Znokautował FC Barcelonę hat-trickiem i uratował życie legendzie. Futbolowe drzwi otworzył mu Pablo Escobar

Znokautował Barcelonę hat-trickiem i uratował życie legendzie. Futbolowe drzwi otworzył mu Pablo Escobar
Youtube
W czasach, gdy kolumbijskim półświatkiem rządziły narkotykowe kartele, służby mundurowe były notorycznie korumpowane, a na scenie politycznej brakowało wyrazistych postaci, tamtejszy futbol przeżywał rozkwit. Wśród zamętu tworzonego przez gangsterskie porachunki w Cali i konkurencyjnych mafiosów z Medellin pisała się historia gracza, który w ataku za pomocą nóg potrafił wiązać krawaty. Jeden ze świrusów złotego pokolenia południowoamerykańskiej piłki, Faustino Asprilla.
Bossowie kokainowego biznesu pompowali do kas piłkarskich klubów gigantyczne pieniądze, inwestowali w infrastrukturę, kontraktowali piłkarzy, kupowali przychylność działaczy, czym częściowo zaskarbiali sobie sympatię społeczeństwa. Kiedy nastoletni „Tino” z powodzeniem występował w barwach Cucuta Deportivo, jego talentem zainteresował się Pablo Escobar i wykorzystał chwilę nieuwagi zakapiorów z Cali, sprowadzając Asprillę do Atletico Nacional.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kariera młodziana powoli nabierała rozpędu. Kolumbijskiego napastnika charakteryzowały: świetna szybkość, miejscami bajeczna technika, zwinność lamparta oraz niesamowita skoczność. Okres spędzony przez Faustino w ukochanej drużynie „El Patrona” został zwieńczony mistrzostwem kraju, jak również zwycięstwem w rozgrywkach Copa Interamericana, natomiast skauci europejskich zespołów coraz częściej pytali o uzdolnionego piłkarza, który wreszcie doczekał się transferu do włoskiej Parmy za 11 milionów dolarów.

Łowca trofeów

Asprilla prędko zaaklimatyzował się w mieście słynącym głównie z produkcji parmezanu. Strzelał gole, kreował otwarte przestrzenie partnerom z drużyny i nie bał się podejmowania ważnych decyzji podczas kluczowych momentów meczów. „Tino” już w debiutanckiej kampanii na Półwyspie Apenińskim zdobył z ekipą „Gialloblu” pierwsze znaczące trofeum, a mianowicie Puchar Zdobywców Pucharów, choć w finałowym starciu nie wybiegł na boisko.
Powodem absencji snajpera była kontuzja, której nabawił się przez porywczy temperament. Gdy Faustino przebywał w Kolumbii, w jego auto uderzył autobus, jednak piłkarz wyszedł z kolizji obronną ręką. Asprilla dostał białej gorączki, natychmiastowo wyskoczył z pojazdu i postanowił wymierzyć sprawiedliwość na nieostrożnym kierowcy. Ten zdołał zablokować drzwi, więc zawodnik Parmy pięściami wybił szybę, zaś fragmenty szkła pochlastały mu nogę, co kategorycznie wykluczyło udział w spotkaniu przeciwko Royalowi Antwerpia.
Kilka miesięcy później „Tino” sięgnął po Superpuchar Europy, natomiast w sezonie 1994/95 świętował zwycięstwo w rozgrywkach Pucharu UEFA. Na etapie półfinałów, gdzie rywalem Parmy był zespół Bayeru Leverkusen, Asprilla zanotował trzy trafienia, walnie przyczyniając się do awansu „Gialloblu” do upragnionego finału, wygranego w dwumeczu z Juventusem 2:1.
„The Octopus” pożegnał się z Włochami w 1996 roku wskutek potępiających nagłówków w mediach na temat romansów z modelkami, imprezowania w towarzystwie dam lekkich obyczajów oraz innych pozaboiskowych ekscesów, wpływających na kiepską formę zawodnika. Nagle Faustino ze statusu gwiazdy musiał zadowolić się rolą rezerwowego, co okropnie mu przeszkadzało. Wtedy chęć jego pozyskania wyraziło Newcastle United.

