Polski sędzia wylicza problemy systemu VAR. "Naciski, napięcie, pośpiech"
Nie milkną echa decyzji sędziów podczas środowego meczu Manchesteru City z Tottenhamem
Kontrowersję wywołał trzeci gol dla Tottenhamu. Fernando Llorente skierował piłkę do bramki biodrem, ale prawdopodobnie wcześniej dotknął jej ręką. Sędzia Cuneyt Cakir po analizie sytuacji zdecydował się na uznanie bramki. Wpływ na decyzję tureckiego sędziego miały powtórki, które obejrzał. Zdaniem wielu obserwatorów wyświetlono mu złe.
- O wyborze powtórki dla sędziego głównego decyduje sędzia VAR. W Ekstraklasie mamy ich minimum dwanaście, a w hitowych meczach – szesnaście. Ale w Lidze Mistrzów powtórek jest znacznie więcej, około trzydziestu - tłumaczy Musiał w rozmowie ze Sport.pl. - O tym, która powtórka zostanie pokazana, decyduje sędzia. W Ekstraklasie zazwyczaj wybieramy dwie i prezentujemy je głównemu obok siebie. Ale czasem sędzia VAR ma pewność i bierze jedną - dodał polski arbiter.
Musiał przyznaje, że sędzia główny może wnioskować o pokazanie dowolnej liczby powtórek. Teoretycznie czas na analizę sytuacji jest nieograniczony, ale w praktyce sędzia główny działa pod dużą presją.
- Naciski są zewsząd. Każdy oczekuje, że zrobi swoją robotę jak najszybciej, bo przecież na decyzję czeka 80 tys. ludzi na stadionie i kilka milionów przed telewizorami. Nawet wokół czuje się oczy ludzi, którzy czekają na decyzję. To olbrzymie napięcie. Jeśli popełnia się błąd, to właśnie głównie przez pośpiech. Trochę inaczej jest w Ekstraklasie. U nas dwa, trzy razy zdarzyły się nawet dwuminutowe przerwy. Szukali, szukali, aż znaleźli. W Lidze Mistrzów wszystko musi przebiegać znacznie szybciej - podkreśla Musiał.