Żył w biedzie i dorabiał jako akrobata, nie miał pieniędzy na buty. "Cudowne Dziecko" jeszcze zabłyśnie

Żył w biedzie i dorabiał jako akrobata, nie miał pieniędzy na buty. "Cudowne Dziecko" jeszcze zabłyśnie
Anton_Ivanov / shutterstock.com
Alexis Sanchez swego czasu należał do światowej czołówki najlepszych ofensywnych zawodników. Chilijczyk wrył się w pamięć nawet największych laików swoimi znakomitymi występami w barwach Udinese, solidnym epizodem w Barcelonie czy prawdziwym wystrzałem w koszulce Arsenalu. I chociaż ostatnie miesiące w jego wykonaniu nie należały do najbardziej udanych, pod żadnym pozorem nie można jeszcze skreślać 31-latka. On już niejeden raz udowodnił, że potrafi radzić sobie z wszelkimi przeciwnościami losu.
Życiorys wielu czołowych gwiazd południowoamerykańskiego futbolu wiąże się z życiem w skrajnej biedzie. Najlepsi Brazylijczycy zdobywali szlify w czeluściach faweli, Carlos Tevez czy Arturo Vidal dorastali w otoczeniu narkotykowych karteli, a i dzieciństwa Alexisa nie można nazwać wymarzonym. Nim Chilijczyk podbił serca kibiców na Starym Kontynencie, musiał przejść przez istną szkołę życia.
Dalsza część tekstu pod wideo

Tam, gdzie diabeł mówi “dobranoc”

Sanchez przyszedł na świat w portowym miasteczku Tocopilla, gdzie większość mężczyzn zarabia lub stara się to wykonywać poprzez łowienie ryb. Jego ojciec niestety nie spełnił swoich obowiązków i opuścił rodzinę chwilę po jego narodzinach. Matka stanęła przed karkołomnym wyzwaniem wykarmienia małego chłopczyka oraz jego licznego rodzeństwa: sióstr Tamary i Marjorie oraz brata Humberto.
- Pamiętam, że moja mama pracowała, pracowała i pracowała. Nie podobało mi się to. Gdy sprzątała w mojej szkole, opuszczałem zajęcia. Nie chciałem jej tam widzieć. Wiem, że robiła to wszystko dla nas - opowiadał zawodnik w dokumencie przedstawiającym historię jego życia, który zrealizowała stacja HBO.
Martina Sanchez robiła dosłownie wszystko, aby wyżywić swoje pociechy, jednak to wciąż nie wystarczało. W pewnym momencie sam chłopczyk musiał w jakikolwiek sposób dołożyć się do nikłego budżetu domowego. Aby zarobić na chleb, Alexis mył auta, wykonywał uliczne akrobacje czy nawet brał udział w bójkach, gdzie stawką było kilka bezcennych wówczas pensów.
- Żyliśmy na skraju biedy, Alexis i ja zarabialiśmy pieniądze, jak tylko się dało. Czasami był tak głodny, że prosił sąsiadów o chleb. Trudne dzieciństwo wyrobiło jego charakter - wyznał Humberto Sanchez.

