Zanim Lionel Messi stał się najlepszy na świecie. Walka o życie, feralna toaleta i kontrakt w restauracji

Zanim mistrz stał się najlepszy na świecie. Walka o życie, feralna toaleta i kontrakt w restauracji
Christian Bertrand / Shutterstock.com
Dokładnie 33 lata temu w jednej z robotniczych dzielnic Rosario urodził się pewien chłopczyk. Jorge i Celia nie posiadali się z radości - pomimo poważnego zagrożenia dla życia niemowlaka, wynikającego z niezwykle drobnej budowy ciała, wszystko przebiegło zgodnie z planem. Malec przyszedł na świat mierząc zaledwie 47 centymetrów.
Mikry wzrost długo był jego przekleństwem. Chłopak po latach przezwyciężył jednak chorobę, stał się jednym z najwybitniejszych piłkarzy w historii, a jego nazwisko zna dziś nawet największy futbolowy laik. Leo Messi.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przez ostatnią dekadę Argentyńczyk osiągnął w futbolu niemal wszystko, a ocieranie się o piłkarskę perfekcję stało się dla niego codziennością. Wyliczanie wszelkich bramek, asyst czy trofeów nie miałoby większego sensu, ponieważ sama lista rekordów ustanowionych przez lidera Barcelony to studnia bez dna. Messi stał się definicją futbolu, a całą karierę może zawdzięczać… babci.

Wszystkie gole dla niej

Rodzina Messich, co w Argentynie stanowi “normalkę”, była przesiąknięta piłką. Jego bracia, Rodrigo oraz Matias, trafili do młodzieżowych drużyn rodzimego Newell’s Old Boys, wierząc, że uda im się dotrzeć na sportowy Panteon jak ich idole - Diego Maradona czy Gabriel Batistuta. Ostatecznie żaden z nich nie odniósł większych sukcesów, w przeciwieństwie do malutkiego Leo, początkowo trzymanego… z dala od boiska. Rodzice bali się o drobniutką pociechę, która ustępowała wzrostem rówieśnikom, nie mówiąc nawet o grze ze starszymi rocznikami. Futbolówka sięgała mu do kolan, chłopak wyglądał mizernie. Nikt nie przypuszczał, że za 15 lat ten sam dzieciak zapakuje Realowi Madryt pierwszego w karierze hat-tricka.
Jedynie babcia, również o imieniu Celia, wiedziała, że trzeba wykorzystać potencjał małego Leo. Kilkaset metrów od rodzinnego domu znajdowało się boisko amatorskiego zespołu Grandola FC. Guillem Balague w biografii Messiego opisuje upór, z jakim kobieta w podeszłym wieku dbała o przyszłość wnuczka.
- Wystaw jego, wystaw jego - krzyczała babcia, wskazując na małego pięciolatka.
- Kobieto, on jest za mały. Może mu się coś stać - odpowiadał Salvador Aparicio, miejscowy trener juniorów.
- Daj mu tylko jedną szansę, wystaw go i zobaczysz - nalegała.
- W porządku, wezmę go. Ale gdy tylko pani zauważy, że mały płacze albo się przestraszył, proszę otworzyć bramę i zabrać go z boiska.
Messi wreszcie dostał upragnioną szansę i nietrudno wyobrazić sobie co nastąpiło później. Różnica wzrostu oraz wieku nie przeszkadzała Lionelowi mijać rywali jak tyczki, zdobywać kolejne bramki. Obecnie “Atomowa Pchła” znana jest z altruizmu, o czym świadczą dziesiątki asyst, jednak w tamtym okresie dzieciak ani myślał o dzieleniu się piłką. Zaczynał i kończył wszystkie akcje. Futbolowy autorytaryzm, na którym najlepiej wychodziła jego drużyna.
Celia odeszła, gdy Leo miał zaledwie dziesięć lat. Nigdy nie zobaczyła wnuczka na murawie największego stadionu w Europie, bawiącego się z przeciwnikami w kotka i myszkę. To jednak właśnie dla niej Messi dedykuje każdą z bramek. Już prawie 700 razy mogliśmy oglądać filigranowego Argentyńczyka, który unosi dwa palce w górę, aby oddać hołd osobie, dzięki której jest tu gdzie jest - na szczycie.

