Zagadka Hakima Ziyecha rozwikłana. "Niesprzedawalny" wreszcie wypłynie na szerokie wody

Zagadka Hakima Ziyecha rozwikłana. "Niesprzedawalny" wreszcie wypłynie na szerokie wody
kivnl / shutterstock.com
Jedną z największych niespodzianek związanych z awansem Ajaxu do półfinału Ligi Mistrzów w poprzednim sezonie było to, że udało im się zatrzymać tak wielu kluczowych graczy na kolejny rok. I to pomimo interesów i zainteresowań wyraźnie zamożniejszych firm. Tym razem tak się na pewno nie stanie. Chelsea właśnie przygarnęło zawodnika przez lata decydującego o sile napędowej „Ajacieden”. Gracza, który od dawna powinien krzątać się tylko między najsilniejszymi klubami.
Zaczęło się to wszystko w wieku 14 lat, kiedy jego matka i brat Faouzi przeprowadzili z nim długą i poważną rozmowę. Najmłodszy członek dużej rodziny, która składa się jeszcze z czterech starszych braci i trzech sióstr, ryzykował porzucenie błyskotliwej kariery, zanim jeszcze na dobre się zaczęła. Dwójka męskiej części rodzeństwa siedziała w więzieniu za włamania do mieszkań.
Dalsza część tekstu pod wideo

W cieniu dramatu

W 2016 r. zwierzał się ze swojego życia w holenderskiej telewizji. „Moja matka widziała, że często nie ma mnie w domu. Czuła, że coś jest nie tak. Matki potrafią wyczuwać różne rzeczy. Zapytali mnie: co chcesz robić, chcesz iść w lewo czy w prawo? W końcu przekonali mnie do właściwej drogi. Dużo we mnie zainwestowali” – mówił młody Marokańczyk.
Osobiste problemy Hakima, który już jako nastolatek dużo pił i palił, wynikały z przedwczesnej straty ojca, walczącego cztery lata ze stwardnieniem rozsianym. Piłka nożna wydawała się najlepszym sposobem na poradzenie sobie z żalem. Heerenveen zaoferowało młodemu rozgrywającemu miejsce w ich akademii, a nawet, czego nie uświadczymy chyba nigdzie indziej na świecie, zorganizował mu rodzinę zastępczą, aby opiekowała się nim, gdy znajdował się z dala od domu.
Z powodów finansowych nie mógł wziąć udziału w pogrzebie ojca w Maroku. Musiał czekać aż cztery lata, zanim miał okazję odwiedzić grób ze swoją matką. „Ta śmierć wywarła na mnie olbrzymi wpływ. To naprawdę trudne dla młodego faceta, który nie doświadczył jeszcze wielu negatywnych rzeczy na świecie. Jeśli tracisz rodzica w tam młodym wieku, to jest to gigantyczny cios” – mówił w wywiadach.
Wychowanie bez ojca odbiło się na rozwoju i charakterze, jego zachowanie nie zawsze było wzorowe. Porzucił szkołę w wieku szesnastu lat, protestował, gdy czekał dłużej niż inni na profesjonalny kontrakt w Heerenveen. Zadebiutował w pierwszej drużynie względnie wcześniej, bo w wieku 19 lat, ale myślał już nad zmianą otoczenia. Nie pomogła nawet postać wielkiego Marco van Bastena, z którym Ziyech miał raczej chłodne relacje.
Wyścig o piłkarza wygrało FC Twente, choć Feyenoord oferował więcej. Zapłacił jednak cenę niezrozumiałej obietnicy, że młody będzie porozrzucany na boisku, by mógł się wykazać na każdej pozycji. Ten jednak miał jedno wymarzone miejsce, chciał grać jako „dziesiątka”, a to umożliwiała mu ekipa „De Tukkers”. Zagrzał tam miejsca jedynie na dwa lata.
Początkowo sprawy zmierzały ku dobremu. Pierwszy sezon? 15 goli. Obietnica noszenia opaski kapitańskiej w następnym. Szybko jednak pojawiły się pierwsze symptomy niezadowolenia. Po pierwsze zwolniono menedżera, który traktował Ziyecha niemal jak swojego syna. Po drugie, problemy finansowe klubu. Hakima pozbawiono zaszczytnej roli w zespole po publicznej krytyce, ale do końca dograł drugi sezon. Ze znakomitymi zresztą liczbami: 17 goli i 10 asyst. Zwrócił więc uwagę wielkiego Ajaxu. Potem kariera przyspieszyła…

