Zaskakujący trend podczas MŚ w Katarze. Arsene Wenger pokazał statystyki. "Powrót do łask"

Zaskakujący trend podczas MŚ w Katarze. Arsene Wenger pokazał statystyki. "Powrót do łask"
FEP / SIPA / Pressfocus
Turnieje o mistrzostwo świata czy Europy to nie tylko najbardziej emocjonujące piłkarskie wydarzenia globu. To również miejsca odzwierciedlające aktualne trendy w grze oraz wyznaczające nowe kierunki taktyczne w futbolu na najwyższym poziomie. Nie inaczej było podczas mundialu w Katarze.
XXII finały piłkarskich mistrzostw świata zostaną szczegółowo przeanalizowane w raporcie przygotowywanym przez grupę badań technicznych FIFA, pod przewodnictwem Arsene’a Wengera. Słynny francuski szkoleniowiec zaprosił do współpracy przy okazji tegorocznego mundialu tak znamienite osobistości, jak Juergen Klinsmann, Alberto Zaccheroni i Pascal Zuberbuehler (Europa), a także Cha Du-Ri (Azja), Sunday Oliseh (Afryka) oraz Faryd Mondragon (Ameryka Południowa). Zanim sowita publikacja ujrzy światło dzienne, wybraliśmy kilka spośród najbardziej oczywistych trendów taktycznych płynących z 64 meczów rozegranych na katarskim mundialu.
Dalsza część tekstu pod wideo

W odwrocie

Aż 15 spośród 24 reprezentacji uczestniczących w ubiegłorocznych finałach EURO 2020 skorzystało - przynajmniej w jednym meczu turnieju - z systemu gry z trójką środkowych obrońców. I choć w najpopularniejszą dyscyplinę sportu na świecie grają piłkarze, nie ustawienia, spodziewano się, że jeszcze całkiem niedawno nieco zapomniany system gry okaże się chętnie stosowany również w Katarze. Rzeczywistość okazała się bardziej złożona.
Jako pierwszy ustawienie z tercetem środkowych obrońców porzucił selekcjoner obrońców tytułu i późniejszych finalistów tegorocznej imprezy. Didier Deschamps, którego Francja grała w 1-3-4-1-2 jeszcze we wrześniowych spotkaniach Ligi Narodów, tak bardzo “obraził się” na wielokrotnie w ostatnim czasie testowany system gry, że całkowitą rezygnację z niego ogłosił już przy okazji ogłaszania listy zawodników powołanych na turniej.
Podczas tegorocznych mistrzostw świata wiele zespołów wykorzystywało ustawienia z trójką środkowych obrońców jako jeden z wariantów. Nowi mistrzowie globu, Argentyńczycy, regularnie przechodzili na ten system gry w trakcie meczów. Rozpoczęli w nim ponadto ćwierćfinałowe starcie z Holandią. Zdarzały się też sytuacje, kiedy drużyny ustawiały się czwórką obrońców w fazie bronienia, ale przechodziły na trójkę w fazie atakowania. Za najbardziej pamiętny przykład takiego rozwiązania można uznać nastawienie reprezentacji Anglii w ćwierćfinałowej batalii z Francją.
Równocześnie nie sposób nie zwrócić uwagi, że spośród wszystkich uczestników fazy pucharowej minionego mundialu tylko selekcjoner Holendrów, Louis van Gaal, stawiał na ustawienie z trójką środkowych obrońców przez cały turniej.
A może po prostu systemy gry rzeczywiście odgrywają we współczesnym futbolu na najwyższym poziomie coraz mniejszą rolę? Najlepsze drużyny, choć wcale nie wszystkie, charakteryzuje obecnie umiejętność płynnego przechodzenia z ustawienia do ustawienia. W zależności od turnieju, meczu czy nawet fazy gry.

Z szesnastki

Mistrzostwa świata w Katarze okazały się rekordowe pod względem liczby zdobytych bramek. W 64 meczach strzelono aż 172 gole. Średnio odnotowano zatem blisko 2,7 trafienia na spotkanie. Co ciekawe, tylko w 12 przypadkach piłka wpadła do bramki po strzale zza pola karnego. Aż 93% goli padło po uderzeniach z obrębu “szesnastki”.
Tym razem można napisać o pogłębieniu trendu. Na EURO 2020 po strzałach zza pola karnego zdobyto 13% bramek (19 ze 142). W Katarze na pierwszego gola strzelonego spoza obrębu szesnastki trzeba było czekać aż do drugiej serii gier w fazie grupowej.
Co to powoduje? Coraz większa liczba trenerów, również w Polsce, odradza zawodnikom oddawanie strzałów zza pola karnego. Albo inaczej: zachęca do uderzania piłki w kierunku bramki spoza szesnastki wyłącznie z dobrze przygotowanych pozycji. Czyli takich, kiedy pojawia się realna szansa na zdobycie bramki. Statystyki są nieubłagane. Strzał z dystansu najczęściej i najnormalniej w świecie wiąże się bowiem ze stratą piłki.

