"Miał kłopoty z głową. Słowo debil nie jest za mocne". Były reprezentant Polski podsumował klubowego kolegę

Dużą część swojej kariery piłkarskiej Radosław Kałużny spędził w Niemczech. W 2001 roku obrońca był bohaterem transferu z Wisły Kraków do Energie Cottbus. Później przywdziewał również trykoty Bayeru Leverkusen, Rot-Weiss Essen oraz Rot-Weiss Ahlen.

W debiutanckim sezonie w klubie z Chociebuża Kałużny spotkał się m.in. z Bruno Akrapoviciem. Były reprezentant Polski przyznał, że Bośniak charakteryzował się wyjątkowo agresywnym zachowaniem. Demonstrował je również wobec... klubowych kolegów.

- Był skrajnie nieprzyjemnym typkiem. Nawet podczas zajęć, jak szedł w pole karne, to w promieniu pięciu metrów nie było nikogo. Tornado. Słowo "debil" wcale nie jest za mocne, gdy weźmiemy pod uwagę to, co wyprawiał. Potrafił stanąć komuś na stopie i z premedytacją wkręcał w nią swoje kołki - powiedział Kałużny.

- Akrapović podchodził, zatruwał powietrze, stojąc obok, i odchodził ze złośliwym uśmieszkiem. Opluwał, szczypał w okolicy biodra. Nie było dla niego różnicy między meczem i treningiem, między rywalem a swoim zespołem. Jeżeli dostał rozkaz, że ma kogoś pilnować, chwytał się najbardziej prymitywnych sposobów - dodał.

Były reprezentant Polski przytoczył również anegdoty dotyczące sytuacji z udziałem Akrapovicia, które nie były powiązane z meczami czy treningami. Bośniak potrafił mocno się zdenerwować niemal w każdym momencie.

- Naprawdę miał jakieś kłopoty z głową, z emocjami, bo nawet podczas zwyczajnej gry w karty wpadał w szał i potrafił zdemolować pół pokoju. Gdy kiedyś w swoim pokoju rozbił telewizor, próbował wmówić szkoleniowcowi, że stało się to podczas lunatykowania - przyznał 49-latek.

Po przygodzie w Niemczech Radosław Kałużny reprezentował barwy AEL-u Limassol, Jagiellonii Białystok i Chrobrego Głogów. Zakończył karierę w 2010 roku. W kadrze Polski rozegrał 41 meczów, w których strzelił 11 goli.