Weteranom należą się przeprosiny. "Brakowało tylko Nawałki na biało-czerwonej kierownicy"

Weteranom należą się przeprosiny. "Brakowało tylko Nawałki na biało-czerwonej kierownicy"
Rafal Rusek / PressFocus
Meczem z Anglią Grzegorz Krychowiak i Kamil Glik udowodnili, że nadal stać ich na świetne występy z orzełkiem na piersi. Obu weteranom reprezentacji należą się przeprosiny od osób, które w nich wątpiły. W tym ode mnie.
Krychowiak i Glik wyglądali na Narodowym jak swoje najlepsze wersje sprzed lat. Brakowało tylko Adama Nawałki na biało-czerwonej kierownicy i band z napisem EURO 2016 otaczających murawę. Spotkanie z Anglią pokazało, że ta kadra wciąż może liczyć w najważniejszych momentach na najbardziej doświadczonych piłkarzy. A wydawało się przecież, że obaj, szczególnie środkowy obrońca Benevento, są już u schyłku reprezentacyjnej kariery. Bo nie ta motoryka, nie ta zwrotność, za to coraz bardziej widoczne i irytujące mankamenty boiskowe, których nie da się przykryć ambicją i zaangażowaniem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nic bardziej mylnego. Piłkarze Garetha Southgate’a na długo zapamiętają niezmordowanego, rozjuszonego, ale jednocześnie niezwykle skutecznego w defensywie Glika. 33-latek odebrał przyjezdnym smak gry i oprócz jednego złego wyprowadzenia piłki w pierwszej połowie, nie popełnił właściwie żadnego błędu.
Zamknął usta wszystkim, którzy sugerowali, że jego czas w narodowym trykocie właśnie dobiega końca. Sam uważałem, że były zawodnik Monaco nic więcej poza serduchem tej drużynie już nie zagwarantuje. W tekście opublikowanym kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem na Narodowym sugerowałem, że “życie po Gliku” rysuje się, wbrew pozorom, w optymistycznych barwach, bo mamy trzech utalentowanych stoperów z rocznika 2000 - Kamila Piątkowskiego, Sebastiana Walukiewicza i Jakuba Kiwiora. I to zdanie podtrzymuję. Póki jednak trwa “życie z Glikiem”, cieszmy się nim jak najdłużej.
Z tego miejsca przepraszam więc Kamila Glika za brak wiary w jego aktualne umiejętności i formę. Kajam się i gratuluję występu z Anglią.
Grzegorz Krychowiak z kolei potwierdził, że przeciwko “Synom Albionu” dostaje jakichś super mocy i wygląda, jakby zaraz z rozpędu miał wygrać Ligę Europy w koszulce Sevilli. “Krycha” był naszym najlepszym piłkarzem w marcu na Wembley, co przypomniał w trakcie pomeczowej konferencji prasowej sam Paulo Sousa. Wczoraj też błyszczał, podejmując wraz z kompanami ze środka pola rękawicę rzuconą przez tercet Rice-Phillips-Mount. Grał ambitnie, ale inteligentnie. Biegał, odbierał piłkę, mądrze ją podawał, przeszkadzał rywalom. O tym, jak wiele od niego zależało, przekonaliśmy się po zmianie pomocnika Krasnodaru. Gdy zszedł, Polacy zaczęli się gubić i popełniać niewymuszone błędy w centralnej strefie. Widzieliśmy to w akcji bramkowej gości, kiedy to Jakub Moder podarował im futbolówkę w niegroźnej sytuacji, a Wojciecha Szczęsnego zaskoczył z dystansu Harry Kane. Nie było doskoku. Brakowało właśnie kogoś takiego jak Krychowiak. Może z nim na boisku “Szczena” nie musiałby kapitulować?
31-latek musi udowodnić, że gwarantuje oczekiwaną jakość nie tylko z Anglikami po drugiej stronie. Ma trudniej od Glika - zakładając optymalną formę pozostałych kandydatów do gry w środku pola, robi się tam bardzo tłoczno. Do tercetu, który wyszedł na “Synów Albionu”, trzeba przecież doliczyć Piotra Zielińskiego i Mateusza Klicha, a także Damiana Szymańskiego. Sześć nazwisk, trzy miejsca. Rywalizacja powinna jednak napędzić wszystkich graczy i sprawić, że Sousa będzie miał nie lada problem, kogo posłać do boju w Tiranie za niewiele ponad miesiąc.
A tymczasem z tego miejsca przepraszam więc Grzegorza Krychowiaka za brak wiary w jego aktualne umiejętności i formę. Kajam się i gratuluję występu z Anglią.
***
Środowy, magiczny wieczór na Narodowym pokazał, że przedwczesne skreślanie dwójki starych wyjadaczy to błąd. Pokazał też, że kibice potrzebują tej reprezentacji. Drużyny, którą znów da się pokochać, tak jak ekipę Nawałki. Drużyny, która funduje pozytywne emocje, jednocześnie serwując strawny dla oka futbol. Wreszcie drużyny, z którą ludzie mogą i chcą się identyfikować, wyczekując kolejnej przerwy na kadrę i odliczając dni do następnego starcia z udziałem gości występujących w imieniu całej Polski. A to duży sukces Glika, Krychowiaka, Sousy, Lewandowskiego i całego zespołu.

Przeczytaj również