Nie spłukać marzeń

Messi prędko trafił do najlepszego zespołu w okolicy, czyli naturalnie Newell’s Old Boys. W barwach “Czerwono-Czarnych” nadal udowadniał, że jest stworzony do podboju murawy. Z tamtego okresu zachowało się niewiele materiałów, na których dokładnie widać, jaki poziom prezentował Leo w wieku ośmiu czy dziewięciu lat. Z taką samą naturalną gracją ośmieszał dzieciaki z okolicy, co później Sergio Ramosa czy Jerome’a Boatenga.
Z relacji różnorakich trenerów oraz współzawodników można usłyszeć, że Messi potrafił bez trudu strzelać po 6-7 bramek na mecz. Newell’s z nim w składzie było niepokonane, wygrywało wszystkie turnieje, lecz przed jednym z meczów finałowych Leo udał się do łazienki, ponieważ często miewał mdłości w sytuacjach stresowych. W zawodowej karierze także zdarzały mu się takie sytuacje. Pech chciał, że tym razem... zatrzasnął się w łazience.
Argentyński talent nie mógł wyjść, a drużyny czekały na rozpoczęcie spotkania. Newell’s potrzebowało swojego lidera, ale w końcu rozbrzmiał pierwszy gwizdek. Mały Messi był zamknięty w czterech ścianach, zatem w końcu zdecydował się na ucieczkę przez małe okienko. Gdy przybył na boisko, rywale prowadzili dwoma golami. Mały przejął futbolówkę po raz pierwszy - bramka. Zaraz potem kolejny. I wreszcie hat-trick, który przypieczętował jeszcze jeden puchar dla drużyny z Rosario.
Wszystko układało się pomyślnie do momentu wykrycia u Leo niedoboru hormonu wzrostu. Aby przezwyciężyć ten proces, wymagane było przeprowadzenie kosztownej terapii, na którą nie zgodzili się działacze Newell’s. Ojciec Messiego chciał ich postraszyć, więc udał się z synem na testy do największego wroga, River Plate, ale niczego tym nie wskórał. Większa część jego pensji szła na zastrzyki, które chłopak sam sobie wykonywał. W wieku jedenastu lat mierzył 132 centymetry. Przez rok urósł następnych 16 cm, wciąż ustępując rówieśnikom. Wtedy nastąpił przełom.

Najmniejszy i najlepszy

Wybór najcenniejszej serwetki w historii nie jest łatwy. To właśnie na jej skrawku J.K. Rowling zaczęła kreślić fabułę “Harry’ego Pottera”. Kawałek materiału z zarysem przygód młodego czarodzieja może jednak ustępować serwetce, na której sporządzono pierwszy kontrakt Messiego z Barceloną. Newell’s nie pokryło leczenia Leo, więc ten musiał poszukać szczęścia w Europie.
- Dostałem nagranie, na którym Leo dostaje futbolówkę we własnym polu karnym, a potem mija z nią jakiś tysiąc rywali i z łatwością trafia do siatki. Już wtedy wiedziałem, że jest wyjątkowy - mówił po latach Josep Maria Minguella, agent piłkarski odpowiedzialny za sprowadzenie Argentyńczyka do stolicy Katalonii.
Jorge wyleciał z synem do Hiszpanii we wrześniu 2000 r. Niektórzy działacze “Dumy Katalonii” zostali oczarowani nagraniami popisów młodego zawodnika, a legenda głosi, że uprzedzili Real Madryt, który też czaił się na zakontraktowanie utalentowanego 13-latka. Ostatecznie męska część rodziny Messich wylądowała na El Prat, aby następnie udać się na błonia słynnej La Masii.
Przydzielono go do grupy z rocznika 1987 r., gdzie znajdowali się choćby Gerard Pique i Cesc Fabregas. Obaj początkowo drwili z małego Argentyńczyka, który albo się nie odzywał, albo w najlepszym wypadku mruczał coś pod nosem z charakterystycznym południowoamerykańskim akcentem. Introwertyczny charakter Messiego nie pomagał mu w nawiązywaniu znajomości. On przemawiał na boisku.
W swoim stylu przekonał do siebie wszystkich trenerów, którzy mieli zaszczyt oglądać go na żywo. Szkopuł w tym, że nieuchronną decyzję o przyjęciu do akademii odkładano w czasie, ponieważ dyrektor sportowy Charly Rexach akurat gościł w Sydney na Igrzyskach Olimpijskich. Mijały dni, tygodnie, aż w końcu Jorge wraz z Leo wrócili do Rosario. Uprzedzono ich, że mały ma ogromny potencjał i na pewno dojdzie do podpisania umowy. Coś na zasadzie suchego “dziękujemy, odezwiemy się do pana” na koniec jałowej rozmowy o pracę.
Do grudnia telefon milczał, aż nestor rodziny nie wytrzymał. Zadzwonił do dyrektora, który akurat spędzał wieczór w restauracji, aby poinformować, że dalsza zwłoka nie wchodzi w grę. “Albo go bierzecie, albo spróbujemy w Milanie” - miał powiedzieć Jorge. Rexach wiedział, że to nie są przelewki, więc poprosił kelnera o kartkę i długopis, żeby sporządzić prowizoryczny kontrakt. W lokalu nie mieli papieru. Umowę parafowano na serwetce.
Dopiero 15 lutego 2001 roku rodzina Messich wyruszyła w podróż, która trwa do dziś. Terapia hormonalna została opłacona, a chłopak szturmem przebijał się przez sekcje młodzieżowe. Przez ostatnie sezony osobiście zapisał niezliczoną liczbę stronic w annałach katalońskiego klubu. Dziś 33-latek jest bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem w historii “Blaugrany” i, kto wie, być może także najwybitniejszym w dziejach całej dyscypliny. Mierzy tylko 169 centymetrów, lecz na boisku pozostaje największy. 100 lat, Leo.

Przeczytaj również