Bolesna klęska Mbappe. Zegar tyka, ostatnia deska ratunku. "To się zaczęło robić chore"

Bolesna klęska Mbappe. Zegar tyka, ostatnia deska ratunku. "To się zaczęło robić chore"
Philippe Lecoeur / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot08 May · 11:16
Znowu rozczarował. Kylian Mbappe odejdzie z Paryża z niedokończoną robotą. Misja nieudana, krytyka jak najbardziej zasłużona. Złota Piłka znów ucieknie, a lata lecą.
W Paryżu wszystko ustawiono pod niego. Po rozstaniu z Neymarem i Leo Messim każdy reflektor skierowany był na Kyliana Mbappe. Klub skakał wokół swojej największej gwiazdy, ulegał presji, dawał się wodzić za nos. W myśl, że cel uświęca środki, PSG pozwalało napastnikowi wchodzić sobie na głowę. Sypało pieniędzmi, spełniało zachcianki, rozkładało czerwony dywan. Bez efektu. Cel nie zostanie osiągnięty. Mistrzowie Francji znów nawalili w Lidze Mistrzów, a Mbappe rozczarował na całej linii. I zaraz odejdzie na własnych warunkach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Twarz klęski

Nie ma pół wytłumaczenia dla odpadnięcia paryżan z Borussią Dortmund. Można łapać się za głowę, licząc ich strzały w obramowanie bramki i oglądając kolejne zmarnowane sytuacje, jak ta Warrena Zaire-Emery’ego. Można pytać o pracę Luisa Enrique. Można się zastanawiać, dlaczego, może poza wszędobylskim Vitinhą, wielu piłkarzy zagrało poniżej oczekiwanego poziomu. Można, a nawet trzeba docenić heroicznie broniącą Borussię, która dowodzona przez Matsa Hummelsa sensacyjnie awansowała do finału. Porażka PSG ma jednak przede wszystkim twarz Kyliana Mbappe. Tego samego, który wprowadził tę drużynę do półfinału, a w nim zupełnie zawiódł.
Symboliczny był obrazek ostatniej z ostatnich akcji meczu, gdy sfrustrowany Francuz potknął, poślizgnął się, próbując jeszcze oszukać przeznaczenie.
On doskonale wie, że dał ciała. Jak trafnie napisał serwis RMC Sport, Mbappe “mógł być zbawicielem, bohaterem całego Paryża, a odejdzie z niedokończonymi sprawami”. To wręcz klątwa Kyliana, że Paris Saint-Germain ani razu za jego “rządów” nie wygrało Ligi Mistrzów. Żadna z zaproponowanych konfiguracji się nie sprawdziła. Ani wcześniej gwiazdozbiór o wielu twarzach, ani teraz głodni sukcesu piłkarze z dalszych szeregów, obudowani drugim najważniejszym po Emmanuelu Macronie obywatelem kraju. “Zero tituli”, bo - umówmy się - te na francuskim podwórku niewiele ważą. Miał być ten najcenniejszy, wymarzony skalp. Z Mbappe na tronie, w chwale opuszczającym ukochane miasto, w oczach paryżan najlepiej po upokorzeniu klubu, który od lat na niego polował i wreszcie przeciągnął na swoją stronę.
Nic z tego. Kylian, owszem, bierze bilet do Madrytu, tyle że uciszony przez Borussię Dortmund, z którą zaraz ten sam Real może spotkać się w finale. Bez gola, bez asysty w półfinałowym dwumeczu. Z 34 stratami piłki przez 180 minut. Z jednym strzałem celnym w Niemczech i trzema u siebie. W kieszeni Hummelsa. I pod ostrzałem francuskich mediów.

Wszystko albo nic

Te są bowiem dla Mbappe bezlitosne. Już po porażce w pierwszym spotkaniu gorzkich słów gwiazdorowi nie szczędził Jerome Rothen.
- Wyrządza drużynie krzywdę. Ani nie czyni innych lepszymi, ani sam nie jest skuteczny, wręcz niektórym przeszkadza. Jako “dziewiątka” musisz stwarzać okazje! - grzmiał były piłkarz, finalista LM z AS Monaco, który następnie sześć sezonów reprezentował PSG.
W rewanżu Enrique uwolnił Kyliana, wrzucił mu do ataku Goncalo Ramosa, umożliwiając tym samym “jego” grę, nominalnie bliżej lewej strony. Niewiele to zmieniło.
- Nigdy nie podniesie “uszatego” pucharu z PSG. Kylian Mbappe nie ukończył misji z powodu nieustępliwej Borussii Dortmund, która doskonale go pilnowała, ale także z powodu swojej własnej winy, gdyż przez 180 minut wszystko robił źle - nie owija w bawełnę L’Equipe. - Linii ataku nie można było znaleźć w całym półfinale, a jego symbolem był niemy Kylian Mbappe - czytamy w Le Parisien.
Autokrytyka i bicie się w piersi po ostatnim gwizdku raczej nie zmieni postrzegania Mbappe. On miał brylować na boisku, a nie tłumaczyć się w wywiadach z kolejnej klęski, która dołącza do listy “europejskiego wstydu” Paris Saint-Germain. Koniec kariery Francuza w Paryżu ma bardzo gorzki smak. Każdy puzzel ułożono tam na jego modłę, a on w ostatecznym rozrachunku “nic” nie dał w zamian. “Nic”, bo Liga Mistrzów była celem z gatunku być albo nie być. Epokowy sukces i wieczna chwała lub odejście pełne niesmaku.
- Piłkarz nie może być większy niż klub. Raul i Casillas nie byli więksi od Realu Madryt, a Juventus rozstawał się z Alexem Del Piero (...) To, że Mbappe był większy od PSG, było problemem Paryża - mówił w studiu Meczyki.pl Piotr Dumanowski z Eleven Sports. - To się zaczęło robić chore - dodawał Mikołaj Kruk.

Real deską ratunku

Paryż czeka teraz terapia szokowa, ale - kto wie - może zastosowane leczenie okaże się bardziej skuteczne? Bez gwiazdy numer jeden, bez “ja, ja, ja” Mbappe, bez układania klubu pod piłkarza zamiast piłkarzy pod wizję klubu. Niewykluczone, że ten wyczekiwany rozwód, w dusznej atmosferze, gdy ostatni czas to była już właściwie separacja, pomoże i genialnemu zawodnikowi, jakim jest Francuz (tego, broń Boże, nikt nie zamierza podważać), i obrzydliwie bogatemu paryskiemu projektowi.
Mbappe tymczasem kieruje się do Madrytu i trzeba przyznać, że to on zdecydowanie bardziej dziś potrzebuje Realu niż Real jego. Hiszpański klub radzi sobie świetnie i bez wymarzonej gwiazdy. Kylian wędruje na Estadio Santiago Bernabeu jako przegrany. W wieku 26 lat będzie bez Ligi Mistrzów, prawdopodobnie też bez ani jednej Złotej Piłki. Jak na tak generacyjny talent, tak wybitnego piłkarza, to marny wynik. Zegar tyka, dziś bliżej słynnej statuetki są Jude Bellingham czy Vinicius Junior.
“Królewscy” wciągają Mbappe na ten pokład, wyciągają rękę i zapraszają do grona urodzonych zwycięzców. W pewnym sensie Florentino Perez bierze tym samym odwet za upokorzenie z 2022 roku. To jego klub jest obecnie dla Kyliana jak tlen, jest deską ratunku, kluczem do złotej furtki, za którą czekają największe laury. Real znów wygrał.

Przeczytaj również