Silni jak Chelsea - królowie letniego polowania. Wielkie transfery, wielkie pieniądze i wielka misja Lamparda

Silni jak Chelsea - królowie letniego polowania. Wielkie transfery, wielkie pieniądze i wielka misja Lamparda
Jeremy Landey / Pressfocus
Jest tylko jeden kandydat do miana króla transferowego polowania na tym etapie okienka - Chelsea. Londyńczycy szaleją, podpisując zawodnika za zawodnikiem. Wygląda na to, że “The Blues” zamierzają zaatakować w kolejnym sezonie z pełną siłą szczyt tabeli Premier League.
Czwarte miejsce Chelsea w ubiegłym sezonie należy uznać za naprawdę dobry wynik w obliczu zakazu transferowego i odejścia przed rokiem bezdyskusyjnego lidera zespołu, Edena Hazarda. Ten rezultat z pewnością przyniósł wiele optymizmu zarówno kibicom, jak i zarządowi stołecznego klubu. A Roman Abramowicz tego lata robi wszystko, aby rozpieścić transferami menedżera Franka Lamparda.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wielomilionowe sprzedaże Hazarda i Alvaro Moraty, w połączeniu z zakazem rejestrowania nowych piłkarzy przed startem poprzedniego sezonu, sprawiły, że na Stamford Bridge zgromadził się pokaźny zapas gotówki. Teraz Rosjanin może nią szastać na lewo i prawo, a fani zacierają ręce.
Ogłoszone już transfery Timo Wernera, Hakima Ziyecha, Bena Chilwella oraz Malanga Sarra to tylko część większej operacji. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Chelsea będzie mogła wystawić podstawową jedenastkę aż w połowie złożoną z nowych zawodników. I to zdecydowanie mocniejszą niż w ostatnich rozgrywkach.

Zwiększona siła ognia

Jeszcze przed zakończeniem sezonu “The Blues” zrzucili na konkurentów dwie bomby transferowe, informując o sprowadzeniu duetu Werner-Ziyech. Jednak najbardziej spektakularny ruch wciąż znajduje się w fazie realizacji. Kai Havertz, który zaraz ma zameldować się w Londynie, stanowiłby wisienkę na torcie, jeśli chodzi o wzmocnienia ofensywy. Po odejściu Williana i Pedro ze “starej gwardii” atakujących pozostanie jedynie nieśmiertelny Olivier Giroud.
Nowy, odmłodzony atak “The Blues” zapowiada się jako jedna z najbardziej ekscytujących sił w Premier League. Dotychczas kluczowe role odgrywali nieopierzeni wciąż Tammy Abraham i Mason Mount. Teraz zostaną odciążeni, co może pomóc im w spokojnym rozwoju. Najważniejszy jest jednak skok jakościowy. Werner, niezależnie od tego, czy będzie ustawiany na szpicy, czy na skrzydle, powinien zapewnić więcej zagrożenia pod bramką rywali. Przy takiej dynamice i ogólnych wysokich umiejętnościach, wystarczy dołożyć istotne szlify, abyśmy mówili o nim jako o jednym z najlepszych napastników na świecie.
Ziyech z kolei może wnieść do linii pomocy nieobliczalność i swobodę, której nie gwarantuje żaden z obecnych graczy drugiej linii londyńczyków. W Ajaksie Marokańczyk pokazał, jak wiele potrafi, m.in. szalejąc w Lidze Mistrzów. Na jego popisy w Anglii wiele osób powinno czekać z niecierpliwością. A kropkę nad “i” ma stawiać Kai Havertz. Złote dziecko niemieckiego futbolu, zbierające fenomenalne recenzje za swoje występy dla Bayeru Leverkusen. 118 meczów, 36 bramek i 25 asyst w wieku 21 lat to szalenie imponujący dorobek. Wszechstronność gracza “Aptekarzy” to dla Franka Lamparda cenna korzyść. Chociaż Kai występuje najczęściej jako ofensywny pomocnik, może również zagrać na skrzydle lub “na szpicy”. To daje szkoleniowcowi szerokie pole manewru.
Strzelone przez Chelsea 69 ligowych goli stanowiło trzeci wynik w poprzedniej edycji Premier League. Jedynie za Liverpoolem i Manchesterem City (choć z dużą stratą). Według informacji doskonale zorientowanego w rynku transferowym Fabrizio Romano, koszt ofensywnego tercetu Ziyech-Werner-Havertz wyniesie około 170-180 milionów euro. Wszyscy bez dwóch zdań są wzmocnieniami drużyny, lecz wykładanie takiej sumy na zakupy “do przodu” budziło uzasadnione pytania w obliczu kłopotów “The Blues” w defensywie. Długo w tym temacie nic się nie działo, jednak i tam Roman Abramowicz, Marina Granowskaja i Petr Cech zarzucili swe sieci.

