W "nowej" Barcelonie grałby zbyt mało. Nie chce iść w ślady zmarnowanego talentu. "Wszyscy na tym skorzystają"

W "nowej" Barcelonie grałby zbyt mało. Nie chce iść w ślady zmarnowanego talentu. "Wszyscy na tym skorzystają"
Christian Bertrand / Shutterstock.com
W kadrze Barcelony na nowy sezon nie ma Nico Gonzaleza. Utalentowany pomocnik chce więcej grać i dlatego zdecydował się na wypożyczenie do Valencii. Wydaje się, że trafił w idealne miejsce.
Podczas gdy Ansu Fati i Pedri to jedne z najgorętszych nazwisk wśród zawodników urodzonych w 2002 roku i wychowanych przez Barcelonę, nieco bardziej w cieniu rozwija się talent Nico Gonzaleza. Pochodzący z Galicji pomocnik w zeszłym sezonie zadebiutował w pierwszej drużynie “Dumy Katalonii” jeszcze za kadencji Ronalda Koemana. Dużym zaufaniem obdarzył go również Xavi, a w pewnym momencie młody Hiszpan był wręcz pewniakiem do gry w wyjściowej jedenastce.
Dalsza część tekstu pod wideo
To już przeszłość. Po letnich transferach i wypchaniu kadry “Barcy” do granic możliwości, Xavi nie byłby w stanie zapewnić 20-latkowi odpowiedniej w mniemaniu piłkarza liczby minut do gry. Regularne występy są natomiast dla młodego pomocnika kluczem do dalszego rozwoju kariery. Pomocną dłoń wyciągnęła Valencia, która zdecydowała się wypożyczyć Gonzaleza na najbliższy sezon. Nico czeka teraz na Mestalla prawdziwy piłkarski uniwersytet, z profesorem środka pola Gennaro Gattuso na czele.

Chce rozwoju i minut

Hiszpan był skazany na futbol. Jego rodzinnym miastem jest A Coruña. Na świat przyszedł w czasie, kiedy tamtejsze Deportivo regularnie biło się o mistrzostwo kraju. Jego tata, Fran González, grał wówczas dla “Los Turcos”, a łącznie ma w barwach tego zespołu ponad pół tysiąca spotkań. Graczem drużyny z El Riazor był również jego wujek, José Ramón, późniejszy trener w Montañeros - zespole, w którym karierę rozpoczął młody siedmioletni Nico.
Mając takie rodzinne tradycje piłkarskie można było się spodziewać, że prędzej czy później Galicyjczyk spróbuje swych sił w mocniejszym zespole. Padło na Barcelonę, do której przeniósł się latem 2013 roku. Był członkiem poszczególnych grup młodzieżowych, a tempo jego rozwoju nabierało coraz większego rozpędu. Nie bez przyczyny w pewnym momencie, jeszcze jako zawodnik Juvenilu, zaczął regularnie występować w zespole rezerw “Blaugrany”. Podobnie było w ubiegłym sezonie, kiedy zadebiutował w pierwszej drużynie. 37 spotkań we wszystkich rozgrywkach w seniorskiej ekipie “Barcy” w debiutanckim roku to wynik co najmniej solidny.
Barcelona po letnich transferach “zmaga się” jednak z kłopotem bogactwa w środku pola. Jest oczywiście jego genialny rówieśnik Pedri, prawdziwą perełką pozostaje o dwa lata od nich młodszy Gavi. Z Milanu na Camp Nou trafił Franck Kessie. Do zdrowia wrócił Sergi Roberto. W zespole nadal wciąż figuruje też Frenkie de Jong, który wcale z Barcelony ruszać się nie chce, choć ta jest na musiku, by sprzedać go do Premier League. Do tego wszystkiego bardzo dobry okres przygotowawczy zanotował Miralem Pjanić, który również znajduje się teraz w planach Xaviego. Choć Nico uznawany jest za przyszłość “Blaugrany”, w najbliższym czasie po prostu mogłoby zabraknąć dla niego miejsca na boisku.
- Bez wątpienia Barcelona chciała pozostania Nico na Camp Nou, chociaż nie miałby w stolicy Katalonii pierwszoplanowej roli. Sam zawodnik chciał jednak więcej minut, dlatego poprosił o wypożyczenie. Gdyby tak nie było, pewnie nigdy nie związałby się z Valencią i pozostałby w “Blaugranie”. W niej byłby jednak pewnie na razie tylko zmiennikiem, wchodzącym z ławki zawodnikiem, którzy rzadko kiedy dostałby szansę gry w wyjściowej jedenastce - mówi w rozmowie z nami Nacho Sanchis, dziennikarz “Diario AS”.

