Meksykański gang, porwanie i starcie z bokserem. Kumpel Usaina Bolta sporo przeżył, teraz zachwyca świat

Meksykański gang, porwanie i starcie z bokserem. Kumpel Usaina Bolta sporo przeżył, teraz zachwyca świat
schwarzdigital.com / shutterstock.com
Przyjaźni się z Usainem Boltem i Raheemem Sterlingiem. Kiedyś, zamiast skupić się na piłce, prawie wylądował na OIOM-ie po starciu z bokserem. Ale dziś, po kilku latach, wreszcie jest gwiazdą Bundesligi. Leon Bailey to piłkarz nietuzinkowy.
Historia Leona Baileya to naprawdę filmowa opowieść. Skrzydłowy „Aptekarzy” przyszedł na świat w Kingston na Jamajce. Przesiąknięta ubóstwem dzielnica Cassava Piece, w której wychowywał się Bailey, to siedlisko przestępczości, gdzie prędzej ludzie na powitanie wyciągają zza paska broń palną, aniżeli życzliwą dłoń. Kiedy chłopiec ukończył pięć lat, zamieszkał z człowiekiem o nazwisku Craig Butler. Butler kierował pół-amatorską szkółką piłkarską Phoenix All-Star Academy, gwarantującą również dach nad głową okolicznym dzieciakom potrzebujących wsparcia.
Dalsza część tekstu pod wideo
Szef akademii, adoptując Leona, stał się jego prawnym opiekunem, a z upływem czasu dał schronienie i możliwość lepszego startu w życie około dwudziestu chłopcom, których los nie oszczędzał. Butler dostrzegał w szczeniaku olbrzymi piłkarski talent, odkąd zobaczył go po raz pierwszy. Oglądając poczynania prowadzonych przez siebie drużyn, przybrany ojciec Baileya zrozumiał, że niebawem dla kilku zawodników teren boisk szkółki okaże się zbyt ciasny. Postanowił więc zabrać obecnego gwiazdora Leverkusen i jego trzech braci (Kyle’a, Travisa oraz Kevaughna), na podbój Europy. Tak rozpoczęła się ich podróż urozmaicona wieloma przygodami.

Nielegalny pracownik

Pierwszym przystankiem jamajskich wędrowców był Salzburg. Na miejsce przybyli z zaledwie jedną torbą podróżną, do której spakowali minimalną ilość ciuchów i prowiant w postaci puszki tuńczyka, słoika z majonezem oraz bochenka chleba. Takie racje żywnościowe musieli dzielić na czterech podczas całej wyprawy. Zresztą, ta eskapada nie doszłaby do skutku, gdyby nie złote serce Butlera i pomoc przyjaciela.
Opiekun młodzieży zastawił własny dom w Kingston, po czym sprzedał samochód, aby Phoenix All-Star funkcjonowało bez zarzutu w trakcie jego nieobecności. Natomiast wspomniany przyjaciel przekazał na konto Craiga darowiznę w wysokości miliona dolarów jamajskich. Dużo? Nic bardziej mylnego, gdyż rzeczona kwota w przeliczeniu na walutę brytyjską to sześć tysięcy funtów. Wydawało się, że na początek ekipie z Jamajki powinno wystarczyć, jednak pomimo hojności, czasami wiązanie końca z końcem graniczyło z cudem.
Nocleg w obskurnym schronisku. Autobus, który zakopuje się w szczerym błotnistym polu, gdzie słychać muczenie krów i odór ich odchodów. Wspólny posiłek w następnym ponurym hostelu, zaś kolejnego dnia powtórka z rozrywki. Właśnie w ten sposób wyglądało poszukiwanie w miarę schludnego zakwaterowania przez Jamajczyków, gdy włóczyli się po klubach, do których Butler chciał zapisać swoich synów.
- Mogę wam powiedzieć, że to była jedna z najtrudniejszych części mojego życia. Wszędzie panował okropny mróz. Nigdy wcześniej nie zderzyłem się z takimi warunkami pogodowymi. Red Bull Salzburg nas odrzucił, więc tułaliśmy się od klubu do klubu. Wreszcie działacze RB zlitowali się nad nami, włączając nas do jednego ze swoich mniejszych zespołów, którymi zarządzali - wspomina pierwszą styczność z europejskimi realiami Bailey.
Bracia trafili do drużyny USK Anif, gdzie - według nieoficjalnych raportów - Leon zamknął usta wszystkim niedowiarkom, strzelając 75 goli w zaledwie 16 występach sezonu 2011/12 w zespole U-15. Czy to możliwe? Kto wie. Ale przecież dziecięcy futbol znacznie różni się od seniorskiego. W każdym razie, talent Baileya zaczął przykuwać wzrok skautów Ajaksu Amsterdam oraz Genku. Ostatecznie belgijski klub zdecydował się podpisać kontrakt z całą trójką.
Kiedy przedstawiciele belgijskiego Ministerstwa Pracy prześwietlali personalia piłkarzy, dopatrzyli się szeregu nieprawidłowości. Wobec przepisów tamtejszego prawa, Leon nie mógł być zatrudniony przez Genk, biorąc pod uwagę fakt, że miał dopiero piętnaście lat. Wówczas Craig Butler nie wahał się ani przez chwilę. Wsiadł do pierwszego samolotu i ruszył załatwiać formalności dotyczące aktu urodzenia piłkarza, aby wszystko odbywało się legalnie.
Jednak podczas przesiadki w Meksyku, Butler został zaatakowany przez jeden z tamtejszych gangów. Bandyci go okradli, a na domiar złego przetrzymywali w niewoli. Craiga wypuszczono dopiero po czterech miesiącach, pozostawiając na pastwę losu na środku pustyni, bez grosza przy duszy. Władze Genku, nie mając zielonego pojęcia o incydencie z porwaniem Butlera, natychmiast zapewniły jego podopiecznym wikt i opierunek.
- To chora sytuacja. Szedł ze swoim neseserem, jak każdy inny biznesmen. Znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Trochę czasu minęło, zanim dowiedzieliśmy się, jaki horror przeżył Craig - komentował tę aferę skrzydłowy Bayeru.