Poskromienie Katalończyków

„Tino” wzmocnił szeregi zespołu, w którym prym wiedli Les Ferdinand i David Ginola, wspomagani przez graczy formatu Davida Batty’ego. Chłodniejszy klimat wcale nie sprzyjał przyzwyczajonemu do słonecznych skwarów napastnikowi, aczkolwiek nie na tyle, żeby wytracił instynkt strzelecki. Skuteczność „Ośmiornicy” nadal stanowiła zabójczą broń o olbrzymiej sile rażenia, która siała postrach wśród defensorów drużyn przeciwnych.
W sezonie 1996/97, tuż po zdobyciu tytułu wicemistrzów Anglii, „Sroki” zapewniły sobie uczestnictwo w Lidze Mistrzów. Los wydawał się łaskawy, ponieważ fazie grupowej groźnie zapowiadała się tylko rywalizacja z FC Barceloną, a PSV Eindhoven i Dynamo Kijów były absolutnie w zasięgu Newcastle. 17 września 1997 roku na inaugurację rozgrywek Asprilla dowiódł swojej wartości, pakując trzy bramki „Dumie Katalonii” w starciu wygranym 3:2.
I na tym właściwie koniec dobrych wiadomości. W pozostałych meczach piłkarze z St. James Park zgromadzili zaledwie cztery punkty, zajmując przedostatnią lokatę w grupie. Jedynym pocieszeniem Kolumbijczyka i spółki jest fakt, że wspomniane cztery oczka udało się urwać naszym rosnącym w potęgę wschodnim sąsiadom, którzy zwyciężyli grupę, natomiast prawie dwanaście miesięcy od tamtych wydarzeń dotarli do szczebla półfinałów Champions League.
Pod koniec stycznia 1998 roku, ze względu na marne rezultaty na arenie europejskiej, „Tino” powrócił do Parmy za sumę opiewającą na sześć milionów funtów. Potem odgrywał epizodyczne role we Fluminense, Palmeiras czy Atletico Nacional, by w 2004 roku ogłosić sportową emeryturę, kiedy figurował na liście piłkarzy kolumbijskiego klubu Cortulua.

Kolumbijska salsa

W latach 90. Kolumbia hołdowała pięknemu, przyjemnemu dla oka, radosnemu futbolowi. Ekwilibrystyczne popisy golkipera Rene Higuity, fenomenalne umiejętności Carlosa Valderramy i genialna dyspozycja strzelecka Faustino Asprilli do dziś sprawiają, że każdemu kibicowi piłki nożnej na świecie po plecach przebiega dreszczyk ekscytacji. Emocje, którymi obdarzyła nas tamta załoga entuzjastów kopania futbolówki, są nie do podrobienia.
Na Mistrzostwa Świata w USA podopieczni Francisco Maturany dostali się bez problemów, ogrywając przy okazji Peru, Paragwaj oraz Argentynę. Podczas eliminacji stracili tylko dwie bramki i nie przegrali żadnego spotkania. Pieczęć na awansie do Mundialu postawili demolując na wyjeździe „La Albiceleste” 5:0. Dwie bramki Rincona, trafienie Valencii, a na dokładkę dwa gole będącego u szczytu formy Asprilli. W tym jeden wyjątkowej urody.
Dalsze dzieje reprezentacji Kolumbii znamy: porażka z Rumunią, następnie fiasko przeciwko gospodarzom turnieju, samobój Andresa Escobara, powrót na tarczy, rozlew krwi. Nie pierwszy, nie ostatni, bowiem w 1997 roku „The Octopus” wdał się w ostrą bójkę z bramkarzem kadry Paragwaju, Jose Luisem Chilavertem, w trakcie przegranego meczu kwalifikacji do Mistrzostw Świata we Francji.
Gdy wybrzmiał finałowy gwizdek arbitra, Asprilla odebrał połączenie telefoniczne. Głos w słuchawce przedstawił się jako sympatyk reprezentacji Kolumbii i oznajmił, że zastrzeli Chilaverta za atak na swojego ulubieńca. Na szczęście „Tino” wybił ten pomysł z głowy szajbniętemu psychofanowi, o czym piłkarz mówił w filmie dokumentalnym, emitowanym w kolumbijskiej telewizji, który był poświęcony jego bogatej karierze sportowej.
- Co ty gadasz? Zupełnie oszalałeś? Zniszczysz kolumbijski futbol. Nie możesz tego zrobić! Nie zgadzam się na to. To, co dzieje się na boisku, zostaje na boisku - te słowa Faustino prawdopodobnie ocaliły Paragwajczyka przed utratą życia.
Bo jeżeli już pociągać za spust, to wyłącznie kierując futbolówkę do bramki.
Mateusz Połuszańczyk

Przeczytaj również