Stałe fragmenty gry

Przed nami prawdopodobnie najbardziej zaskakująca porcja danych z minionego mundialu. Biorąc pod uwagę termin rozegrania turnieju i idący za tym rekordowo krótki czas, jaki większość reprezentacji miała na przygotowania do imprezy, można było uznać wręcz za pewnik, że jednym z kluczowych aspektów mistrzostw świata w Katarze okażą się stałe fragmenty gry. Zaskakujące rywali rozegrania rzutów rożnych czy wolnych można przecież wypracować najszybciej.
Tymczasem, jak wyliczył na Twitterze Matt Ford, po stałych fragmentach gry zdobyto podczas tegorocznego mundialu 24% bramek - w porównaniu do aż 44% na mistrzostwach świata w Rosji przed czterema laty. Odejmując 17 goli strzelonych z rzutów karnych, w Katarze piłka wpadała do siatki po rzutach rożnych czy wolnych w niespełna 15% przypadków (23 na 155). Tylko dwóch zawodników wpisało się ponadto na listę strzelców po bezpośrednich uderzeniach z rzutu wolnego. Tej sztuki dokonali jeszcze w fazie grupowej turnieju Marcus Rashford oraz Luis Chavez.
Dla przeciwwagi: w dopiero co zakończonych finałach mistrzostw świata odnotowano rekordową liczbę konkursów rzutów karnych. Było ich aż pięć. W tym, po raz trzeci w historii, ten finałowy.

Średni pressing

Przedstawiciele wspomnianej grupy badań technicznych FIFA zdążyli pokusić się o kilka pierwszych wniosków z analizy meczów tegorocznego mundialu. Podczas specjalnego briefingu zorganizowanego pod koniec turnieju dla mediów Wenger i Klinsmann zwrócili uwagę, że w porównaniu do poprzednich finałów mistrzostw świata w Katarze o blisko 10% wzrósł czas spędzany przez najlepsze drużyny narodowe w tzw. “średnim bloku” (ang. “mid-block”). Można pokusić się o stwierdzenie, że futbol reprezentacyjny cechuje zatem obecnie szukanie równowagi pomiędzy bronieniem się blisko własnego pola karnego a atakowaniem przeciwnika na jego połowie boiska.
Ponadto dostrzeżono sukcesywnie rosnącą rolę bramkarzy. Ci ustawiają się coraz dalej od własnej bramki i coraz częściej znajdują się przy piłce, a dodatkowo w imponujący sposób radzili sobie w trakcie minionego mundialu z obroną rzutów karnych. Wojciech Szczęsny sam obronił dwie jedenastki. Tymczasem Dominik Livaković nie dał się pokonać aż trzykrotnie w konkursie rzutów karnych w 1/8 finału turnieju przeciwko Japonii.

Dośrodkowania

Niewykluczone, że najciekawszym trendem zaobserwowanym w trakcie obfitującej w niesamowite emocje imprezy był ten dotyczący dośrodkowań. Kilka dni przed zakończeniem turnieju Wenger z Klinsmannem zaprezentowali dane liczbowe pokazujące, że na mistrzostwach świata w Katarze statystycznie centrowano piłkę w pole karne przeciwnika nieznacznie rzadziej niż cztery lata wcześniej w Rosji. A mimo tego z dośrodkowań padło aż o 21 goli więcej (45 do 24)!
Za jeszcze bardziej zaskakujący można uznać sposób, w jaki zagrywano piłkę w szesnastkę przeciwnika.
- Było dużo więcej podań w obrębie pola karnego, dośrodkowań po ziemi czy wycofań piłki - cytowano kilkanaście miesięcy temu w raporcie technicznym UEFA po EURO 2020 członka komisji technicznej europejskiej federacji piłkarskiej, Mixu Paatelainena. - Obserwowaliśmy typ skrzydłowego lub bocznego obrońcy, który starał się dostarczyć dokładne podanie w pole karne aniżeli wymagające łutu szczęścia wysokie dośrodkowanie.
Przed tegorocznym mundialem wydawało się, że bramki zdobyte po atakach bocznymi sektorami boiska padają już głównie za sprawą podań po ziemi (najczęściej pod postacią wycofania piłki spod linii końcowej w okolice około 10. metra) lub górnych dośrodkowań z głębi pola, spoza wysokości pola karnego. Tymczasem w Katarze bardziej “pospolite” formy dośrodkowań jakby wróciły do łask. Okazało się, że obrońcy nie są aż tak dobrze przygotowani, by radzić sobie z każdą centrą we własną szesnastkę.

Przeczytaj również