Ghana królem letniego polowania. Mocne "transfery" przed MŚ, następni już w kolejce. "Ta tendencja wzrośnie"

Ghana królem letniego polowania. Mocne "transfery" przed MŚ, następni już w kolejce. "Ta tendencja wzrośnie"
Chema Rey/Pressfocus
Inaki Williams to najbardziej znany z piłkarzy, którzy ostatnio zadeklarowali grę dla reprezentacji Ghany. A to nie koniec. Kadra z Afryki zyskuje tym samym sporo jakości. Na papierze to sytuacja win-win.
Trwa letnie okno transferowe, a póki co jednym z jego wygranych jest… reprezentacja Ghany. “Czarne Gwiazdy” zyskały kilku piłkarzy mających zagwarantować nową jakość, m.in. na zbliżających się mistrzostwach świata. I wcale się nie zatrzymują. Do ogłoszonych już nazwisk, takich jak Inaki Williams, Tariq Lamptey i Mohamed Salisu, dołączyć mogą kolejni zawodnicy. Wśród nich są choćby Eddie Nketiah z Arsenalu czy Callum Hudson-Odoi z Chelsea.
Dalsza część tekstu pod wideo
Już teraz kadra afrykańskiego kraju zaczyna wyglądać więcej niż obiecująco. I staje się pewnym drogowskazem dla innych drużyn narodowych, które mogą w najbliższym czasie kusić zawodników mających do wyboru grę w kilku reprezentacjach. A Ghana otwiera nowy etap I, kto wie, może dać jej on niezły wynik na mundialu.

W poszukiwaniu jakości

Ghańczycy awansowali na mundial w niemałych bólach. W strefie afrykańskiej do zagospodarowania było pięć miejsc, a całe eliminacje podzielone zostały na trzy etapy. Ghana, jako jedna z mocniejszych ekip, rozpoczynała swoją przygodę od drugiej rundy. W grupie G ostatecznie wyprzedziła Etiopię, Zimbabwe oraz kadrę RPA. Tą ostatnią tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek zdobytych. To pozwoliło awansować do decydującej fazy zmagań. Na ostatnim etapie walki o mundial “Czarne Gwiazdy” czekał dwumecz z Nigerią. Po remisach 0:0 i 1:1 to Ghana cieszyła się z wyjazdu na turniej do Kataru. Zdecydowała bramka strzelona na wyjeździe. Szczęście znów było po stronie ghańczyków.
Za liderów kadry podczas eliminacji robili piłkarze Premier League, Jordan Ayew oraz Thomas Partey. Ten drugi ponadto wkrótce może wypaść z drużyny narodowej, jeśli potwierdzą się plotki o jego pozasportowych problemach. Kto ponadto stanowi o sile “Czarnych Gwiazd”? Jest np. Daniel Amartey z Leicester, kilku solidnych piłkarzy z europejskich średniaków, trochę młodzieży. Mimo wszystko trudno mówić o dużych indywidualnościach, czy niewyczerpanym potencjale “eliminacyjnej” ekipy. A przecież w Ghanie pamiętają jeszcze o kadrze ćwierćfinalistów z MŚ 2010, kiedy grali tacy zawodnicy jak choćby Stephen Appiah, Sulley Muntari czy Asamoah Gyan.
Nie jest jednak tak, że Ghana nie ma asa w rękawie. W ostatnich dniach rzuciła na stół kilka wspomnianych wyżej mocnych kart.

Baskijskie złote dziecko

Inaki Williams kilka lat temu był prawdziwym objawieniem, gdy zanotował naprawdę solidne wejście do Athleticu Bilbao. Syn emigrantów z Afryki urodził się w Kraju Basków i został przyjęty jak swój w klubie, który od początku działalności ma konserwatywne podejście do kontraktowania zawodników spoza regionu. Nie trzeba chyba przypominać, że w Athletiku grają wyłącznie piłkarze o baskijskim pochodzeniu. Inaki stał się Baskiem “z prawa ziemi”, a co za tym idzie, posługuje się też hiszpańskim paszportem.
Kiedy jego talent dostrzegli również poza Bilbao, coraz więcej było spekulacji o możliwym powołaniu do reprezentacji Hiszpanii. I koniec końców Inaki powołanie dostał. Najpierw do drużyny U-21, dla której zagrał w 17 meczach i strzelił trzy bramki. Co więcej, zdobył nawet srebrny medal z Hiszpanią podczas młodzieżowego EURO w Polsce. Strzelił wówczas jednego gola. A 29 maja 2016 roku zagrał swój pierwszy, i jak się okazuje ostatni mecz w dorosłej kadrze “La Roja”. Dostał 30 minut w towarzyskim starciu z Bośnią i Hercegowiną. Potem nieco spuścił z tonu. Pojawiające się plotki o transferze do mocniejszego klubu ucichły, a ofensywny zawodnik utknął na poziomie solidnego ligowca. Wypadł także z orbity zainteresowań selekcjonerów Hiszpanii. Z jednej strony forma, z drugiej styl gry, który nie do końca do kadry pasował.
Przed Inakim Williamsem pojawiły się jednak nowe możliwości, a sam zawodnik postanowił z nich skorzystać. I tym samym zagra dla kraju swoich przodków, czyli dla Ghany. Tu nikt nie będzie narzekał, że Inaki nie pasuje do systemu, nie będzie wyliczał mu słabszych liczb w klubie. W barwach “Czarnych Gwiazd” może być liderem z prawdziwego zdarzenia.
W kolejce po paszport czeka także jego młodszy brat, Nico. I być może to jeszcze ciekawszy aspekt w kontekście przyszłości w kadrze. O Williamsie juniorze część ekspertów wypowiada się bardziej pochlebnie niż o jego bracie, a sam Nico - podobnie jak Inaki - ma na koncie grę dla hiszpańskich młodzieżówek. Jeśli jednak brat szepnie mu ciepłe słówko o kadrze Ghany, to być może utalentowany 20-latek pójdzie w jego ślady. Więcej o braciach Williams ciekawie pisaliśmy TUTAJ.

