Zwycięzcy i przegrani pierwszej kolejki EURO

Zwycięzcy i przegrani pierwszej kolejki EURO
Marco Iacobucci EPP / Shutterstock.com
Po pierwszych dobrych dniach Mistrzostw Europy kiedy zobaczyliśmy mocnego kandydata do miana bramki turnieju, a w meczu Anglii z Rosją mieliśmy nieoczekiwany zwrot akcji, turniej wyraźnie wyhamował. Nic dziwnego zatem, że pojawiły się głosy, że 24 drużyny na głównej imprezie to zdecydowanie za dużo. Jednym z plusów takiej sytuacji jest jednak to, że pojawiają się na niej gracze z mniej znanych lig, którzy dzięki dobrej dyspozycji mogą trafić swój los na loterii i wylądować w lepszym klubie. 


Dalsza część tekstu pod wideo
Przyjrzyjmy się więc zwycięzcom: zawodnikom mniej znanym, którzy dzięki dobrej grze w pierwszym spotkaniu mogą zainteresować mocniejsze kluby. Dla równowagi w drugiej części zajmujemy się największymi przegranymi, tu królują już dobrze znane osobistości.




Zwycięzcy




Bartosz Kapustka


Tak, to właśnie ten moment, w którym miłośnicy Ekstraklasy, z których szydzono przez ostatnie kilka miesięcy mogą z wyższością powiedzieć coś w stylu "Jaranie się Kapustką? To takie mainstreamowe...". Amatorzy ligowej piłki (s)kopanej z pewnością nie martwili się o to czy zawodnik Pasów podoła zadaniu zastąpienia Kamila Grosickiego, bo Kapustka już debiutując w lidze dał się poznać jako gracz niezwykle dojrzały. Prawdę powiedziawszy w meczu przeciwko co najwyżej solidnym, by nie powiedzieć topornym, Irlandczykom nie pokazał niczego czego byśmy o nim nie wiedzieli, a tak mocno łechcące narodowe ego pochwały Rio Ferdinanda czy Gary'ego Linekera wynikają z ich zrozumiałej nieznajomości Ekstraklasy. W meczu z Irlandią Północną obaj wielcy piłkarze angielscy mogli zobaczyć gracza podobnego do młodego gwiazdora ich reprezentacji Dele Alliego, już bowiem trener Cracovii Jacek Zieliński w trakcie sezonu podkreślał, że Kapustka nie jest typowym skrzydłowym, a raczej uniwersalnym zawodnikiem mogącym grać choćby na środku pomocy, a Adam Nawałka testował go już na boku obrony. Chłodna głowa, dobry przegląd pola, bardzo dobra technika i strzał z dystansu to atuty, dzięki którym w Krakowie pewnie już liczą pieniądze, za które być może uda się sprowadzić ze dwóch nowych Denissów Rakelsów. Znalezienie drugiego Bartosza Kapustki może być jednak trudne.




Dragos Grigore


Rumuni w dziesięciu spotkaniach eliminacyjnych stracili tylko dwie bramki, ale słabość ówczesnych rywali nie pozwalała traktować tych wyników serio. Jedno co niewątpliwie przykuwało uwagę to fakt, że tak solidnie w defensywie może grać drużyna mająca w składzie Vlada Chirichesa. Były zawodnik Steauy kompletnie zawiódł w Tottenhamie, został wicemistrzem Włoch w Napoli, gdy jednak musiał grać w pierwszym składzie drużyny Mauricio Sarriego działy się dziwne rzeczy (vide bramka stracona w meczu z Chievo, która obciąża jego konto). Okazuje się jednak, że w duecie z dobrze rozumiejącym się partnerem i Chiriches może być mocnym punktem drużyny, a tym partnerem jest grający w Katarze Dragos Grigore. Defensor Al-Sailiya zaprezentował się w pierwszym spotkaniu z bardzo dobrej strony nie dając rozwinąć skrzydeł przeciwnikom, a w decydującym momencie zatrzymał Oliviera Giroud. Dobra postawa na tym turnieju może zdecydować o tym, że przypomną sobie o nim przedstawiciele klubów z mocniejszych lig, jeszcze rok temu rumuński obrońca grał w Tuluzie.