Palące problemy w defensywie

Długo wydawało się, że zespół “The Blues” będzie wyglądał niczym koń z mema - w połowie rysowany kreską wprawnego szkicownika, a w połowie dziecięcą kredką. Oczywiście, ta wyglądająca śmiesznie część miała symbolizować defensywę, która po prostu wołała o pomstę do nieba. 54 stracone bramki dały formacji, której przewodzi kapitan, Cesar Azpilicueta, zaledwie jedenastce miejsce w lidze. A przypominamy, że Chelsea znalazła się o włos za podium w ogólnej klasyfikacji na koniec sezonu.
Kurt Zouma, Andreas Christensen i Marcos Alonso często zbierali po głowie za nieodpowiedzialne zachowanie i liczne pomyłki. Jeśli dodamy do tego niepewność Kepy Arrizabalagi, niezdolność Antonio Ruedigera do przewodzenia linii obrony i to, że Fikayo Tomori wciąż uczy się futbolu na tym poziomie, łatwo zauważyć, że konieczne były wzmocnienia.
Szybko pojawiły się plotki dotyczące zainteresowania Benem Chilwellem. Lewa strona defensywy wydawała się absolutnie kluczową potrzebą. Alonso i Emerson nie przekonywali Lamparda. Trudno mu się dziwić. W kontekście potencjalnego transferu przewijały się jeszcze nazwiska Sergio Reguilona z Realu Madryt i Nicolasa Tagliafico z Ajaxu Amsterdam. Ostatecznie “The Blues” postawili na zdecydowanie najdroższą opcję, czyli ogłoszonego wczoraj Chilwella. Niemniej jednak, gracz Leicester posiada status zawodnika wyszkolonego w angielskim klubie, co zawsze należy zapisać jako plus.
Odpowiedzią na dotychczasowy brak lidera obrony ma być Thiago Silva. Brazylijczyk przeszedł już podobno testy medyczne. Potwierdzenie jego transferu to jedynie kwestia formalności. Na Stamford Bridge pojawi się w końcu defensor z mentalnością lidera, doświadczeniem, pełną gablotą trofeów i, co również istotne, potencjalny mentor dla młodszych partnerów.
Mimo wszystkich swoich zalet, 35-latek to rozwiązanie krótkoterminowe. Przyszłościową opcją jest za to Malang Sarr, który trafił do Londynu za darmo. Młody, lewonożny stoper, który dotychczas reprezentował barwy Nicei, zgodnie z komunikatem klubu od razu powędruje na wypożyczenie, ale to kolejny bardzo ciekawy ruch wlodarzy CFC. Rewolucja trwa w najlepsze. Kibice czekają jeszcze na nowego bramkarza, bo Frank Lampard nadal nie ufa Kepie, co okazywał choćby poprzez wystawianie weterana, Willy’ego Caballero.

Chelsea Lamparda już nie “może”, a “musi”

Ofensywa transferowa Chelsea ma pewne oczywiste skutki uboczne. Poprzednie rozgrywki nie wiązały się z wielkimi oczekiwaniami w klubie. To był rok na ustabilizowanie sytuacji, danie szansy młodzieży i przetrwanie turbulentnego okresu przejściowego. Na Lampardzie nie spoczywała prawie żadna presja, a osiągnięte rezultaty z pewnością przewyższyły założone prognozy. A teraz, kiedy koszt transferów zapewne zakręci się w okolicach 200 milionów euro, parcie na wynik z pewnością znacznie wzrośnie. Awans do Champions League wydaje się absolutnym minimum, które powinna osiągnąć Chelsea pod jego wodzą. Rok temu w końcu nie miał wpływu na to, z jakimi piłkarzami współpracował. Teraz Marina Granowskaja i Roman Abramowicz dają mu wszystko, czego chce.
Oczywiście, nowe twarze muszą odpowiednio wkomponować się w zespół. Przy takich inwestycjach nie ma jednak miejsca na wymówki, a przynajmniej nie w oczach właściciela. Rosjanin słynie z impulsywności i zmieniania menedżerów jak rękawiczki. 42-latek staje więc przed kompletnie innym wyzwaniem niż rok temu. Poważniejszym. Wtedy wszyscy wiedzieli, jak trudne zadanie go czeka i darzyli naturalną sympatią. Obecnie poprzeczka poszła znacznie w górę. Ustabilizowanie miejsca w czołowej czwórce Premier League to absolutny mus.
Fanów “The Blues” czeka naprawdę interesujący sezon - z ekscytującymi nowymi twarzami w zespole i gigantyczną nadzieją na udany rok. Lato 2020 w wykonaniu ich ukochanego klubu wygląda trochę jak w najpopularniejszych grach, jak FIFA czy Football Manager. Przekonamy się, z czego jako menedżer “ulepiony jest” Frank Lampard. Z takimi personaliami musimy oczekiwać od niego więcej niż dotychczas. A on ma w talii naprawdę wysokie, mocne karty.

Przeczytaj również