Ile Lech Poznań wydał na transfery? "Dzisiaj byłoby nas stać na zatrzymanie Gytkjaera"

Ile Lech Poznań wydał na transfery? "Dzisiaj byłoby nas stać na zatrzymanie Gytkjaera"
Marcin Kadziolka / shutterstock.com
Lech Poznań w poniedziałek postanowił się wyspowiadać. Spowiedź dotyczyła finansów klubu za ostatnie cztery lata, czyli mówiąc wprost kasy. Na co Lech wydał, gdzie przyoszczędził i ile zarobił oraz czy inwestował w transfery. Jak wiadomo - kasa grzeje - a zarząd "Kolejorza" podzielił się swoim audytem z kibicami.
Zacznijmy od tego, że transparentność zawsze należy chwalić. Jeszcze szczególnie w kwestii finansów, bo na liczbach ciężko oszukiwać. Dlatego publikowanie audytów pozwala zagłębić się w szczegóły działania klubów, a co za tym idzie - większą wiedzę przy analizie wydarzeń w podmiotach sportowych. Przy Lechu Poznań takie historie zdecydowanie są potrzebne, by obalać mity panujące np. na temat wyprowadzania pieniędzy z Lecha do Amiki, co chodziło po głowach kilku kibiców. Warto w tym momencie dodać, że Amica obecnie nie jest sponsorem Lecha.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jeśli chodzi o sam audyt, to całość można znaleźć na stronie klubu. My w tym tekście skupimy się na naszym zdaniem rzeczach godnych uwagi, co można przełożyć na poziom sportowy klubu oraz na ciekawostkach "wokół audytowych".

Na plus

Lech audyt finansowy opublikował po raz trzeci i sam nazwał go jako "obalanie mitów niejasności".
- Dostrzegam dla nas istotny walor poznawczy i edukacyjny. Chcemy, aby kibice za pośrednictwem mediów, mieli wyjaśnione i zostali poinformowani oraz byli wyedukowani, co dzieje się w Lechu Poznań, jeśli chodzi o obszar ekonomiczny i gospodarczy - mówił Karol Klimczak.
Jednak najważniejsze zdanie padło dalej. Takie, jak zawarliśmy wyżej: "finanse determinują to, co dzieje się w sferze sportowej".
Najważniejszą kwestią jest to, że Lech - biorąc pod uwagę cztery lata - zanotował 17 mln złotych zysku, co w perspektywie czterech sezonów daje średnio ok. 4,25 mln zysku na rozgrywki.
Klub chwali się tym, że "w analizowanym okresie, ani nigdy w najnowszej historii Lecha Poznań, wypracowany zysk nie został przeznaczony na wypłatę dywidendy dla właściciela". Oznacza to, że zarobione pieniądze zostawały w klubie, a zarząd zarabia jedynie poprzez pensję, a warto przypomnieć, że Rada Nadzorcza klubu nie pobiera wynagrodzeń.
Przytoczymy także inne kluczowe liczby, którymi chwali się Lech, a potem skupimy się na tym, co przykuło naszą uwagę.
- 80 mln zł wydane na inwestycje infrastrukturalne (z czego 23 mln pochodziły ze środków państwowych), w skład których wchodzą np. Centrum Badawczo-Rozwojowe (55 mln), budowa sztucznego boiska pełnowymiarowego w Popowie (2,8 mln) czy przyłącze gazowe do boisk treningowych przy Bułgarskiej (200 tys. złotych)
- 51 mln zł na transfery piłkarzy do pierwszego zespołu w przeciągu minionych czterech lat
- rekordowe w historii klubu wydatki na utrzymanie pierwszego zespołu, które w sezonie mistrzowskim 21/22 wyniosły ponad 47 mln zł, co miało spory wpływ na stratę prawie 16 mln złotych w sezonie mistrzowskim.

Ale co zrobiono i co można za to kupić?

