Z nim źle, bez niego jeszcze gorzej. Manchester United musi wziąć przykład z Liverpoolu i Manchesteru City

Z nim źle, bez niego jeszcze gorzej. Manchester United musi wziąć przykład z Liverpoolu i City
MDI / Shutterstock.com
Z nim w składzie źle, bez niego - jeszcze gorzej. Manchester United cierpi w obronie od początku do końca sezonu, nawet gdy kapitan Harry Maguire przeniósł ją na wyższy poziom. “Czerwone Diabły” nie potrzebują Jadona Sancho, ani Harry’ego Kane’a. Priorytetem na lato powinien być drugi, klasowy środkowy obrońca.
- Brak Harry’ego Maguire’a jest widoczny dla wszystkich. Ludzie kwestionują jego jakość, ale widzisz, jaki ma wpływ na całą defensywę - słowa Gary’ego Neville powinny łechtać samego angielskiego stopera, ale więcej mówią o stanie linii obronnej Manchesteru United.
Dalsza część tekstu pod wideo
Osoba, umiejętności i talenty kapitana United są nie do przecenienia, to prawda, ale wraz z jego powrotem na boisko powinny zostać podjęte kolejne decyzje. Siła drużyny nie może bazować na jednym, nawet bardzo dobrym defensorze.

Ciągnie Manchester za uszy

Nieobecność kontuzjowanego Maguire’a jest bardziej niż wymowna. Lider defensywy United nadal wykrzykuje instrukcje i zachęty z trybun, ale jego but ortopedyczny i kule wskazują, że “Czerwone Diabły” będą musiały przygotowywać się do walki z Villarrealem w finale Ligi Europy bez niego. Więzadła kostki, uszkodzone podczas starcia z Aston Villą, mogą się goić do trzech tygodni, w zależności od stanu ich niesprawności, jednak nikt nie robi sobie wielkich nadziei: powrót Anglika akurat na finał w Gdańsku będzie miał raczej charakter bonusu, aniżeli oczekiwania.
Odkąd przybył na Old Trafford latem 2019 roku z Leicester za 87 milionów euro, reprezentant Anglii nie stracił ani minuty z gry w Premier League, łącznie wystąpił w 102 ze 112 spotkań swojej drużyny. Ten sezon to imponująca liczba 2790 minut na boisku. Kontuzja kosztowała go również szansę na poprawę klubowego rekordu Gary’ego Pallistera, który rozegrał 71 meczów z rzędu dla United. Wynik został wyrównany, ale zderzenie z Anwarem El Ghazim i sponiewierana kostka zniweczyły samodzielne wpisanie się do księgi rekordów.
Środkowy obrońca wciąż przyciąga dużą armię krytyków, którzy desperacko chcą podkreślić każdy, choćby najmniejszy błąd, jaki popełni. Dwa największego problemy Maguire’a to kwota za jego transfer, wciąż rekordowa, jeśli chodzi o człowieka odpowiedzialnego za obronę własnego pola karnego, oraz fakt, że nie jest Virgilem van Dijkiem. Kiedy osiemnaście miesięcy po kupnie Holendra United zapłaciło tylko 2 miliony więcej niż Liverpool za VVD, spodziewano się, że wywrze podobny wpływ na zespół jak on. A ponieważ tak się nie stało, wokół gracza pojawiło się niezadowolenie. Nie powinno to jednak przesłaniać różnicy, jaką Maguire zrobił w United w ciągu ostatnich dwóch sezonów.
Przed jego debiutem zespół tracił średnio 1,42 gola w każdym meczu Premier League. Już w pierwszym roku liczba spadła do 0,94 gola. Od tego czasu średnia co prawda wzrosła do 1,09, ale jeśli odrzucimy trzy pierwsze kolejki, gdy drużyna odczuwała skutki praktycznie zerowego przygotowania przedsezonowego (zaledie jeden mecz towarzyski), to wychodzą 23 stracone bramki w 28 spotkaniach z Maguire’em w składzie. Z nim w centrum obrony, ekipa ewoluowała od zespołu walczącego o wejście do pierwszej czwórki, do takiego, który zajął trzecie miejsce w poprzednim sezonie i najprawdopodobniej zostanie wicemistrzem w obecnym. To wszystko udało się pomimo faktu, że David De Gea zmaga się z samym sobą, a druga linia nie pomaga w utrzymywaniu czystych kont. Ale to raczej pogląd kogoś, kto widzi szklankę do połowy pełną. Do beczki miodu czas dolać łyżkę dziegciu.

