Przepadali w Ekstraklasie, pokonali Lecha Poznań. Słowacy regularnie biją Polaków. Fatalny bilans

W Ekstraklasie słabi lub średni, teraz upokorzyli Lecha. Lista nazwisk może dziwić. "Przyczynił się do spadku"
Łukasz Sobala / PressFocus
Chociaż słowacki futbol traktujemy trochę z przymrużeniem oka, patrząc na tamtejsze zespoły z góry, rzeczywistość okazuje się dla nas brutalna. W ostatnich latach Słowacy regularnie biją polskie kluby i reprezentację.
Słowacja aktualnie zajmuje w klubowym rankingu UEFA 28. miejsce, a więc jest siedem pozycji niżej niż Polska. Jeszcze większą przepaść możemy zaobserwować w reprezentacyjnym rankingu FIFA. Tam biało-czerwoni okupują aktualnie 26. lokatę, natomiast nasi sąsiedzi są dopiero 47.
Dalsza część tekstu pod wideo
W polskim futbolu krążą większe pieniądze, mamy - przynajmniej na papierze - mocniejsze kluby z silniejszymi kadrami, a w naszej reprezentacji można znaleźć zdecydowanie więcej piłkarzy o uznanych nazwiskach.
Wszyscy piłkarze z ligi słowackiej są według portalu “Transfermarkt” warci łącznie 76 mln euro. Niewiele więcej niż połączone kadry dwóch polskich zespołów - Rakowa Częstochowa i Lecha Poznań (razem 71 mln euro).
W teorii mamy wszystko, żeby pokazywać Słowakom miejsce w szeregu. W rzeczywistości ponosimy natomiast porażkę za porażką. Biorąc pod uwagę pięć ostatnich dwumeczów polsko-słowackich w eliminacjach europejskich pucharów, odpadaliśmy… czterokrotnie. Wyłamał się jedynie Raków Częstochowa, który w poprzednim sezonie wyeliminował Spartak Trnawa w kwalifikacjach Ligi Konferencji.

Legia Warszawa - Spartak Trnawa 0:2, 1:0 (2018/19)

Na słowacki Spartak Trnawa w sezonie 2018/19 wpadła Legia Warszawa, która była wielkim faworytem dwumeczu w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. “Wojskowi” rozpoczęli rywalizację od meczu u siebie i… przegrali 0:2. Pogrążyli ich piłkarze, którzy nieszczególnie wyróżniali się wcześniej wcześniej w polskiej Ekstraklasie - Erik Grendel i Jan Vlasko. W ówczesnej kadrze Spartaka było zresztą zdecydowanie więcej graczy, których można kojarzyć z polskich boisk - Martin Chudy, Martin Toth, Boris Godal, Andrej Kadlec, Erik Jirka, Lukas Gressak czy Anton Sloboda. Nikt z nich raczej nie zrobił w naszym kraju furory. Ale razem byli oni w stanie wyeliminować Legię, która w rewanżu wygrała tylko 1:0.

Górnik Zabrze - AS Trenczyn 0:1, 1:4 (2018/19)

W tym samym sezonie Słowacja ustrzeliła na nas zresztą dublet, bo Górnik Zabrze został kompletnie stłamszony przez AS Trenczyn w eliminacjach Ligi Europy. Drużyna ze Śląska u siebie przegrała 0:1, a w rewanżu nie miała już kompletnie żadnych szans. Trenczyn wygrał 4:1 i w pełni zasłużenie awansował do kolejnej rundy. O dziwo w ekipie ze Słowacji nie roiło się wtedy od “Starych Słowaków” znanych z Ekstraklasy. Epizody w naszych klubach z ówczesnej kadry Trenczyna zaliczyli tylko Martin Sulek (ex Wisła Płock) i Aschraf El Mahdioui (niegdyś Wisła Kraków).

Cracovia - DAC Dunajska Streda 1:1, 2:2, po dogr. (2019/20)

Sezon później Słowacy trzeci raz z rzędu górowali nad przedstawicielami naszej Ekstraklasy. Tym razem ofiarą obowiązującego jeszcze wtedy premiowania goli wyjazdowych padła Cracovia, która co prawda dwumecz rozpoczęła od przyzwoitego remisu na wyjeździe (1:1), ale u siebie po dogrywce zremisowała 2:2 i wyleciała za burtę eliminacji Ligi Europy. Z awansem na Słowację wracali piłkarze Dunajskiej Stredy, których prowadził wówczas… Peter Hyballa. Ten sam, który kilka lat później został pogoniony z Wisły Kraków. W słowackim zespole grał też wówczas choćby Lubomir Satka, do niedawna gracz Lecha Poznań.

