Był kanarem, sprzedawał ryby, potem grał dla gigantów. Teraz szaleje po wyjeździe z Europy

Był kanarem, sprzedawał ryby, potem grał dla gigantów. Teraz szaleje po wyjeździe z Europy
Daniele Buffa / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński20 Apr · 08:00
Dziś słuch trochę o nim zaginął, ale Carlos Bacca jako obecnie 37-letni napastnik wciąż nie spuszcza z tonu. Jest tam, gdzie wszystko się zaczęło. W macierzystym klubie. Tym samym, który wyrwał go z szarego życia rybaka i kontrolera biletów.
Urodził się w Puerto Colombia, niewielkim kolumbijskim miasteczku nad Morzem Karaibskim. Żył w skromnej, by nie powiedzieć biednej rodzinie. Jego ojciec pracował jako rybak, ale nie chciał, by Carlos poszedł w takie ślady. Mimo to przez wiele lat młodszemu z rodu brakowało perspektyw na wybicie się z ubóstwa. Kochał grać w piłkę, ale robił to amatorsko. Wielka kariera? Była tylko w sferze marzeń.
Dalsza część tekstu pod wideo

Sprzedawca ryb i kanar

W końcu Bacca, po ukończeniu szkoły średniej, rzucił piłkę w kąt. Chciał pomóc rodzinie i zdecydował się na podjęcie pracy. Początkowo sprzedawał złowione przez ojca ryby. Potem próbował swoich sił na kolejnych stanowiskach.
- W wieku 20 lat mieszkałem w mojej wiosce w Puerto Colombia i pracowałem jako asystent kierowcy autobusu. Życie nie było łatwe. Potem musiałem pracować jako kontroler, ponieważ pochodziłem z biednej rodziny i musiałem zarobić trochę pieniędzy, aby im pomóc. Drzwi do futbolu były zamknięte przez jakiś czas i w tym wieku nie było to coś, czego się spodziewałem - zdradzał później Bacca.
Gdy niektórzy jego rówieśnicy biegali już po największych stadionach świata, on nadal żył jak “przeciętny” człowiek. W końcu jednak zawitał na testy do Atletico Junior i spisał się na tyle dobrze, że zaproponowano mu dłuższą współpracę. Czy był to moment przełomowy? Z jednej strony oczywiście tak. Z drugiej jednak Bacca nie stał się z miejsca podstawowym piłkarzem czy gwiazdą drużyny. Przez trzy lata był wypożyczany do innych zespołów - drugoligowego Barranquilla, wenezuelskiego Minerven, w końcu znów Barranquilla.

