Absurdalny koniec trenera Legii: Prezes swoje, Hasi swoje

Absurdalny koniec trenera Legii: Prezes swoje, Hasi swoje
katatonia82 / Shutterstock.com
Przegrany mecz z Zagłębiem Lubin był ostatnim, w którym Legię poprowadził Besnik Hasi. Krótka przygoda tego szkoleniowca z mistrzami Polski właśnie się kończy - w bardzo dziwny sposób.


Dalsza część tekstu pod wideo
Ten związek od początku nie był miłością od pierwszego wejrzenia. Pod wodzą albańskiego trenera legioniści nigdy nie wypracowali sobie przekonującego stylu, choć to stawianie na grę ofensywną miało przekonać właścicieli klubu do zatrudnienia właśnie tego fachowca. Choć akurat słowo "fachowiec" mało komu przy Łazienkowskiej przejdzie teraz przez gardło.


Legia Hasiego dosłownie "wpełzła" do Ligi Mistrzów, wykorzystując bardzo szczęśliwe losowanie. W Ekstraklasie już tyle szczęścia nie miała - przeciwnicy ci, co zawsze, tylko gra obrońców tytułu daleka od ideału. Albo od tego, co prezentowali jeszcze kilka miesięcy temu.


O tym, że w drużynie dzieje się źle, nie musieliśmy dowiadywać się z przecieków z szatni. Widać to było jak na dłoni w meczach ligowych, ale apogeum bezradności wyszło na jaw podczas przegranego 0:6 spotkania z Borussią Dortmund. Trudno powiedzieć, za co wstydziliśmy się bardziej - za wynik, czy może za brak zaangażowania, jaki pokazała większość piłkarzy (spora część z nich widziała zresztą nowych kolegów na murawie pierwszy czy drugi raz). Chyba jednak to drugie, bo przegrać z wicemistrzem Niemiec to nie wstyd. Wstydem jest wyjść na boisko i nie spróbować nawet powalczyć.


Koniec przygody Hasiego w Polsce (bo trudno przypuszczać, by ktoś tutaj chciał go jeszcze zatrudnić) okazał się podobnie absurdalny, jak seria porażek silnej kadrowo Legii. Na pomeczowej konferencji prasowej przekonywał, że ciągle zachowuje posadę. -  Wciąż jestem trenerem Legii, jeśli klub zdecydował inaczej musi mi to powiedzieć osobiście. Nie będę dalej odpowiadał na te pytania, bo jest to niepotrzebne. Takie rozmowy odbędą się jutro. O wszystkim będziemy rozmawiać wewnątrz klubu, na pewno nie będziemy o tym rozmawiać na konferencji prasowej.


Obecni na tej konferencji dziennikarze nie mogli uwierzyć. Jednocześnie na oficjalnym koncie prezesa Legii pojawił się bowiem tweet o jednoznacznej treści:








Kwadrans później Leśnodorski dodał:






O co chodziło w tej sytuacji? Albo trener faktycznie był przekonany o swojej pozycji (we wcześniejszych wywiadach działacze zapewniali, że dadzą mu czas do zimy), albo robił dobrą minę do złej gry. Złej, ale za to świetnie płatnej - według doniesień medialnych jego odprawa ma wynieść około 1,5 miliona euro i jeśli rzeczywiście odrzucił możliwość podania się do dymisji, nic dziwnego, że dalej tkwił na stanowisku, że nic wielkiego się nie stało, a on nadal jest szkoleniowcem Legii. Szkoleniowcem, za którego zwolnienie mistrzowie Polski słono zapłacą. Ale wczorajsze wypadki będą mieć dla legionistów jeszcze jedną cenę: wizerunkową.

Przeczytaj również