Zidane kontra Bale. Dla dobra klubu trener Realu Madryt powinien przeprosić się z zawodnikiem

Zidane kontra Bale. Real traci na konflikcie trenera z klubową gwiazdą
Photo Works / Shutterstock.com
Saga związana z możliwym odejściem Bale'a z Realu Madryt trwa od kilku tygodni. Słowa oraz działania trenera „Los Blancos" co rusz dają do zrozumienia, że scenariusz, w którym walijski skrzydłowy pozostaje na Bernabeu jest niemal niemożliwy. Aczkolwiek warto by się pochylić nad tym czy upór Zidane'a wobec swojego podopiecznego przypadkiem nie zaszkodzi samej drużynie, która znajduje się w drobnym kryzysie.
Nowy sezon na Półwyspie Iberyjskim już stoi i czeka na progu, a Real zdecydowanie nie wygląda na w pełni przygotowaną do rywalizacji ekipę. Przedsezonowe rezultaty oczywiście należy traktować z pewnym przymrużeniem oka, aczkolwiek nikt raczej nie zaprzeczy, że „Królewskim" nie przystoi przegrywać w niemal każdym spotkaniu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niepotrzebny?

Drużyna tkwi w chwilowym marazmie, zdecydowanie brakuje jej jakości w ofensywie, ale wydaje się, że zupełnie nie przeszkadza to Zinedine'owi Zidane'owi, który po prostu skreślił Garetha Bale'a. Słowa Francuza sprzed kilku tygodni zwiastowały rychły transfer, aczkolwiek minęło sporo czasu, a Walijczyk nadal pozostaje zawodnikiem stołecznej ekipy.
Chociaż trudno uznawać Bale'a za pełnoprawnego członka pierwszej drużyny. skoro Zidane praktycznie nie daje mu szans na grę. 30-latek zagrał tylko w starciu przeciwko Arsenalowi, gdy co ciekawe zdobył bramkę. Nie przekonało to jednak „Zizou", który w spotkaniach z Tottenhamem, Fenerbahce czy RB Salzburg nie korzystał z usług Garetha.
Sytuację skrzydłowego spokojnie można nazwać patową. Okienko transferowe w Chinach i Anglii dobiegło końca, a w Realu Madryt nikt nie wiąże z nim przyszłości. Pytanie brzmi: dlaczego?

Wieczny winny

Lista „grzeszków" Garetha może wydawać się długa, ale czy na pewno wszystkie zarzuty wobec byłego zawodnika Tottenhamu są trafne? Problemem Bale'a jest przede wszystkim aklimatyzacja w drużynie. 30-latek spędził już na Santiago Bernabeu 6 pełnych sezonów, aczkolwiek jego znajomość języka hiszpańskiego chyba nadal nie stoi na wysokim poziomie.
Nikły kontakt z pozostałymi członkami drużyny stanowi pewną przeszkodę, jednak pamiętajmy, że Gareth Bale jest przede wszystkim piłkarzem, a język boiska jest raczej uniwersalny. Znajomość hiszpańskiego na poziomie „Hola como estas?” nie przeszkadzała Bale'owi, gdy zdobywał dziesiątki bramek walnie przyczyniając się do wielu sukcesów madryckiej ekipy.
Wiele zarzutów wobec Bale'a dotyczy także jego zamiłowania do gry w golfa. W trakcie obecnie trwającego okna transferowego niejednokrotnie wobec Garetha używano sformułowania „golfista", chociaż osobiście nie rozumiem tego trendu.
Nie dociera do mnie dlaczego prywatne hobby zawodnika ma stanowić argument przeciw jego przydatności na boisku piłkarskim. W Hiszpanii niedawno zawrzało, gdy wyciekły zdjęcia Bale'a, który grał w golfa w czasie sparingu Realu.
Aczkolwiek ja w zachowaniu Bale'a nie dostrzegam niczego nieprofesjonalnego. To Zinedine Zidane zdecydował, że Walijczyk nie przyda się Realowi podczas Audi Cup, zatem nie może dziwić, iż podczas spotkania 30-latek oddawał się swojej pasji. Gdyby nie upartość trenera, Bale w tym czasie mógłby grać na Allianz Arena.
Jedyną poważną wadą Bale'a, której rzeczywiście nie da się usprawiedliwić jest jego podatność na kontuzje. W trakcie swojej 6-letniej przygody w stolicy Hiszpanii Walijczyk z powodu różnorakich urazów opuścił ponad 150 meczów.
Nie można naturalnie wykluczyć, że w ciągu kolejnych kilku tygodni bądź miesięcy Bale znów dozna urazu. Nie zmienia to jednak faktu, iż na razie Gareth jest gotowy do gry, a w kadrze Realu Madryt próżno szukać lepszych opcji na prawe skrzydło.

