Polska bolączka. Akt paniki. Marzenie obrońców. Dlaczego my to sobie robimy? "Z Mołdawią było tego za dużo"

Polska bolączka. Akt paniki. Marzenie obrońców. Dlaczego my to sobie robimy? "Z Mołdawią było tego za dużo"
Adam Starszynski / PressFocus
34, 42, 55... W internecie krążą różne liczby dotyczące liczby dośrodkowań reprezentacji Polski w meczu z Mołdawią. Jedno jest pewne: było ich za dużo.
David Beckham, bohater popularnego ostatnio serialu "Netflixa", był mistrzem dośrodkowań. Po jego "crossach" z rzutów rożnych padły dwa gole w końcówce, które dały Manchesterowi United historyczne zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium (choć pierwsze trafienie Teddy'ego Sheringhama to bardziej efekt zamieszania w polu karnym i nieumiejętnego wybijania piłki przez obrońców Bayernu).
Dalsza część tekstu pod wideo
Takich Beckhamów jest jednak garstka. A futbol przez 20 lat od szczytu jego kariery bardzo się zmienił. Dlaczego nie ma dziś wielu piłkarzy o podobnym profilu? Po pierwsze, bo na najwyższym poziomie żaden zawodnik nie dostaje od rywali tyle miejsca i czasu, by spokojnie ustawić sobie piłkę przy linii bocznej, poprawić i wykonać długie podanie w pole karne. Po drugie, bo to nie działa.

Pozorne zagrożenie

- Dośrodkowanie wymaga dużej precyzji, odpowiedniego timingu, trudniej jest zaatakować taką piłkę w odpowiednim miejscu i z odpowiednią prędkością. Działanie defensywne przy dośrodkowaniu jest z kolei łatwiejsze, bo wystarczy na przykład wytrącić napastnika z równowagi - mówił niedawno Daniel Myśliwiec na jednej z pierwszych konferencji prasowych w roli trenera Widzewa.
- W pracy z zawodnikami staram się dobierać jak najskuteczniejsze narzędzie. Łatwiej jest uderzyć piłkę, która idzie po ziemi. A rywalowi trudniej jest obronić podanie, które trwa krócej - tłumaczył.
Już w 2015 roku niemiecki dziennikarz Constantin Eckner wyliczał, że średnio w Bundeslidze na jednego gola potrzeba było 80 dośrodkowań. Średnia dla lig z tzw. TOP5 to 72 dośrodkowania na gola.
To brzmi jak marnowanie posiadania piłki, ale to bezpośrednie przeliczenie nie uwzględnia bramek takich jak ta Sheringhama na 1:1 z Bayernem - gdy piłka zostanie za krótko wybita, gdy ugrzęźnie w gąszczu nóg w polu karnym, gdy gol padnie później niż po sześciu sekundach (po takim czasie bez gola dośrodkowanie uznaje się za nieudane). Gdy weźmiemy je pod uwagę, częstotliwość goli po dośrodkowaniach zwiększa się ok. dwukrotnie.
To brzmi też jak narażanie się na kontry. W Premier League, ojczyźnie dośrodkowań, gol padał średnio co 92 dośrodkowania. A w 73 z 92 przypadków piłka nie docierała w ogóle do czekających w polu karnym kolegów. Rywalom otwierała się więc szansa na szybki atak w przewadze liczebnej.
- Dośrodkowanie to narzędzie, które daje pozorne wrażenie, że jest się na połowie przeciwnika, ale nie daje konkretnego przełożenia na jakość tworzonych sytuacji - argumentuje Myśliwiec.
Trener Widzewa nie jest pierwszym, który to zauważył. Legendarny trener Arsenalu, Herbert Champan, skromne 90 lat temu mówił: - Wrzucanie piłki w kocioł, gdzie jest dziewięciu obrońców i jeden napastnik, nie ma sensu. Podania są tym groźniejsze, im mniej są spektakularne.

