Lech Poznań u progu wielkich zmian. Te pozycje wymagają wzmocnień. "Może przyjść oferta nie do odrzucenia"
Cały Poznań świętuje tytuł mistrza Polski, ale Maciej Skorża, Tomasz Rząsa i Piotr Rutkowski już myślą o przebudowie kadry przed nowym sezonem. Z Lechem na pewno pożegna się co najmniej kilku zawodników, a wiele pozycji wymaga wzmocnień przed nadchodzącą walką na dwóch frontach.
Maciej Skorża doskonale pamięta tytuł mistrzowski z sezonu 2014/15, a właściwie jego gorzki smak, którego zaznał w październiku 2015 roku, zaledwie 11 kolejek po starcie kolejnego sezonu. Został zwolniony z powodu rozczarowujących wyników, choć zdołał awansować do fazy grupowej Ligi Europy (w el. Ligi Mistrzów odpadł z FC Basel).
Skorżę dotknął wtedy tak dobrze znany polskim trenerom "pocałunek śmierci" w postaci awansu do europejskich pucharów. Kadra Lecha, osłabiona odejściami takich zawodników jak Barry Douglas czy najlepszy strzelec Kasper Hamalainen, nie dała rady z walką na dwóch frontach i to pomimo licznych transferów do klubu (m.in. Dariusz Dudka, Abdul-Aziz Tetteh i Marcin Robak, ale też Denis Thomalla, Sisi, Maciej Gajos czy Nicki Bille Nielsen).
Tych samych problemów doświadczył w sezonie 2020/21 poprzednik Skorży, Dariusz Żuraw. Dziś działacze Lecha zapewniają, że wyciągnęli wnioski z tych porażek i chcą nauczyć się gry w Europie. Czekają ich zatem bardzo pracowite wakacje, bo już na początku lipca (5/6 i 12/13) rozegra mecze w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów (losowanie 14 czerwca). Już 10 czerwca drużyna wraca do treningów.
Trener na pewno chciałby mieć już wtedy skompletowaną kadrę na nowy sezon, ale wiadomo, że to marzenie ściętej głowy. Polskie kluby muszą odczekać swoje przy transferowym stole zanim duzi się najedzą. Poza tym, gdy uważnie obracasz każdą złotówkę, negocjacje muszą trwać dłużej. Tacy Pedro Rebocho czy Adriel Ba Loua trafili przecież do Lecha dopiero pod koniec sierpnia. Inna sprawa, że wtedy Kolejorz nie miał "problemu" w postaci walki o LM/LE/LKE.
Poza tym, w każdej chwili do Poznania może przyjść "oferta nie do odrzucenia" za Mikaela Ishaka, Michała Skórasia, Lubomira Satkę, Antonio Milicia. Najwięcej mówi się o Satce, ale każdy z nich ma kontrakt do końca przyszłego sezonu i jeśli któryś postanowi "poszukać nowych wyzwań", to latem będzie ostatnia okazja, by na nim zarobić. Joao Amaral to trochę inny przypadek, bo ma umowę do 2024 roku, za chwilę 31 lat na karku i świadomość, że mało jest miejsc, gdzie może być mu lepiej.
Bramkarz priorytetem
Skupmy się jednak na tych, którzy odejdą na pewno. Klub nie planuje przedłużać współpracy z Mickeyem van der Hartem i już sonduje rynek w poszukiwaniu nowego, lepszego bramkarza. Pojawiają się już pierwsze nazwiska kandydatów (podajemy je tutaj). Ku uciesze kibiców, których nie przekonuje ani postawa przeciętnego Holendra, ani Filipa Bednarka, który ma pozostać tylko rezerwowym.
30 czerwca skończy się wypożyczenie Tomasza Kędziory i reprezentant Polski będzie chciał poszukać klubu za granicą, tym bardziej, że w Lechu przegrał rywalizację na prawej obronie z Joelem Pereirą. Wiosną do kadry w ogóle nie łapał się już Alan Czerwiński, który też trafi na listę transferową z dopiskiem "sprzedam tanio".
Dlatego na pewno przyda się nowy, klasowy obrońca. Najlepiej taki, który mógłby grać i na prawej stronie, i w środku, bo w razie sprzedaży Satki na stoperze też robi się problem. Czwarty w hierarchii Mateusz Skrzypczak odchodzi za darmo do Jagiellonii.
Możliwości niewykorzystane
Lewa obrona i środek pomocy są względnie zabezpieczone. Niewiadomą jest nadal przyszłość Pedro Tiby. Lech ma co prawda możliwość przedłużenia o rok kontraktu, który wygasa za niecałe półtora miesiąca, ale chyba niekoniecznie chce ją wykorzystać, bo pomiędzy Portugalczykiem i Skorżą "nie ma chemii". Trener wyżej ceni Jespera Karlstroema, Radosława Murawskiego i Nikę Kvekveskiriego, a jesienią więcej szans ma dostawać młody Antoni Kozubal. Wydaje się, że przyszłość Tiby - jeszcze niedawno idola trybun - jest poza Poznaniem. Może nawet w Warszawie...
Podobnie jak Daniego Ramireza i Filipa Marchwińskiego. Pierwszy przegrywa rywalizację z Amaralem, drugi potrzebuje nowych bodźców, by się przebudzić (choć piszemy i słyszymy o nim to samo już od dawna). Wobec tego klub powinien rozglądać się też za nową "dziesiątką" żeby w razie kontuzji Amarala nie obudzić się z ręką w nocniku.
Być może na tę pozycję szykowany jest Jan Sykora, który ma za sobą udany, mistrzowski sezon w Viktorii Pilzno, a po nim wróci z wypożyczenia i dostanie drugą szansę w Poznaniu. 28-letni Czech może grać i na skrzydle, i za napastnikiem, a ostatnie tygodnie spędził właśnie na tej pozycji. Może okazać się tym, kim wiosną był Dawid Kownacki, czyli klasowym i uniwersalnym graczem do łatania dziur w ofensywie.
A tych nie brakowało, bo ani Adriel Ba Loua, ani Kristoffer Velde nie spełnili oczekiwań. A przecież razem kosztowali blisko dwa i pół miliona euro. Zapewne obaj zostaną w Lechu, bo mają kontrakty aż do 2025 roku, ale wobec sprzedaży Jakuba Kamińskiego klub będzie dalej szukał wzmocnień na skrzydła. Chyba, że Skorża postanowi jeszcze mocniej postawić na Michała Skórasia, który wiosną wygrał rywalizację z obcokrajowcami.
Trafić w dziewiątkę
Trener najchętniej zostawiłby w Lechu Kownackiego, którego może wystawiać nie tylko w ataku, ale przede wszystkim jako zmiennika Mikaela Ishaka. Problem w tym, że Kolejorza zwyczajnie nie stać na wykupienie "Kownasia" z Fortuny Duesseldorf, a Niemcy nie są chętni na kolejne wypożyczenie. Dlatego też do długiej listy życzeń dopisujemy też środkowego napastnika. Artur Sobiech nie ma w Poznaniu przyszłości, przede wszystkim przez ciągłe problemy zdrowotne.
Jak widać, lato u mistrzów Poski zapowiada się bardzo ciekawie. Ruch w kierunku Poznania będzie dwustronny, a pierwsze rozmowy już trwają. My to wszystko będziemy uważnie śledzić i na bieżąco relacjonować, przede wszystkim w naszych dwóch, czwartkowych formatach: "Oknie transferowym" i "Poznań vs Częstochowa" na kanale Meczyków na Youtube.