Jonathan Williams


Występ tego zawodnika w spotkaniu przeciwko Słowacji był sporym zaskoczeniem, bo piłkarz Crystal Palace dotąd zagrał w 12 spotkaniach w kadrze narodowej, a w eliminacjach wystąpił w zaledwie dwóch meczach. Walijczyk zaimponował jednak selekcjonerowi w ostatnich spotkaniach kontrolnych, dzięki temu zagrał od początku przeciwko Słowacji. Jego występ wywołał małe zamieszanie na twitterze wśród kibiców popularnych Orłów, którzy mocno krytykowali managera Alana Pardew za to, że nie dał szans młodemu Walijczykowi, który w minionym sezonie w Premier League zagrał w jednym spotkaniu przez zaledwie dziesięć minut, a później został wypożyczony do MK Dons gdzie w 23 meczach zaliczył tylko jedną asystę. Przeciwko Słowacji imponował zarówno walecznością jak i bardzo dobrą piłkarską techniką i po Euro 2016 być może zainteresuje się nim lepszy klub.


Emmanuele Giaccherini


Wiele kontrowersji wzbudziły powołania Antonio Conte na Mistrzostwa Europy, bo Squadra Azzurra ma wielu fanów na całym świecie. "Gdzie Bonaventura?" - pytano. Domagano się obecności Jorginho, Vazqueza, a nawet Pavolettiego, tylko fanbase Mario Balotellego jakby się skurczył. Jeszcze głośniej było jednak nie o zawodnikach niepowołanych, ale o tych, których selekcjoner ze sobą wziął do Francji. Eder w drugiej części sezonu po przejściu do Interu strzelił zaledwie jedną bramkę i tym bardziej w duecie z nierównym w Southampton Pelle prezentował się mizernie. Sam Giaccherini, który w Bolognii zaliczył zaledwie siedem bramek i jedną asystę został wręcz obwołany adoptowanym synem selekcjonera. I ten sam Giaccherini w pierwszej połowie hitowego spotkania przeciwko Belgii wykorzystał znakomite podanie Bonucciego strzelając kluczową bramkę na 1:0. Pomocnik Włochów na chwilę zamknął usta krytykom przypominając, że siła włoskiego futbolu opiera się na niezrównanej obronie i znakomicie dobranych indywidualnościach. Teraz czekamy na występ kolejnego gracza z tej półki: Stefano Sturaro.


Wes Hoolahan


W tym miejscu powinien się pojawić także dużo mniej znany Jeff Hendrick, ale ofensywny pomocnik Norwich City zebrał lepsze oceny także dzięki bardzo ładnej bramce strzelonej na poczatku drugiej połowy. Wciąż niedoceniani Irlandczycy byli w tym spotkaniu lepsi, w pierwszej połowie powinni zdobyć bramkę, która być może zadecydowałaby o ważnym zwycięstwie zdobyli tylko punkt, który w ostatecznym rozrachunku może im nie dać zbyt wiele. Zawodnik zdegradowanego do Championship Norwich był jednak bardzo aktywny i w końcu dobry występ ukoronował trafieniem na 1:0. Patrząc na jego statystyki można powiedzieć, że nie schodzi poniżej pewnego poziomu częściej niż gole zaliczając asysty, w minionym sezonie aż dziewięć razy podawał kolegom w sytuacjach bramkowych. Na jego niekorzyść w kontekście transferu do lepszego klubu przemawia jednak wiek - ma 34 lata i jak to mawiają ludzie w jego wieku: prochu już nie wymyśli.