Przez Kolumbię do Europy

To, jak się potem okazało, była jak najbardziej odpowiednia ścieżka. Przebojowy napastnik ograł się w nieco mniej wymagających środowiskach, a kiedy wrócił do Atletico Junior, był gotowy na podbój najwyższej klasy rozgrywkowej w swojej ojczyźnie. W pierwszych 19 meczach premierowego sezonu strzelił dziewięć goli i zanotował cztery asysty. Potem było jeszcze lepiej.
Ostatecznie Bacca w latach 2009-2011 rozegrał 97 meczów, zdobywając w nich 51 bramek. Dołożył też sporą cegiełkę do tego, że Atletico sięgnęło po dwa tytuły mistrzowskie. W ciągu kilku lat życie Kolumbijczyka zmieniło się nie do poznania. Były rybak i kontroler biletów nagle wyrósł na czołowego gracza w kraju, jego zakontraktowaniem zaczęły interesować się kluby z Europy, a on zadebiutował w reprezentacji i już podczas debiutu strzelił gola przeciwko Boliwii.
Bacca nie chciał porywać się wówczas z motyką na słońce. Stało się co prawda jasne, że Atletico Junior robi się dla niego zbyt ciasne, ale mimo uwagi ze strony naprawdę bardzo poważnych firm, on wykazał się rozsądkiem i postawił na transfer do Club Brugge z Belgii. To był strzał w dziesiątkę. Wystarczyło mu półtora roku, by podbić tamtejszą ligę, solidnie pomnożyć swoją wartość i przykuć uwagę jeszcze większych klubów.
W ekipie z Brugii kolumbijski snajper rozegrał 54 mecze. Zdobył 31 bramek i zanotował 15 asyst. W sezonie 2012/13, z dorobkiem 25 goli, został królem strzelców ligi belgijskiej. Chwilę później był już w słonecznej Andaluzji, bo 10 mln euro wyłożyła za niego Sevilla. I to właśnie tam Bacca przeżywał najlepszy czas swojej kariery. Był członkiem drużyny, która dwa razy wygrywała Ligę Europy. Udany był dla niego zwłaszcza finał w… Warszawie. Ustrzelił wówczas dublet i zanotował asystę przy bramce Grzegorza Krychowiaka, a Sevillistas pokonali Dnipro Dniepropietrowsk 3:2.
O sile kolumbijskiego napastnika w tamtym okresie solidnie przekonał się też Śląsk Wrocław, który wpadł na ekipę z Andaluzji w kwalifikacjach Ligi Europy. Wtedy Bacca również zdobył w Polsce dwie bramki, a podopieczni Stanislava Levy’ego przegrali aż 0:5.

Wielki transfer, król Ligi Europy

Bacca nigdy nie uchodził może za napastnika z najwyższej światowej półki, ale był niezwykle ceniony. Bez powodu AC Milan nie wyłożył za niego latem 2015 roku aż 33 mln euro. Kolumbijczyk był wówczas świeżo po sezonie, w którym zdobył łącznie 28 bramek, z czego 20 na boiskach La Liga. Taki dorobek, choć naprawdę imponujący, dał mu jednak w klasyfikacji strzelców dopiero piąte miejsce, bo po hiszpańskich murawach biegali wtedy kosmici pod postacią Cristiano Ronaldo (48 trafień) i Leo Messiego (43), a minimalnie z Kolumbijczykiem wygrali też Neymar oraz Antoine Griezmann (obaj po 22).
Okres spędzony w Mediolanie był dla byłego sprzedawcy ryb słodko-gorzki. Z jednej bowiem strony “Rossoneri” mocno zawodzili, zajmując w Serie A kolejno siódme i ósme miejsce. Z drugiej natomiast Bacca nadal potrafił korzystać ze swoich największych atutów i choć nie podbił włoskich boisk, to regularnie robił swoje. Po prostu strzelał gole. Wcale nie tak rzadko. W pierwszym, lepszym sezonie, było ich 20 (18 w lidze). W drugim, już nieco gorszym, 14.
- Lata w Mediolanie były dla mnie osobiście satysfakcjonujące. Osiągnąłem swój cel. Byłem jednak w najgorszym Milanie w historii. Po 30 latach prezydent Silvio Berlusconi chciał sprzedać klub - wspominał później Bacca.
Po dwóch latach na włoskiej ziemi napastnik rodem z Kolumbii wrócił tam, gdzie szło mu najlepiej - do Hiszpanii. Tym razem przywdział jednak barwy Villarreal, gdzie znów podbił Ligę Europy. W trzecim, ostatnim sezonie reprezentowania “Żółtej Łodzi Podwodnej”, Bacca mógł świętować z drużyną wygranie finału w… Gdańsku. Wcześniej dokonał tego w Warszawie, jeszcze jako gracz Sevilli. Kilka lat później podobny sukces powtórzył w innym polskim mieście. A łatwo nie było, bo w decydującym starciu trzeba było pokonać Manchester United.
Oba wspomniane laury łączy jeszcze coś, a właściwie ktoś, mianowicie Unai Emery. To on prowadził Baccę w Sevilli, a potem miał go też do dyspozycji w Villarreal. Co ciekawe, kiedy wspomniany szkoleniowiec pracował w PSG, też mówiło i pisało się o możliwym transferze Kolumbijczyka.
- Emery to bardzo wymagający trener, który nigdy nie pozwala ci się zrelaksować. Zawsze stara się wydobyć z ciebie to, co najlepsze, co znalazło odzwierciedlenie w moich występach - chwalił współpracę napastnik.
Co ciekawe, Bacca nigdy nie doczekał się choćby jednego meczu rozegranego w Lidze Mistrzów. Chociaż reprezentował kilka naprawdę uznanych klubów, jego kariera toczyła się po takich torach, które nie prowadziły do najbardziej elitarnych rozgrywek Starego Kontynentu. Jak już Villarreal zapewnił tam sobie przepustkę przez wspomniany triumf w Lidze Europy, to chwilę później Bacca odszedł do Granady. Podobnie było zresztą kilka lat wcześniej. Sevilla awansowała do Champions League - on spakował walizki i zasilił Milan.
We wspomnianej Granadzie spędził rok. Jak się potem okazało - ostatni na europejskich boiskach. W 19 rozegranych meczach strzelił tylko jednego gola. Grał niewiele, głównie przesiadywał na ławce. Doszedł wtedy do wniosku, że to już czas. Czas na powrót tam, gdzie wszystko się zaczęło.