Na łatwiznę

Oczywiście, gdyby dośrodkowanie było zupełnie bezużytecznym środkiem, jak twierdzą najbardziej radykalni taktycy, to pewnie wyginęłoby jak dinozaury. W rzeczywistości jest po prostu najprostszą do zrealizowania formą ataku przeciw drużynom, które głównie się bronią. Jak Wyspy Owcze i Mołdawia w meczu z Polską.
Według "Wyscout" w niedzielę na Narodowym Polacy wykonali 34 dośrodkowania. Ta kompilacja z konta "TVP Sport" zawyża tę liczbę uwzględniając też długie podania, ale i tak ładnie unaocznia nam, jak trudno jest zamienić chaotyczne wrzutki na realne zagrożenie bramki.
Trzy dni wcześniej dośrodkowań było tylko 16. Bo W Thorshavn mecz ułożył się Polakom korzystnie - szybko objęli prowadzenie (nie po dośrodkowaniu) i mogli oddać rywalom piłkę czekając spokojnie na swoje okazje i rozgrywając piłkę głębiej, po ziemi. Za to we wrześniowym meczu z Wyspami Owczymi na Narodowym tych dośrodkowań z biało-czerwonej strony było już 31. Bo czas uciekał, a gol na 1:0 nie chciał wpaść...

To, co lubią obrońcy

Możemy denerwować się na pozycje przeciwników w rankingu FIFA. Możemy patrzeć, w jakich klubach grają, albo na którą idą następnego dnia do pracy. Ale dobrze zorganizowana, zgrana, grająca w jedenastu drużyna jest dzisiaj w stanie długimi fragmentami powstrzymywać mocniejszego "na papierze" rywala. Nawet mocniejszego niż Polska. Nawet do końca meczu.
Wystarczy zablokować środek pola, nie pozwolić na wejścia akcjami po ziemi na szerokości pola karnego i zmusić przeciwników do dośrodkowań. A potem "tylko" wybijać kolejne wysokie piłki. Rio Ferdinand mówił, że jako obrońca zacierał ręce na myśl o rywalach, którzy głównie dośrodkowują. Martin Keown przyznawał, że nie musieli z kolegami w ogóle trenować wybijania piłki po wrzutkach, bo to jedno z najłatwiejszych zadań defensora.
Spójrzmy na liczbę dośrodkowań naszych rywali w meczach z Polską w ostatnich miesiącach: Niemcy w meczu towarzyskim w czerwcu na Narodowym - 23 (0 goli), Francja na mundialu - 24 (3 gole), Argentyna na mundialu - 23 (2 gole), Arabia Saudyjska na mundialu - 20 (0 goli), Meksyk na mundialu - 31 (0 goli). W tych meczach to my się głównie broniliśmy, często skutecznie.
Bo dośrodkowanie to nie wstyd. To raczej akt paniki. Dla słabej drużyny to dowód na brak innego pomysłu na stworzenie sytuacji bramkowej. Ale dla dobrej drużyny, przygotowanej pod rywala, nadal może być przydatnym narzędziem w ofensywnym wachlarzu.

