Kiedyś wcale nie był "Grosikiem". Nie uwierzysz, jaki nosił pseudonim. A dziś jest szefem

Kiedyś wcale nie był "Grosikiem". Nie uwierzysz, jaki nosił pseudonim. A dziś jest szefem
Hubert Bertin / pressfocus
Maciej  - Łuczak
Maciej Łuczak01 May · 18:25
Kiedy latem 2021 roku, po 14 latach wracał do Pogoni Szczecin, z miejsca zapowiedział, że robi to po to, aby zdobyć mistrzostwo Polski. Tej ambitnej deklaracji spełnić się na razie nie udało, ale w czwartkowe popołudnie Kamil Grosicki może podnieść pierwsze trofeum w historii klubu. Jego powrót do miejsca, gdzie się piłkarsko wychował, to sportowo jedna z najlepszych historii ostatnich lat.
Nazywany "Oplem", wszystko dlatego, że jako dzieciak biegał po podwórku i grał w koszulkach zagranicznego klubu z logiem właśnie tej marki, od młodych lat zdradzał wielkie możliwości i duży talent. Zarazem był typem urwisa, wokół którego co chwilę się coś działo, często niekoniecznie dobrego. Ekstraklasowy debiut zaliczył w maju 2006 roku w Gdyni, gdy w końcówce meczu zmienił Andersona. Jednego z wielu Brazylijczyków, którzy byli piłkarzami Pogoni. Z Polaków oprócz Grosickiego na boisku przebywał jedynie Przemysław Kaźmierczak, chwilę później dołączył Cezary Przewoźniak.
Dalsza część tekstu pod wideo
Skład Pogoni Szczecin z debiutu Kamila Grosickiego:
Boris Pesković - Julcimar, Matheus Hansen, Daniel Cruz, Mineiro - Anderson, Przemysław Kaźmierczak, Sergio Batata, Lilo, Edi Andradina - William
Brazylijski eksperyment Antoniego Ptaka, w którym Grosicki jako jeden z niewielu Polaków chcąc nie chcąc uczestniczył, kilka miesięcy po jego debiucie wyraźnie wymknął się spod kontroli. W sezonie 2006/07 Pogoń regularnie się kompromitowała. W 30 kolejkach zdobyła zaledwie 16 punktów i z hukiem zleciała z ligi. Jednymi z nielicznych zawodników, którzy się wtedy sportowo bronili, byli Grosicki, Piotr Celeban, a także Edi Andradina.
Ostatnie spotkanie, oczywiście przegrane, przed odejściem Grosicki rozegrał dla Pogoni przeciwko GKS-owi Bełchatów. Otoczony takimi anonimami jak Diego Maximo, Lilo, Otavio Dutra i Thiago Silveira kończył na wiele lat przygodę ze Szczecinem.
Skład Pogoni Szczecin z ostatniego meczu Grosickiego przed odejściem z klubu:
Tomasz Judkowiak - Piotr Celeban, Julcimar, Otavio Dutra, Thiago Silveira - Marcelo, Marcio Tinga, Campos, Lilo, Edi Andradina - Kamil Grosicki
- Gdy Pogoń Antoniego Ptaka w 2007 roku kończyła istnienie, a miejscowi kibice i lokalni biznesmeni szykowali się do odbudowy klubu od IV ligi, stało się jasne, że musi wyfrunąć z rodzinnego gniazda i rozwijać się gdzie indziej. Pogoń podnosiła się ze zgliszczy, a Grosicki zaczął budować swoją pozycję w poważnej piłce. Na odchodne, 19-letni Grosicki opuszczając Pogoń, nie omieszkał w swoim stylu wyrazić się na temat ówczesnych władz - opowiada Adam Krokowski, twórca podcastu "Głos Portowców" na antenie Radia "Eska".

