Koszmarny błąd Rayi nie przeszkodził Arsenalowi. Bezcenny triumf "Kanonierów" w derbach [WIDEO]

Koszmarny błąd Rayi nie przeszkodził Arsenalowi. Bezcenny triumf "Kanonierów" w derbach [WIDEO]
Screen z X
Piłkarze Arsenalu pozostają w grze o mistrzostwo Anglii. W niedzielę podopieczni Mikela Artety wygrali 3:2 arcyważne spotkanie z lokalnym rywalem, Tottenhamem.
"Kanonierzy" nie mogą pozwolić sobie na wpadki, jeśli chcą rzucić wyzwanie Manchesterowi City. W niedzielę Tottenham pomógł lokalnym rywalom. Już w 15. minucie do własnej bramki trafił bowiem Pierre-Emile Hojbjerg.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tottenham próbował natychmiast odpowiedzieć. Dwie świetne sytuacje zmarnował Cristian Romero. Skuteczniejszy był Micky van de Ven, lecz analiza VAR wykazała spalonego.
Odpowiedź Arsenalu była natychmiastowa. Zabójczą kontrę gości wykończył Bukayo Saka. Ze względu na kontuzję boisko jeszcze przed przerwą musiał opuścić Timo Werner.
Nie był to koniec złych wiadomości dla Tottenhamu. Po pierwszej połowie Arsenal prowadził na terenie rywala 3:0 - wynik podwyższył jeszcze Havertz. Po drugiej stronie boiska stuprocentową okazję zmarnował z kolei Heung-Min Son.
O ile w pierwszej połowie Guglielmo Vicario nie zanotował ani jednej skutecznej interwencji po strzałach rywali, to po przerwie tylko klasa Włocha sprawiła, że z dubletu nie cieszył się Saka. Przez długi czas wydawało się, że Tottenham nie jest w stanie zrobić krzywdy rywalom.
Koszmarny błąd popełnił jednak David Raya. Hiszpański golkiper zagrał piłkę prosto pod nogi Romero, a ten wykorzystał prezent od rywala i umieścił futbolówkę w siatce.
Ta sytuacja napędziła "Koguty", które ruszyły do ataku. W 84. minucie Declan Rice kopnął w polu karnym Bena Daviesa, a po analizie VAR sędzia wskazał na "wapno". Z rzutu karnego nie pomylił się Son.
Arteta starał się uspokoić sytuację, wprowadzając na boisko Jakuba Kiwiora. Arsenal bronił się momentami całym zespołem, lecz ostatecznie utrzymał prowadzenie 3:2.
W efekcie "Kanonierzy" powiększyli przewagę nad Manchesterem City do czterech punktów. Mają jednak rozegrane o dwa mecze mniej od obrońców tytułu.

Przeczytaj również