Oto główny faworyt do zastąpienia Kloppa. Wyróżnia się spośród 5 nazwisk. "Pierwszy przychodzi do głowy"

Oto główny faworyt do zastąpienia Kloppa. Wyróżnia się spośród 5 nazwisk. "Pierwszy przychodzi do głowy"
Steve Flynn / Press Focus
Juergen Klopp nie poprowadzi Liverpoolu w przyszłym sezonie. Szkoleniowiec zdecydował się na opuszczenie Anfield po niemal dziewięciu latach. Teraz przed "The Reds" zadanie z gatunku niemożliwych - trzeba jakoś Niemca zastąpić. Kto wydaje się realnym kandydatem?
Gdy Juergen Klopp przejmował Liverpool w październiku 2015 roku, zespół był traktowany jako drugorzędna siła w Anglii. Od odejścia Rafaela Beniteza nie było nikogo, kto byłby w stanie wykrzesać z "The Reds" coś więcej. Zmienił to dopiero Niemiec, który doprowadził do kompletnej przebudowy drużyny. Ta przeszła zupełną metamorfozę i w kolejnych latach stała się jedyną zdolną do rzeczywistej walki z Manchesterem City Pepa Guardioli. Teraz jednak ta piękna historia dobiega końca.
Dalsza część tekstu pod wideo
Chociaż umowa Kloppa obowiązuje do 30 czerwca 2026 roku, to trener nie wypełni jej w całości. Klopp oficjalnie poinformował, że pożegna się z Anfield po zakończeniu bieżącego sezonu, co wywołało prawdziwą burzę w świecie sportu. Niewiele jest obecnie newsów, które sprawiają, że szczęki lądują na podłodze. Tak jednak było w tym wypadku i trudno się dziwić, dla Liverpoolu to sytuacja taka sama, jaką dla Manchesteru United było rozstanie z sir Alexem Fergusonem. To moment wywracający wszystko, absolutnie wszystko do góry nogami.
Ważne jest, że poza Kloppem, który przyznał, że jest już po prostu zmęczony i potrzebuje przerwy od futbolu, z "The Reds" nie będą dłużej współpracowali Vitor Matos, Peter Krawietz, a przede wszystkim Pepijn Lijnders. Ostatni z nich uchodził za prawdopodobnego następcę Kloppa, ale wiadomo już, że taki scenariusz nie zostanie zrealizowany. Na kogo zatem może postawić Liverpool? Wyzwanie diabolo trudne, nikt nie chce skończyć niczym "Czerwone Diabły" z Davidem Moyesem.

Xabi Alonso (Bayer Leverkusen)

Jeśli może być mowa o jakiejkolwiek realnej kandydaturze, to Hiszpan jest pierwszą postacią, jaka przychodzi do głowy. Jego przygoda z Bayerem Leverkusen zaczęła się w 2022 roku i stoi pod znakiem ciągłego rozwoju. Oczywiście 42-latek nie został jeszcze przetestowany w dłuższym wymiarze czasu, niemniej jednak jest w stanie rzucić rękawicę Bayernowi Monachium. Hegemonia "Die Roten" stała się zagrożona, niewykluczone, że na tronie nastąpi zmiana po 11 latach. Ostatni raz ekipa z Bawarii nie zdobyła tytułu, gdy po drugiej stronie stał Juergen Klopp i jego Borussia Dortmund. To zresztą nie jedyny ciekawy splot wydarzeń.
Alonso, jako jedyny z kandydatów, ma ścisły związek z samym Liverpoolem. Anfield doskonale zna, to postać świetnie tam wspominana. To ważny czynnik, w końcu trzeba zastąpić kogoś, kto stał się absolutnym ulubieńcem wszystkich kibiców "The Reds". Jakby tego było mało, Xabi Alonso ma na to większe szanse niż... Steven Gerrard. Chociaż Anglik jest postacią historycznie ważniejszą dla LFC, to jego kariera trenerska załamała się w Aston Villi i stoczyła do Arabii Saudyjskiej. Z tego względu nikt nie wyobraża sobie, aby Gerrard przejął schedę po Kloppie.
Xabi Alonso
Shutterstock.com

Roberto De Zerbi (Brighton)

Chociaż względem Włocha pojawia się coraz więcej uwag, to w Premier League trudno znaleźć innego trenera pasującego bardziej do Liverpoolu. Pep Guardiola i Mikel Arteta odpadają ze względów oczywistych, a reszta stawki jest po prostu nieprzekonująca. Eddie Howe preferuje zupełnie inny styl, Andoni Iraola nie wypracował sobie aż tak silnej pozycji. Roberto De Zerbi w Brighton zdołał zaś dokonać absolutnej rewolucji. 44-latek ma doświadczenie w przejmowaniu zespołu po wieloletnim szkoleniowcu, wskoczył w końcu w miejsce w Grahama Pottera. Co więcej, jego praca zbiera lepsze recenzje niż ta w wykonaniu Anglika.
Włoch prezentuje futbol totalny, nieokrzesany. Tak jak Juergen Klopp jest zwolennikiem ciągłego pressingu, tak "Mewy" są uznawane za pewne ekstremum, nie stosują właściwie żadnych półśrodków. Taktyka ta niekiedy bywa zgubna, ale nie ma też przypadku w tym, że De Zerbiego regularnie łączy się z największymi klubami świata. Teraz do listy zawierającej już Real Madryt i Manchester City niechybnie dołączy Liverpool.
Roberto De Zerbi
UK Sports Pics/Pressfocus

