Zjazd "chorwackiego Messiego". "To największy zmarnowany talent FC Barcelony obok Bojana"

Zjazd "chorwackiego Messiego". "To największy zmarnowany talent Barcelony obok Bojana"
screen youtube
Był uważany za największą perełkę słynącej z produkcji talentów Chorwacji. Alen Halilović w bardzo młodym wieku trafił do miejsca, w którym chciałby się znaleźć niemal każdy piłkarz na świecie. Z wielkiej kariery nic jednak nie wyszło. Zamiast wciąż grać na topowym poziomie, tuła się po klubach w całej Europie.
Wielu piłkarzy może mocno zazdrościć tego, co w wieku 16 lat zdołał osiągnąć Alen Halilović. Chorwat nie tylko był już wtedy po debiucie w seniorskim zespole Dinama Zagrzeb, ale zarazem miał na koncie również pierwsze minuty w Lidze Mistrzów, a nawet premierowy występ w reprezentacji narodowej. Dwa lata później wylądował natomiast w FC Barcelonie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tak szybko jednak jak Halilović pojawił się na piłkarskich salonach, tak też z nich zniknął. Transfer do “Dumy Katalonii” okazał się tylko jednym z wielu błędów, które pomocnik popełnił w czasie dotychczasowej kariery. Tę próbuje obecnie odbudować na poziomie angielskiej Championship - występuje tam w barwach Reading. Jeśli jednak na zapleczu Premier League zanotuje kolejny dość blady sezon, niewykluczone, że już wkrótce znajdzie się na zupełnych peryferiach poważnego futbolu.

“Będzie lepszy od Modricia”

Przełom lata i jesieni 2012 roku. Chorwacja jest zaledwie kilka miesięcy po referendum w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej. W całym, jakże zakręconym na punkcie futbolu kraju, większość społeczeństwa emocjonuje się jednak innym wydarzeniem. Oto bowiem pod koniec sierpnia Luka Modrić został piłkarzem Realu Madryt. Chorwaci żyją sportem, a transfer już wtedy jednego z kluczowych zawodników reprezentacji narodowej do jednego z największych klubów świata jest tematem codziennych rozmów zarówno w jego ojczyźnie, jak i w Hiszpanii.
- Hiszpańska telewizja przy okazji tego transferu przyjechała wtedy do Zagrzebia nakręcić o dokument o Modriciu. Gdy zapytali o niego w Dinamie, dyrektor sportowy akademii i trener U-19 zaproponowali od razu gościom, by obejrzeli tutaj kogoś, kto będzie od niego jeszcze lepszy. Skończyło się na tym, że Hiszpanie rzeczywiście nakręcili fragment treningu zespołu do lat 19, a Halilović, choć dołączył do tego zespołu ledwie tydzień czy dwa wcześniej, był centralną postacią tego wideo - opowiada nam Aleksandar Holiga z “Telesport.hr”.
O zawrotnym tempie kariery Halilovicia niech najlepiej świadczy fakt, że nie minęło wiele dni od opisywanej powyżej sceny, a ten miał już za sobą wspomniany debiut w pierwszym zespole. I nie wydarzyło się to w jakimś meczu pucharowym przeciwko ekipie z niższej ligi, lecz w samych Derbach Chorwacji przeciwko Hajdukowi Split. Urodzony w Dubrowniku wychowanek Dinama stał się tym samym jego najmłodszym debiutantem w historii. Po następnej serii gier i spotkaniu ze Slavenem Belupo dopisał do tego również tytuł najmłodszego strzelca w dziejach całej ligi.

Szum

Biorąc pod uwagę już sam początek Halilovicia w Dinamie, trudno się dziwić, że media od razu podchwyciły temat młodego Chorwata. Szczególnie, że sam klub mocno zadbał o to, by wokół najnowszej perełki było sporo szumu. “Modri”, dla których wpływy z transferów oraz nagród od UEFA stanowią 95 procent całego budżetu, doskonale zdawali sobie sprawę, że im szybciej wypromują młodą gwiazdkę, tym drożej go sprzedadzą.
- Od początku to Dinamo stało za tym całym nakręcaniem się wokół Halilovicia. Za wcześniej trafił do ekipy U-19 i za szybko zadebiutował w Lidze Mistrzów, a to wszystko przez to, że klub był aż tak zdeterminowany, by jak najszybciej zaprezentować go światu. Poprzez kontrolę nad reprezentacją wprowadził go też w bardzo młodym wieku do kadry. Dinamo nigdy nie myślało nad tym, jak pracować nad jego słabościami, zamiast tego ukrywało je, byle tylko pokazać go z jak najlepszej strony. Pracownicy klubu robili tak, ponieważ od początku zakładali jego sprzedaż. Gdy miał już 18 lat, niektóre z jego zaległości były nie do nadrobienia. Pewnie jeśli wybrałby mniejszy klub, w którym by nad nim popracowali, jego kariera wyglądałaby inaczej - mówi Holiga.
Ciężko winić jednak samego piłkarza za obraną wtedy drogę. Halilovicia obserwowali bowiem wtedy sami najwięksi. Manchester United, Real Madryt czy z roku na rok coraz mocniej prężący muskuły Tottenham. Temu ostatniemu rodzina Haliloviców ponoć zresztą odmówiła, choć w Chorwacji panuje przekonanie, że to jednak Dinamo nie dogadało się z Anglikami. Nawet jeśli za tą decyzją stali jednak sami przedstawiciele piłkarza, to nie zrobili tego dlatego że chcieli spokojniejszego rozwoju podopiecznego. Wszystkim stronom zależało na tym, by trafił tylko do jednego klubu - Barcelony.

