Wisła Kraków chciała zmian w decydowaniu o kasie z praw TV. Pomysł odrzucony [NASZ NEWS]

Wisła Kraków chciała zmian w decydowaniu o kasie z praw TV. Pomysł odrzucony [NASZ NEWS]
Press Focus
Wisła Kraków od dłuższego czasu głośno artykułuje, że nie podoba jej się model podziału praw telewizyjnych na pokazywanie PKO Ekstraklasy. Na poniedziałkowym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy chciała wprowadzić nowe zasady, ale jej wniosek został odrzucony.
Wewnętrzna przepychanka między klubami o podział finansowego tortu trwa od dawna. Słabsi czują się niedoceniani. Chcieliby więcej, a chodzi o duże pieniądze. Przypomnijmy, że według obowiązującego kontraktu (lata 2019-2021) Canal+ i TVP płaci szesnastu klubom rekordowe 225 milionów złotych za sezon. Trzy tygodnie temu Ekstraklasa SA poinformowała o wpływach za miniony sezon dla poszczególnych klubów. Kwoty są imponujące. Najwięcej zarobiła Legia Warszawa - ponad 31 milionów złotych.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wisła Kraków już podczas zawieszenia poprzednich rozgrywek z powodu pandemii koronawirusa, gdy lidze groziło widmo niedogrania sezonu, a co za tym idzie straty części wpływów z praw, zgłaszała swoje obiekcje co do rozdysponowania ostatniej transzy. Chciała równiejszego podziału kasy i uwzględnienia danych oglądalności poszczególnych meczów. Ten pomysł się jednak nie zmaterializował. Sezon został szczęśliwie dograny, a kluby otrzymały pulę według wcześniej ustalonych zasad.
Spoglądając na pierwszą zamieszczoną w tym tekście tabelkę dysproporcje pomiędzy klubami są faktycznie duże. Mistrz Polski dostał o 20 milionów więcej od krakowskiego klubu. Pierwsze cztery zespoły zgarnęły blisko sto milionów złotych, czyli 44 procent całości. Według słabszych, m.in. Wisły Kraków, to niesprawiedliwe. Mocniejsi kontrują: "Wygrywasz, to zarabiasz".
W poniedziałek „Biała Gwiazda” chciała zmienić reguły gry. Obecnie to Rada Nadzorcza ESA decyduje o tym, jak sprzedawane i dzielone są zyski z Canal+ i TVP. Krakowscy działacze zaproponowali, żeby rozszerzyć decyzyjność na wszystkie kluby. Czyli o tym, jak będzie krojony tort nie zatwierdzałoby grono siedmiu osób - dziś to Grzegorz Jaworski (Piast), Cezary Kulesza (Jagiellonia), Jarosław Mroczek (Pogoń), Dariusz Mioduski (Legia), Adam Mandziara (Lechia), Jakub Tabisz (Cracovia) i Agnieszka Olesińska (PZPN) - a reprezentanci szesnastu akcjonariuszy plus PZPN.
Ta propozycja jednak nie przeszła. Zostaje po staremu i wydaje nam się, że takie rozwiązanie ma sens. Decydowanie w tak szerokim gronie mogłoby być bardzo kłopotliwe. Żeby nie powiedzieć - groziłoby przerodzeniem się w chaotyczne przeciąganie liny. Wojenkę o każdą złotówkę. Finalnie mogłoby grozić opóźnianiem w podejmowaniu decyzji, a także groziłoby łatwiejszym wyciekiem informacji na temat rozmów ws. kontraktu. Z drugiej strony, czy można znaleźć jakiś inny sposób, niż przez pompowanie większych pieniędzy z praw, aby słabsi konsekwentnie rośli w siłę i rozwijali się?
Dzisiejsze odrzucenie pomysłu Wisły jest ważne w kontekście najbliższej przyszłości finansowej ligi, bo już rozpoczęły się negocjacje na temat nowego kontraktu TV na kolejne dwa lata (2021-2023). Oddelegowany do rozmów został przez Radę Nadzorczą prezes ESA, Marcin Animucki.
Wygląda na to, że niewiele zmieni się jeśli chodzi o nadawców ligi. Ta powinna zostać z C+ i TVP. Pytanie, czy na takich samych zasadach skoro zmienia się format rozgrywek. W nowym rozdaniu będzie obowiązywał system ESA 34. Do rozegrania będzie 56 meczów mniej. Teoretycznie telewizje mogłyby więc chcieć płacić mniej. Mówi się jednak, że kontrakt zostanie na podobnym lub tym samym poziomie z uwagi na długoletnie partnerstwo podmiotów i w zamian za wyrozumiałą postawę w czasie pandemii zamiast przetargu, umowa zostanie nadawcom przedłużona.

Przeczytaj również