Julian Nagelsmann (Niemcy)

Chociaż to właśnie Julian Nagelsmann przygotowuje reprezentację Niemiec do EURO 2024, to za naszą zachodnią granicą już słychać, że DFB uważnie sonduje możliwość zatrudnienia... Juergena Kloppa. Sam Christian Falk napisał na Twitterze o nadziei Niemców na to, że dotychczasowy szkoleniowiec Liverpoolu rozpocznie pracę z kadrą "Nationalelf" przed Mistrzostwami Świata 2026. Wielka wymiana trenerów między drużynami wydaje się zatem bardziej realna niż brzmi za pierwszym razem.
Swoje robi również fakt, że Nagelsmann od dawien dawna jest uznawany za swego rodzaju spadkobiercę Kloppa. Hołduje podobnym zasadom, taktyce, dorzucając do tego bardziej modernistyczne wątki. Na rynku niemieckim wydaje się najbardziej prawdopodobną opcją. "The Reds" są w takim momencie historii, mają taki status, że Marco Rose (RB Lipsk) lub Sebastian Hoeness (VfB Stuttgart) wydają się być niewystarczająco medialni. Nagelsmann zaś, złote (i niespełnione) dziecko nowoczesnej myśli szkoleniowej, to zupełnie inna historia.
nagelsmann
Nicolo Campo/SIPA USA/PressFocus

Ange Postecoglou (Tottenham)

Wyciągnięcie Roberto De Zerbiego z Brighton będzie znacznie prostszym zadaniem, rzecz oczywista. Pięknie już określono, że prowadzenie negocjacji z Danielem Levym jest równie przyjemne, jak sikanie krwią. Jest jednak czynnik, którego zbagatelizować nie sposób. Ange Postecoglou to wielki fan Liverpoolu. Australijczyk przyznał, że wyrósł w miłości do "The Reds", wychował się jako kibic tej drużyny. Co więcej, ponownie mamy do czynienia ze szkoleniowcem o podobnym podejściu do taktyki. Różnice są zauważalne, lecz na tyle niewielkie, że na Anfield nie doszłoby do przestawienia wajchy w drugą stronę, co pewnie stałoby się, gdyby za ster chwycili trenerzy pokroju Jose Mourinho lub Antonio Conte.
Można oczywiście zżymać się, że Postecoglou ma niewielkie doświadczenie w pracy w Premier League, a jego Tottenham wystartował kapitalnie, lecz po pierwszych trudnościach zaczął pyrkać niczym diesel w dwudziestostopniowym mrozie. W gruncie rzeczy jednak ten ceniony szkoleniowiec (FIFA wskazała go do TOP5 w 2023 roku) jest związany z Wielką Brytanią od 2021 roku, a w Celtiku radził sobie świetnie. Wydaje się również, że potrafił w miarę łagodnie przejść z ligi szkockiej do angielskiej, czego nie zrobił choćby wspomniany już Steven Gerrard.
Ange Postecoglou
Jamie Johnston/Pressfocus

Zinedine Zidane (bez pracy)

Na sam koniec nazwisko, które pojawia się w kontekście każdego wielkiego klubu poszukującego nowego szkoleniowca, co pokazuje też, jak skonstruowany jest rynek trenerski. Zinedine Zidane był już kuszony przez PSG, Manchester United, wiązano go z Realem Madryt, a nawet klubami Arabii Saudyjskiej. Żaden z tych planów nie został zrealizowany, a Francuz jest bez pracy od 2021 roku. W końcu jednak wróci, niewykluczone, że właśnie do Premier League, niezmiennie kuszącej wielkimi pieniędzmi.
Liverpool z racji ostatnich wydarzeń wydaje się miejscem najbardziej prawdopodobnym, chociaż taki ruch byłby jednocześnie sporym ryzykiem dla obu stron. "Zizou" nigdy w Anglii nie pracował, a jego szkoleniowa kariera zaczyna się i kończy na Realu Madryt, gdzie środowisko jest kompletnie inne od tego, które mógłby spotkać na Anfield. Niemniej jego nazwisko będzie się przewijało, toteż warto wrzucić je nawet na samą końcówkę listy.
Zidane
ph.FAB/shutterstock.com

Przeczytaj również