Polska - Słowacja 1:2 (EURO 2020)

Żeby tego było mało, nie tylko polskie kluby regularnie mają problemy z tymi słowackimi, ale i nasza reprezentacja zaliczyła dwa lata temu wielką wtopę, która okazała się brzemienna w skutkach. Biało-czerwoni trafili na Słowaków w grupie przesuniętego o rok EURO 2020 i choć byli wielkim faworytem do zwycięstwa, przegrali 1:2, co znacząco utrudniło im potem walkę o wyjście z grupy. Lepsi od Lewandowskiego i spółki byli m.in. dobrze znani z polskich Ondrej Duda, Lukas Haraslin czy wspomniany już Satka.

Lech Poznań - Spartak Trnawa 2:1, 1:3 (2023/24)

Na koniec świeża historia, którą trudno logicznie wytłumaczyć. Lech przez większość pierwszego spotkania ze Spartakiem był zdecydowanie lepszy i prowadził już nawet 2:0. Pod koniec meczu rywale, tworząc właściwie pierwszą swoją okazję, zmniejszyli jednak rozmiary porażki, a wczoraj na własnym stadionie odrobili straty z nawiązką. Pokonali “Kolejorza” 3:1 i sprawili, że tegoroczny ćwierćfinalista Ligi Konferencji pożegnał się z aktualną edycją rozgrywek już w sierpniu.
Według “Transfermarktu” cała kadra Spartaka warta jest… 7,25 mln euro. I tak, jak kilka lat temu starzy znajomi z polskiej Ekstraklasy, niezbyt u nas zachwycający, wyeliminowali Legię, tak teraz podobnej sztuki w dwumeczu z Lechem dokonali m.in:
Erik Daniel
Strzelił we wczorajszym meczu gola na 2:1. Kojarzyć można go z występów w Zagłębiu Lubin (trzy gole w 34 meczach dla “Miedziowych”). Nie zostawił po sobie szczególnie dobrego wrażenia po pobycie w Polsce.
Roman Prochazka
Były zawodnik Górnika Zabrze (44 występy, bez gola, jedna asysta). Nikt na Śląsku raczej za nim nie tęskni. W dwumeczu z Lechem rozegrał po 90 minut w obu spotkaniach.
Martin Miković
W latach 2016-2020 zawodnik Bruk-Betu Termaliki Nieciecza (91 meczów, pięć goli, sześć asyst). Dziś 31-letni pomocnik Spartaka, który w dwumeczu z Lechem rozegrał komplet minut.
Martin Bukata
Od 2016 do 2018 roku reprezentował Piasta Gliwice (65 spotkań, sześć goli, trzy asysty). Ot, niezły, choć nie wybitny piłkarz. W obu spotkaniach z “Kolejorzem” wchodził z ławki.
Martin Sulek
W sezonie 2022/23 grał dla Wisły Płock. Rozegrał 20 spotkań (większość kiepsko) i przyczynił się do tego, że “Nafciarze” spadli z Ekstraklasy. We wczorajszym spotkaniu z Lechem wszedł z ławki w przerwie.
Filip Bainović
Ma na swoim koncie 41 występów w Górniku Zabrze (bez goli, dwie asysty), ale Ekstraklasy zdecydowanie nie podbił. Wyszedł w podstawowym składzie na pierwszy mecz z Lechem. Wczoraj nie dostał swojej szansy.
Samuel Stefanik, Dobrivoj Rusov, Lubos Kamenar (rezerwowi)
Ta trójka oba mecze z Lechem obejrzała w całości z perspektywy ławki rezerwowych, ale z kronikarskiego obowiązku warto wspomnieć, że wszyscy spędzili trochę czasu w Polsce. Stefanik reprezentował Podbeskidzie Bielsko-Biała (14 meczów, trzy gole, jedna asysta) i Bruk-Bet Termalikę (151 spotkań, 12 goli, 15 asyst), Rusov w latach 2015-2018 był zawodnikiem, zazwyczaj rezerwowym, Piasta Gliwice (24 występy), natomiast Kamenar przez rok grał dla Śląska Wrocław (tylko dziewięć występów).
Śląsk ostatnio poważnie rozważał także zakontraktowanie Jakuba Paura, który był rezerwowym w obu meczach Spartaka z Lechem. 31-latek przebywał nawet na testach w klubie z Wrocławia, ale póki co nie zdecydowano się na podpisanie z nim umowy. Kilka lat temu Paur nie przeszedł testów medycznych w Arce Gdynia.
Były piłkarz Górnika przechytrzył Van den Broma
Nad całą tą śmietanką, która wyrzuciła Lecha za burtę, czuwał natomiast trener Michal Gasparik, który jeszcze jako piłkarz pograł trochę w Górniku Zabrze. Teraz dobrze radzi sobie w roli szkoleniowca. Świetnie przygotował swój zespół zwłaszcza na mecz rewanżowy z Lechem i teraz może wpisać do swojego CV pokonanie tegorocznego ćwierćfinalisty Ligi Konferencji.

Przeczytaj również