Jak Brighton i pokiereszowany Liverpool

Manchester United przeszedł długą drogę pod wodzą Ole Gunnara Solskjaera, ale wciąż mają wiele do udowodnienia, jeśli zamierzają w przyszłym sezonie zmierzyć się z prawdziwym wyzwaniem walki o tytuł. Pomimo tego, że mogą wreszcie pochwalić się solidnym, groźnym i skutecznym atakiem, nie można tego samego powiedzieć o stanie ich obrony. Nawet z Maguire’em w ustawieniu zbyt łatwo da się ją sforsować, jest zbyt podatna na indywidualne błędy i niepokojąco wrażliwa na stałe fragmenty gry. Słabości United z tyłu są widoczne od jakiegoś czasu.
To był problem od początku sezonu i nie udało się tego naprawić przez cały rok. Liczby nie oddadzą pełnego obrazu, ale również i w tym przypadku coś mówią. United pod względem straconych goli w lidze (42) nie może się oczywiście równać z rywalem zza miedzy, City, gdzie Pep Guardiola po kilku latach wreszcie ułożył wszystkie puzzle i sformował linię defensywną, której nie trzeba się wstydzić (tylko 29 puszczonych goli).
Także i Chelsea do pewnego momentu stanowiło niedościgniony wzór dla “Czerwonych Diabłów” w kontekście obrony swojej bramki. Ale w bilansie strat taką samą liczbę (42) odnajdziemy przy drużynie Liverpoolu, zmagającej się z kontuzjami podstawowych stoperów, oraz Brighton, ostatniej ekipy Premier League, która się utrzymała.
Nie jest tak, że Maguire w składzie był gwarantem solidności. Obrona Manchesteru przeciekała bardziej niż powinna także wtedy, gdy kapitan reprezentacji Anglii stawał na jej czele. Bez niego jednak jeszcze częściej wystawia tyłek do bicza. Straciwszy trzy gole przeciwko AS Romie (a mogło być więcej), United dał sobie strzelić jeszcze dwa Leicester, a następnie cztery wielkiemu rywalowi z Liverpoolu. Wymówkami o graniu co dwa dni można przykryć brak sił w akcjach ofensywnych, ale nie w kompletnym chaosie w tyłach.
Brak Maguire’a musiał objawić się tam, gdzie 28-letni stoper będzie zawsze potrzebny, niezależnie od dyspozycji. Wicemistrzowie Anglii stracili dwa kolejne gole ze stałych fragmentów gry, zwiększając łącznie liczbę takich sytuacji do 14 w tym sezonie. Więcej odnotował w tym sezonie tylko Leeds, ale procentowy stosunek straconych bramek z rogów, wolnych i karnych w stosunku do wszystkich jest najwyższy w Premier League w zespole trenowanym przez Norwega. To 37 procent.
- Poprawiliśmy ten element - chwalił kolegów Maguire… w lipcu zeszłego roku. Od tego czasu wszystko wróciło do “normy”. Każdy defensywny stały fragment przyprawia sympatyków United o mocniejsze bicie serca.

Czas na zmiany

Dopiero gdy Liverpool podpisał kontrakt z Virgilem van Dijkiem, przekształcił sie z dobrego zespołu w taki, który zdobywa trofea. Manchester City wydało fortunę na poszukiwaniu następcy Vincenta Kompany’ego, zanim znalazło Rubena Diasa. Przybycie Portugalczyka z Benfiki zapewniło “The Citizens” jednak mistrzowski tytuł, a i niewykluczone, że zakończą sezon z jeszcze jednym, okazałym trofeum.
Transfer Maguire’a do United nie miało takiego samego wpływu. W żadnym wypadku nie obniżył lotów, pod pewnymi względami stał się nawet lepszy, ale często wygląda na takiego, który potrzebuje wsparcia. Nie jest tak mobilny jak Van Dijk czy Dias, ani tak szybki jak wspomniana dwójka. Nie połyka kilometrów w takim samym tempie, więc kiedy zespoły ruszają na ekipę z Old Trafford bazując na prędkości, United zostawiają im zbyt dużo miejsca do wykorzystania. Solskjaer potrzebuje do duetu z Harrym kogoś szybszego, siatki bezpieczeństwa chroniącej przed kontratakami przeciwnika, gdy boczni obrońcy, nastawieni na atak, nie zdążą się wycofać.
Defensywa drażniła już Jose Mourinho, zanim został zwolniony. Odmowa podpisania kontraktu ze stoperem wysokiej klasy w jego ostatnim okienku transferowym torowała drogę do konfliktu i pożegnania się z Portugalczykiem. Solskjaer należy do trenerów mniej krytycznych wobec swoich graczy, bardziej wspierających i optymistycznych w kontekście poprawy i rozwoju, ale musi sobie zdawać sprawę z tego, że transfery są nieuniknione. To, czy uda mu się znaleźć odpowiedniego zawodnika, nawet jeśli dostanie odpowiednią sumę do wydania, to inna historia. Liverpoolowi się udało. City również. Jeśli United nie pójdzie w ich ślady, w najbliższym czasie może zapomnieć o powrocie tytułu na Old Trafford.

Przeczytaj również