"To kpiny, jedna wielka manipulacja. Nikt mi nie pomógł". Raczkowski przerwał milczenie ws. skandalu w Grecji

"To kpiny, jedna wielka manipulacja. Nikt mi nie pomógł". Raczkowski przerwał milczenie ws. skandalu w Grecji
Pedja Milosavljevic/SIPA/PressFocus
Paweł Raczkowski nieco ponad dwa tygodnie temu miał prowadzić jeden z hitów ligi greckiej. Polaka odsunięto jednak od tego spotkania po kłótni, w jaką wdał się z kibicami. Teraz arbiter przerwał milczenie na temat nagrania, które jakiś czas temu pojawiło się greckich mediach.
O Raczkowskim głośno było już po tym, jak nie najlepiej spisał się w meczu Ekstraklasy między Lechem Poznań oraz Pogonią Szczecin. Arbiter tydzień później miał prowadzić ważne spotkanie w Grecji. Tam doszło jednak do skandalu.
Dalsza część tekstu pod wideo
W ostatnim czasie Raczkowski nie chciał wypowiadać się na ten temat. Teraz w rozmowie ze "Sport.pl" odniósł się między innymi do tematu nagrania, którego zapis opublikowały greckie media. Pisaliśmy o nim TUTAJ. Sędzia nie szczędził w nim niecenzuralnych słów.
- Samo nagranie to jedna wielka manipulacja, która jest stworzona, by mnie oczernić. Nie chcę tego komentować, bo to jest sfabrykowane. Ale konia z rzędem temu, kto potrafi być spokojny i opanowany, gdy ktoś pluje mu w twarz, wyzywa rodzinę i popycha - powiedział arbiter.
- Po wylądowaniu, kiedy wyjmowaliśmy bagaże z półki nad siedzeniami, ni stąd, ni zowąd słownie zaatakowali nas dwaj mężczyźni. Wyzywali od sku***li i "korupcyjnych świń. "Jesteśmy z Panathinaikosu, wiemy, co zrobiłeś w Poznaniu, nie posędziujesz jutro w Atenach, my cię zniszczymy. Jutro wszystko będzie w mediach" - krzyczeli - opowiadał Raczkowski.
- Na początku potraktowałem to jako przejaw głupiego zachowania pasażera odurzonego alkoholem. Kolejna próba sprowokowania mnie miała jednak miejsce w rękawie samolotu. Jak czekałem na kolegę z klasy ekonomicznej, kibic dalej mnie wyzywał i splunął mi w twarz - dodał.
Raczkowski po raz pierwszy dokładnie opowiedział o tym, co stało się po całym incydencie. Ujawnił, co powiedział szefowi greckich sędziów. Po tym, jak poinformował Polaków o zmianie obsady, po prostu zniknął.
- Na miejscu zostałem z tym wszystkim sam, nikt tam nam nie pomógł. Sędzia techniczny Aristotelis Diamantopoulos, który był łącznikiem, zrobił wszystko, byśmy incydentu nie zgłaszali na policję. Następnego dnia został sędzią głównym tego spotkania - przyznał.
- Szef sędziów zakomunikował nam, że ze względu, iż kluby się nie zgadzają na nasze sędziowanie, odwołuje nas z meczu. To było na kilka godzin przed jego startem. Odpowiedziałem, że to kpiny. Poszedłem zadzwonić do szefa kolegium sędziów w Polsce. Jak wróciłem, to szef greckich sędziów zniknął. Już go nie widzieliśmy. W niedzielę tuż po rozmowie z szefem kolegium sędziów zgłosiłem się na policję i poprosiłem o badanie alkomatem. By odeprzeć choć jeden zarzut - zakończył.
Redakcja meczyki.pl
Maciej Pietrasik26 Apr 2023 · 19:30
Źródło: Sport.pl

Przeczytaj również