Wicemistrz świata z zarzutami posiadania i rozpowszechniania treści pedofilskich. Tak upada pomnik Metzeldera

Wicemistrz świata z zarzutami posiadania i rozpowszechniania treści pedofilskich. Tak upada pomnik Metzeldera
Youtube/Bild
Niemieckie media żyją skandalem z udziałem Christopha Metzeldera. Po roku odżyła sprawa oskarżenia wicemistrza świata z 2002 r. o posiadanie i rozpowszechnianie treści pedofilskich. Metzelder usłyszał już zarzuty. Tak upada pomnik byłego piłkarza, który zasłynął jako człowiek niezwykle religijny i znakomicie odnajdujący się w roli szanowanego eksperta futbolowego.
297. Dokładnie tyle zdjęć z dziecięcą pornografią znaleziono na urządzeniach byłego zawodnika Borussii Dortmund, Realu Madryt i Schalke. Niemiecki “Bild” oraz francuskie “L’Equipe” przekazywały informacje o szczegółach tej sprawy już rok temu. Wtedy na policję w Hamburgu zgłosiła się kobieta, której Metzelder rzekomo wysłał aż piętnaście fotografii z dziećmi w jednoznacznych, obrzydliwych sytuacjach. Toczące się śledztwo potwierdziło, że uznawany dotychczas za nieskazitelnego były zawodnik ma wiele za uszami. Policja znalazła materiały obciążające Metzeldera w jego telefonie oraz komputerach. Prokuratura wystosowała już poważne zarzuty. Według magazynu “Die Welt” wielokrotnemu reprezentantowi Niemiec grozi nawet do pięciu lat więzienia. Krótko, aczkolwiek idealnie całą sprawę podsumował niedawny kolega z kadry 39-latka, Lukas Podolski. “Poldi” napisał tylko: “Obrzydliwe!!”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Obiecujący zawodnik

Gdyby nie, jak utrzymuje policja, niezbite dowody, naprawdę trudno byłoby uwierzyć, że rzeczywiście chodzi o właśnie tego Christopha Metzeldera. Przez lata Niemiec był znany ze spokojnego trybu życia. W dzieciństwie większość czasu spędzał na boisku oraz w kościele. Zarówno w sporcie, jak i życiu codziennym uchodził za dżentelmena. Człowieka niezwykle sumiennego. Kilkanaście lat temu założył własną fundację pomagającą dzieciom. Jakby wziął sobie do serca tytuł utworu Mikołaja Reja: “Żywot człowieka poczciwego”.
Nie możemy również zapominać o ogromnym talencie, którym dysponował. Oczywiście, teraz wiemy, że nie osiągnął tyle, co choćby Mats Hummels czy Philipp Lahm, ale przez pewien okres uchodził za najzdolniejszego piłkarza niemieckiej szkoły. W dzieciństwie trzymał w pokoju figurkę defensora Karla-Heinza Forstera. Chciał dorównać idolowi. W 2001 r. magazyn “World Soccer” napisał, że Metzelder ma predyspozycje, aby przebić osiągnięcia legendarnego reprezentanta “Die Mannschaft”. Słowa długo szły w parze z czynami.
Christoph pierwsze kroki w świecie piłki stawiał w rodzinnym TuS Haltern, ale jego nieprzeciętne możliwości szybko dostrzegły lepsze drużyny. Jako 20-latek regularnie grywał w Bundeslidze dla Borussii Dortmund. Brylował pod względem warunków fizycznych i cech wolicjonalnych, więc niejednokrotnie testowano go też na pozycji lewego defensora.
Wyróżniał się niemiecką precyzją i temperamentem. Szybko zdobył uznanie. Pozostał tym samym, skromnym chłopakiem nawet po odebraniu złotego medalu za mistrzostwo Niemiec w 2002 r.
- Nie było możliwości, abym pojawił się na treningu Borussii w nowiutkim Porsche. Gdybym tak zrobił, Stefan Reuter zwróciłby je do salonu tego samego dnia - mówił Metzelder. W kraju uchodził za wzorowego profesjonalistę. Gracza, który długie wieczory spędza w domowym zaciszu, a nie na suto zakrapianych balangach do białego rana. Nie bez przyczyny w 2001 r. Rudi Voeller umożliwił mu debiut w reprezentacji. Stoper po prostu na to zasłużył.

