Zachwycił Guardiolę, kusiły go Bayern i Barcelona, ale on woli spełniać dziecięce marzenia. Tak rośnie legenda

Zachwycił Guardiolę, kusiły go Bayern i Barcelona, ale on woli spełniać dziecięce marzenia. Tak rośnie legenda
ANATOLIY MEDVED / Sipa / PressFocus
Pep Guardiola chciał rozbić bank, aby sprowadzić go do Manchesteru City. 23-latka kusiły też Bayern i Barcelona, a największy lokalny rywal oferował mu podwojenie zarobków. Ale on nadal pozostaje wierny drużynie swojego życia. Mikel Oyarzabal nie zamierza ruszać się z Realu Sociedad. To w tym klubie wyrósł na piłkarza wysokiej klasy.
Na początku tego sezonu ekipa z Anoeta brylowała w lidze hiszpańskiej. Podopieczni Imanola Alguacila regularnie punktowali i przez moment byli nawet na czele tabeli. Później znacznie obniżyli loty, ale nadal warto regularnie obserwować ich poczynania. A szczegolnie jednego z nich. Mikel Oyarzabal to zawodnik, dla którego po prostu opłaca się obejrzeć mecz, by przez delektować się jego piłkarską jakością.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wierny ogrodnik

Oyarzabal to prawdziwy fenomen. Mówimy o atakującym, który od przynajmniej kilku sezonów utrzymuje niezwykle wysoki poziom, chociaż dopiero w kwietniu skończy 24 lata. Tak młody gracz zdążył już być kapitanem drużyny z Kraju Basków w kilkudziesięciu spotkaniach. To lider w szatni, na boisku, a także wzór do naśladowania dla innych. Hiszpan udowadnia, że istnieją jeszcze takie wartości, jak przywiązanie i wierność reprezentowanym barwom.
Mikel dorastał w rodzinie pełnej fanatyków Realu Sociedad. Sam również zakochał się w ekipie “Txuri-Urdin”. Gdy jego rówieśnicy zastanawiali się, czy wspierać Real Zinedine’a Zidane’a czy Barcelonę z niesamowitym Ronaldinho, on podziwiał duet Xabich - Alonso i Prieto. W dzieciństwie pewnie nie przypuszczał, że później zostanie spadkobiercą numeru klubowej legendy.
Oyarzabal urodził się w miasteczku Eibar. Tam zaczynał przygodę z piłką. W wieku 11 lat zgłosił się po niego największy klub w Baskonii, czyli Athletic Club. Z tej akademii wychodzi najwięcej zawodników, którzy później brylują w czołowych drużynach Starego Kontynentu. To trampolina do wielkiej kariery, przystanek między futbolem juniorskim, a futbolem z najwyższej półki. Ale Oyarzabal nie skorzystał z tej oferty. To byłaby zdrada. Od zawsze marzył o grze dla Realu Sociedad. W końcu mu się udało.

Perła Baskonii

Oferta przyszła, gdy Mikel miał 14 lat. Ojciec, który do dziś reprezentuje interesy zawodnika, nie musiał się długo zastanawiać. Młody piłkarz wyróżniał się w nowym otoczeniu, ale zanim zadebiutował w pierwszej drużynie, znów pokazał, że wie, ile znaczy wierność w futbolu. Gdy rezerwy Eibaru, jego macierzystego klubu, znalazły się w strefie spadkowej, napastnik poprosił o krótkoterminowe wypożyczenie. Uratował “Rusznikarzy” od relegacji, wrócił na Anoeta, po czym zdążył jeszcze zostać wybrany najlepszym juniorem w klubie.
Wiadomość o perełce, która trafia się raz na całe pokolenie, dotarła do Davida Moyesa, ówczesnego szkoleniowca La Realu. Kadencja Szkota nie jest miło wspominana w San Sebastian, ale każdy powinien być mu wdzięczny za to, że w sezonie 2015/16 dał zadebiutować Oyarzabalowi w pierwszym zespole.
- Jeszcze rok temu grałem w drużynie młodzieżowej, a teraz mogę trenować i grać z piłkarzami, których podziwiałem od lat. Z każdym meczem na poziomie seniorskim coraz bardziej ufam w swoje umiejętności - mówił Mikel kilka lat temu w wywiadzie dla magazynu “Mundo Deportivo”.
Prasa zakochała się w nim, gdy błyszczał w meczach z najsilniejszymi rywalami. W debiutanckim sezonie Oyarzabal miał na rozkładzie m.in. Barcelonę i Valencię. Rok później po raz kolejny kusił go Athletic. Zaproponował nawet podwojenie jego pensji. Jednak w międzyczasie Xabi Prieto zakończył karierę, a Oyarzabal otrzymał nr 10 na koszulce i przedłużył kontrakt z Realem Sociedad o kolejnych sześć lat.