Nieprzypadkowy wybór

Nico, prosząc o wypożyczenie, zachował się zupełnie inaczej niż choćby Riqui Puig, który miał regularnie odmawiać tego typu ofertom i chciał wciąż walczyć o swoje na Camp Nou Skończyło się tym, że tego lata, zamiast bić się o miejsce w składzie Xaviego, odszedł do Los Angeles Galaxy. Jego młodszy kolega nie chce powtórzyć tego błędu i wypożyczenie do solidnej Valencii z pewnością może mu pomóc w przybliżeniu się do pierwszej jedenastki “Dumy Katalonii”.
Valencia zdecydowanie nie jest wyborem przypadkowym. O interesy Nico na co dzień dba potężne Gestifute, na którego czele stoi oczywiście Jorge Mendes. Portugalski super-agent jest znany z dobrych relacji z obecnymi władzami “Nietoperzy”, stąd też wielu jego klientów przewinęło się przez Mestalla w ostatnich latach. Sama sytuacja kadrowa “Los Ches” również z pewnością może mieć wpływ na taki właśnie ruch. Gennaro Gattuso, który objął tego lata stanowisko trenera, w przeciwieństwie do Xaviego na pewno nie może bowiem narzekać na kłopot bogactwa w środkowej strefie.
Włoch aktualnie ma do dyspozycji Carlosa Solera oraz młodziutkich Yunusema Musaha i Kobę Koindrediego. O ile Hiszpan jest pewniakiem do gry jako “titular”, a w składzie powinien się znaleźć również Amerykanin, o tyle Francuz to raczej melodia przyszłości. Nico latem testowany był przez Xaviego również jako defensywny pomocnik. W tym z kolei przypadku na Mestalla znajdzie konkurencję w osobach Hugo Guillamona oraz Urosa Racicia. Żaden z nich nie wydaje się jednak zawodnikiem, którego 20-latek nie byłby w stanie wygryźć ze składu.
- Valencia ma braki kadrowe, które musi bardzo szybko uzupełnić, najlepiej jeszcze przed startem ligi, który zbliża się wielkimi krokami. Po odejściach Jaspera Cillessena i Goncalo Guedesa klub może wreszcie rozglądać się za wzmocnieniami, choć szaleństw na rynku transferowym raczej nie będzie. W Valencii Nico będzie miał więcej szans na grę, niż w obecnej Barcelonie, gdzie konkurencję ma ogromną. Na Mestalla może dobrze wpasować się do zespołu i pokazać do gry na dwóch pozycjach w środku pola, łapiąc dodatkowe minuty - uważa w rozmowie z nami Karol Kotlarz, były redaktor “VCF.pl” i prywatnie kibic klubu z Costa Blanca.

Powinni skorzystać wszyscy

W tej chwili najważniejszym pytaniem w kontekście kariery Nico pozostaje to, jak szybko Gattuso wkomponuje go do składu “Nietoperzy”. Włoch dał się poznać jako trener, który potrafi zaufać młodym zawodnikom. Za jego kadencji w Milanie ciekawie rozwijali się Davide Calabria czy Patrick Cutrone, choć ten drugi opuścił San Siro wraz ze swoim “szefem”. Valencia natomiast słynie ze szlifowania młodych talentów. Nico, jeśli zostanie odpowiednio wykorzystany przez włoskiego szkoleniowca, może podążyć utartym już szlakiem.
- Jak dotąd Gattuso w meczach sparingowych preferował ustawienie 1-4-3-3, stąd też uważam, że znajdzie się tu miejsce dla Nico. Trójkę środkowych pomocników spośród obecnej kadry powinni tworzyć Guillamon, Musah i Soler. Nico może zagrać zarówno na “6”, jak i na “8”, choć większe szanse na grę wróżę mu w roli defensywnego pomocnika, gdzie za głównego rywala będzie miał własnie wspomnianego Hugo Guillamona. Valencia nadal szuka również kogoś bardziej doświadczonego do roli “8”, więc tu szansa na grę będzie raczej mniejsza - uważa Kotlarz.
20-latek jest wytworem słynnej La Masii, a to miejsce, gdzie uczą konkretnego stylu gry, wręcz skrojonego pod pierwszy zespół Barcelony. Valencia w minionych sezonach preferowała zupełnie odmienny system, oparty dużo bardziej na walce, a w mniejszym stopniu na wirtuozerii. Stąd musiały pojawić się wątpliwości, czy aby to, co Nico zastanie na Mestalla, w ogóle mu będzie odpowiadać. Wydaje się jednak, że u Gattuso młody Hiszpan nie powinien się zagubić. Zadebiutował już w pierwszej kolejce ligowej, na razie w roli zmiennika.
- Sądzę, że styl Valencii będzie jednak pasował Gonzalezowi. “Nietoperze” zawsze grały zupełnie inaczej niż Barcelona, ale jeśli mają zbliżyć się w jakimkolwiek stopniu do tego, co prezentuje “Duma Katalonii”, to będziemy tego świadkami właśnie w najbliższym sezonie. Gattuso chce grać piłką, od swoich piłkarzy wymaga jak największego posiadania i wielu podań. Dlatego uważam, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na takim wypożyczeniu skorzystają wszyscy, zarówno Valencia, jak i Barcelona oraz oczywiście sam zawodnik - podsumowuje Sanchis.

Przeczytaj również