Ponad dekadę temu błyszczał w Europie. Dziś dobija do 41 lat i nie ma dość. Napastnik długowieczny

Ponad dekadę temu błyszczał w Europie. Dziś dobija do 41 lat i nie ma dość. Napastnik długowieczny
YouTube screen
Dominik - Budziński
Dominik Budziński18 Feb · 08:30
Za kilkanaście dni skończy 41 lat, a nadal rozgrywa mecze w najwyższej klasie rozgrywkowej Argentyny. Lisandro Lopez nieco ponad dekadę temu zniknął nam z radarów, opuszczając Europę, ale jak widać, wciąż nie powiedział ostatniego słowa w świecie futbolu.
Młodsi kibice mogą go nawet nie pamiętać. Lisandro Lopez szerszej publiczności na Starym Kontynencie pokazał się bardzo dawno, bo w 2005 roku. Opuścił wówczas argentyński Racing Club i dołączył do FC Porto. W barwach “Smoków” spędził niezwykle udane cztery lata, w trakcie których zdobywał wraz z drużyną cztery tytuły mistrza Portugalii i kilka innych trofeów na portugalskim podwórku.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wyrobił sobie wtedy markę niezwykle groźnego, bardzo skutecznego napastnika, choć pierwsze dwa sezony pod kątem indywidualnym miał nieco słabsze. Potem natomiast wskoczył na wyjątkowo wysokie obroty, a w kampanii 2007/08 przeszedł samego siebie. Z dorobkiem 24 zdobytych bramek w zaledwie 27 rozegranych meczach został wówczas królem strzelców ligowych zmagań.

Zastąpić Benzemę

Gdy sezon później Argentyńczyk znów potwierdził jakość, notując double-double (17 goli, 14 asyst) we wszystkich rozgrywkach, parol zagiął na niego Olympique Lyon, wtedy dużo silniejszy niż obecnie. Lopez stanął przed trudnym zadaniem, ponieważ miał zastąpić nie byle kogo, tylko samego Karima Benzemę, odchodzącego wówczas do Realu Madryt.
Lyon na transfer nowego napastnika wydał 24 mln euro, bijąc swój historyczny rekord. Został on poprawiony dopiero 10 lat później, gdy z Angers za minimalnie więcej, bo 25 mln euro, przychodził Jeff Reine-Adelaide. Lisandro Lopez do dziś zajmuje jednak drugie miejsce w rankingu piłkarzy, za których Olympique zapłacił najwięcej. To świadczy jedynie o tym, jak wielkie nadzieje wiązano z przybyciem byłego króla strzelców ligi portugalskiej.
Olympique Lyon
Transfermarkt
Argentyński napastnik uniósł presję. Niemal z miejsca stał się klubową gwiazdą, już w pierwszym sezonie nad Sekwaną radząc sobie znakomicie. W samej lidze ustrzelił 15 goli i dorzucił do tego sześć asyst, a nie zawodził też w innych rozgrywkach. Z Lyonem dotarł wówczas aż do półfinału Ligi Mistrzów, po drodze wyrzucając za burtę m.in. Real Madryt ze wspomnianym już Benzemą, który jednak zagrał tylko w jednym ze spotkań i to jako zmiennik.

Cztery lata i wystarczy

Ostatecznie Lisandro, podobnie jak w Porto, także w Lyonie spędził cztery sezony. W każdym z nich zdobywał minimum kilkanaście bramek, a Olympique przy jego wydatnym udziale sięgnął w kampanii 2011/12 po Puchar Francji. Argentyńczyk został królem strzelców rozgrywek z siedmioma trafieniami na koncie. To, czego zabrakło w jego przygodzie z klubem, to natomiast tytuł mistrza kraju. Ostatni raz “Les Olympiens” wywalczyli mistrzostwo Francji w 2008 roku, a więc rok przed przybyciem Lopeza. Później, czy z Argentyńczykiem, czy już po jego odejściu, nigdy tego sukcesu nie powtórzyli.
Gdy Lisandro żegnał się z Lyonem, miał na liczniku 168 występów w tym zespole i całkiem pokaźny worek z bramkami (82). Patrząc sezon po sezonie, po prostu regularnie robił swoje. Rzadko dopadały go jakiekolwiek przestoje.
  • 2009/10 - 24 gole, 8 asyst,
  • 2010/11 - 19 goli, 7 asyst,
  • 2011/12 - 25 goli, 2 asysty,
  • 2012/13 - 14 goli, 6 asyst.
Lisandro Lopez
Olympique Lyon
Latem 2013 roku, jako wtedy 30-letni piłkarz, Lisandro zdecydował się na pożegnanie z Europą. Obrał kierunek jeszcze w tamtym momencie nie tak popularny, podpisując kontrakt z katarskim klubem Al-Gharafa. Na Półwyspie Arabskim spędził ostatecznie półtora sezonu, ale było widać, że powoli zaczyna odcinać kupony. Nie był już tak bramkostrzelny, zdarzały mu się kiepskie serie, by wspomnieć tu choćby o 12 meczach z rzędu, w których zaledwie raz trafił do siatki. Niewiele lepiej szło mu przez rok w brazylijskim Internacionalu (8 bramek w 32 meczach), do którego odszedł po zakończeniu katarskiej przygody.

Wielki powrót

W końcu przyszedł więc czas na powrót tam, gdzie wszystko na poważnie się zaczęło. Lisandro ponownie przywdział barwy Racing Club, z którego 11 lat wcześniej wyfrunął do Europy. Tym razem Argentyńczyk spędził w tym zespole sześć lat, z przerwą na kilkumiesięczny pobyt w Atlancie z MLS (wyjątkowo nieudany).
W Racingu natomiast nadal potrafił czarować, a na pierwszy plan wybija się tu sezon 2019, gdy jako już wtedy 36-letni zawodnik ustrzelił w samej lidze 17 goli, zostając królem strzelców całych rozgrywek. Miał też niebagatelny wpływ na rozwój klubowego kolegi, Lautaro Martineza, który w końcu za wielkie pieniądze odszedł do Interu Mediolan.
Latem 2022 roku Lopez ostatecznie rozstał się z Racingiem i mogło wydawać się wówczas, że w końcu powie pas. On jednak odpoczął przez kilka miesięcy, a potem znalazł sobie nowego pracodawcę. Dołączył do innej ekipy z argentyńskiej Superligi - Sarmiento Junin. Tam gra do dziś, choć na początku marca tego roku stuknie mu już 41 lat. W ostatnim meczu wszedł z ławki, ale niedawno kilka razy z rzędu wybiegał na murawę jako gracz podstawowego składu. Wcześniej miał trochę problemów z kontuzjami, a na gola czeka bardzo długo, bo od kwietnia 2023 roku, natomiast jak widać - nadal cieszy się zaufaniem trenera. Póki co jego bilans w Sarmiento to dziewięć goli w 67 meczach.
W swojej mimo wszystko naprawdę ciekawej karierze Lisandro odhaczył jeszcze jedno spełnione marzenie. Zagrał dla reprezentacji Argentyny. Czy w pełni zadowala go siedem zaliczonych w niej występów? Pewnie nie, tym bardziej, że były to jedynie mecze towarzyskie. Sama gra dla “Albicelestes” to jednak i tak pewne osiągniecie. Szczególnie w roli napastnika, bo akurat w ofensywie Argentyńczycy zawsze mieli spory komfort wyboru.
Lisandro Lopez
YouTube screen

Przeczytaj również