Zmora Arsenalu. Jeden z większych problemów za kadencji Artety. "W tym roku to wręcz standard"

Zmora Arsenalu. Jeden z większych problemów za kadencji Artety. "W tym roku to wręcz standard"
MDI / Shutterstock.com
Arsenal pod wodzą Mikela Artety z łatwością traci gole po błędach indywidualnych. A wyjątkowo często londyńczycy mylą się przy rozegraniu piłki od bramki lub/i na własnej połowie. W tym roku to wręcz standard.
W poniedziałkowy wieczór Arsenal stracił punkty z Crystal Palace (2:2). A właściwie to Palace straciło punkty z Arsenalem, bo “The Gunners” uratowali remis w ostatnich sekundach meczu dzięki trafieniu Alexandre’a Lacazette’a. Mimo że podopieczni Mikela Artety dobrze weszli w to spotkanie i otworzyli jego wynik, to byli o włos od porażki. W dużej mierze na własne życzenie, bo obie bramki dla gości padły po błędach indywidualnych gospodarzy. Najpierw przy rozegraniu piłki pomylił się Thomas Partey, później w jego ślady poszedł Albert Sambi Lokonga. Obaj środkowi pomocnicy dali sobie odebrać futbolówkę przy jej wyprowadzaniu, w efekcie czego przyjezdni mieli autostradę do bramki Aarona Ramsdale’a.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dla czujnych obserwatorów meczów Arsenalu takie obrazki to żadna nowość. Odkąd Mikel Arteta przejął stery na Emirates, jego podopieczni stracili w ten sposób niemało goli, szczególnie w bieżącym roku. Rozegranie piłki od tyłu/na własnej połowie to prawdziwa zmora zespołu. Taki styl gry przyniósł “Kanonierom” znacznie więcej szkód aniżeli korzyści.
Przyjrzeliśmy się wszystkim ligowym potyczkom londyńczyków z Artetą w roli pierwszego trenera. Jak często Arsenal tracił bramki w wyniku nieumiejętnego wyprowadzenia piłki? Prawdziwa fala pomyłek rozpoczęła się zimą tego roku. I, jak widać, trwa do dziś. Demon niekiedy budzi się i prześladuje fanów “Armatek”.

12.07.2020 - Tottenham 1:2 [W]

Pierwszy gol za kadencji Hiszpana stracony po złym rozegraniu padł w ubiegłorocznych derbach z Tottenhamem. 12 lipca 2020 r. w roli głównej wystąpili Sead Kolasinac i David Luiz. Bośniak nie zrozumiał się z Brazylijczykiem i zamiast podać mu piłkę do nogi, wypuścił w bój rywala, Heung-min Sona, który wpakował futbolówkę do siatki. Było to trafienie na 1:1, kluczowe dla losów ostatecznie przegranego spotkania (od 0:19):

06.02.2021 - Aston Villa 0:1 [W]

Na początku lutego bieżącego roku londyńczycy pojechali na wyjazdowy mecz z Aston Villą. Znów stracili gola w głupi sposób, choć nieco inaczej niż przeciwko “Kogutom”, bo nie wyprowadzali futbolówki “od zera”. Udało się przejąć piłkę po ataku gospodarzy i Cedric Soares miał czas oraz miejsce, by uspokoić grę, mozolnie rozpocząć budowę akcji zaczepnej. Przerosło go jednak podanie na kilka metrów do Gabriela.

