Zróbmy z tym w końcu porządek: wykopmy VAR ze stadionów!

Zróbmy z tym w końcu porządek: wykopmy VAR ze stadionów!
photo-oxser / Shutterstock.com
Było już wiele rzeczy, o których mówiło się, że zabiją futbol. Z korupcją zaczęliśmy jednak walczyć, gigantyczne transfery chcąc nie chcąc zaakceptowaliśmy, zaś "autobus" Mourinho przestał być tak skuteczny, jak kiedyś. Teraz jednak potencjalny zabójca jest o wiele bardziej niebezpieczny. Przebrał się w owczą skórę i przez wielu traktowany jest jako wielki dobrodziej piłki nożnej. O czym mowa? O VAR.
Wideoweryfikacja w profesjonalnym futbolu to temat podnoszony od lat. Przywoływano go niemal za każdym razem, gdy arbitrzy popełnili rażący błąd. Praktycznie nie było dyskusji o złej kondycji sędziowania bez błagań o wykorzystywanie powtórek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Presja rosła. VAR zaczęto testować na turniejach mniejszej rangi, przede wszystkim młodzieżowych. Sędziów powoli przygotowywano na to, że wkrótce wspomoże ich człowiek obsługujący video. Kibice zaczęli traktować zapowiedzianą nowinkę jak zbawienie.

zVARcie w technologii

Szybko okazało się, że VAR żadnym zbawcą nie jest. Po 14 kolejkach aktualnego sezonu Bundesligi przeanalizowano wszystkie 33 sytuacje, w których wideoweryfikacja spowodowała zmianę decyzji sędziego. Z czego aż ośmiokrotnie zmiana okazała się błędna.
Co ciekawe część pomyłek mogła zostać spowodowana... celowo! Niemiecka federacja odwołała nawet szefa zespołu odpowiedzialnego za weryfikację video. Zarzut? Sprzyjanie zespołowi Schalke 04 Gelsenkirchen. A właśnie z tego miasta pochodził Hellmut Krug.

Na końcu i tak jest człowiek

To pokazuje, że nawet dysponując najlepszym sprzętem, ostatecznie i tak jesteśmy skazani na ocenę sędziego. A o tym, że element ludzki często zawodzi, przekonaliśmy się już nie raz.
Zresztą nieskuteczna okazuje się też sama technika. W styczniu działacze francuscy zawiesili wykorzystywanie systemu goal-line technology w meczach Ligue 1 oraz w spotkaniach Pucharu Ligi Francuskiej. Powód? Dwa rażące błędy, jakie w krótkim czasie popełnił ten system.

Środowisko podzielone

W ocenie VAR podzielone jest również środowisko piłkarzy i trenerów. Szkoleniowiec Lazio, Simone Inzaghi, zwracał uwagę, że wykorzystywanie powtórek zabiera widowisku emocje i smak piłki nożnej. Dalej poszedł Gianluigi Buffon, który stwierdził, że jak tak dalej pójdzie, gra będzie zatrzymywana co trzy minuty, a spotkania zaczną przypominać... zawody w piłce wodnej.
Zawodnicy zwracają uwagę przede wszystkim na to, że sprawdzanie powtórek wymaga wstrzymania gry na kilka minut. Ktoś powie: i co z tego? W imię słuszności decyzji - warto!

Okiem kibica

Szybko odpowiem jednak: czy aby na pewno? Moim zdaniem nie. Pomyślcie chwilę. Jak często zdarza wam się usłyszeć w trakcie meczu, że jakiś zespół jest akurat na fali, ma okres dobrej gry czy "nie schodzi z połowy przeciwnika"? W takich sytuacjach zastopowanie gry na parę minut może wybić będący w gazie zespół. A na pewno jest czynnikiem wpływającym na przebieg widowiska. Powtórzę: samo zatrzymanie gry na dłużej, dotychczas spotykane niesamowicie rzadko, wpływa na przebieg spotkania.
Błędy sędziowskie zdarzały się i będą zdarzać niezależnie od tego, jakie jeszcze nowinki wprowadzimy do gry. Przez lata stały się częścią widowiska zwanego piłką nożną. Do dziś pamiętam nieuznanego, ale prawidłowego gola Franka Lamparda, którego Anglik strzelił Niemcom na mundialu w 2010 roku. Możecie powiedzieć, że to argument za powtórkami. A ja powiem, że jest dokładnie odwrotnie.

Magia futbolu

Nie będę Wam mydlił oczu rozprawianiem, jak to nieuznana bramka znalazła swoje miejsce w historii i będzie pamiętana jeszcze przez lata, zaś gdyby została uznana, pewnie mało kto dziś by ją wspominał. Problem w tym, że VAR zamienia jedne błędy na inne. Jak pokazałem wyżej, wcale nie jest receptą na wszystkie bolączki sędziowania.
Zastanówcie się też, jaką cenę płacimy za wideoweryfikację. Naprawdę chcecie oglądać zawody, w których gra przerywana jest na kilka minut czasem nawet po parę razy w trakcie meczu? Chcecie być świadkami akcji, w których pada prawidłowy gol, piłkarze i kibice jednej z drużyn przeżywają chwile radości, po czym sędzia anuluje bramkę, bo powtórka wykazała, że pół minuty wcześniej w przeciwnym polu karnym był faul, wobec czego arbiter zarządza jeszcze rzut karny w drugą stronę (to autentyczna sytuacja z Superpucharu Holandii)?
Jest jeszcze jedna kwestia, o której mało się mówi. Widzowie przed telewizorami mają pełny dostęp do powtórek i komentarza. Co jednak mają zrobić kibice na trybunach? Nikt im nie wytłumaczy na żywo zawiłości zmiany decyzji w sposób choćby zbliżony stopniem wyczerpania do tego, co widzimy w TV. Nie raz i nie dwa zdarzy się, że wyjdą ze stadionu z poczuciem krzywdy. Zgoda - podobną krzywdę mogą czuć również w spotkaniach bez wykorzystywania VAR. Ale po co w takim razie to całe zamieszanie z powtórkami?
Może jestem naiwniakiem, ale powiem wprost: wierzę w piękno futbolu. Wierzę w liczące sobie kilkadziesiąt lat określenie "The Beautiful Game" czy portugalskie "o jogo bonito". Wierzę, że o wyjątkowości piłki nożnej decyduje atmosfera na stadionie, której nie zaburzają przerwy na analizę video. Że piękno futbolu polega też na tym, iż mogę zagrać z kolegami w parku i w swojej istocie będzie to ta sama gra, w jakiej uczestniczą Cristiano Ronaldo z Leo Messim, kiedy stają naprzeciwko siebie na stadionie Barcy lub Realu.
Trawa, białe linie, sędzia - a jeśli ma się szczęście, także pełne trybuny. Zasady, które ewoluowały, ale w swojej istocie są dość podobne do tych, które obowiązywały ponad 150 lat temu. Tylko tyle i aż tyle. Futbol może i powinien zostać taki, jaki był - ludzki, a więc także nieidealny. Za to go kochamy i za to go nienawidzimy. Przez moment, aż do kolejnego meczu.
Marcin Przyziemski

Przeczytaj również