Frustrat i krzykacz. Xavi żegna się w brzydki sposób. Jego piłkarz dał mu lekcję

Frustrat i krzykacz. Xavi żegna się w brzydki sposób. Jego piłkarz dał mu lekcję
Bagu Blanco / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot17 Apr · 09:14
Znowu klęska w Lidze Mistrzów. Świetne ostatnie tygodnie Barcelony szybko poszły w niepamięć. A rozjuszony Xavi pożegna się z klubem obrazkami furii, które na długo z nim zostaną.
Sześć zwycięstw z rzędu. 13 meczów bez porażki. FC Barcelona zamazała pozytywny obraz budowany od przełomu stycznia i lutego, a zaraz może definitywnie zjechać do bazy i właściwie zakończyć sezon. Ronald Araujo uruchomił dla swojej drużyny i klubu brutalną sekwencję zdarzeń.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak dzieciak

Była Roma, był Liverpool, był Bayern, było PSG z hattrickiem Mbappe na Camp Nou. Obecny dwumecz z paryżanami dołączył do niechlubnej listy fatalnych występów “Barcy” w Lidze Mistrzów. Zobaczyliśmy, jak jedna akcja i kosmiczna głupota mogą odwrócić losy rywalizacji o 180 stopni. Gospodarze mieli przecież przeciwników “na widelcu”. O ile PSG szybko szukało pierwszego gola, o tyle bramka Raphinhi i radość Lamine’a Yamala zwiastowały przecież pozytywne zakończenie wieczoru dla “Blaugrany”. Wynik dwumeczu był pod kontrolą. Robert Lewandowski miał nawet dogodną okazję na 2:0. Spudłował, ale wtedy pewnie jeszcze nie wiedział, jak dużo waży jego niecelny strzał.
Doprawdy trudno zrozumieć, co kierowało Ronaldem Araujo, gdy w idiotyczny sposób powalił na ziemię Bradleya Barcolę. Zresztą Urugwajczyk sam sprokurował ten moment, nerwowo, fatalnie wyprowadzając piłkę w zupełnie niegroźnej sytuacji. Wszystko zrobił źle i nieodpowiedzialnie. Jak dzieciak, który pierwszy raz wychodzi na wielką scenę i strach paraliżuje mu nogi, odcinając prąd i zdrowe myślenie. Absurd tej sytuacji - rozumiemy, że obrońca działał pod wpływem chwili - jest jeszcze większy, jak spojrzymy na nią szerzej, nie sprowadzając jej jedynie do faulu taktycznego na idącym sam na sam zawodniku.
Złe podanie - okej, zdarza się. Uciekający, dynamiczny rywal, z szansą na gola - może strzeli, może nie, jest 1:0 (4:2 w dwumeczu) i dopiero 29. minuta. Między słupkami świetny fachowiec, z piłką pędzi nieopierzony młokos. Araujo miał tysiąc powodów, by puścić Barcolę wolno. Szczególnie, że skrzydłowy PSG dość nerwowo wypuścił sobie futbolówkę i ułatwił zadanie Ter Stegenowi. A jednak obrońca stracił głowę i wrzucił własny zespół w przepaść. Ewidentna czerwona kartka.

Araujo się pożegnał?

Barcelona straciła wtedy nie tylko zawodnika, ale przede wszystkim pewność siebie, jedność i odpowiedzialność taktyczną. Wylot Araujo na trybuny skasował całą pozytywną energię. Gospodarze zaczęli popełniać kolejne proste błędy. Nie dość, że podali rywalom tlen doraźnie, to jeszcze podrzucili im całe zapasy z magazynu. PSG po prostu wykonało wyrok. Można się zastanawiać, czy Ilkay Guendogan nie był faulowany w polu karnym, ale z drugiej strony te cztery gole gości to i tak najmniejszy wymiar kary. Przy 1:6 nikt nie powinien narzekać na niesprawiedliwość, Ter Stegen znowu bronił za dwóch.
Kto wie, czy Ronald Araujo tą czerwoną kartką właściwie nie pożegnał się z Barceloną. Oczywiście, swoje do końca sezonu jeszcze pogra, ale może być to moment zwrotny w jego karierze klubowej. Już wcześniej pojawiało się sporo informacji, że Urugwajczykiem interesują się inne kluby. Od dawna na liście życzeń ma go Bayern, ponoć z setką milionów w kieszeni. Nie wykluczamy, że defensor właśnie podstemplował własne odejście z zespołu już najbliższego lata. Położenie sobie, kolegom i klubowi całego ćwierćfinału Ligi Mistrzów bez wątpienia odbije się na jego psychice i będzie miało wpływ na zachowania boiskowe.
Hiszpańskie media wskazują też innych, mniejszych winowajców. Na przykład nie brakuje narzekań na Roberta Lewandowskiego, który w Paryżu wypadł solidnie, a w rewanżu najważniejszy element u niego szwankował. Przy 1:0 nie trafił w bramkę, przy 1:3 przegrał pojedynek z Gianluigim Donnarummą. I o ile faktycznie “Lewy” zasłużył na słowa krytyki, o tyle przy ocenie każdego z piłkarzy należy podkreślić to samo: mentalnie byli oni znokautowani. Czerwona kartka Araujo i gol przed przerwą wszystko im zabrały. Pojedyncze zrywy w drugiej połowie nie mogły wystarczyć.

