Koniec farsy w Barcelonie. Dlatego Xavi zostaje. “Gdzie sens, gdzie logika”

Koniec farsy w Barcelonie. Dlatego Xavi zostaje. “Gdzie sens, gdzie logika”
Acero / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski25 Apr · 10:05
Barcelońska karuzela emocji wydaje się zwalniać tempa. Kuriozalna saga z wyborem nowego trenera zakończyła się pozostaniem Xaviego na stanowisku. To zamieszanie pokazuje, w jakim miejscu historii znajduje się “Duma Katalonii”.
Xavi zostaje. Nie, na pewno odchodzi. Być może nie dojdzie do zmiany, ale wyłącznie pod pewnymi warunkami. To jego definitywny koniec, niedługo poznamy nowego trenera. A jednak zostaje. Tak w telegraficznym skrócie można podsumować środowe doniesienia z katalońskiej prasy. Próbując śledzić wszystkie informacje, trzeba było się natknąć na dziesiątki różnych wersji, teorii i niepotwierdzonych plotek. Kolorytu całej sprawie dodał fakt, stała się ona rzeczą niemal publiczną i dostępną poprzez jedno kliknięcie. Gerard Romero i inni dziennikarze urządzili show na żywo ze spotkania w domu Joana Laporty, na którym zapadła decyzja, która zaważy o przyszłości całego klubu. Kamery, błyski fleszy, identyfikowanie kolejnych włodarzy uczestniczących w obradach, pokroju Deco, Bojana Krkicia czy Rafaela Yuste. “Blaugrana” ze szkodą dla samej siebie przygotowała małą szopkę, której finał był jeszcze bardziej absurdalny. Po niemal trzech miesiącach od słów Xaviego: “30 czerwca przestanę pełnić funkcję trenera Barcelony” okazało się, że jednak nie dojdzie do żadnej zmiany szkoleniowca. La Zabawa.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wizerunkowa klapa

Ostatnie miesiące w Barcelonie to prawdziwy kalejdoskop zdarzeń. Dokładnie 27 stycznia Xavi ogłosił, że po zakończeniu sezonu odejdzie z klubu, ponieważ potrzebna jest zmiana i wprowadzenie nowej dynamiki. Decyzja ta została poprzedzona kompromitacją 3:5 z Villarrealem i wcześniejszymi porażkami 2:4 z Athletikiem w Copa del Rey oraz 1:4 z Realem Madryt w Superpucharze. Można było domniemywać, że trener zdecydował się na zapowiedź odejścia, aby nie zostać od razu zwolnionym. Ponieważ wyniki sportowe przemawiały za tym, żeby od razu zakończyć tę współpracę.
- Czy jest możliwe, żebym ponownie rozważył swoją decyzję? Jeśli chcesz, możesz zmienić pytanie i zadać inne. Dzięki mojej decyzji wszyscy jesteśmy spokojniejsi, wiedząc, że mam datę ważności jako trener - podkreślał Xavi cytowany przez Mundo Deportivo. - Mój zamiar jest taki, żeby zostać do 30 czerwca, a potem odpocząć. Prezes i Deco znają moje stanowisko, regularnie z nimi rozmawiam. Nic się nie zmieniło - zaznaczał przed meczem z Atletico. - Powiedziałem już wszystko na ten temat. Moja decyzja się nie zmieni. Jeśli wygramy Ligę Mistrzów, to też nie ulegnie zmianie. Uważam, że klub tego potrzebuje - dodał na innej konferencji.
Seria dobrych wyników sprawiła, że zmieniono podejście do Xaviego. Po 13 meczach bez porażki katalońska prasa podkreślała, że Joan Laporta i Deco chcą przekonać go do kontynuowania tego projektu. I gdyby “Barca” wygrała Ligę Mistrzów lub chociaż dotarła do finału na Wembley, byłyby ku temu merytoryczne przesłanki. Dochodzimy jednak do głównego problemu, jakim jest dramatyczny wybór momentów na podejmowanie najważniejszych decyzji. Gdy drużynie szło, trener twardo stał przy swoim, podkreślając, że w czerwcu już go nie będzie. I kiedy to się zmieniło? Po dwóch bolesnych porażkach w ciągu pięciu dni.
W poprzedni wtorek “Barca” odpadła z Ligi Mistrzów, dając się rozwałkować 1:4 przez PSG. Szansa na rehabilitację w El Clasico zakończyła się kolejną przegraną i definitywnym pożegnaniem się z szansami na obronę mistrzostwa. I w takim momencie, kiedy prawie wszyscy kibice chcieli już tylko doczekać do lata, aby ujrzeć nowy zespół pod wodzą innego trenera, okazuje się, że żadnej zmiany nie będzie. Gdzie w tym wszystkim sens, gdzie logika?

