W Dortmundzie znów idą tłuste lata. Nowa Borussia jest nie do zatrzymania!

W Dortmundzie znów idą tłuste lata. Nowa Borussia jest nie do zatrzymania!
Ververidis Vasilis / Shutterstock.com
Wszyscy świetnie pamiętamy Borussię Dortmund sprzed kilku lat, która podbijała serca fanów futbolu. Efektowny, bardzo intensywny styl gry, zdetronizowanie Bayernu i, co ważne dla polskich kibiców, „nasze” trio. Potem jednak nadszedł okres dominacji Bawarczyków, który narzucił myślenie, że tak mocne BVB już nie wróci.
Jednak to, co pokazują podopieczni Luciena Favre’a na starcie tej kampanii, napawa naprawdę dużym optymizmem. Jakbyśmy cofnęli się w czasie o kilka lat i znowu oglądali ekipę, przed którą drżał niemiecki hegemon.
Dalsza część tekstu pod wideo
Piłkarze z Signal Iduna Park grają ofensywnie, szybko i ładnie dla oka. Można wręcz stwierdzić, że gra sprawia im radość. Trudno się nudzić oglądając ich mecze. Zawsze dążą do strzelenia kolejnego gola. Nie chcą wygrać do zera, a raczej trafić jak najwięcej razy.

Nowy szkoleniowiec – nowa Borussia

Chociaż takie podejście bez dwóch zdań może kojarzyć się z zespołem z początku obecnej dekady, który napsuł sporo krwi rywalom z Allianz Arena, to założenia szwajcarskiego trenera są inne niż Kloppa.
Niemiec opierał swoją taktykę na słynnym „gegenpressingu”, czyli natychmiastowym doskoku do rywala i utrudnianiu rozegrania akcji. Szkoleniowiec, który ostatnio pracował w Nicei woli jednak, aby jego zawodnicy w fazie defensywnej ustawiali się niżej.
Doskok do rywala przy piłce następuje najczęściej, gdy ten popełni błąd indywidualny lub zapędzi się w przysłowiowy „kozi róg”. Pomijając te wyjątkowe sytuacje, zawodnicy drużyny przeciwnej naciskani są dopiero na połowie boiska, której bronią „Borussen”.
Również w fazie przejścia do ataku zespół Favre’a jest bardziej „stonowany”. Niesamowicie szybkie kontrataki, które doprowadziły drużynę z Dortmundu do finału Ligi Mistrzów w 2013 roku wciąż występują, ale zdarzają się dużo rzadziej.
Teraz na Signal Iduna Park stawia się na bardziej rozsądne operowanie piłką i wolniejsze, ale i bardziej bezpieczne wyjście ze strefy obronnej. Póki co, sprawdza się to naprawdę dobrze i nie jest czymś, co nudzi kibiców, których na domowych meczach Borussii zjawia się regularnie prawie 85 tysięcy.
W ataku bowiem mamy naprawdę wiele ciekawych, efektownych zagrań. Styl gry dortmundczyków charakteryzuje się poszukiwaniem prostopadłych piłek, które posyłają zarówno skrzydłowi, jak i środkowi pomocnicy.
Jeśli już jesteśmy przy zawodnikach, którzy ustawiają się szeroko. Mają oni bardzo dużo swobody i często poruszają się po boisku niczym wolne elektrony. Zależy to głównie od indywidualnych preferencji poszczególnych ogniw np. Marius Wolf lubi trzymać się linii bocznej i tak też gra.

Favre ma duże pole manewru

Różnice pomiędzy drużyną Kloppa, a obecną występują również jeśli chodzi o aspekty kadrowe. Wystarczy tylko przypomnieć sobie, jak mało zmian dokonywał Niemiec w swoim składzie na przestrzeni sezonu. Regularnie korzystał z około 15 nazwisk i rotował jedynie w sytuacjach wyjątkowych.
Z jednej strony zwycięskiego składu się nie zmienia, z drugiej czasami warto dać swoim podopiecznym odpocząć. Na początku świetnego okresu BVB obecny trener Liverpoolu nie miał nawet zbyt dużego pola manewru i praktycznie cały czas grała „żelazna jedenastka”.
Tutaj warto zwrócić uwagę na jeden interesujący aspekt. Organizmy piłkarzy Borussii musiały być bardzo mocno wyeksploatowane. Ilu z tych, którzy byli kluczowymi ogniwami mistrzowskich drużyn z 2011 i 2012 roku jest obecnie zawodnikami klasy światowej?
Możemy takim mianem określić Hummelsa i Lewandowskiego, może również Gundogana. A co z resztą? Taki Götze czy Subotić zapowiadali się fenomenalnie, ale zostali zniszczeni przez kontuzje. Być może więcej odpoczynku by temu zapobiegło.
Kiedy w późniejszych latach kadencji próbował zwiększyć swoje pole manewru, to często zakupy okazywały się nieudane. Obok rewelacyjnych Aubameyanga, Mchitarjana czy Reusa możemy przytoczyć Immobile, Ramosa, Jojicia czy Schiebera.
Wracając jednak do tematu przewodniego, teraz Favre ma do dyspozycji szeroką kadrę. Sam nawet ściągnął kilku zawodników, którzy nie tylko sprawili, że skład stał się bardziej obszerny, ale i podniosła się jego jakość.
Witsel, Delaney, Diallo, Hakimi czy wspomniany Wolf pojawiają się na murawie regularnie i nie stanowią osłabienia dla swojej drużyny. Do tego dodać należy jeszcze fenomenalnego Alcacera, którego statystyki są wręcz kosmiczne.
Na każdą pozycję są co najmniej dwaj gracze o podobnej jakości. Można więc zminimalizować wpływ pojedynczych urazów, a także zmęczenia sezonem. Możliwe jest w końcu zestawianie składu z uwagi na kondycję fizyczną poszczególnych piłkarzy.
Wreszcie w Dortmundzie mają szeroką kadrę oraz trenera, który ma interesującą koncepcję, dającą odpowiednie skutki. Thomas Tuchel, który zastąpił Kloppa, był swego rodzaju przedłużeniem tego samego pomysłu na grę.

