Dwa lata złych transferów, Legia z kadrą najgorszą od dawna. "Zieliński rozczarował"

Dwa lata złych transferów, Legia z kadrą najgorszą od dawna. "Zieliński rozczarował"
Wojciech Dobrzynski / Press Focus
Jan - Piekutowski
Jan Piekutowski21 Apr · 08:30
Jacek Zieliński odpowiada za transfery Legii Warszawa już ponad dwa lata. W tym czasie dokonał ponad 20 transferów, które miały wzmocnić drużynę. Próbę czasu zdało jednak tylko kilku zawodników. Co więcej, nieudolne okazały się próby zastąpienia największych gwiazd. Tym samym stołeczni dysponują najgorszą kadrą od dawna.
Jacek Zieliński przez część środowiska postrzegany jest jako najlepszy dyrektor sportowy w Polsce, niekiedy wręcz cudotwórca. Takie podejście do sprawy jest jednak kompletnie nierzetelne, podobnie jak pomysł mieszania działacza z piłkarskim błotem. Bilans jego rządów w Legii nie jest najlepszy, niemniej mu udało się dokonać kilku imponujących ruchów, szczególnie jeśli idzie o transfery wychodzące. Gorzej Zielińskiemu idzie z konsekwentnym wzmacnianiem zespołu, a przecież stołeczny klub nie może pozwalać sobie na zbytnie osłabienie, które odezwało się w bieżącym sezonie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przed trwającą obecnie 29. kolejką "Wojskowi" zajmowali dopiero szóste miejsce w Ekstraklasie, to wynik fatalny. Strata do liderującej Jagiellonii Białystok wynosiła niby tylko sześć punktów, jednak w praktyce mało kto wierzy, że Legii uda zdobyć się tytuł. To efekt nie tylko zaskakujących zmian na stanowisku szkoleniowym, które, swoją drogą, mogą przesądzić o dalszej pracy Zielińskiego, ale w głównej mierze konstrukcji kadry. Ta jest po prostu słaba, absolutnie nieprzygotowana do gry na kilku frontach.
Przebudowa latem to konieczność, ale czy na pewno powinien odpowiadać za nią Zieliński? W końcu jednym z największych zarzutów względem działacza jest to, że nie potrafi w odpowiedni sposób zastąpić liderów Legii. Po sezonie zaś z drużyną może pożegnać się Josue, czyli największa z obecnych gwiazd. Patrząc na wcześniejsze poczynania Zielińskiego, kibice nabierają obaw dotyczących następcy Portugalczyka. Trudno im się dziwić.

Jak to z liderami w Legii bywało

Od stycznia 2022 roku Legia sprzedała między innymi Luquinhasa, Mateusza Wieteskę, Tomasa Pekharta, Filipa Mladenovicia, Bartosza Slisza, Maika Nawrockiego oraz Ernesta Muciego. Warszawiacy zarobili na nich krocie, łączna suma przekracza 20 milionów euro, co jest kwotą świetną, zwłaszcza w polskich warunkach. Próżno więc się oszukiwać, że funduszy na nowych zawodników nie było. Nawet jeśli część środków została przeznaczona na spłatę zadłużeń i zobowiązań, to nadal pieniądze stanowiły mniejszy problem niż decyzje podejmowane przez zarząd. Żadnym rozgrzeszeniem nie jest nawet fakt, że część gwiazd odeszła w trakcie zimowego okienka, a czasu na reakcję było niewiele. Odpowiednie zarządzanie w takich "kryzysowych" momentach wydaje się absolutnie minimalną kompetencją, mówimy przecież o potencjalnie największym klubie w kraju.
Kogo więc ściągano w miejsce sprzedanych liderów?
  • Ernest Muci - nikt
  • Maik Nawrocki - Steve Kapuadi/Marco Burch
  • Bartosz Slisz - Qendrim Zyba
  • Filip Mladenović - Patryk Kun
  • Tomas Pekhart - Blaz Kramer
  • Mateusz Wieteska - Maik Nawrocki
  • Luquinhas - Benjamin Verbić
Bilans koszmarny, nie ma cienia możliwości. Do udanych ruchów trzeba zaliczyć jedynie wykupienie Maika Nawrockiego, które zbiegło się w czasie z odejściem Mateusza Wieteski. Pozostałe transfery wymykają się jednoznacznie pozytywnej ocenie. Benjamin Verbić nigdy nie wszedł na wysoki poziom, zaś Steve Kapuadi oraz Marco Burch to po prostu półka niżej niż Nawrocki. W wypadku Patryka Kuna, Qendrima Zyby i Blaza Kramera trudno tworzyć jakiekolwiek porównania. Są znacznym obniżeniem jakości w zestawieniu z poprzednikami. Co więcej, w momencie przeprowadzki do Legii jedynie Kun dawał sygnały, że nie musi się skończyć niewypałem. Zyba nie należał przecież do największych kozaków ligi kosowskiej, Kramer był przeciętnym napastnikiem przeciętnego klubu w przeciętnej Szwajcarii.
W ten sposób przeciętność w Legię wrosła. Nie da się stanowić realnej konkurencji w Europie, jeśli za gwiazdy sprowadza się graczy drugorzędnych, ale tym na Łazienkowskiej chyba nikt się nie przejmuje. Na dobrą sprawę za kadencji Zielińskiego "Wojskowi" nie sięgnęli po żadnego zawodnika z miejsca rzucającego na kolana. Teoretycznie takim mianem można określić Pawła Wszołka, ale i on znajdował się w trudnym momencie kariery, przepadł kompletnie w Unionie Berlin. To Legia niejako go ratowała.