Upór a wyciągnięcie wniosków

Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że wpadki z PSG i Realem Madryt nie powinny w pełni rzutować na ocenę pracy Xaviego. Ale też wcześniejsza passa 13 meczów bez porażki nie może przysłonić katastrofy, jaką była pierwsza połowa sezonu. Już wtedy 44-latek solidnie zapracował sobie na to, żeby stracić posadę. Przypomnijmy, że “Barca” przez kilka miesięcy nie potrafiła wyciągnąć prawie żadnych wniosków z kolejnych nieudanych meczów. Regularnie traciła gole w pierwszych minutach spotkań, co wykorzystali piłkarze Deportivo Alaves, Granady, Antwerpii i Athletiku. Jej defensywa przeciekała, pozwalając na utratę trzech (Antwerpia), czterech (Real) czy w skrajnym przypadku nawet pięciu (Villarreal) goli. Organizacja gry ofensywnej często kończyła się zrzucaniem ogromnego ciężaru odpowiedzialności na barki 16-letniego Lamine’a Yamala. Struktura pressingu legła w gruzach, kiedy poważnej kontuzji doznał 19-letni Gavi.
Naturalnie, że Xaviego można chwalić za wprowadzenie młodzieży i odważne stawianie na nieopierzonych dotychczas wychowanków. Ale zbyt często prawidłowe funkcjonowanie całego zespołu było uzależnione od postawy kilku wyróżniających się jednostek. Kiedy Ronald Araujo i Jules Kounde mieli zniżkę formy, trener nie znalazł systemowego rozwiązania, które przykryłoby ich braki. Dopiero w lutym spróbowano nowego rozwiązania z Andreasem Christensenem w roli defensywnego pomocnika, chociaż już wcześniej prosiło się o próbę załatania dziury na tej pozycji. W ostatnich miesiącach szkoleniowiec dał po prostu mało argumentów przemawiających za jego projektem. Po dwóch i pół roku pracy nadal Barcelona zdaje się być krucha w defensywie i nieprzekonująca w meczach o największym ciężarze gatunkowym.
Mimo wszystko to właśnie po odpadnięciu z Champions League i ostatecznym przegraniu ligi zapada decyzja o dalszej współpracy. Co więcej, nie zanosi się na to, aby doszło też do jakichkolwiek zmian w sztabie. Niedawno stacja RAC 1 informowała, że Deco nalegał na zatrudnienie nowego asystenta i trenera od przygotowania fizycznego. W obu przypadkach spotkał się z odmową. Przy czym nie można dziwić się samemu Xaviemu, którego prawą ręką jest jego brat, Oscar. Chociaż warto byłoby się zastanowić nad tym, czy włodarze nie powinni jednak mieć decydującego głosu w tak istotnej sprawie.

Zdecydowali piłkarze?