Uważaj na pięściarza

Wprawdzie Butler był spłukany, ale włodarze Genku załatwili mu pracę w jednej z firm sponsorskich związanych z klubem. Potem cała czwórka doznała mnóstwa życiowych turbulencji:
  • Belgijscy dygnitarze z urzędu imigracyjnego dwukrotnie odtrącili wniosek Craiga o stały pobyt
  • Genk odmówił współpracy z Phoenix All-Star (chcieli, żeby Butler porzucił dorobek swojego życia na rzecz działań w strukturach klubu z Belgii)
  • Do gry po raz kolejny wkroczyło Ministerstwo Pracy z przepisami FIFA
  • Koniec końców cała czwórka spakowała manatki, lądując ponownie na Jamajce
W 2013 roku Jamajczycy wrócili do Europy, gdzie sieci na młodych piłkarzy zarzucił Ajax, lecz wiek również stanowił przeszkodę. Na zakontraktowanie Leona i Kyle’a zdecydowała się więc juniorska drużyna słowackiego AS Trencin. A dalej - od 2015 roku Bailey stał się pełnoprawnym graczem Genku. Tam grał świetnie.
Dwa lata później wytransferowano go do Bayeru Leverkusen. Właśnie w tamtym okresie woda sodowa poważnie uderzyła mu do głowy.
Bailey na dobre zadomowił się w drużynie „Aptekarzy”, jednak nastolatka wciągnął też świat social mediów. Zamiast z dnia na dzień dążyć do futbolowej doskonałości, Leon stawał się gwiazdeczką portali społecznościowych, na których publikował wszystko, co popadnie. Nie zważał na konsekwencje własnych wybryków, nikt nie dał rady okiełznać parcia na szkło nowego nabytku Bayeru (nawet Rudi Voeller), ale wkrótce trafiła kosa na kamień.
Pewnego razu, gdy Jamajczyk ćwiczył na siłowni, sfilmował mężczyznę, z którego kręcił niezłą bekę (a przynajmniej tak mu się wydawało), nazywając go klaunem, po czym zamieścił materiał wideo w wirtualnej rzeczywistości. Obiektem szyderstw Baileya okazał się być niejaki Atif Tanriseven Ribera - profesjonalny bokser. Kiedy pięściarz dowiedział się, że Leon z niego zakpił, wyśledził piłkarza w jednej z restauracji, odpalił relację na żywo na Facebooku i ustawił grymaszącego gwiazdora do pionu.
Ribera ostrzegł też Leona, że jeśli sytuacja się powtórzy, to skrzydłowy „Aptekarzy” będzie potrzebował transportu na intensywną terapię, a znajomi będą zbierać jego zęby z ulicy. Cóż, szokująca postawa boksera chyba odniosła oczekiwany skutek, ponieważ od tamtej pory Bailey ostrożniej obchodzi się z interaktywnymi zabawkami. Być może piłkarz Leverkusen potrzebował dokładnie takiego wstrząsu? Edward Stachura mawiał: „Na głupotę nie zawsze pomaga mądrość. Na głupotę często pomaga głupota”. Te słowa zyskały moc w życiu Leona.