Adopcja, pierwsze buty i lekcje Diego Simeone

Bieda, nieustanny głód oraz nikłe perspektywy na przyszłość sprawiły, że dzieciak musiał znaleźć jakąkolwiek odskocznię. Ucieczką od przykrej codzienności okazał się futbol. I choć nie miał profesjonalnego sprzętu, nawet butów, a o prawdziwym boisku można było tylko pomarzyć, spędzał każdą wolną chwilę na doskonaleniu swoich umiejętności. Nic tak nie wytrenuje zawodnika, jak wielogodzinne sparingi w zaułkach Tocopilli.
W pewnym momencie jego matka zdała sobie sprawę, że dłużej nie jest w stanie utrzymać wszystkich swoich latorośli. Bezcenne wsparcie okazał wujek, Jose Martinez, który adoptował Alexisa i położył fundamenty pod jego dalszą karierę. Nowy opiekun dostrzegł niecodzienny talent chłopca, więc co rusz zapisał go do akademii rodzimego klubu.
Warto przy tej okazji zaznaczyć, że wujek Sancheza również nie należał do grona ludzi zamożnych. Swoje pierwsze piłkarskie buty skrzydłowy otrzymał z rąk… burmistrza Tocopilli, który zachwycił się jego umiejętnościami na jednym z miejscowych turniejów.
Alexis wyróżniał się na tle innych pod względem szybkości, dynamiki, a także zwrotności. Nisko osadzony środek ciężkości sprawiał, że bez trudu wkręcał w ziemię bezradnych rywali. Wreszcie potencjałem Chilijczyka zainteresowała się ekipa UD Cabreloa. To był przełomowy moment w jego życiu, ponieważ pensja w wysokości 200 tys. pesos miesięcznie sprawiła, że po raz pierwszy rodzina Sanchezów wydostała się z ubóstwa i zasmakowała dostatku.
Przeskok na poziom seniorski zupełnie nie zdeprymował Alexisa, który w wieku 16 lat stał się najmłodszym debiutantem w historii rozgrywek Copa Libertadores. Zwinność i skłonności do dryblowania zaowocowały przezwiskiem, które otrzymał, El Niño Maravilla - Cudowne Dziecko. Uzdolnionym nastolatkiem zainteresowało się wyławiające południowoamerykańskie perełki Udinese Calcio. 3 mln euro załatwiło sprawę.
Ekipa “Zebrette” traktowała Sancheza jako melodię odległej przyszłości, zatem najpierw wysyłano go na wypożyczenia. W trakcie jednego z nich trafił pod skrzydła człowieka, który odcisnął piętno na jego dalszych losach.
Alexis dysponował naturalnym talentem w zakresie gry ofensywnej, ale dopiero “Cholo” Simeone nauczył go pracy na całej szerokości boiska. Przestawił naturalną wajchę, pokazując, że popisy pod bramką rywali muszą być poprzedzone naciskiem, zaangażowaniem, morderczym pressingiem. Argentyńsko-chilijski tandem poprowadził River Plate do krajowego mistrzostwa.

Wzór dla innych

Udane występy w Argentynie, a następnie także na boiskach Serie A, posłużyły za przepustkę do reprezentacji. 27 kwietnia 2006 r. zapewne nikt nie przypuszczał, że nieopierzony debiutant po kilku latach zostanie najskuteczniejszym strzelcem w historii chilijskiej kadry.
Spektakularne występy w barwach narodowych sprawiły, że Sanchez przemienił się w prawdziwego idola i dumę całego narodu. Energetyczny skrzydłowy poprowadził swoich kolegów do dwóch triumfów z rzędu na Copa America. Chile znów było wielkie w dużej mierze właśnie dzięki Alexisowi. Dzieciak z Tocopilla wdrapał się na sam szczyt.
Mieszkańcy z rodzinnych stron oddali mu hołd, a i sam zawodnik nie zapomniał o tym, skąd się wywodzi. Rokroczne wsparcie finansowe ze strony napastnika Interu pomaga zwiększyć poziom edukacji w chilijskim miasteczku oraz budować kolejne orliki. Wszystko po to, aby takich jak Alexis było więcej.
- Chcę zakończyć karierę w domu, w Chile. To marzenie moje i mojego ojca, który obserwuje mnie z wysokości nieba. Grałem dla Colo-Colo, uczyłem się tam futbolu i chcę jeszcze raz zagrać w tej koszulce - wyznał niedawno.

W poszukiwaniu odrodzenia

Patrząc na osobistą gablotę wypełnioną po brzegi medalami, Alexis mógłby poczuć się spełniony. Ostatnie dwa lata to jednak systematyczny regres, najboleśniej widoczny podczas epizodu na Old Trafford. 45 spotkań w barwach Manchesteru zaowocowało ledwie pięcioma trafieniami. Skuteczność godna jedynie pożałowania.
Na całe szczęście, Sanchez ubiegłego lata trafił na zasadzie wypożyczenia pod skrzydła niezawodnego Antonio Conte. Początki Chilijczyka w stolicy Lombardii nie były wymarzone, aczkolwiek główną przeszkodą okazały się kontuzje, a nie czysto piłkarskie braki. Ostatnie słowo na Giuseppe Meazza jeszcze nie zostało powiedziane.
Obecny szkoleniowiec “Nerazzurrich” jest prawdziwym specem od wyciągania piłkarzy z dołku, aby natchnąć ich do odzyskania dawnego blasku. Wystarczy spojrzeć na poczynania Romelu Lukaku czy Antonio Candrevy, którzy pod wodzą Conte znów potrafią czarować. 50-latek zastał Inter drewniany, ale robi wszystko, aby pozostawić po sobie drużynę ze znacznie bardziej trwałego kruszcu.
Umiejętności trenera w parze z zawziętością i odpowiednim nastawieniem mentalnym samego zawodnika mogą posłużyć za katalizator osobistego renesansu Alexisa. 31-latek ostatnimi czasy obniżył loty, jednak to jeszcze nie koniec. El Niño niedługo znów zasłuży na miano Maravilla.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również