Skok na głęboką wodę

“Duma Katalonii” latem 2014 roku, po zaledwie dwóch pełnych sezonach Halilovicia w seniorskim futbolu, wyłożyła za niego pięć milionów euro i gładko przypieczętowała deal z Dinamem. Choć Alen początkowo trafił do zespołu B, trenował również z pierwszym zespołem. Konkurencja w linii pomocy “Blaugrany” była wówczas jednak ogromna. Ostatecznie w swoim inauguracyjnym sezonie na Camp Nou zdołał wystąpić w ledwie jednym spotkaniu pierwszej ekipy w Pucharze Króla, regularnie pojawiając się natomiast na boisku w Segunda Division.
- To na pewno był skok na głęboką wodę. Alen nie był gotowy na Barcelonę. W samym Dinamie za szybko przeskakiwał na kolejne poziomy, więc te problemy nawarstwiały się gdzieś z tyłu już od samego początku, od kiedy odkryto jego wielki talent. Za szybko posłano go do boju na najwyższym poziomie, na którym pewne jego braki się uwidaczniały. Był za młody na transfer do “Dumy Katalonii”. Jeśli jesteś wystarczająco dobry, jesteś też wystarczająco dojrzały. W przypadku Halilovicia tego nie było. Jego poniekąd “zmuszono” do tego, by od razu był supergwiazdą w jednym z największych klubów na świecie - mówi nam Domagoj Kostanjsak z “Telesport.hr” oraz “Barca Universal”.
Jednym z tych, którzy “zmuszali” Halilovicia, był jego ojciec Sejad, były reprezentant zarówno Chorwacji, jak i również Bośni i Hercegowiny, który występował w m.in. Realu Valladolid. W kuluarach mówi się o tym, że to on naciskał, by jego syn od razu został posłany do boju z najlepszymi, zamiast nieco spokojniej rozwijał się również w La Masii. Plotki głoszą też, że początkowo miał też mocno blokować pomysł wypożyczenia Alena do Sportingu Gijon. W tym przypadku “Barca” się jednak nie ugięła i Chorwat sezon 2015/2016 spędził właśnie na El Molinon.
- Halilovicia widziałem wielokrotnie w akcji właśnie w barwach Sportingu Gijon. Miałem wtedy wobec niego bardzo duże oczekiwania i nie sposób nie powiedzieć, że prowadzeniem piłki, balansem ciała, przyspieszeniem na pierwszych metrach, dynamiką i zwinnością nie przypominałby Messiego. Oczywiście, wszelkie porównania do Leo są przesadzone, ale nie da się ukryć, że pewne podobieństwa były. I o ile jeszcze w Gijon poradził sobie całkiem nieźle, o tyle przejście do Hamburga okazało się dużym błędem. Uważam też, że mógł w Chorwacji spokojnie pograć jeszcze jeden sezon i następnie obrać podobną drogę do Daniego Olmo. A tak, obok Bojana, to największy zmarnowany talent w “Dumie Katalonii” - uważa Piotr Guziński z “FCBarca.com”.

“Wszyscy myśleli, że jest wyjątkowy”

Wspomniany transfer do Hamburga był próbą ratowania ekonomicznego interesu katalońskiego klubu. Barcelona sprzedała go bowiem do przedstawiciela Bundesligi z lekkim zyskiem w porównaniu do sumy, którą wcześniej zapłaciła Dinamu. Dodatkowo zapewniła też sobie klauzulę odkupu pomocnika w przyszłości. Ta jednak nigdy nie nastąpiła, bo Halilović w HSV rozegrał ledwie sześć meczów, a stamtąd szybko trafił na wypożyczenie do Las Palmas, zaś następnie na stałe do Milanu. Na San Siro, tak jak w Barcelonie, grał jednak wyłącznie w pucharach. Później były kolejne wypożyczenia - do Standardu Liege i Heerenveen. Aż w końcu zakotwiczył w Anglii - najpierw w Birmingham City, a obecnie w Reading.
- Halilović jest teraz 25-latkiem, który wciąż nie w pełni przeszedł z futbolu juniorskiego na ten seniorski. Od momentu odejścia z Dinama oczywiście poczynił pewne kroki w tym kierunku, ale jest teraz jedynie cieniem piłkarza, którym mógłby się stać. Chciałbym mieć nadzieję, że się mylę, ale uważam, że już się za bardzo nie rozwinie. Sądzę, że najbardziej optymalnym dla niego scenariuszem byłoby pozostanie na mniej więcej tym poziomie, na którym jest teraz. Kiedyś był tym “wyjątkowym”, teraz musi zaakceptować, że jest jedynie “przyzwoity” - mówi Holiga.
Wychowanek Dinama ma za sobą grę dla klubów z trzech spośród pięciu najsilniejszych lig w Europie, w tym ponad 70 występów w Primera Division. Choć to wcale nie jest aż tak mało, z pewnością nie na to liczył jeszcze kilka lat temu, gdy był określany mianem “chorwackiego Messiego”. Jego licznik w reprezentacji zatrzymał się natomiast na dziesięciu spotkaniach. I mimo że ostatni miał miejsce nie aż tak dawno temu, bo w 2019 roku, ciężko uwierzyć, by jeszcze kiedykolwiek był on jednym z kluczowych graczy “Vatrenich”.
- Opinia Chorwatów na jego temat jest obecnie bardzo neutralna. Na początku wszyscy myśleliśmy, że mamy do czynienia z naprawdę wyjątkowym graczem, ale ten hype bardzo szybko minął. Taka jest rzeczywistość futbolu. Czy odegra jeszcze jakąś istotną rolę w kadrze? Na pewno istnieje jeszcze jakaś tam szansa. Na razie nie jest ona może za duża, ale tylko czas pozwoli dokładnie odpowiedzieć nam na to pytanie - podsumowuje Kostanjsak.

Przeczytaj również