Veni, vidi, vici. Dobra zmiana po piłkarsku: TOP10 magicznych występów rezerwowych

Veni, vidi, vici. Dobra zmiana po piłkarsku: TOP10 magicznych występów rezerwowych
Youtube
Pokaż mi swoją ławkę, a powiem Ci jak dobrą drużyną jesteś. Chociaż może to zabrzmieć nieco abstrakcyjnie, słowa te jak najbardziej znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. W historii futbolu już nie raz dochodziło do sytuacji, gdy o losach kluczowych spotkań decydowali bohaterowie z pozoru drugoplanowi, rezerwowi. Wszyscy dobrze wiemy, że piłka jest okrągła, bramki są dwie, gramy jedenastu na jedenastu, ale czasem to właśnie zawodnik nr 12 czy 13 okazuje się być tym decydującym.
Wystarczy przywołać w pamięci spotkanie sprzed kilku tygodni - chociaż zapewne można odnieść wrażenie, że od tego czasu minęły miesiące - gdy Atletico w heroicznych okolicznościach wyeliminowało Liverpool. Niekwestionowanym bohaterem batalii w mieście Beatlesów został Marcos Llorente, którego “Cholo” Simeone desygnował do gry dopiero w drugiej połowie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kto mógłby przypuszczać, że wychowanek Realu, który nie dobił nawet do bariery 1000 rozegranych minut w tym sezonie, zdoła zanotować dublet i dołoży do tego asystę. Defensywny pomocnik “Rojiblancos” poszedł śladami innych bohaterów, którzy w przeszłości wchodzili z ławki i robili ważną różnicę.

10. Tim Krul - Niespodziewana koronacja

Z pewnością jedną z rewelacji Mundialu w 2014 r. była reprezentacja Kostaryki, która nieoczekiwanie wyszła z prawdziwej grupy śmierci, w której grały też zespoły Anglii, Włoch i Urugwaju. W 1/8 finału “Los Ticos” pokonali po serii rzutów karnych Grecję, sposób na nich znalazła dopiero Holandia. A konkretnie Tim Krul.
W ćwierćfinale brazylijskiego turnieju obecny bramkarz Norwich przesiedział 120 minut na ławce rezerwowych, a gdy wszyscy już szykowali się do jedenastek, Louis van Gaal postawił wszystko na jedną kartę. Holender wyciągnął Krula z rękawa, mimo że Jasper Cillessen przez cały mecz prezentował się bardzo dobrze, a w swojej karierze również wyjął kilka karnych.
- Mieliśmy takie plany i Krul o nich wiedział. Cillessenowi nic nie mówiliśmy, ponieważ nie chcieliśmy, by czuł się zawiedziony. Krul był dobrze przygotowany, analizował, jak Kostarykanie strzelali w pojedynku z Grecją - przekonywał po spotkaniu selekcjoner “Oranje”.
Ryzyko van Gaala się opłaciło, ponieważ rezerwowy obronił dwa strzały, dając Holandii przepustkę do półfinału. Nigdy nie dowiemy się, czy Holendrzy przeszliby dalej, gdyby obecny zawodnik Valencii nie został zmieniony. Pod względem czysto piłkarskich umiejętności Cillessen przerasta Krula o kilka klas, ale w tym wypadku kluczową rolę odegrał aspekt psychologiczny.
Kostarykańczycy, widząc zmianę w ostatnich sekundach, musieli podświadomie czuć pewien respekt i nutkę strachu przed wchodzącym Timem Krulem. Wielka szkoda, że 2 lata później na podobny manewr rotacji bramkarzami przed serią jedenastek nie zdecydował się Adam Nawałka w spotkaniu z Portugalią. Być może wtedy w naszym rankingu znalazłoby się miejsce dla Króla Artura Boruca, zamiast Tima Krula.

9. Georginio Wijnaldum - Latający Holender

Przed rokiem Liverpool dokonał czegoś absolutnie niespodziewanego, eliminując Barcelonę w półfinale Ligi Mistrzów, po uprzednim zwycięstwie Katalończyków 3:0 w pierwszym meczu. Pierwszoplanowymi bohaterami legendarnego come-backu byli Trent Alexander Arnold, Divock Origi i słynne hasło “corner taken quickly”, jednak nie można zapominać o kolosalnym wkładzie Georginio Wijnalduma.
Holender rozpoczął rewanżowe spotkanie na ławce, ponieważ Klopp postanowił zabezpieczyć środek pola, stawiając na Fabinho, Milnera i Hendersona. Dopiero uraz, którego nabawił się Andy Robertson, zmusił Niemca do drobnych korekt w ustawieniu. Na lewą obronę przeniósł się uniwersalny James Milner, a na boisku wreszcie pojawił się Wijnaldum. Cała reszta jest już historią, o której na Camp Nou chciano by prędko zapomnieć.
- Byłem wściekły na trenera, że posadził mnie na ławce, ale gdy wszedłem chciałem tylko pomóc swojej drużynie dwoma bramkami. Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogłem tego dokonać - opowiadał w pomeczowym wywiadzie uradowany pomocnik “The Reds”.