Powrót na stare śmieci

Od lipca 2022 roku Bacca znów reprezentuje więc kolumbijskie Atletico Junior. Chociaż czas leci nieubłaganie, obecnie 37-letni napastnik nadal ma werwę do gry i na tyle wysokie umiejętności, by rozstawiać po kątach defensorów w tamtejszej lidze. Szczególnie poprzedni sezon był dla byłego gracza Sevilli czy Milanu wyjątkowo udany. W obecnym też nie spuszcza z tonu. W ostatnich czterech meczach strzelił cztery gole.
  • Sezon 2022 - 26 meczów, 9 goli, 2 asysty,
  • Sezon 2023 - 48 meczów, 20 goli, 2 asysty,
  • Sezon 2024 - 18 meczów, 11 goli, 2 asysty.
Do kolekcji w poprzedniej kampanii doszło mistrzostwo Kolumbii i tytuł króla strzelców rozgrywek. Wiek to tylko liczba. Przynajmniej w przypadku bohatera tego artykułu.

Co z reprezentacją?

Na oddzielny akapit zasługuje natomiast historia pt. Bacca w reprezentacji Kolumbii. W niej, jak zdążyliśmy już wspomnieć, zadebiutował podczas meczu z Boliwią. Strzelił wtedy jedynego gola dla swojej drużyny, ale na kolejny występ w narodowych barwach czekał później dwa lata. I co? I znów zdobył bramkę. Tym razem w sparingu z Kamerunem. Wówczas został już w kadrze na dłużej.
Ostatecznie licznik zatrzymał się po 52 meczach. Bacca strzelił w nich 16 goli i wziął udział w kilku wielkich turniejach. Pojechał z Kolumbią na MŚ 2018, gdzie wystąpił w trzech spotkaniach. Zagrał m.in. przeciwko Polsce. Bramki nie zdobył, ale jego koledzy pokazali biało-czerwonym miejsce w szeregu i wygrali 3:0. Wcześniej Bacca dwukrotnie zawitał na Copa America. Z turnieju rozgrywanego w 2016 roku przywiózł nawet brązowy medal. Strzelił zresztą zwycięskiego gola w meczu o trzecie miejsce przeciwko USA.
Ostatnie powołanie do reprezentacji przyszło w 2018 roku. A Bacca zamknął ten rozdział piękną klamrą. Zaczął od bramki w debiucie, zakończył w podobny sposób. Na pożegnanie ustrzelił Kostarykę. Kilka dni wcześniej skarcił USA.
Carlos Bacca
Transfermarkt

Przeczytaj również