Wróciły upiory. Senegal jak Korea i Ekwador. Kadra w rozsypce na turnieju życia

Wróciły upiory. Senegal jak Korea i Ekwador. Kadra w rozsypce na turnieju życia
Dziurek / shutterstock.com
Czekamy na najlepszy polski mundial od trzech dekad. Wciąż są na to szanse, ale po klęsce z Senegalem nie można być optymistą. Ruszyliśmy szlakiem przetartym na turniejach w 2002 i 2006 roku. Po meczu otwarcia na horyzoncie - o wszystko i, niestety, całkiem realna groźba zakończenia mistrzostw już po fazie grupowej. Nie tak miało być.
Wróciły upiory sprzed lat. Kto pamięta mecze z Koreą Południową i Ekwadorem, ten patrząc na spotkanie z Senegalem musiał mieć nieprzyjemne skojarzenia. Znów sparaliżowana stawką drużyna. Znów wolna, sprawiająca wrażenie zmęczonej. Znów uczucie, że Polacy do mundialowego towarzystwa niespecjalnie pasują.
Dalsza część tekstu pod wideo
Statystycznie cztery z pięciu drużyn, które zaczynają mistrzostwa świata od porażki, wracają do domu już po fazie grupowej. Nie liczby są tu jednak najgorsze, nawet nie te wskazujące na porażkę 1:2 z Senegalem, ale wszystko, co za nimi stało. Słaba gra, absurdalne błędy, nieobecność liderów, olbrzymie problemy w budowaniu ataków, wreszcie - widoczne zniechęcenie na długo przed końcem meczu. I może właśnie widok spuszczonych głów piłkarzy był z tego wszystkiego najbardziej przygnębiający.
Adam Nawałka poniósł największą klęskę w trenerskiej karierze. Choć dotąd stawiał raczej na zachowawczą grę, za co zarzuty czynił mu nawet Robert Lewandowski, to tym razem postąpił wbrew naturze i zaskoczył bardzo ofensywnym składem. Ryzyko się nie opłaciło. Nie dość, że nie zyskał na tym atak reprezentacji - Senegalczycy odizolowali Lewandowskiego od gry, skrzydła były podcięte, a akcje rwane - w oczywisty sposób takie rozwiązanie nie pomogło pokiereszowanej obronie. Narzekaliśmy na nią już w trakcie eliminacji, baliśmy się po kontuzji Kamila Glika, ale Nawałka nie zrobił niczego, by zrównoważyć jej problemy ustawieniem drugiej linii. Nawet fragmenty meczów towarzyskich pokazywały, że reprezentacja nie do końca radzi sobie, gdy w środku ustawionych jest tylko dwóch piłkarzy, z czego jeden o nastawieniu wyjątkowo ofensywnym. W meczu otwarcia, być może kluczowym dla całego turnieju, trzeba było przede wszystkim kontrolować, a nasza drużyna nie potrafiła tego robić. Była, wyjątkowo jak na nią, rozlazła.
Nawałka całą kadencją zapracował sobie na olbrzymie zaufanie. Teraz przed nim największe wyzwanie w trenerskiej karierze - w kilka dni zebrać do kupy to, co nagle tak strasznie się rozsypało. Gdyby nie okoliczności i groźba odpadnięcia z mundialu, obserwowanie jak się do tego zabierze, byłoby fascynujące.
Można się spodziewać, że w meczu z Kolumbią zagramy trzema stoperami, a jednym z nich będzie stawiany na nogi Glik. A poza tym? Czy Nawałce starczy odwagi, żeby dokonać poważnych zmian w składzie? Do takich należałoby przecież zakwalifikować odstawienie Łukasza Piszczka, chyba największego rozczarowania meczu z Senegalem, od którego błędu zaczęło się całe nieszczęście. Jakie będą decyzje wobec Jakuba Błaszczykowskiego? Skrzydłowego Wolfsburga żal najbardziej z całej drużyny, ale nie można zapominać, że do momentu urazu był jednym ze słabszych piłkarzy na boisku. Czy selekcjoner posadzi na ławce Arkadiusza Milika, w którego tak wierzy? Czy wymieni bramkarza? Można winić za stratę drugiego gola Grzegorza Krychowiaka i niezdecydowanego Jana Bednarka, ale nieodpowiedzialnym wyjściem z bramki mocno zapracował na niego też Wojciech Szczęsny.
Piłkarzy, o których można powiedzieć coś dobrego, można wyliczyć na palcach jednej ręki. Najlepszy był Michał Pazdan, najpewniejszy punkt naszej obrony. Nieźle wyglądał Maciej Rybus, a Piotr Zieliński jako jedyny starał się kreować akcje. Obiecująco wprowadzili się Dawid Kownacki i - mimo tego strasznego błędu - Bednarek. I tyle.
Przed meczem z Kolumbią wracamy zatem do czasów, które chcieliśmy mieć dawno za sobą. To jasne, wszystko można jeszcze naprawić, wygrać z Kolumbią, wyjść z grupy i ruszyć w piękną podróż w fazie pucharowej. Problem w tym, że po pierwszym meczu nie ma na czym opierać nadziei, że tak się stanie. Kolumbia zawiodła? Tak, zawiodła, grała słabo, ale musimy patrzeć na siebie.
Obecna reprezentacja w tak trudnej sytuacji jeszcze nie była. Jeśli się odbuduje, będzie to jej olbrzymie osiągnięcie. Nie wystarczy wiara, że gorzej być nie może. Musi być dużo lepiej niż z Senegalem. Bo przecież, parafrazując Artura Boruca z mistrzostw w 2006 roku, mundial jest raz na cztery lata i nie można go aż tak spieprzyć.
Bartosz Wlaźlak
Redakcja meczyki.pl
Bartosz Wlaźlak20 Jun 2018 · 07:16
Źródło: własne

Przeczytaj również