Kariera w cieniu kontuzji

Na mundialu w 2002 r. Metzelder miał już ugruntowaną pozycję w pierwszym składzie Niemców. Poza spotkaniem z Paragwajem grał we wszystkich meczach od deski do deski. Może nie dysponował brylantową technikę, ale stronił od błędów. Cechowała go solidność, powtarzalność. Nikt nie powiedziałby, że ma dopiero 21 lat i nikłe doświadczenie na arenie międzynarodowej. W drodze do finału Niemcy stracili tylko jedną bramkę. Sposób na nich znalazł dopiero niepowtarzalny Ronaldo. Nasi zachodni sąsiedzi musieli zadowolić się srebrnym medalem.
- Metzelder chyba sam nie zdaje sobie sprawy z potencjału, jakim dysponuje. Ma przed sobą piękną przyszłość - stwierdził Voeller po udanym turnieju w wykonaniu obrońcy. Metzelder trzymał wysoki poziom także w klubie, jednak rok później jego kariera stanęła pod znakiem zapytania. Doznał pierwszej poważnej kontuzji. Uszkodził ścięgno Achillesa.
- Miałem 23 lata i musiałem walczyć o własną przyszłość. Nadal posiadam list od ubezpieczalni, w której napisali, że jestem inwalidą - powiedział po latach. Rehabilitacja trwała kilka miesięcy, ale wreszcie wrócił na Signal Iduna Park. Wciąż błyszczał, więc w kolejce po jego podpis stanęli najlepsi. W 2007 r. przeniósł się na Santiago Bernabeu.
W stolicy Hiszpanii wróciły demony przeszłości. Co rusz odnawiał się uraz achillesów, przez który regularnie Niemiec pauzował co kilka tygodni. Z “Los Blancos” sięgnął po mistrzostwo ii Superpuchar Hiszpanii. Sęk w tym, że sporadycznie znajdował miejsce w wyjściowym składzie. W międzyczasie sprowadzono Pepe, a Metzelder musiał zadowolić się ławką. Coraz częściej odzywały się jego wieczne problemy zdrowotne.
Wreszcie wrócił do ojczyzny. Nie do Borussii. Materiał na legendę BVB podpisał kontrakt z Schalke, czym wywołał niemały skandal. Przylgnęła do niego łatka zdrajcy. On się jednak niezbyt tym przejmował. W pierwszym sezonie zagrał w rekordowej jak na siebie liczbie 48 spotkań. Jednak gdy ponownie naderwał włókna mięśniowe, poczuł, że to koniec poważnego grania. Dla własnego dobra odszedł z Bundesligi. Wrócił tam, gdzie wszystko się zaczęło. Do TuS Haltern. W wieku 34 lat zawiesił buty na kołku.

Dwie twarze

To mógł być materiał na piękny film. Piłkarz, który przeszedł w życiu wiele, aby na koniec pomagać w rodzinnych stronach szkolić talenty. Metzelder chciał poprawić sytuację miejscowej ekipy z Haltern, więc najpierw trenował młodzież, później pierwszą drużynę, aż finalnie został prezesem klubu. W międzyczasie odbywał kurs trenerski UEFA Pro. Pokazywał się w telewizji jako ekspert “Sky Sports”. Był ceniony i szanowany. Pełnił funkcję wiceprezydenta związku zawodowego niemieckich piłkarzy. Mało? No to jeszcze na dokładkę wspominał w wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego”, że audiencja u papieża Jana Pawła II to najważniejszy moment w jego życiu. Wzór cnót wszelakich. Tak przynajmniej się wydawało.
Wszystko wskazuje na to, że pozory bardzo w sprawie Metzeldera myliły.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie Christopha Metzeldera, który jest podejrzany o rozpowszechnianie dziecięcej pornografii - powiedział Liddy Oechtering, rzecznik prokuratury w Hamburgu, cytowany przez “L’Equipe”.
Łacińska sentencja “In dubio pro reo” od wieków sugeruje, że w razie jakichkolwiek wątpliwości wydaje się wyrok na korzyść oskarżonego. Dopóki sąd kogoś nie skaże, istnieje domniemanie niewinności. Ale o czystym sumieniu Metzeldera nikt nie piśnie już ani słówka.
Niemiec przez lata kreował obraz bogobojnego, dobrego człowieka, który stroni od drogich zabawek, luksusów i sportowej chałtury. W telewizji pozował na eksperta. Miał ukończyć kurs trenerski i zacząć pracę w Schalke. Wszelkie plany trzeba odłożyć na później. Przyszłość finalisty mundialu sprzed osiemnastu lat rozstrzygnie sąd. A sam 39-latek wycofał się z życia publicznego po ubiegłorocznej informacji o rozpoczęcia śledztwa w jego sprawie. Kilkanaście miesięcy temu został zatrzymany, przesłuchany i wypuszczony. Wciąż żyje na wolności, ale wszystko wskazuje na to, że spotka go sprawiedliwość. Albo ta cała sprawa to jeden wielki szwindel na niekorzyść dawnego reprezentanta Niemiec. Ale w to akurat, przy aktualnie znanych informacjach, naprawdę trudno uwierzyć.

Przeczytaj również