8. Patrick Kluivert - Narodziny Gwiazdy

Ubiegłoroczna kampania Ajaxu mogła nieco przypominać wyczyny “Joden” z sezonu 1994/95. 25 lat temu holenderska ekipa prowadzona przez Louisa van Gaala zdominowała Stary Kontynent, sięgając po czwarty Puchar Europy w historii klubu. Nawet Gwiazdozbiór Oriona nieco blednie przy ówczesnej konstelacji Amsterdamczyków.
Nagromadzenie talentów sprawiło, że w finałowym meczu przeciwko Milanowi na ławce zasiadł 18-letni wówczas Patrick Kluivert. Van Gaal początkowo postawił w ataku na tandem de Boer-Overmars i dopiero w 69. minucie wychowanek Ajaxu zjawił się na murawie. 11 minut później młodziutki Kluivert znalazł się na ustach całego świata, ponieważ to właśnie on zdobył jedyną bramkę w finale.
18 lat i 327 dni - dokładnie tyle miał na karku Patrick Kluivert, przesądzając o triumfie amsterdamczyków. Holender do dnia dzisiejszego dzierży miano najmłodszego strzelca w historii finału Pucharu Europy.

7. Lars Ricken - Wejście smoka

Co można zrobić w 16 sekund? Połowicznie umyć ręce, przebiec ok. 100-150 metrów, przesłuchać ciekawego wersu z nowej płyty Quebonafide o Sebastianie Fabijańskim lub postąpić jak Lars Ricken. Niemiec zaledwie 16 sekund po wejściu na murawę przypieczętował wynik finału Ligi Mistrzów w 1997 r.
Dzięki pięknej podcince Rickena Borussia Dortmund, po raz pierwszy i jak na razie jedyny w swojej historii, sięgnęła po najważniejsze trofeum w piłce klubowej. Niemiec nigdy nie należał do grona rasowych snajperów, ale zawsze będzie kojarzony z TYM trafieniem.

6. Gareth Bale - Wejdź. Strzel. Wygraj. In that order.

Przygoda Garetha Bale’a na Santiago Bernabeu nie jest łatwa do jednoznacznej oceny. Z jednej strony, Walijczyk chyba nieco zasiedział się w stołecznym klubie, aczkolwiek nie można całkowicie zapominać o ogromnym wkładzie skrzydłowego w minione sukcesy “Los Blancos”.
W 2018 r., gdy “Królewscy” po raz ostatni dokonali konkwisty Europy, Gareth Bale był na cenzurowanym u Zinedine’a Zidane’a. Podczas finału w Kijowie Francuz desygnował do gry tercet Ronaldo-Benzema-Isco, który jednak nie zdał egzaminu. Po godzinie gry utrzymywał się rezultat 1:1. Dopiero wtedy do akcji wkroczył Książę Walii.
O ile przy drugim golu znaczna część “zasług” musi powędrować do Lorisa Kariusa, tak pierwsze trafienie stanowi prawdziwy popis walijskiego skrzydłowego. Tak piękna bramka i to w finale Ligi Mistrzów, w dodatku zdobyta przez rezerwowego? Lepszego scenariusza nie napisałby nawet Quentin Tarantino. Pewnego razu w Kijowie wydarzyło się coś niemożliwego.

5. Eder - historia o Brzydkim Kaczątku

Finał EURO 2016 nie należał raczej do najciekawszych widowisk w dziejach futbolu. Po przymusowym zejściu Cristiano Ronaldo wyglądało to tak, że Francja niezbyt garnęła się do ataku, próbując cierpliwie poczekać na błąd podopiecznych Fernando Santosa, którzy z kolei skupili się wyłącznie na defensywie. Krótko mówiąc, jedni nie chcieli atakować, a drudzy nie umieli. Patowa sytuacja trwała przez 109 minut. Wszystko zmieniło się za sprawą rezerwowego, który zamienił Renato Sanchesa.
Eder, bo o nim mowa, kilkanaście minut wcześniej zameldował się na boisku, otrzymał piłkę od Joao Moutinho, wygrał pojedynek bark w bark z Laurent Koscielnym i oddał najważniejszy strzał w dziejach portugalskiego futbolu. Uderzenie, które zapewniło pierwsze w historii kraju mistrzostwo Europy.
Pomimo braków kadrowych, utraty swojego kapitana, zmęczenia wynikającego z serii dogrywek w poprzednich spotkaniach, Portugalia sensacyjnie pokonała “Trójkolorowych”. Napastnik Lokomotiwu Moskwa momentalnie stał się bohaterem narodowym.

