Wrestler, raperzy, pokerzyści i Sherlock Holmes. Życie po życiu piłkarza może być naprawdę ciekawe

Wrestler, raperzy, pokerzyści i Sherlock Holmes. Życie po życiu piłkarza może być naprawdę ciekawe
screen z youtube.com
Losy piłkarzy po zakończeniu kariery bywają różne. Bardzo często byli zawodnicy nie chcą rozstawać się futbolem i stają się trenerami, dyrektorami sportowymi lub nawet prezydentami klubów. Nie brakuje też oryginałów. Wrestler, pokerzysta czy też właściciel naleśnikarni – to tylko niektóre z ciekawych zawodów, na które postawili byli gracze.
Pozostanie w szeroko pojętym świecie piłki nożnej to najpopularniejsza praktyka, ale część decyduje się na coś zupełnie innego jak np. otwarcie własnej knajpy czy innego biznesu. Inni chcą po prostu poświęcić więcej czasu rodzinie, którą zaniedbywali nieco w trakcie trwania kariery. Istnieje także grupa, która po zawieszeniu butów na kołku zdecydowała się zająć nietypową, niekiedy zaskakującą profesją.
Dalsza część tekstu pod wideo

Let's get ready to rumble!

Kilku zawodników zdecydowało się wykorzystać siłę fizyczną, nad którą pracowali w trakcie kariery. Pierwszymi przykładami będą Leon McKenzie i Curtis Woodhouse. Dwaj Anglicy nie zawojowali świata piłki nożnej, wobec czego zdecydowali się na spróbowanie swoich sił w boksie.
McKenzie występował na pozycji napastnika m.in. w Crystal Palace. Na założenie rękawic bokserskich zdecydował się w 2013 roku. Na ringu stoczył 11 walk w wadze superśredniej. Jego bilans to 8 zwycięstw, 2 przegrane i remis. Woodhouse z kolei grał w swojej karierze choćby w Sheffield United i Birmingham City. Jako bokser poradził sobie nieco lepiej niż McKenzie. W pewnym momencie był bowiem nawet mistrzem Wielkiej Brytanii w wadze półśredniej. Na ringu odnotował 24 zwycięstwa i 7 porażek.

“Maszyna” w WWE

Na inny sport walki po zakończeniu kariery zdecydował się bramkarz Tim Wiese. Niemiec był najbardziej znany z występów w FC Kaiserslautern i Werderze Brema. W 2014 r. po 15 latach pożegnał się z futbolem i zdecydował się rozbudowywać tkankę mięśniową. Poszedł w tym kierunku na tyle daleko, że chciał zostać zawodowym wrestlerem. Pseudonim z boiska, czyli "Maszyna" zdecydowanie pasował do nowej roli. Niemiec miał swój debiut W czasie imprezy w Monachium w 2016 r., organizowanej przez największą federację na świecie - WWE.
Wiese stworzył drużynę wraz ze Szwajcarem Cesaro i Irlandczykiem Sheamusem. Europejski zespół oczywiście wygrał ten sześcioosobowy pojedynek. Co zrozumiałe, biorąc pod uwagę status debiutanta, czas Wiesego w walce był ograniczony. Widzowie docenili jednak jego starania włożone w przygotowania do starcia.
Do tej pory ten występ okazał się jedynym profesjonalnym doświadczeniem Wiesego w ringu. Choć były golkiper spędził nawet czas w centrum treningowym WWE, to kariery nie zrobił. Czas pokaże, czy jeszcze poszuka adrenaliny na wrestlingowych lub zapaśniczych arenach.

Z futbolu do... futbolu

Podobną siłą musiał wykazać się po zakończeniu kariery Clive Allen. Anglik nie zrobił wielkiej kariery jako napastnik, ale w jego CV widnieją takie kluby jak Arsenal, Tottenham, Manchester City, czy też Chelsea. Później Allen dalej grał w futbol, tylko że już ten amerykański. Chociaż nie dotarł nigdy do NFL, to zaliczył grę dla London Monarchs.