Trzeba było coś zmienić

Ogromna liczba podobieństw między tymi dwoma panami niekoniecznie musiała być plusem. Chociaż dzisiejszy szkoleniowiec PSG zwyczajnie pasował do posady na Signal Iduna Park, to „kloppowską” Borussię ligowi rywale już rozgryźli i konkurowanie z Bayernem było wręcz niemożliwe.
Trochę zmian wniosła osoba Petera Bosza. Holender zaliczył dobry start, ale po nim nastąpił wyraźny zjazd, który poskutkował zatrudnieniem „trenera ratunkowego”, którym był Peter Stöger. Jasne było, że jego okres pracy będzie tylko tymczasowy, bo poziom gry w dalszym ciągu odbiegał od oczekiwań.
Już wcześniej chciano przecież sięgnąć po Favre’a, ale jego umowa z Niceą obowiązywała jeszcze przez rok. Jak to mówią: „co się odwlecze, to nie uciecze”. No i mamy Szwajcara w Dortmundzie, a początek sezonu pozwala zrozumieć, dlaczego akurat on był faworytem zarządu klubu.

Powróciła siła młodości

Jest jeszcze jeden element, który przywodzi na myśl BVB Kloppa. To młodzi zawodnicy, którzy pełnią w zespole ogromnie istotne role. U Niemca byli Götze, Kagawa, Lewandowski, Bender, Hummels z Suboticiem, Sahin czy Grosskreutz.
Teraz w obronie mamy Manuela Akanji, Abdou Diallo i zaledwie 19-letniego Dana-Alexa Zagadou. Z Realu wypożyczono jego rówieśnika, Achrafa Hakimiego. W pomocy biega 22-letni Mahmoud Dahoud, który nieźle rozpoczął rozgrywki.
Najbardziej imponująco pod tym względem wygląda jednak ofensywa. Jadon Sancho ma tylko 18 lat, ale już na koncie aż 6 asyst w lidze, do których dorzucił gola. A zagrał w Bundeslidze jedynie 214 minut! Najczęściej występuje w roli jokera, bo jego szybkość to nieoceniony atut, zwłaszcza w przypadku gry na podmęczonego rywala.
Swoją przygodę w dorosłej piłce dopiero zaczyna 20-letni Jacob Bruun Larsen. W obecnej kampanii zagrał pięć razy i miał udział przy takiej samej liczbie trafień. W oczy rzuca się jego ogromna pewność siebie, która sprawia, że nie boi się podejmować indywidualnych akcji.
Skrzydła są tylko dwa, a kandydatów do gry na boku jest naprawdę wielu. Nie wspomniałem przecież jeszcze o Christianie Pulisiciu, który jest jedną z największych nadziei Bundesligi.
Wystarczy tylko przypomnieć, że Amerykanin skończył 20 lat zaledwie kilka tygodni temu, a w barwach Borussii zagrał już 103 razy. Zaczyna właśnie swój czwarty sezon w profesjonalnej piłce. To właśnie on jest największą gwiazdą zespołu.

BVB Favre’a się nie poddaje

Co ważne, ten młody, ambitny zespół jest w stanie wyjść z naprawdę katastrofalnych sytuacji. W ostatniej kolejce przegrywali z Augsburgiem dwukrotnie. Potem stracili w 87. minucie gola na 3:3. Wygrali jednak po trafieniu Paco Alcacera w szóstej minucie doliczonego czasu gry!
Tydzień wcześniej przegrywali w Leverkusen 0:2 aż do 65. minuty. Zdołali jednak odwrócić losy meczu i pokonali bramkarza rywali aż czterokrotnie. Udaje się wygrywać nie tylko w spotkaniach takich jak z Norymbergą, kiedy wszystko się układa. Takiego charakteru potrzeba do odnoszenia sukcesów.
Zwłaszcza, że dominator Bundesligi aktualnie przechodzi kryzys. Bayernowi gra się nie układa, podobno Niko Kovac musi już drżeć o swoją posadę. Bawarczycy są cztery punkty za liderującą w tabeli drużyną z Zagłębia Ruhry. Jak na nich, to spora niespodzianka.
Jeśli w Monachium nie uda się zażegnać problemów, to może być trudno o znalezienie lepszej okazji do zdobycia mistrzostwa kraju. W poprzednich sześciu sezonach różnica dzieląca w tabeli BVB i ich rywali była zawsze dwucyfrowa.
Nawet bezpośrednie konfrontacje wypadały naprawdę blado dla ekipy Łukasza Piszczka. Chyba do tej pory fani „Borussen” mają koszmary na myśl o spotkaniu na Allianz Arena z poprzedniego sezonu. Dla przypomnienia, padł wynik 6:0.
Borussia wygląda na najmocniejszą od kilku lat. Bayern z kolei dawno nie miał takich kłopotów. Czy w końcu będziemy świadkami przełamania sześcioletniej dominacji aktualnych mistrzów kraju? Sezon jest długi, ale Lucien Favre robi świetną robotę i sprawia, że naprawdę można zacząć o tym myśleć.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również