Bo jak nie Bale, to kto?

Florentino Perez i spółka wydali na tegoroczne wzmocnienia już 300 milionów euro, aczkolwiek pozycja prawoskrzydłowego nadal pozostaje jedną z najbardziej newralgicznych w talii „Zizou". Można powiedzieć, że jest ilość, ale problemem pozostaje jakość.
Żywym dowodem trafności tego stwierdzenia jest ulubieniec Zidane'a – Lucas Vazquez. Hiszpan wystąpił we wszystkich dotychczasowych sparingach Realu Madryt. 28-latkowi nie można zarzucić umiejętności, kondycji czy niemalejącego zaangażowania, aczkolwiek nie wydaje się, aby „Królewscy" mogli odzyskać prym na ligowym podwórku oraz w Europie akurat z Vazquezem w linii ataku.
Drugim i zdecydowanie poważniejszym kandydatem do gry u boku Benzemy i Hazarda w ofensywnym tercecie do niedawna był Marco Asensio. Niestety z powodu przewlekłej kontuzji Zidane będzie mógł skorzystać z usług Hiszpana dopiero za minimum 8 miesięcy.
Również z powodu urazu w najbliższym czasie na boisku nie zobaczymy Brahima Diaza. Z pozoru szeroka „kołdra”, którą miał do dyspozycji Zinedine Zidane zaczyna odsłaniać coraz większe braki w kadrze „Los Blancos".
Nadziei na ratunek pozycji prawoskrzydłowego upatrywano jeszcze w młodych perspektywicznych zawodnikach, w których Real Madryt zainwestował tego lata. Takefusa Kubo oraz Rodrygo Goes obiecująco zaprezentowali się podczas amerykańskiego tournée, lecz ostatni sparing Realu nieco ostudził optymizm wobec obu 18-latków.
Zinedine Zidane nie zdecydował się powołać ani Rodrygo, ani Kubo na mecz przeciwko RB Salzburg. Obaj młodzi zawodnicy zostali odesłani do Castilli, czyli rezerw „Królewskich". W kadrze madrytczyków naturalnie nie znaleziono także miejsca dla Garetha Bale'a.

Duma trenera, a potrzeby drużyny

W obliczu wszystkich zdarzeń, które miały miejsce w ostatnich tygodniach trudno byłoby wyobrazić sobie przyszłość Bale'a w stolicy Hiszpanii. Przed każdym spotkaniem towarzyskim Zidane daje Walijczykowi do zrozumienia, że nie znajduje się on w jego planach.
Problem w tym, że plan „Zizou" na razie pali na panewce. Ofensywa Realu cierpi w niemal każdym spotkaniu, chociaż ciężko, żeby było inaczej skoro faworytem do gry w linii ataku jest Lucas Vazquez.
Gareth Bale jako człowiek może nie pasuje w 100% akurat do Realu Madryt, ale w obecnej sytuacji „Królewscy" nie mogą bazować wyłącznie na pozasportowych aspektach. Cóż z tego, że Bale nie bryluje płynnym hiszpańskim z kastylijskim akcentem, jeśli jest gwarantem jakości na boisku.
Zdrowy Gareth zapewnia przynajmniej kilkanaście bramek w sezonie. Real Madryt mimo wielu transferów po prostu nie może sobie pozwolić na rezygnację z kogoś takiego.
Szczególnie, że lista potencjalnych kandydatów do pozyskania Bale'a sukcesywnie maleje. Wszystkie kluby z Chin oraz Premier League już wysiadły z transferowej karuzeli, a innych opcji na razie nie widać na horyzoncie.
W obliczu braku możliwości uzyskania od azjatyckich klubów sporej sumki lub szansy na włączenie Bale'a w transakcje związane ze ściągnięciem Eriksena lub Pogby, Real, a raczej Zidane powinien do Bale'a powiedzieć „perdona" lub, żeby wszystko było zrozumiale „sorry". Wszak Walijczyk ostatnimi czasy był traktowany całkowicie niesprawiedliwie przez francuskiego szkoleniowca. Odsuwanie od gry zawodnika, którego transfer nie był w 100% dogadany jest mało profesjonalne.
Nadszedł jednak czas pojednania. Rozgrywki La Liga ruszają już w przyszły weekend i Real powinien przystąpić do inauguracyjnego spotkania z Celtą Vigo w najsilniejszym zestawieniu. I choć Zidane'owi może się to nie podobać, najmocniejszym prawym skrzydłowym Realu Madryt nie jest Lucas Vazquez, a właśnie Gareth Bale.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również