Przegrani


Roy Hodgson


Wpadła mi kiedyś w ręcę książka "Futbol i statystyki" duetu Chris Anderson - David Sally, zachwalana przez polskich trenerów i dziennikarzy. Z początku wydawała mi się ona zbiorem "oczywistych oczywistości", które dla typowego pożeracza futbolu w stopniu co najmniej ponadprzeciętnym nie są żadnym odkryciem, jedyny plus to podparcie tych oczywistości liczbami. Pewnego razu jednak kiedy akurat byłem w trakcie czytania rozdziału poświęconego rzutom rożnym zobaczyłem starcie Arsenalu ze Swansea na Emirates, w którym Kanonierzy przez niemal 90 minut bezskutecznie bili głową w mur, w dodatku nie mając na boisku wielu wysokich graczy z uporem maniaka wykonywali rzuty rożne w ten sposób wrzucając piłkę na... Właśnie! Na kogo!? Ani razu za to - co akurat nakazywałaby w tym momencie statystyka - nie próbowali rozgrywać ich krótko. Nic dziwnego, że po golu Bafetimbi Gomisa przegrali 0:1. To wszystko przypomniało mi się zaraz po tym jak zobaczyłem Harry'ego Kane'a wykonującego rzut rożny, przykład fatalnego wykorzystania zawodnika znajdującego się na boisku, a jednocześnie rzecz tak oczywistą, że aż niewiarygodną na tym poziomie rozgrywek. Oczywiście jest prawdą, że Roy Hodgson stał się niejako zakładnikiem składu z jakim przyjechał do Francji, w którym znajduje się mnóstwo napastników, sporo środkowych pomocników i mało klasycznych skrzydłowych więc jeśli już chce ustawić tych ostatnich na boisku musi z konieczności stawiać na duet Lallana - Sterling. Jeśli ich nie wybiera skazuje się na grę bez skrzydeł, która też może być niebezpieczna. Pojawia się jednak pytanie czy selekcjoner w ogóle ma pomysł na tę kadrę, pełną ciekawych graczy jeszcze na dorobku, teoretycznie głodnych międzynarodowych sukcesów choć z drugiej strony czy o graczach, którzy zarabiają dziesiątki tysięcy funtów tygodniowo można w ogóle powiedzieć, że są głodni? Remis z Rosją to paradoksalnie jedyny pozytyw dla Anglii, bo dokonujący fatalnych zmian w trakcie spotkania Hodgson będzie musiał przemyśleć taktykę zespołu i być może powróci do formuły, która przyniosła jego drużynie powodzenie w eliminacjach. Jeśli tak się nie stanie po Euro 2016 z pewnością pożegna się z posadą.




Antoine Griezmann


Już niedługo w redakcjach pism sportowych i na portalach zacznie się z pewnością poszukiwanie graczy "zmęczonych sezonem". Ta kategoria w znakomity sposób porządkuje bowiem rozmaite narracje wokół najważniejszycyh piłkarskich imprez dając łatwe wytłumaczenie spadku formy piłkarza, który jeszcze kilka miesięcy temu grał znakomicie prowadząc swoje drużyny do kolejnych tryumfów. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że jednym z pierwszych graczy, którzy dostaną tę łatkę będzie właśnie zawodnik Atletico, który w pierwszym spotkaniu z Rumunią zagrał zdecydowanie poniżej oczekiwań. Jedną z większych sensacji Copa America jest z pewnością odpadnięcie Urugwaju mającego w swoim składzie doskonały w La Liga czy w Champions League duet Godin - Gimenez, który w zaledwie dwóch meczach przeciwko Meksykowi i Wenezueli pozwolił rywalom na strzelenie czterech bramek. Jeśli oni mają prawo czuć się zmęczeni minionym sezonem to cóż dopiero powiedzieć o Griezmannie, na którym przez większą część rozgrywek ofensywa Los Colchoneros po prostu wisiała? Być może Francuza stać na kilka przebłysków, ale raczej nie stanie się on liderem drużyny Didiera Deschampsa, a jeśli Trójkolorowi nie wejdą do najlepszej czwórki pewnie kilkukrotnie usłyszymy jego nazwisko.