Szkoła futbolu

23-latek z roku na rok staje się coraz lepszym piłkarzem. W poprzednim sezonie La Ligi tylko dwóch piłkarzy osiągnęło dwucyfrowy dorobek bramek i asyst. Leo Messi i właśnie Oyarzabal. W każdym z czterech ostatnich sezonów gwiazdor La Realu przekraczał granicę dziesięciu trafień. A przecież nie jest typowym, jak to nazywają Hiszpanie, “goleadorem”. Pod względem charakterystyki przypomina nieco Antoine’a Griezmanna z czasów, kiedy Francuz również występował na Anoeta. Teoretycznie pełni funkcję lewego napastnika, lecz w praktyce jest tzw. wolnym elektronem. Porusza się w każdym sektorze ofensywnym, kreuje grę, gdy ma swój dzień, przypomina nieco zawodnika rodem z futsalu. Lubi dryblować, bawi się sportem. Ale jednocześnie zachowuje chłód umysłu.
- Zanim zostaniesz piłkarzem, musisz być człowiekiem, to jest w życiu najważniejsze. Sportowiec jest lustrem, na które patrzy wiele młodych dzieci. Oprócz tego, co robisz na boisku, musimy dawać przykład jako ludzie - stwierdził Hiszpan w wywiadzie dla “El Mundo”.
Słowa idą w parze z czynami. 23-latek myśli o przyszłości. Dwa lata temu wraz z reprezentacją do lat 21 zdobył mistrzostwo Europy. Przed finałem, w którym zresztą zanotował asystę, otrzymał informację, że zdał kolejny semestr studiów na kierunku zarządzanie w biznesie. Sam podkreśla, że edukacja jest dla niego równie ważna, co osiągnięcia sportowe. Gdy ugruntował pozycję w pierwszej drużynie Realu Sociedad, nie kupił sobie willi z wielkim basenem. Wynajął mieszkanie wraz z dwoma znajomymi z kierunku. Przyznał później, że ich notatki uratowały mu studenckie życie. Wykłady nadrabiał po treningach, ale robił to na tyle sumiennie, że zdołał poradzić sobie ze wszystkimi egzaminami.
To ewenement, aby piłkarz grający na takim poziomie wciąż kontynuował naukę. Zwłaszcza, że mógłby zabezpieczyć własną przyszłość, po prostu odchodząc z Realu Sociedad. W trakcie letniego okienka transferowego hiszpańskie i brytyjskie media informowały, że Mikel znalazł się na celowniku Manchester City. Pep Guardiola miał być oczarowany jego zdolnościami i chciał, żeby wychowanek La Realu wszedł w buty Leroya Sane. Ferran Torres, który ostatecznie trafił na Etihad, był drugim wyborem. Zresztą o możliwość kupna Oyarzabala pytał też Bayern, nowy klub wspomnianego Sane. Wcześniej, w poprzednich latach, hiszpańscy dziennikarze łączyli 23-latka z Barceloną.
Wszelkie negocjacje spełzły jednak na niczym. Nie pomógł nawet fakt, że w jego kontrakcie zawarta jest klauzula wykupu w wysokości 75 mln euro. To uczciwa kwota za zawodnika, który na poziomie La Liga rozegrał już prawie 200 spotkań i strzelił ponad 50 goli. Ale ostateczny głos należy do piłkarza, a ten na razie nie zamierzał ruszać się ze swojego domu. Kapitan nie planuje przedwcześnie opuszczać baskijskiego okrętu. Kurs? Sukces w Europie. Aby było to możliwe, La Real musi wyeliminować z 1/16 finału Ligi Europy Manchester United. Wprawdzie Oyarzabala zabraknie w dzisiejszym, pierwszym spotkaniu, bo ostatnio doznał kontuzji, ale na rewanż powinien być w stu procentach gotowy.

Przeczytaj również