Stały problem

To wszystko kontrastuje z wypowiedziami Jacka Zielińskiego po zwolnieniu Kosty Runjaicia. Działacz zarzekał się wówczas, że Goncalo Feio nie jest wyborem dokonanym pod wpływem chwili, ale efektem gruntownej i wielomiesięcznej analizy. Na rozliczenie Portugalczyka przyjdzie jeszcze czas, natomiast wspomniane słowa, w połączeniu z wcześniejszymi ruchami dyrektora sportowego, z pewnością nikogo w Warszawie nie uspokoiły. No chyba, że kibiców Polonii.
Zieliński opowiadający o przygotowaniu się na odejście Niemca brzmi nieco pokracznie, jeśli spojrzymy na przytoczone powyżej próby zastąpienia największych gwiazd. Wszystko to przypomina bowiem szycie na poczekaniu, a przecież sprzedaż zawodników pokroju Ernesta Muciego lub Luquinhasa była bardziej oczywista niż pożegnanie uznanego szkoleniowca w decydującej fazie sezonu. Narracja 56-latka rozjeżdżała się od samego początku, w momencie prezentacji Feio nie dawała żadnej gwarancji jakości. To posępny wniosek, ale, niestety dla Legii, potwierdzają go też inne decyzje. Bo to nie tylko o gwiazdy chodzi, dzięki nim udało się przynajmniej trochę utuczyć świnkę skarbonkę.
Od stycznia 2022 roku warszawiacy dokonali 33 transferów wychodzących, co samo w sobie jest liczbą olbrzymią, a niezawierającą wypożyczeń. Jakby tego było mało, spieniężyć udało się zaledwie siedmiu graczy, co do trzech kolejnych nie ma zaś pewności, ile "Legioniści" faktycznie zainkasowali. Przyjmijmy jednak optymistyczną wersję - dziesięciu piłkarzy, czyli zaledwie 30%. Na większości zawodników Legia nie jest w stanie zarobić, trzeba opierać się na mitycznym "zejściu z kontraktu". To samo w sobie pokazuje, jakich graczy mają w kadrze kolejni trenerzy zespołu, nikt za nich nie chce płacić.
Mogą oczywiście zdarzać się przypadki odejść wymuszonych, gdy ktoś za wszelką cenę wzbrania się przed podpisaniem nowej umowy. W pamięci trzeba mieć również fakt, że problem ze sprzedażą to problem większości ekip z Ekstraklasy. Niemniej - warszawiacy nie ciągną w górę, a tego się chyba od nich wymaga. Jeśli już zgarniają kasę, to za największe gwiazdy, których odpowiednie zastąpienie przekracza kompetencje zarządu.

Czas porządków

Oficjalnie płomienna wypowiedź Kosty Runjaicia dla Canal+Sport (szerzej pisaliśmy o tym TUTAJ) nie miała żadnego wpływu na decyzję o zwolnieniu. Oficjalnie.
Wypada jednak przyznać, że słowa Niemca mogły działaczy Legii zaboleć. Wypunktował on wiele niedociągnięć, skupił się na tym, jak słaba jest kadra drużyny skonstruowanej przez Jacka Zielińskiego. Szybko o słuszności tych tez przekonał się sam Goncalo Feio. W debiucie przeciwko Rakowowi Częstochowa na ławce Portugalczyka usiedli Gil Dias, Jurgen Celhaka, Artur Jędrzejczyk, Ryoya Morishita, Filip Rejczyk, Maciej Rosołek, Kacper Tobiasz, Jan Ziółkowski oraz Qendrim Zyba. Nawet gdyby szkoleniowiec chciał wykorzystać wszystkie możliwe zmiany, to miałby problem, bo skutkiem byłoby obniżenie jakości. Swoją drogą nie udało się takiego zagrania uniknąć, co pokazał występ Gila Diasa.
Nie ulega wątpliwości, że latem na Łazienkowskiej konieczna jest rewolucja. Nie chodzi tylko o Diasa, problemy sięgają głębiej. Żadnej przydatności nie mają Maciej Rosołek, Blaz Kramer i Zyba. Jeśli znajdzie się chętny, to trzeba też w końcu sprzedać Kacpra Tobiasza. Jego rozwój w Legii stoi pod wielkim znakiem zapytania, natomiast marzenia o rekordzie transferowym zostały już włożone między twórczość Hansa Christiana Andersena. Wreszcie pewnych wątpliwości sportowych nastręczają Yuri Ribeiro oraz Celhaka. Ich odejście również nie jest wykluczone, wobec czego liczba potencjalnych ruchów wychodzących urosła do siedmiu nazwisk. Z oczywistych względów domagają się one następców, lecz to, jak już ustalono, stanowi niemałe wyzwanie.
Nie można przecież wiecznie łatać dziur, na niewiele się to zda w dłuższej perspektywie. Letnie okienko będzie w Warszawie okresem bardzo gorącym, sposób na przetrwanie znajdą jedynie osoby w pełni kompetentne.
Zdanie stojące przez zarządem jest przy tym o tyle większe, że do wyjaśnienia pozostaje kwestia Josue. Z jednej strony można odczuwać strach związany ze spełnieniem oczekiwań obecnego kapitana. Z drugiej wypuszczenie go za darmo i liczenie na to, że uda się ściągnąć piłkarza na przynajmniej porównywalnym poziomie jest równie rozsądne co zachowanie archetypicznej bohaterki horroru, która w pierwszych minutach filmu uprawia seks, a później liczy na przetrwanie. To się nie uda. Głowa zawsze spadnie.

Przeczytaj również