4. Robert Lewandowski - RL9 minut

8. kolejka Bundesligi w sezonie 2015/16, Wolfsburg przyjeżdża do lidera z Monachium. Podopieczni Guardioli są zdecydowanymi faworytami spotkania, ale sam Katalończyk nieco ułatwia zadanie “Wilkom” poprzez posadzenie na ławkę swojego najskuteczniejszego zawodnika, Roberta Lewandowskiego.
Polski strzelec wyborowy melduje się na boisku dopiero po zmianie stron, gdy Wolfsburg nieoczekiwanie prowadzi 1:0. I dokonuje masakry, której nie powinni puszczać przed 22:00. “Lewy” całkowicie w pojedynkę zdewastował rywali, notując jeden z najbardziej pamiętnych występów ostatnich lat.
- 5 goli w 9 minut? Tego nie da się zrozumieć. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Jestem bardzo zadowolony z osiągnięć Roberta - opowiadał Pep Guardiola, którego reakcja na ostatnią bramkę Polaka stała się internetowym viralem. Ale w tamtym momencie chyba każdy z nas złapał się za głowę myśląc: “jak to w ogóle możliwe"

3. Ole Gunnar Solskjaer - Baby-Face killer

Obecny szkoleniowiec Manchesteru spędził w Teatrze Marzeń najlepsze lata swojej kariery, zdobył dla “Czerwonych Diabłów” ponad 100 bramek, a, co warte odnotowania, dokonał tego pełniąc głównie funkcję rezerwowego, ostatniej deski ratunku Sir Alexa Fergusona.
Prawdziwy popis swojej jakości Norweg zaprezentował w ostatnim meczu sezonu 1998/99. United mierzyło się w finale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. Bawarczycy do ostatniej minuty regulaminowego czasu gry prowadzili, ale wtedy sprawy w swoje nogi wziął niezawodny Solskjaer.
Napastnik pojawił się na boisku w 80. minucie, zmieniając Andy'ego Cole'a, a już niespełna kwadrans później pokonał Olivera Kahna, szokując wszystkich zgromadzonych na Camp Nou. Trafienie Norwega przypieczętowało heroiczny comeback oraz potrójną koronę "Czerwonych Diabłów". To był jeden z najbardziej pamiętnych występów w historii klubu z Teatru Marzeń.
O niezwykłej przydatności "Baby-Face killera" boleśnie przekonała się także ekipa Nottingham Forest. W trakcie pamiętnej kampanii 1998/99 Solskjaer zaaplikował "Tricky Trees" 4 bramki po wejściu z ławki. Rezerwowy przez wielkie "R".

2. Oliver Bierhoff - Złoty gol

Gary Lineker powiedział kiedyś: - Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy. Reprezentacja “Die Mannschaft” rzeczywiście jest jedną z najbardziej utytułowanych w historii, a jeden z ich sukcesów nastąpił na Euro 1996.
Największą gwiazdą drużyny prowadzonej przez Bertiego Vogtsa był Jurgen Klinsmann, jednak w finałowym meczu z Czechami narodził się nowy bohater, Oliver Bierhoff. Ówczesny gracz Udinese wszedł w 69. minucie za Mehmeta Scholla i już po czterech minutach trafił na 1:1. Bierhoff nie poprzestał na jednym golu, bowiem w dogrywce zapewnił Niemcom trzecie w historii mistrzostwo Europy. Złoty gol legendarnej “20” przesądził o tytule.

1. Mario Gotze - Idź i zostań mistrzem świata

Słowa Linekera na temat zwycięstw Niemców okazały się trafne także w 2014 r. Nasi zachodni sąsiedzi szli przez cały turniej jak burza, eliminując Francuzów czy demolując gospodarzy wynikiem 7:1. Finał przeciwko Argentynie stanowił jednak znacznie cięższy orzech do zgryzienia, ponieważ defensywa “Albicelestes” odpierała wszystkie ataki.
Thomas Muller i Miroslav Klose nie byli w stanie znaleźć sposobu na sforsowanie bramki strzeżonej przez Sergio Romero, więc Joachim Loew musiał posłać w bój fachowca od zadań specjalnych. Wybrańcem niemieckiego selekcjonera został Mario Goetze, który otrzymał proste polecenie.
W 113. minucie 22-latek wypełnił zadanie powierzone przez Loewa, zapewniając Niemcom czwarty tytuł mistrzów świata w historii. I chociaż dalsze losy zawodnika BVB nie potoczyły się najlepiej, Goetze już zawsze będzie kojarzony z tym jednym trafieniem.
SuperMario oraz nasi pozostali bohaterowie udowodnili, że tak naprawdę nie zawsze ma znaczenie, kto akurat zaczyna mecz w pierwszym składzie. Niejednokrotnie po ostatnim gwizdku na piedestał wynoszeni są zmiennicy. Jeden Joker z ławki może być więcej wart, niż cała reszta talii.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również