Jakie życie, taki rap

"Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej" – właśnie śpiewał kiedyś Jerzy Stuhr. Z takiego założenia wyszedł m.in. Royston Drenthe. Kariera Holendra zapowiadała się bardzo obiecująco. W 2007 r. wygrał bowiem z reprezentacją narodową Mistrzostwa Europy do lat 21. To pozwoliło mu później przenieść do Realu Madryt. Nie zawojował jednak stolicy Hiszpanii i wraz z biegiem czasu grał w coraz słabszych klubach.
W pewnym momencie Holender ogłosił więc, że chce zostawić piłkę i zająć się muzyczną pasją. Drenthe zdecydował się na zostanie raperem. Okazało się jednak, że przed prawdziwą miłością, jaką jest futbol, trudno uciec. Aktualnie 32-latek gra w trzeciej lidze holenderskiej w barwach Kozakken Boys.
Drenthe nie był jedynym piłkarzem, który zdecydował się na spróbowanie sił muzyce. W sieci można znaleźć utwór "Suave", który wykonywany jest m.in. przez Daniego Alvesa i Jose Pinto. Brazylijczyk i Hiszpan grali kiedyś wspólnie w Barcelonie. Pinto po zakończeniu kariery został producentem muzycznym.

Mistrz kuchni

Zupełnie inną drogą poszedł Ken Monkou, który występował w swojej karierze m.in. w Feyenoordzie, Chelsea i Southampton. Niewiele osób wiedziało, że obrońca może się pochwalić niezłym zacięciem kulinarnym. W czasie kariery nie miał zapewne zbyt wiele czasu na ich realizację, toteż wszystko ziściło się dopiero po zawieszeniu butów na kołku.
Holender zakończył karierę w Huddersfield Town, a następnie powrócił do ojczyzny, by ruszyć z własnym biznesem. W mieście Delft otworzył naleśnikarnię. Ciekawe, czy Holender był skuteczniejszy w pilnowaniu napastników, czy też teraz swoich kucharzy.

Zawodowi pokerzyści

Niegdyś najlepszego szwedzkiego piłkarza, Tomasa Brolina oraz znanego głównie z niezrozumiałego epizodu w Realu Madryt Thomasa Gravesena łączy nie tylko skandynawskie pochodzenie. Ich wielką pasją zawsze był poker. Kiedy skończyli z piłką, postanowili zająć się tą karcianą grą na poważnie.
Od 2006 r. zaczęli uczestniczyć w World Series of Poker, czyli najbardziej prestiżowym cyklem turniejów pokerowych na świecie. Gravesen zdecydował się nawet zainwestować zarobione wcześniej pieniądze, aby grać profesjonalnie w pokera w Las Vegas.

Duński tatuażysta

Daniel Agger spędził prawie całą karierę w Brøndby IF i Liverpoolu. Duńczyk nie zajmował się jednak jedynie zatrzymywaniem napastników rywali. Już w koszulce The Reds pracował także jako zawodowy tatuażysta. Ta pasja nie może dziwić, biorąc pod uwagę, jak wielu piłkarzy ma ciało pokryte tego typu ozdobami.
Pep Guardiola powiedział kiedyś, że z powodu braku tatuaży Andres Iniesta jest nieatrakcyjny dla mediów. Być może jeszcze na zakończenie kariery Hiszpan powinien udać się do gabinetu Aggera, aby podnieść swoją popularność.

Holenderski Holmes

Kolejną interesującą postacią będzie Arjan de Zeeuw. Holenderski obrońca był najbardziej znany ze swojej gry w Premier League w koszulce Wigan Athletic. Potrafił zawsze znaleźć czas na samorozwój, czego dowodem są skończone studia medyczne. Naturalnie po zakończeniu kariery początkowo chciał zostać lekarzem. Zmienił jednak plany i zajął się rozwiązywaniem przestępstw. Ściślej mówiąc, został detektywem śledczym, specjalizującym się w kryminalistyce.

Zajęcie zawsze się znajdzie

Opisane przykłady pokazują, że po zakończeniu kariery piłkarskiej absolutnie nie trzeba się nudzić. To zestawienie mogłoby być oczywiście dużo dłuższe. Z ostatnich wydarzeń na myśl nasuwa się z pewnością Piotr Świerczewski. Były reprezentant Polski zaliczył bowiem niedawno swój debiut w MMA. 47-latek pokonał w Zielonej Górze Grega Collinsa.
O adrenalinie nie mógł zapomnieć także Fabien Barthez. Były mistrz świata i Europy oddał się sportom motorowym. Efektem tego był kilkukrotny udział w słynnym, całodobowym wyścigu Le Mans.
***
Czy przychodzą Wam do głowy inni piłkarze, którzy mają ciekawe zajęcia po zakończeniu kariery? Podzielcie się tym w komentarzach.
Mateusz Sztukowski
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Sztukowski02 Jan 2020 · 12:05
Źródło: własne

Przeczytaj również