Romelu Lukaku


Belgijski napastnik to trochę inny przypadek, bo przecież Lukaku pod koniec sezonu był już wyłącznie cieniem gracza, który tak dobrze rozpoczął rozgrywki Premier League w Evertonie: w ostatnich dziesięciu meczach w sezonie nie strzelił ani jednej bramki co mówi samo za siebie. Przeciwko Włochom długimi okresami był zupełnie niewidoczny, w drugiej połowie miał swoją okazję po kontrze będąc sam na sam z Gianluigim Buffonem fatalnie jednak spudłował. Już w przerwie w jednej z angielskich stacji zastanawiano się czy Belgowie w ogóle potrzebują tego typu napastnika, grając kombinacyjnie, a także preferując szybki atak po odbiorze być może powinni postawić na kogoś odpowiedniego do tego typu gry czyli na przykład Divocka Origiego, który w końcówce kilkukrotnie pokazał się z dobrej strony. Być może zatem podobnie jak w Brazylii po nieudanym początku Lukaku usiądzie na ławce co będzie kolejną małą rysą na jego jak dotąd dobrze rozwijającej się karierze.




Haris Seferovic


Dwa lata temu Szwajcarzy w Brazylii liczyli przede wszystkim na Josipa Drmica, który był tuż po świetnym sezonie w Nurnberg. Dziś ostał im się właściwie ino napastnik Eintrachtu Frankfurt, który w końcówce sezonu dopiero po barażach zapewnił sobie utrzymanie w lidze. Jeśli ktoś zastanawia się dlaczego zespół, który powinien mierzyć w środek tabeli upadł w Bundeslidze tak nisko wystarczy tylko spojrzeć na występ Seferovica w meczu z Albanią. Szwajcar miał przynajmniej dwie doskonałe sytuacje by pokonać Etrita Berishę, będąc oko w oko z bramkarzem Lazio Rzym, jednak w obu sytuacjach zachował się fatalnie. W obecnej formie Seferovic to napastnik, który może zdobywać bramki właściwie tylko po zamieszaniu w polu karnym, ale w tego typu sytuacjach poradziłby sobie zapewne niejeden kibic hodujący co najwyżej jeden mięsień, ten okrągły, zwany też piwnym.




Sławomir Peszko


Obecność w tym gronie zawodnika, który zagrał zaledwie przez kilka minut może być zaskoczeniem, okazją do kolejnej krytyki autora artykułu, ale pomyślcie sobie: o kim oprócz Kapustki naczęściej mówiono po spotkaniu Polska - Irlandia Północna? Chyba właśnie o skrzydłowym Lechii, który zazwyczaj nie dostaje pochwał za dobrą grę, a jedynie jest bohaterem kolejnych internetowych memów. Można zaryzykować stwierdzenie, że w obecnej fazie kariery popularnego Peszkina jego największym marzeniem jest zrobienie na boisku czegoś co przyćmiłoby jego niegdysiejsze i niesławne wybryki taksówkowe. Naturalnie piłkarz jako osoba publiczna musi być człowiekiem wyjątkowo gruboskórnym i takim właśnie Peszko nieustannie stara się być, ale ileż razy można z tym samym wystudiowanym uśmiechem opowiadać: "No tak, ja też się lubię z siebie śmiać" gdy słyszy lub widzi się to samo po raz tysięczny. Miałem w zamierzchłych czasach podstawówki kolegę o nazwisku Wrona, który na wszelkie: "kra, kra" ze strony koleżanek i kolegów odpowiadał autoironicznie, ale on też nie wytrzymał gdy na lekcji plastyki jedna z koleżanek dostała piątkę za namalowanie pięknej wrony, która zawisła gdzieś na ścianie klasy. Podobnie jest z krążącym wszędzie gifem, swoją drogą rzeczywiście zrobionym bardzo dobrze, scenka uchwycona znakomicie, autorowi należy się jakaś nagroda; być może powinien ją ufundować sam pan Sławomir choć trudno powiedzieć czy to polepszyłoby jego sytuację w Internecie, być może stałby się już wtedy na dobre piłkarskim odpowiednikiem Aleksandra Kwaśniewskiego.

Przeczytaj również