Wiemy już, że wyniki, styl i sposób prowadzenia drużyny w tym sezonie nie przemawiały za pozostawieniem Xaviego na stanowisku. Kluczowym czynnikiem mógł być zatem wpływ szatni. Nie ulega wątpliwości, że 44-latek zjednał sobie praktycznie wszystkich najważniejszych piłkarzy. Kiedy dziennikarze krytykowali trenera, poszczególni zawodnicy bili się w pierś i publicznie go wspierali.
- Trenerze, z tobą aż do śmierci - pisał Gavi w mediach społecznościowych po styczniowej decyzji Xaviego. - Rozumiem, że dla trenera jest to trudny okres. Dla Xaviego Barcelona to coś więcej niż klub i bycie szkoleniowcem nie jest łatwe. Dlatego tak ważne dla nas jest, żebyśmy nadal byli skupieni i wykonywali swoją pracę - podkreślał Robert Lewandowski w rozmowie z klubowymi mediami. - Chciałbym, żeby następny trener był taki, jak Xavi. Styl gry klubu doskonale mi odpowiada, przede wszystkich przy piłkarzach, jakich mamy w zespole. Filozofia Barcelony jest jedną z rzeczy, które najbardziej mi się podobają. Mam nadzieję, że będziemy mieli trenera, który zachowa tożsamość klubu - wtórował Andreas Christensen cytowany przez FCBarca.com.
Warto również dodać wpływ Xaviego na transfery do klubu. Wielu zawodników przyznało, że zdecydowało się na wybranie Barcelony ze względu na konstruktywne rozmowy z menedżerem. Ilkay Guendogan, Raphinha czy Jules Kounde podkreślali, że przedstawił im projekt, do którego chcieli dołączyć. Wielu z nich pewnie podziwiało go jako piłkarza, co mogło mieć delikatny wpływ na chęć podjęcia się nowego wyzwania. Być może włodarze liczą na to, że status piłkarskiej legendy Hernandeza pomoże w utrzymaniu stabilnej szatni i przeprowadzeniu kolejnych wzmocnień. Bo przecież “Barca” raczej nie jest w stanie przekonać zawodników wielkimi pieniędzmi, mając ogromną dziurę w budżecie. Trzeba szukać innych sposobów.
- Z Xavim łączy nas przyjaźń, chcemy ponownie tworzyć razem historię i zrobimy to. Ten projekt będzie kontynuowany z ludźmi z domu. Deco w pełni ufa Xaviemu. Przegrana oczywiście musi mieć konsekwencje, ale z pewnymi niuansami. W tym sezonie rywalizowaliśmy i gra uległa poprawie. Chcemy, żeby Xavi nadal był trenerem - mówił w środę Rafa Yuste, wiceprezes Barcelony, na antenie Jijantes.

Gra o większą stawkę

Zatrzymanie Xaviego mogło też wiązać się z chęcią poczekania na bardziej atrakcyjne kandydatury. Teraz najciekawszą opcją spośród trenerów bez pracy był Hansi Flick, który najwidoczniej nie przekonał Laporty i Deco. Nie dowiemy się już, czy Niemiec poradziłby sobie lepiej od obecnego opiekuna Barcelony, chociaż można snuć pewne domysły. Niemniej, za rok rynek szkoleniowców do wzięcia powinien obfitować w jeszcze gorętsze nazwiska.
- Pep ma umowę z Manchesterem City i wiem, że jest człowiekiem, który respektuje kontrakty. Często z nim rozmawiam i wiem, co klub o nim myśli - powiedział w lutym Laporta na antenie RAC 1.
Pep Guardiola, Luis Enrique, a także Juergen Klopp. Być może w przyszłym roku każdy z tej wielkiej trójki podejmie się nowej pracy. Aktualne kontrakty Hiszpanów z Manchesterem City i PSG obowiązuje do końca następnego sezonu. Z kolei Niemiec ma wtedy wrócić na ławkę trenerską po 12-miesięcznym urlopie. Czy któryś z nich w ogóle brałby pod uwagę angaż w Barcelonie trapionej kryzysem wizerunkowym i problemami finansowymi? Tego nie wiemy. Ale raczej na pewno Laporta podejmie próbę ściągnięcia do klubu nazwiska z najwyższej półki.
Warto przypomnieć, że kadencja obecnego sternika Barcelony wygaśnie w połowie 2026 roku. Jeśli w przyszłym sezonie Xavi zawiedzie i znów nie dołoży żadnego trofeum do gabloty, stołek prezesa zacznie się palić. Najlepszym sposobem na uspokojenie emocji byłoby wówczas sięgnięcie po menedżera z absolutnie najwyższej półki. Trudno wyobrazić sobie lepszą kiełbasę wyborczą niż nazwisko Guardioli, Kloppa czy Enrique. Laporta może wyszedł z założenia, że lepiej teraz gasić pożar benzyną, aby dać sobie czas na znalezienie strażaka z prawdziwego zdarzenia.
Zatrzymanie trenera sprawia, że to właśnie w przyszłym roku może dojść do zmiany, która zdefiniuje całą kadencję szefa “Blaugrany”. Oczywiście, równie dobrze Pep, Klopp i “Lucho” mogą zgodnie odmówić, ponieważ świat piłki nie kończy się na mieście Gaudiego. Ale najwidoczniej prezes uznał, że warto podjąć takie ryzyko. Kto tego nie robi, nie pije szampana. Chociaż bąbelki w Barcelonie raczej nie poszły w ruch. Wyników nie ma, wielkiej rewolucji nie będzie, a kibicom pozostała nadzieja, że Xavi jednak rozwinie się jako trener lub Laporta przygotuje asa w rękawie. Na razie największą zmianą jest zostawienie wszystkiego tak, jak było.

Przeczytaj również