Obieżyświat

Przez kolejnych 14 lat zagrał dla wielu klubów. Reprezentował barwy: Legii Warszawa, Sionu, Jagiellonii Białystok, Sivassporu, Rennes, Hull i West Bromu. W 2010 roku doszło do sytuacji, w której zagrał przeciwko Pogoni w finale Pucharu Polski. Był wtedy zawodnikiem drużyny z Białegostoku, która na stadionie w Bydgoszczy ograła z pierwszoligową Pogoń 1:0.
- Grosicki nigdy jednak o Pogoni nie zapomniał. Gdy tylko mógł, wracał do Szczecina, odwiedzał stare śmieci. Z dumą obserwowaliśmy jego osiągnięcia w Turcji, Francji czy Anglii no i oczywiście jego reprezentacyjną karierę. Żaden piłkarz związany ze Szczecinem nie zrobił dotychczas tak bogatej kariery reprezentacyjnej jak Kamil - zauważa Krokowski.
Z czasem stal się jednak też trochę symbolem chaotycznie prowadzonej kariery. Często zmieniał kluby, momentami last minute, aż przylgnęła do niego łatka zawodnika, z którym w deadline day zawsze coś się może wydarzyć. Po czasie spędzonym w West Bromie mógłby pewnie szukać klubu na Bliskim Wschodzie, może też w innych egzotycznych rejonach, ale wspólnie ze swoimi doradcami postanowił wrócić do domu. Zrobil to w dużej tajemnicy, dyskrecji, bo kibice o wszystkim dowiedzieli się dopiero w momencie, w którym został zaprezentowany na murawie.
- On jest w Szczecinie szefem. Wszyscy wiedzą, kto to jest Grosicki. Ludzie pozdrawiają go na światłach. Nawet osoby, które Pogoni nie kibicują, go rozpoznają. To ikona klubu - stwierdza Daniel Trzepacz, kibic i dziennikarz-pasjonat śledzący losy Pogoni.

Kosmiczne liczby

Najważniejsze jednak, że broni się sportowo. Napisać, że jest czołowym zawodnikiem Ekstraklasy, to byłoby mało. On w wielu statystykach tę ligę zjada. Jest liderem w następujących zestawieniach:
Najwięcej udziałów przy bramkach - 22
Najwyższa suma xG i xA - 24.4
Najwięcej dośrodkowań - 162
Najwięcej kontaktów z piłką w polu karnym - 150
Najwięcej podań kluczowych - 34
Najwięcej progresywnych rajdów z piłką - 110
W wielu statystykach ma ogromną przewagę nad drugim najlepszym zawodnikiem. Asysty oczekiwane Grosickiego to 12.02, a drugiego Pawła Wszołka 6.94. Ma o 30 kontaktów z piłką w polu karnym więcej niż Patryk Makuch i 24 rajdy z piłką więcej niż Arkadiusz Pyrka. Pogoń bardzo umiejętnie go prowadzi.
- Obudowali go zawodnikami, którzy w obronie potrafią go zaasekurować, dają mu możliwość odpowiedniego funkcjonowania. Trener mądrze nim zarządza, znalazł z nim nić porozumienia, to bardzo istotne - uważa Adam Szała, ekspert Canal+.

Wytrzymałość

Mimo że zbliża się do 36. urodzin, to rozegrał w tym sezonie komplet 30 meczów, aż 19 w pełnym wymiarze czasowym. Do tego należy doliczyć komplet spotkań w Pucharze Polski. Tylko z Lechem Poznań w drodze do finału nie zaliczył udziału przy bramce.
- To co go cechuje, to każde jego działanie jest podyktowane pod dobro drużyny. Szuka rozwiązań przede wszystkim korzystnych dla drużyny, nie gra pod siebie - dodaje Szała.
Od niedawna Pogoń jest już klubem, dla którego rozegrał najwięcej spotkań w karierze. Dokładnie 128, o pięć więcej niż dla Hull City, o 24 więcej niż dla Sivessporu. W karierze ma już łącznie ponad sto goli i ponad sto asyst, ale gabloty dotąd specjalnie nie wypełnił. Z dużych trofeów ma tylko jedno więcej niż Pogoń - właśnie Puchar Polski zdobyty w finale przeciwko klubowi, w którym się wychował. W czwartek na PGE Narodowym może zmienić historię nie tylko swoją, ale przede wszystkim całego portowego miasta.

Przeczytaj również