Dorosnąć do swych lat

Aktualnie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że 23-latek to człowiek, którego przestała interesować przynależność do celebryckiego światka, bo finalnie zrozumiał, co tak naprawdę liczy się na futbolowym szlaku. Szczególnie z takim talentem. W dużej mierze odpowiednie nastawienie do sportu jamajskiego piłkarza ukierunkowali jego świetni kumple, a mianowicie Raheem Sterling oraz Usain Bolt.
- Usain to bardzo dobry przyjaciel. Gramy razem w piłkę nożną, chodzimy wspólnie na plażę, spędzamy ze sobą masę czasu i chodzimy na imprezy. Znam Bolta od kilku lat. Uważam go za całkiem niezłego piłkarza. Raheem regularnie wraca na ojczystą Jamajkę. Kiedyś byłem wpatrzony w niego jak w obrazek i myślałem: „Tak, on nadal jest jednym z nas”. Tworzymy fajną paczkę. To dla mnie wzory do naśladowania - mówi skrzydłowy Bayeru.
W tak wybornym towarzystwie Bailey raczej nie musi przejmować się rozwojem własnej dojrzałości emocjonalnej. 23-latek przemierzył multum kilometrów wyboistej drogi. Teraz wszystko w jego rękach, a ściślej - w nogach i głowie. Zdaje sobie sprawę, że wrota do wspaniałej kariery stoją przed nim otworem. Że wcale nie jest zobligowany do ich wyważania, ponieważ wystarczy tylko przekroczyć próg.
Jamajczyk zupełnie zagłuszył wybujałe ego, natomiast stabilizacja psychiczna stanowi dzisiaj jego swoisty azyl, gdzie sport triumfuje nad pragnieniem lichej sławy z okładek kolorowych czasopism. Leon już został jedną z najjaśniej błyszczących gwiazd Bundesligi, a lada moment zapewne upomną się o niego największe futbolowe firmy z Anglii czy Hiszpanii. To wydaje się nieuniknione w procesie podnoszenia jakości Baileya na piłkarskim rynku.

Lider pełną gębą

Jamajczyk wreszcie prowadzi Leverkusen na szczyt. W Bundeslidze gra doskonale, a jego zespół znajduje się na czele tabeli. Ponadto skrzydłowy promienieje w Lidze Europy. Uwzględniając rywalizację na wszystkich frontach, Jamajczyk strzelił łącznie 9 goli i zanotował 7 asyst. A takie wyśmienite trafienia, jak przedstawione na poniższym filmiku, to czysta poezja futbolu.
- Dzisiaj jestem profesjonalistą w każdym tego słowa znaczeniu. Byłem w tak wielu różnych krajach, poznałem mnóstwo kultur w młodym wieku. Musiałem mieć siłę, żeby przez to wszystko przejść. Znajduję się w miejscu, które było mi przeznaczone i dziękuję, że napotkałem tylu wspaniałych ludzi. Odczuwam głęboką dumę z tego, na jakim pułapie zaczynałem, skąd pochodzę i dokąd zmierzam - podkreśla Leon Bailey.
Jesteśmy przekonani, że zawodnik ekipy z Leverkusen to gotowy produkt do walki z najlepszymi, a najbliższa szansa do weryfikacji naszej tezy nastąpi już dzisiaj, podczas meczu na szczycie Bundesligi przeciwko Bayernowi. Czy Bailey wcieli się w jedną z pierwszoplanowych ról? Niewykluczone. Relacja na żywo z tego szlagieru rozpocznie się na naszej stronie o 18:00, pół godziny przed pierwszym gwizdkiem. Zapraszamy!

Przeczytaj również