Długie targi

Teraz jego myśli krążą pomiędzy stolicami Holandii i Wielkiej Brytanii. To pierwsza nowa twarz w Chelsea, za którą pełną odpowiedzialność weźmie Frank Lampard, jako pomysłodawca operacji „Ziyech”. Spokojnie, na debiut trzeba jeszcze chwilę poczekać (interes dopełni się 1 lipca), ale w klubie wszyscy stojący za transferem są pewni – na „Czarodzieja z Amsterdamu” będzie się wyczekiwać jak na gwiazdkowy prezent.
Negocjacje zresztą przeciągały się w nieskończoność, ale dobrze pokazują cierpliwe i szersze podejście londyńczyków do kupowania zawodników. Podobno, jak podają niektóre źródła, podstawowe ramy, wedle których Marokańczyk miał trafić na Stamford Bridge, zostały nakreślone jeszcze przed Bożym Narodzeniem, ale Ajax nie chciał narażać swoich szans na zaprzepaszczenie mistrzostwa kraju i walki w Lidze Europy, żeby sprzedawać najlepszego piłkarza w styczniu.
Sternicy Chelsea nie odpuszczali i udowodnili zdeterminowanie pozyskaniem atakującego. Zimowe okienko się zamknęło, a działacze nie zdecydowali się na sprowadzenie innych zawodników i ruszyli z kolejną turą rozmów tydzień później. Tym razem przyjęto ich w Holandii z otwartymi ramionami. Szybko dobito targu i oba kluby mogły w ciągu kilkunastu godzin pertraktacji ogłosić umowę o wartości 40 milionów euro, która ewentualnie może wzrosnąć do 44 milionów. Ziyech od lata będzie niebieski.

W poczekalni do wielkiej kariery

Pytanie brzmi, dlaczego teraz? Dlaczego Hakim zmienia barwy dopiero w 2020 roku, gdy mówi się o jego talencie od co najmniej dwóch lat, bo właśnie od tego czasu nie widzi się u niego żadnych większych wahań formy? Do tego dodajmy, że piłkarz dostępny był za nieco niższą cenę, gdyż jeszcze rok tok temu w jego umowie widniała klauzula odstępnego w wysokości 30 milionów. Oficjalnie, do Ajaxu trafiła tylko jedna oferta, z Sevilli, uznana jednak przez samego piłkarza za niezbyt obiecującą. Wolał trafić do ambitniejszego projektu.
A co z pozostałymi wielkimi markami? Podobno wiele elitarnych zespołów przyglądało się poczynaniom 26-latka, ale żaden nie wysłał konkretnego zapytania. Złożyło się na to kilka czynników. Według raportów zespołów skautów, przeciwko Ziyechowi przemawiały niepokojące liczby w obszarze oddawanych strzałów z dystansu i tracenia prostych piłek. W świecie Big Data takie szczegóły mają jednak większe znaczenie niż ludzkie przekonanie i nieuzbrojone oko eksperta.
Kwestionowano także fizyczność, a dokładnie bardzo szczupłą budowę ciała (Ziyech przy wzroście 1,81m waży tylko 67 kilogramów). To skłaniało pracowników klubu do pytań, czy piłkarz stawiłby czoła większym wyzwaniom w dużo bardziej intensywnej lidze, jaką jest Premier League.
Pojawiały się też obawy o charakter, cechy osobowości i oczywiste niepewności związane z zagadnieniem, czy rozwój piłkarza w holenderskiej Eredivisie przekłada się na wyniki na wyższych poziomach. Na ostatnie pytanie twierdząco odpowiadały same występy Ziyecha na europejskich arenach, zwłaszcza w Lidze Mistrzów.
Jeśli chodzi o mentalne nastawienie, kibice zaniepokojeni tym, że gorąca głowa wprowadza się do szatni Stamford Bridge, nie muszą się już niepokoić. Piłkarz przez te ostatnie lata wystarczająco dojrzał. Znany z krótkiego lontu piłkarz, stał się łagodny jak baranek. W ciągu roku tylko dwa razy został upomniany przez sędziego żółtą kartką we wszystkich rozgrywkach, a ostatni raz arbiter wykluczył go cztery lata temu. Klasę pokazuje też poza boiskiem. Kieruje programem „wyrównawczym” dla dzieci i młodzieży w swoim rodzinnym Dronten. Teraz to wcielenie wszelkich cnót.
Ziyech będzie miał 27 lat, zanim rozegra swój pierwszy mecz w Premier League. Starszy od wielu potencjalnych gwiazd, które wyjeżdżają z Eredivisie w poszukiwaniu większych wyzwań, ale przy nakładzie 44 milionów euro i tak należy do najtańszych biorąc pod uwagę alternatywy Chelsea. Crystal Palace zażądało za Wilfrieda Zahę prawie dwa razy tyle, a sprowadzenie Jadona Sancho wymagałoby zamachu na bardzo dobry stan funduszów klubu. A potrzeby Chelsea są większe i nie zamykają się jedynie na nowym napastniku. W tej sytuacji kupno Ziyecha, przed którym przynajmniej pięć sezonów w topowej dyspozycji, można określić jednym słowem. Majsterszyk.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również