Kluczem jest to, do czego prowadzą finanse. Ale zanim o tym, to może najpierw, skąd się biorą.
Lech przychody i koszty dzieli na trzy grupy, czyli działalność podstawową, europejskie puchary i transfery. Ci bardziej zainteresowani kibice "Kolejorza" patrząc w liczby, mogą się domyślić, co z czego wynika.
Że jak była pandemia, to klub nie zarabiał na biletach czy karnetach. Że jak grał kiepsko, to było podobnie, bo trybuny były puste.
Najważniejszym przychodem klubu są prawa telewizyjne, bo w każdym sezonie stanowi największy procent w strukturze działalności podstawowej.
Jednak działalność podstawowa i transfery będą zawsze. Kluczem są tu europejskie puchary. Od razu widać, na czym klub zarabia - to awans do fazy grupowej. W przypadku czasów niepandemicznych są to dodatkowe dni meczowe, a także szereg innych plusów, jak chociażby możliwość podniesienia z ziemi pieniędzy za remisy i wygrane.
Lech za samą grę w fazie grupowej Ligi Europy sezonu 2020/21 zarobił prawie 34 mln złotych. To dla polskiego klubu pieniądze astronomiczne.
To też przekłada się na transfery, czyli 51 milionów złotych wydanych na ruchy do klubu w ciągu czterech sezonów, z czego w tym mistrzowskim było to prawie 14,3 mln złotych.
Oczywiście klub też zarobił aż 111 mln złotych na transferach (bez prawie 10 mln euro za Jakuba Kamińskiego). Warto w tym miejscu wspomnieć, że w tę kwotę wliczone jest 11 milionów za Jakuba Modera, bo transfer w całości został rozliczony 2 miesiące temu.
Oznacza to, że klub wydał ok. połowę tego na transfery, choć trzeba pamiętać, że prawie 20,5 mln z kwoty 111 mln poszło na prowizję od transferów sprzedażowych (koszty opłat od następnego transferu czy prowizje dla agentów).
W przyszłości dowiemy się, czy Lech jeszcze bardziej zainwestuje te pieniądze w rynek transferowy, kiedy nie będzie miał przed sobą budowy nowego domu dla Akademii, czy... umycia membrany.

Ciekawostki

Sam audyt każdy widzi. Klub jest zarządzany zdrowo, a pieniądze nie są z niego wyprowadzane. Oczywiście pytanie o ich wydawanie na transfery, ale to już kwestia sportowa.
Wiadomo, że Lech nie uniknie porównań do Legii. W tym wypadku rzuca się w oczy jedna rzecz. Oto fragment tekstu "Analiza sytuacji finansowej Legii po sezonie 2021/22" na portalu "Legia.net".
- Przychody ze sponsoringu wzrosły w sezonie 2021/22 z 32 mln zł do 36 mln zł i to mimo braku mistrzostwa Polski, za które przewidziane są bonusy. Dla porównania, przychody reklamowe Lecha Poznań w tym samym okresie wyniosły 13 mln zł - czytamy na wspomnianym portalu.
I to prawda, ale Lech postawił na inne działanie niż Legia i szuka zysku na innych polach niż sponsoring. W Poznaniu przyjęto zasadę, aby szukać "grubych ryb", czyli mała liczba sponsorów, ale konkretnych. Celem Lecha jest inne podejście do marki, która wejdzie do klubu. Bycie w Lechu ma być czymś "ekstra" według władz, choć prawdą jest też to, że firm i potencjalnych sponsorów w Poznaniu jest o wiele mniej niż w Warszawie.
Można też wziąć pod uwagę, co mówi sam klub, że "sponsoring w Polsce jest problematyczny, bo kluby nie zabijają się o sponsorów". Władze Lecha mają przez to na myśli, że niektóre podmioty w naszej lidze nie muszą "walczyć" o sponsora albo za wszelką cenę sprzedawać piłkarzy, bo pieniądze dostaną z... miasta, co oznacza brak podniesienia ich z rynku prywatnego. Pomijając kwestię, że sam "rynek prywatny" nie pcha się do piłki nożnej, głównie ze względu na złą opinię w świecie szeroko pojętego biznesu prywatnego.
Jeśli mowa o sponsorze, to Lech rozmawia z różnymi nowymi sponsorami, którzy mogą znaleźć się na froncie koszulki w przyszłym sezonie. Może to być STS, który ma zapisane w umowie logo w takim kolorze oraz formacie i z którym toczą się rozmowy, lub ktoś inny, bo klub jest w kontakcie z różnymi podmiotami.
Ważnym aspektem w kształcie kolejnych wydatków jest to, że CBR we Wronkach będzie rocznie kosztował klub ok. 5 mln złotych. Ta inwestycja była konieczna, bo peleton konkurencji pod kątem infrastruktury zaczął Lechowi odjeżdżać.
Pojawiło się dodatkowe pytanie: ile "kosztuje" wychowanie piłkarza do pierwszej drużyny? Lech szacuje to na ok. 800 tysięcy złotych.
Sam budżet akademii "Kolejorza" w 2012 roku wynosił 2,5 mln złotych. Teraz jest to już 15 mln.
A i ta membrana. To ciekawy temat, bo wiadomo, że w Poznaniu drażliwy. Koszt jej umycia to 400 tysięcy złotych, ale... odpowiadać ma za to spółka miejska POSiR, do której zapytaniem o to kieruje nas Lech Poznań.

Jak zarabiają piłkarze?