Dośrodkowanie dośrodkowaniu nierówne

W obecnym sezonie Premier League najwięcej dośrodkowań na mecz wykonują grające dość prosty, "brytyjski" futbol Luton (średnio 24,5) i Everton (22), ale w pierwszej dziesiątce pod tym względem są też Chelsea (3.), Manchester United (4.), Arsenal (5.), Tottenham (7.) czy Manchester City (10.).
Dziesięć lat temu Manchester United prowadzony przez Davida Moyesa pobił niechlubny rekord 82 dośrodkowań w meczu z Fulham (2:2). Bo musiał atakować, a nie umiał inaczej. A dzisiaj prowadzony przez Szkota West Ham posyła średnio tylko 14 wrzutek na mecz. Również dlatego, że woli oddać rywalom piłkę i czekać na szybkie, bezpośrednie ataki.
Dośrodkowania - trendy w czołowych ligach Europy
TheAthletic.com
Od lat liczba dośrodkowań w najlepszych ligach Europy sukcesywnie spada, ale już ich dokładność i skuteczność rosną albo utrzymują się na podobnym poziomie. Bo do tego elementu też przykładana jest coraz większa waga.
Sztaby pracują nad tym, by dośrodkowania nie były za krótkie ani za długie. By były wykonywane z odpowiedniego miejsca (co innego piłka w stylu Beckhama z 30. metra, a co innego spod linii końcowej). By trafiały do wbiegających w dane miejsce kolegów. Już Bob Paisley, legendarny trener Liverpoolu, mówił: - Nie chodzi o to, czy podanie jest długie, czy krótkie. Chodzi o to, czy jest dobre.
W swojej znakomitej analizie na "The Athletic" (TUTAJ) Tom Worville wyróżnił osiem rodzajów dośrodkowań w zależności od miejsca, z którego posyłana jest piłka. Od najskuteczniejszych (na górze z lewej) do najmniej skutecznych (na dole z prawej).
Najczęściej wykonywane są wrzutki z wysokości pola karnego. Blisko 31 procent wszystkich dośrodkowań to te z linii 16. metra i wyżej. Najwięcej goli pada jednak po dośrodkowaniach z tzw. półprzestrzeni na granicy pola karnego.
Osiem typów dośrodkowań
TheAthletic.com
Powyższe dane dotyczą ostatnich kilku sezonów w Premier League. Kadra to jednak co innego. Na zgrupowaniu nie ma wystarczająco czasu, by odpowiednio dogłębnie nad tym popracować. Słuchając ostatnich wywiadów Michała Probierza, obawiam się też, że nie planuje on ślęczeć nad analizami jak powyższa i poświęcić najbliższe trzy treningi szlifowaniu wrzutek.
Dlatego dośrodkowanie nie może być naszą główną, a co dopiero jedyną bronią. Arsenał naszych możliwości ofensywnych musi być szerszy, bo inaczej będziemy jeszcze długo męczyć się z "Mołdawiami" tego świata. Dobrze, że selekcjoner zdaje się to zauważać.
- W końcówce graliśmy za nerwowo. Mimo tego, że stworzyliśmy kilka sytuacji i oddaliśmy kilka strzałów, niepotrzebnie ograniczaliśmy się do dośrodkowań, trzeba było spokojniej to rozwiązać. Zwracaliśmy uwagę na to, żeby więcej uderzać na bramkę, szukać możliwości zagrania piłki prostopadłej i właśnie takich momentów nam dzisiaj zabrakło - powiedział Probierz na konferencji prasowej.

Jest nadzieja

Ale będąc z piłką szeroko, poza polem karnym, też nie trzeba się ograniczać do dośrodkowania górą. We wtorek na konferencji "Moneyball 2" w Łodzi Daniel Myśliwiec przedstawił wyliczenia, według których skuteczność takich zagrań wynosi od 2 do 5 procent, w zależności od miejsca, z którego idzie dośrodkowanie. Ale już gdy poślemy piłkę po ziemi albo wycofamy ją dołem do wbiegającego z głębi kolegi, skuteczność wzrasta do 8 procent.
Warto posłuchać całego jego wystąpienia. Część poświęcona dośrodkowaniom od [1:11:00].
Da się to zaimplementować w kadrze. Czy takie zagranie wsteczne nie było znakiem rozpoznawaczym Łukasza Piszczka za czasów Adama Nawałki? Oczywiście im wyższej klasy wykonawca, tym większe szanse na powodzenie. Wrzutki górą też przynoszą lepszy efekt, gdy nazywasz się De Bruyne albo Alexander-Arnold. Albo Beckham.
Nadziei na lepsze jutro możemy też upatrywać w naszych reprezentacjach młodzieżowych. We wtorek kadra U21 pokonała Estonię 5:0. Żaden z goli nie padł po dośrodkowaniu górą. Oglądaliśmy podania prostopadłe, akcje kombinacyjne, imponujące rajdy indywidualne czy wspomniane podania wsteczne. I żadnych dośrodkowań (emotikona serca).
To samo tyczy się fantastycznej kadry U18 Marcina Włodarskiego, która w październiku pokonała 4:0 Słowację i 5:0 Czechów. 11 listopada rozpocznie ona rywalizację na mistrzostwach świata U17 w Indonezji. Warto oglądać jej mecze, by przekonać się, że dośrodkowanie górą to narzędzie, do którego ucieka się ona w ostateczności. Jest nadzieja.

Przeczytaj również