Brytyjskie korzenie

Poza Inakim Williamsem akces do kadry Ghany zgłosili także Tariq Lamptey i Mohammed Salisu, którzy mogli próbować przebijać się do kadry Anglii. Lamptey to prawy obrońca i chyba nic więcej dodawać nie trzeba. Polscy kibice doskonale poznali siłę tej pozycji w kadrze “Synów Albionu”, gdy spekulowano o decyzji Matty Casha z wyborem gry dla Polski. Choć gracz Brighton ma na koncie występy dla młodzieżowych reprezentacji Anglii, to na powołanie od Garetha Southagate’a mógłby się nie doczekać. Tym bardziej, gdy spojrzymy na wiek etatowych kadrowiczów wicemistrza Europy z 2021 roku.
Salisu to temat nieco bardziej złożony. Obrońca nie grał w angielskiej młodzieżówce, bo cały czas posługuje się ghańskim paszportem. Rozważań o możliwości jego gry dla Anglii nie brakowało, szczególnie że piłkarz Southampton nie kwapił się do przyjazdu na zgrupowanie reprezentacji Ghany mimo zaproszeń. Wreszcie jednak postawił sprawę jasno - moją kadrą będzie Ghana. Można spekulować, dlaczego zbiegło się to w czasie z ogłoszeniem “transferów” Williamsa i Lampteya, ale pewnie nie bez znaczenia były kalkulacja szans na regularne granie i perspektywa solidnego projektu afrykańskiej drużyny.
Ghana zresztą patrzy dalej na Wyspy Brytyjskie, bo potencjalnych kadrowiczów jest tu więcej. I są to naprawdę mocne nazwiska, jak choćby Eddie Nketiah czy Callum Hudson-Odoi.
Snajper Arsenalu ma bogatą karierę w juniorskich reprezentacjach, ale do dorosłej przebić się nie może. Jeśli zatem nie Anglia, to czemu nie Ghana? Nketiah swój potencjał pokazał choćby w końcówce minionego sezonu Premier League. Z pewnością może być graczem pożytecznym dla kadry, a ekspozycja w drużynie narodowej nikomu na złe nie wyszła. Tym bardziej, że napastnik “The Gunners” dostałby okazję wyjazdu na mundial.
W kolejce czeka także Callum Hudson-Odoi, choć zawodnik Chelsea ma na koncie już trzy mecze dla dorosłej reprezentacji “Synów Albionu”. Tu jednak kłaniają się przepisy FIFA, zmienione jakiś czas temu. Niegdyś dopuszczały one wybór nowych barw jedynie w przypadku braku meczów w seniorskiej kadrze innego kraju, ale w tym momencie światowa federacja nie jest już tak restrykcyjna.
Piłkarz może zmienić drużynę narodową, jeśli rozegrał dla innego kraju mniej niż cztery oficjalne mecze, nie wystąpił w na turnieju rangi mistrzowskiej i nie ukończył w momencie ostatniego występu 21 lat. Dodatkowo taki piłkarz musiał w momencie debiutu mieć już paszport “nowego” państwa, które chce reprezentować. Hudson-Odoi spełnia te kryteria w kontekście gry dla Ghany, więc po trzech latach karencji nie będzie miał problemu z wyborem tej drużyny narodowej. Ostatni raz dla Anglii zagrał 17 listopada 2019 roku. Mundial w tym roku rozpocznie się 21 listopada.

Korzyści zachęcą następnych

Ghana zrobiła spory szum, ale nie jest przecież tak, że robi coś zupełnie nowego w futbolu. W przeszłości na zmianę reprezentacji zdecydowało się wielu zawodników. I zapewne ta tendencja będzie rosła. Powodów jest kilka, o czym szerzej pisaliśmy TUTAJ na przykładach graczy idących w ślady Matty’ego Casha.
Zacznijmy od tego, że piłkarze mają coraz więcej możliwości, aby wybierać dla jakiego kraju chcą grać. Świat stał się globalną wioską, a związki międzynarodowe nie są w tym momencie niczym wyjątkowym. Sprzyja temu emigracja zarobkowa, czy większy przepływ ludności. Dwa obywatelstwa nie są już czymś wyjątkowym, a zagłębiając się w drzewo genealogiczne, wiele osób może znaleźć swoje korzenie jeszcze dalej. To już prosta droga do starania się o paszport, a jeśli dana federacja widzi w tym swój cel, zazwyczaj chętnie pomoże w uzyskaniu stosownych dokumentów potencjalnemu reprezentantowi.
Sami piłkarze również mają w tym interes. Gra w narodowych barwach, często na wielkim turnieju, to spore profity. Z jednej strony wizerunkowe, które można przekuć na kontrakty reklamowe, a z drugiej wpis “1A” podnosi także wartość na rynku czysto piłkarskim. I nie jest tajemnicą, że łatwiej przebić się w kadrze np. Ghany niż Anglii czy Hiszpanii.
Oczywiście nie można wszystkiego sprowadzić wyłącznie do kasy. Ghana z Williamsem, Lampteyem, Salisu, Nketiahem i Hudsonem-Odoi mogłaby na mundialu powalczyć o naprawdę solidny wynik. Czy w takim zestawieniu wyjście z grupy z Portugalią, Urugwajem i Koreą Południową jest możliwe? Czemu nie. A że przy tym poszczególni piłkarze mogą zostać bohaterami w kraju swoich przodków? Kusząca propozycja.

Przeczytaj również