28.02 - Leicester 3:1 [W]

Kilka tygodni później Arsenal mierzył się z Leicester. I wygrał mimo fatalnego startu, który zespołowi zafundował Granit Xhaka. Szwajcar w niegroźnej sytuacji w łatwy sposób stracił piłkę w okolicach linii środkowej, dał się wyblokować rywalowi, po czym zanotował nieudaną pogoń za Yourim Tielemansem, a Belg wpisał się na listę strzelców. Po co Xhaka ryzykował podanie do Williana przy takim ustawieniu? Zobaczcie sami:

06.03 - Burnley 1:1 [W]

W następnej kolejce ligowej znów w roli głównej wystąpił Xhaka. Tym razem jednak jego złe zagranie doprowadziło do straty punktów przez “The Gunners”. Widoczny na poniższym trafieniu gol Chrisa Wooda śmiało może aspirować do miana najbardziej kuriozalnych bramek straconych przez Arsenal w ostatnich sezonach. Napastnik Burnley nie musiał się wysilać, by strzelić, bo Xhaka postanowił nabić go piłką w najprostszej możliwej sytuacji. Co autor miał na myśli? Nie sposób zrozumieć (0:36).

21.03 - West Ham 3:3 [W]

Minęły dwa weekendy i Arsenal po raz kolejny stracił bramkę po złym rozegraniu piłki od tyłu. Zawalił nie Xhaka, a Kieran Tierney. Szkot źle przyjął futbolówkę wybitą przez Bernda Leno, otwierając West Hamowi furtkę do zdobycia gola. Starał się wprawdzie naprawić własny błąd, ale wyszło jeszcze gorzej (0:38).

03.04 - Liverpool 0:3 [D]

“Kanonierzy” nie uczyli się na własnych błędach. Po remisie z West Hamem czekał ich domowy mecz z Liverpoolem. W drugiej połowie “The Reds” robili z defensywą piłkarzy Artety co tylko chcieli, strzelili dwie bramki, po czym dostali od gospodarzy jeszcze jeden prezent. Widoczne na poniższym wideo zagranie Gabriela mogłoby znaleźć się w podręczniku pt. “Jak nie wyprowadzać piłki z linii obrony”. Dramatyczne podanie stanowiło preludium akcji bramkowej LFC (1:22).

18.10 - Crystal Palace 2:2 [D]

Na koniec zostawiamy poniedziałkowe derby Londynu z Crystal Palace. Kosztowne błędy popełnili Thomas Partey oraz rezerwowy Albert Sambi Lokonga. Ghańczyk nawalił przy przyjęciu piłki, co przy trzech rywalach wokół skończyło się łatwą stratą i błyskawicznym golem Christiana Benteke. Młody Belg z kolei zbyt długo zwlekał z podaniem na połowie przeciwnika, aż w końcu zabrano mu futbolówkę.
***
W tym roku Arsenal stracił na ligowych boiskach 32 bramki, z czego aż sześć padło po fatalnym rozegraniu czy wyprowadzeniu piłki. To zdecydowanie zbyt dużo. Błędy się zdarzają, ale gdy stają się powtarzalne, zawodnikom i ich trenerowi powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. Tutaj poprawy nie widać, bo do wskazanych sytuacji trzeba doliczyć kolejne podobne, które na szczęście dla drużyny akurat nie kończyły się stratą gola. Nie ma jednak wątpliwości, że “The Gunners” zmagają się ze sporym problemem, powracającym raz na jakiś czas, zwykle bardzo kosztownym. Dodajmy do tego inne indywidualne pomyłki (w nich za kadencji Artety brylowali nie tylko rozmaici obrońcy, ale wielokrotnie też Xhaka czy Bernd Leno) i mamy odpowiedź, dlaczego gra londyńczyków na ogół wywołuje frustrację kibiców.
Z drugiej strony, trudno spodziewać się nagłej zmiany na stanowisku menedżera. Według angielskich mediów Arteta cieszy się sporym zaufaniem zarządu, który nie planuje wykonywać nerwowych ruchów, szczególnie że Hiszpan nie przegrał w lidze od pięciu spotkań, a dopiero co zgarnął nagrodę trenera miesiąca za wrzesień. Próżno jednak szukać rozwoju projektu Artety. Wydaje się, że wypadkiem przy pracy był doskonały w wykonaniu Arsenalu mecz z Tottenhamem (3:1, 26 września), a nie słabiutki początek sezonu. Znów zapowiadają się mocno irytujące miesiące dla każdego sympatyka “Kanonierów”.

Przeczytaj również