a także przywrócenie Hercie wizerunku, z którym można się identyfikować. My lepiej wspominamy czasy, kiedy byliśmy dwa razy w 2. Bundesliddze - wtedy chociaż ten klub tak od siebie nie odpychał. Oprócz tego Kay chce zażegnać konflikt z inwestorem Larsem Windhorstem, wprowadzić większą przejrzystość w strukturach i zadbać o szczerą, bezpośrednią komunikację - dodaje.

To może być interesujące

Wspomniany Windhorst od momentu zakupu pierwszych akcji Herthy w 2019 roku zainwestował już łącznie prawie 400 milionów euro. Mimo tak pokaźnego finansowego zastrzyku klub z Olympiastadion nie potrafił jednak wznieść się na wyżyny Bundesligi. Choć w planach nowego właściciela był jak najszybszy awans do europejskich pucharów, w minionym sezonie “Stara Dama” rozpaczliwie walczyła o utrzymanie. Teraz wraz z dyrektorem sportowym Fredim Bobiciem i trenerem Sandro Schwarzem jej celem jest spokojne utrzymanie. Wiele zależy jednak od tego, jak będzie układać się współpraca pomiędzy działem sportowym i nowym prezesem.
- Oczywiście Sandro Schwarz i Kay Bernstein znajdują się w zupełnie innych pozycjach w klubie. Z pewnością pojawią się między nimi jakieś różnice. Obaj na pewno chcą dobrze dla Herthy, a ich współpraca może być dla niej zarówno ciekawa, jak i rozwojowa. Schwarz pragnie nadać zespołowi zupełnie nowy charakter na boisku, jego celem jest bardziej techniczny, atrakcyjny dla oka futbol. To może być szczególnie interesujące, że przez ostatnie lata Hertha prezentowała raczej defensywny styl. Tak naprawdę przyjście tej dwójki może oznaczać dla klubu rozpoczęcie nowej ery w jego dziejach - uważa Gorgas.
Z pewnością zmiana na stanowisku prezesa Herthy pozwoli klubowi z Berlina nabrać odpowiedniego dystansu do wydarzeń z ostatniego okresu w jego historii. Bernstein na stanowisku prezesa zastąpił bowiem 72-letniego Wernera Gegenbauera, który piastował tę funkcję od 2008 roku i często spierał się z Windhorstem. Właściciel miał go nawet oskarżyć o roztrwonienie zainwestowanych przez niego środków. Kibice uważają jednak, że obaj są winni sytuacji, w której znalazła się ich ulubiona drużyna.

Nie oczekujmy fajerwerków

Relacje z fanami oczywiście są ważne, ale w tym momencie kluczowe wydają się zmiany, na jakie klub zdecyduje się w sportowym obszarze działalności. Berlińczycy latem na wzmocnienia wydali ledwie sześć milionów euro. A w sierpniu raczej można się spodziewać odejść. Hertha chciałaby się pozbyć choćby jednego z najlepiej zarabiających piłkarzy w drużynie, czyli Krzysztofa Piątka, ale z tym wcale nie musi być tak łatwo.
- Pieniądze, które zainwestował Lars Windhorst, już nie wrócą. Fredi Bobic stoi przed trudnym zadaniem, bo musi zdecydowanie zmniejszyć zarobki piłkarzy, pozbyć się więc tych “przepłaconych” - został głównie Piątek i Lucas Tousart, ale czemu oni mieliby się zgadzać na mniejsze pensje? Żaden klub tyle już im nie zapłaci - mówi Rudzik.
I dodaje:
- Poza kwestiami finansowymi Hertha nie jest obecnie w żaden sposób atrakcyjna. Rolą Bernsteina będzie współpraca z Bobiciem i Windhorstem, a jeśli Lars zobaczy, że jego pieniądze nie są dłużej trwonione, tylko wydawane z rozsądkiem, to jak sam powiedział - jest gotów do kolejnych inwestycji. Nie oczekiwałbym fajerwerków w najbliższej przyszłości, w tym sezonie klub będzie dalej uzdrawiany, a my mamy nadzieję na mniejszy stres i spokojne miejsce nad strefą spadkową - mówi Rudzik.
Rzeczywiście - spokój ducha jest wymieniany przez sympatyków Herthy jako prawdziwy skarb. Dwukrotni mistrzowie Niemiec nie potrafią wskoczyć do górnej połowy tabeli Bundesligi od 2017 roku. W tym czasie przez szatnię przewinęło się pięciu różnych trenerów i dużo więcej zbędnych zawodników. Ten sezon berlińczycy też rozpoczęli niezbyt dobrze. Na inaugurację ligowych zmagań przegrali w derbach z Unionem 1:3. Nic więc dziwnego, że pod wodzą “swojego” człowieka kibice Herthy przede wszystkim oczekują w drużynie stabilizacji.
- Teraz jest to nowy początek dla Herthy. Mamy prezesa z trybun, do tego zmieniony trener. W ostatnich sezonach wielu kibiców wyrażało spore niezadowolenie wokół sytuacji panującej w klubie. Dobrze by było, żeby trener mógł wreszcie popracować w harmonii i spokoju. Lars Windhorst zainwestował w klub prawdziwą fortunę, ale nic to nie dało. Najlepsza rzecz, która może się teraz zdarzyć Hercie, to wreszcie normalny sezon, kiedy będzie mogła zagrać o miejsca w górnej połowie tabeli. Wszyscy życzą sobie, żeby były to po prostu spokojne rozgrywki, bez konieczności ponownej walki o utrzymanie - podsumowuje Gorgas.

Przeczytaj również