Lech stracił przez pandemię ok. 20 mln złotych. Dużo pomógł awans do europejskich pucharów i sprzedaż wcześniej Jóźwiaka, Puchacza czy Gumnego, co pozwoliło zachować ciągłość, a także wypłacić zawodnikom i sztabowi największe pensje w historii klubu.
Jeśli patrzymy na pensje sztabów, to w oczy rzuca się kwota przeznaczona na trenerów w sezonie 2018/19, która wyniosła 4,4 mln złotych. Przyglądając się temu bliżej, to wracamy do historii z trzema trenerami w jednym sezonie oraz najdroższym sztabem w historii Lecha na czele z Adamem Nawałką.
Ten ostatni - mistrzowski sztab Macieja Skorży - zarobił więcej, bo łącznie z premiami wyniosło to 5,57 mln złotych.
Najciekawszym jest oczywiście struktura płac w pierwszym zespole.
Lech w sezonie 2020/21 na pensje wydał 22,6 mln złotych. W sezonie mistrzowskim było to już 37,4 mln złotych.
Co się na to złożyło? Na pensje piłkarza w Lechu składa się kontrakt piłkarza - stała kwota. Wejściówka, to dodatkowa premia dla zawodnika, jeśli ten zagra w meczu, a Lech go zwycięży (bez wygranej, nie ma wejściówki). Czasami jest to nawet 20 proc. wynagrodzenia piłkarza.
Dodatkowa premia jest na sam koniec i ona jest wypłacana tylko za mistrzostwo lub puchar polski. Widać, że w Lechu opłaca się wygrywać, bo w sezonach bez trofeum drużyna "skasowała" na koniec tylko 740 tys. w 2019 r., 382 tys. w 2020 r. i 1,1 mln w 2021 r.
Piszemy tylko, bo w sezonie gdzie było sporo zwycięstw i tytuł mistrzowski premia za te sukcesy wyniosła łącznie aż 6,8 mln złotych!
To widać także w strukturze wynagrodzeń, gdzie części stałe stanowiły 71,1 proc. (najmniej w czterech latach), a resztę premia.

Jest dobrze

Kolejny audyt klub planuje za 3 lata. Ciekawą konkluzją na sam koniec jest to, że klub dzisiaj - przy ustabilizowanych finansach i sukcesach sportowych jak mistrzostwo i gra w pucharach - byłby w stanie spróbować zatrzymać w klubie Christiana Gytkjaera, czyli napastnika, który odszedł z Lecha, będą w podobnej sytuacji co Ishak. Wtedy nie było mowy o zatrzymaniu Duńczyka, bo Lech nie miał argumentów do rozmowy finansowej z piłkarzem. Ishak dzisiaj także mógłby liczyć w innym klubie na dużo wyższy kontrakt niż w Lechu, ale "Kolejorz" jest w stanie konkurencyjnie zbliżyć się do tego, co napastnik mógłby dostać gdzieś indziej.
Klub też planuje nowe inwestycje, bo zainwestuje ok. 1.5 mln zł w wymianę oznakowania na stadionie i w jego okolicy. W planach jest także przebudowa okolic obiektu przy Bułgarskiej. Rosną też koszta, bo rośnie czynsz za stadion, który jest indeksowany o inflację. Teraz wynosi on 600 tys. złotych. Oczywiście klub w zamian ma 100 proc. ze sprzedaży biletów czy karnetów, ale jest też operatorem stadionu, co kosztuje rocznie ok. 10 milionów złotych. Wyżej wspomnieliśmy także o kosztach rocznych CBR.
Lech jednak ma w planach oszczędzanie, bo myśli o stadionowej fotowoltaice. Celem jest zmniejszenie wydatków w dobie kryzysu. Już w pewien sposób to zrobiono, budując we Wronkach pompy ciepła czy budynki pasywne, zużywające jak najmniej energii do ogrzania.
Po sprawozdaniu widać, że finansowo jest dobrze, a może nawet i bardzo dobrze. W Poznaniu panują nad tym, co się dzieje, choć nadal można spróbować coś robić lepiej, jak dalej starać się o nazwę stadionu i spróbować zapełniać trybuny przy Bułgarskiej, bo 30 tysięcy kibiców przy Bułgarskiej to dużo na meczu z Villarreal, ale czy jest pytanie, czy nie może być komplet?
Klub niedługo także ogłosi dalszą współpracę z firmą Macron, która będzie obowiązywać Lecha przez 4,5 roku i włoska firma będzie nadal dostawca sprzętu dla drużyn "Kolejorza".
O finanse w Lechu mogą być spokojni. Excel świeci się na zielono, choć - jak sami mówią - to nie jest celem. Celem są sukcesy sportowe. One były, ale czy będą? Finanse na inwestycje są.

Przeczytaj również