"Nie mam już nadziei. Żadnych pozytywów". Wstrząsające słowa przyjaciela Michaela Schumachera

29 grudnia minie dziesięć lat od tragicznego wypadku Michaela Schumachera w Meribel. Podczas jednego ze zjazdów na nartach kierowca Formuły 1 upadł i uderzył głową o kamień. Choć Niemiec miał założony kask, obrażenia były bardzo rozległe.

Po wypadku Schumachera przewieziono do szpitala w Grenoble. Przez kilka miesięcy utrzymywano go w śpiączce, a następnie przetransportowano do domu. Tam opiekują się nim medycy oraz żona, która pilnie strzeże prywatności swojego męża.

Willi Weber, menedżer Niemca do 2012 roku, przyznał, że stracił już jakąkolwiek nadzieję na jeszcze jedno spotkanie z byłym podopiecznym. Przekazał, że stan byłego kierowcy F1 musi być wciąż niezwykle poważny. Nawiązał też do wydarzeń, jakie miały miejsce bezpośrednio po wypadku.

- Bardzo żałuję, że nie odwiedziłem go w szpitalu, ale za to mogę mieć pretensje wyłącznie do samego siebie. Nie odwiedziłem go i to był wielki błąd - powiedział 81-latek w rozmowie z "Expressem".

- Po tym, co się stało, płakałem jak bóbr. Nie mam już nadziei. Nie wierzę, że go jeszcze zobaczę. Od dziesięciu lat nie otrzymałem żadnych pozytywów na temat jego stanu zdrowia - dodał.

Weber nie odwiedził wówczas Schumachera, gdyż relacje pomiędzy mężczyznami uległy w ostatnich latach ich znajomości ochłodzeniu. Wszystko przez decyzję Niemca o powrocie do Formuły 1 w roli kierowcy Mercedesa. Menedżer pokłócił się ze swoim podopiecznym i zerwał z nim kontakt.

Michael Schumacher to siedmiokrotny mistrz F1, w której startował w latach 1991-2006 i 2010-2012. Jest uważany za jednego z najlepszych kierowców w historii dyscypliny.