Frustrat Xavi

Osobna kwestia to postawa Xaviego Hernandeza. Po pierwsze, sportowa. Trudno zrozumieć, dlaczego z boiska w 34. minucie zszedł akurat Lamine Yamal. Piłkarz, który jednym zagraniem, jedną akcją, dryblingiem potrafi odmienić losy spotkania. Gdy dostajesz czerwoną kartkę i musisz przemodelować plan taktyczny, nie ściągasz nieszablonowego gościa w formie. “Barca” straciła element zaskoczenia, tę fantazję, której mimo skuteczności nie oferuje Raphinha. Xavi sam pozbawił zespół kolejnego atutu. Na własne życzenie osłabił go niedługo po tym, jak zrobił to Araujo.
Można też się zastanawiać, czy nie za późno dokonano zmian numer trzy i cztery, bo Joao Felix i Fermin Lopez weszli na boisko dopiero w samej końcówce. Bardziej niż te roszady uwagę przykuwa jednak szokująca wręcz furia Xaviego, który zasłużenie wyleciał z czerwoną kartką po ataku na materiał reklamowy. To nie pierwszy raz, gdy były pomocnik nad sobą nie zapanował. Araujo zawalił na całej linii, ale trudniej się gra, kiedy trener znowu nie trzyma ciśnienia i robi awanturę. A to, co działo się po ostatnim gwizdku, idealnie podsumowało wieczną frustrację szkoleniowca. Najpierw kamery uchwyciły, jak rozjuszony Xavi schodzi z trybun i wzburzony nieelegancko zachowuje się w rozmowie z sędziami. Następnie zafundował wszystkim histeryczną, kuriozalną konferencją prasową, gdzie rozjechał arbitra walcem i przyznał, że nazwał go “katastrofą”, bo to czysta prawda. Twierdził, że decyzja o usunięciu Araujo z boiska zniszczyła “pracę wykonaną przez cały sezon”, był nie mniej wściekły niż w trakcie spotkania.
Frustracja to jedno, kultura to drugie. Jednym z obrazków powoli dobiegającej końca kadencji Xaviego w Barcelonie będzie właśnie jego agresja i irytacja, gdy drużynie nie idzie, a sędziowie podejmują przeciwko niej decyzje. Pozostawi po sobie obraz frustrata i krzykacza. Braki w warsztacie można wybaczyć, wiecznie przepalone styki muszą już dziwić. Jakaż to różnica z analizującym wszystko na chłodno Ilkayem Guendoganem.

Wielka kasa uciekła

Teraz nikt chyba nie wyobraża sobie, że Xavi mimo wszystko pozostanie w klubie na kolejny sezon. Choć decyzję o odejściu ogłosił jakiś czas temu, ostatnio media zalewały doniesienia o zmianie scenariusza. Miały na to wpływ dobre wyniki i coraz lepsza atmosfera. Wtorkowy wieczór znów odwrócił wajchę. Ten związek nie ma sensu.
W najbliższą niedzielę może być po sezonie. Rozbita Barcelona uda się na Estadio Santiago Bernabeu, gdzie wyłącznie zwycięstwo przedłuży jej marzenia o obronie tytułu mistrza Hiszpanii. Ale po takim przebiegu ćwierćfinałowego rewanżu szanse na wywiezienie korzystnego wyniku ze stolicy zmalały, i to zanim jeszcze Real wyszedł na boisko z Manchesterem City. Klęska z PSG ma też dla “Barcy” wymiar finansowy - nie będzie ani półfinału LM, ani awansu do Klubowych Mistrzostw Świata, który zapewniłby klubowi pokaźny zastrzyk gotówki. Dziś zamiast wykupu Joaów Felixa i Cancelo trzeba raczej patrzeć na to, na kim można zarobić.
No i szukać nowego trenera.

Przeczytaj również