Najbardziej szokujący transfer w historii. Klub wziął go za darmo, po miesiącu sprzedał gigantowi. "To żart?"

Najbardziej szokujący transfer w historii. Klub wziął go za darmo, po miesiącu sprzedał gigantowi. "To żart?"
Andre Sartorati / Wikicommons
Dzieciak porzucony przez rodziców trafia do sierocińca, bierze udział w turnieju dla bezdomnych, a rok później, nie mając na koncie choćby jednego meczu w profesjonalnym futbolu, przenosi się do… Manchesteru United. Tam szybko strzela gola w Lidze Mistrzów. Historia Bebe brzmi tak nieprawdopodobnie, że pewnie kiedyś powstanie o niej film.
Bebe, a właściwie Thiago Manuel Dias Correia. Przychodzi na świat w Lizbonie, choć jego rodzice pochodzą z Wysp Zielonego Przylądka. Są wyjątkowo ubodzy i w końcu podejmują decyzję o porzuceniu swojego dziecka. Mały chłopiec najpierw trafia pod opiekę babci, ale w końcu, jako 12-latek, ląduje w sierocińcu. Historia nie zaczyna się optymistycznie. Później przybiera jednak szokujący przebieg.
Dalsza część tekstu pod wideo

“Nie lubiłem piłki”

Casa do Gaiato. Tak nazywa się schronisko, w którym Bebe spędza osiem lat życia. Dorasta, nawiązuje relacje, uczy się i gra w piłkę. Bardziej za namową kolegów.
- Nie lubiłem piłki nożnej. Moi przyjaciele zawsze chcieli grać i nie miałem innego wyjścia, jak tylko się przyłączyć - opowiadał.
W końcu jednak zaczyna do tej piłki pałać sympatią, potem nawet miłością. Jest coraz lepszy, chociaż technikę musi szlifować na betonowym korcie. Trafia też do lokalnej, całkowicie amatorskiej drużyny Loures. Przełomowe okazuje się dla niego zaproszenie do udziału w Europejskim Festiwalu Futbolu Ulicznego.
Associacao CAIS, organizacja piłki nożnej do walki z bezdomnością, poszukuje wówczas chętnych do reprezentowania w tym wydarzeniu Portugalii. Zaprasza młodego Thiago i kilku jego kumpli ze schroniska. Partnerem wydarzenia, które odbywa się wtedy w Bośni i Hercegowinie, jest nawet FIFA.
Bebe
Twitter
Bebe w sześciu meczach strzela… 40 goli. Niedługo później ma też jechać na Puchar Świata Bezdomnych do Mediolanu, ale kadra Portugalii na to wydarzenie zostaje wyselekcjonowana nieco wcześniej. Nikt nie chce, aby młody Thiago pozbawiał miejsca w zespole kogoś już powołanego. Zostaje więc w schronisku.

Wybitny interes Vitorii Guimaraes

O tym, jak błyskawicznie potoczyła się później kariera Bebe, niech świadczy pewne kalendarium:
  • maj 2009 - Bebe zachwyca podczas Festiwalu Futbolu Ulicznego,
  • lipiec 2009 - Bebe dołącza do trzecioligowego Estrela de Amadora,
  • lipiec 2010 - Bebe przenosi się do Vitorii Guimaraes,
  • sierpień 2010 - Bebe zamienia Vitorię na Manchester United za dziewięć milionów euro.
W trzeciej lidze spędził jeden sezon. Klub zalegał mu jednak z płatnościami, choć co ciekawe, Bebe był wtedy jedynym zawodnikiem, który miał otrzymywać pensję. Dokładnie 300 euro tygodniowo. Nawet taka kwota przerastała natomiast jego pracodawców i w końcu będący chwilę przed 20. urodzinami skrzydłowy na zasadzie wolnego transferu przeniósł się do Guimaraes.
W Vitorii nie doczekał się nawet oficjalnego debiutu. Przez kilka tygodni grał jedynie w przedsezonowych sparingach i spisywał się w nich znakomicie. W sześciu spotkaniach zdobył pięć bramek, a klub, widząc jego potencjał i umiejętności, błyskawicznie zwiększył kontraktową klauzulę wykupu z trzech milionów euro do dziewięciu. I to był strzał w dziesiątkę.

Jedyny taki piłkarz u Fergusona

Vitoria zrobiła rzadko spotykany interes. Pozyskała zawodnika za darmo, a zanim w ogóle rozegrał on pierwszy oficjalny mecz, zaledwie miesiąc później sprzedała go za około dziewięć milionów euro. I to nie byle gdzie, bo do Manchesteru United! Wtedy jeszcze dużo silniejszego niż dziś. Prowadzonego przez Sir Alexa Fergusona.
Bebe był ponoć jedynym piłkarzem, na którego sprowadzenie legendarny trener dał zielone światło, choć nie widział go nawet na wideo. Sam tłumaczył potem, że zaufał rekomendacji swojego byłego asystenta, Carlosa Queiroza. Portugalczyk jednak całkowicie temu zaprzeczał.
Tak czy siak, szokujący transfer stał się faktem. Maczał w nim palce Jorge Mendes, słynny agent, który zakręcił się wokół Bebe i ściągnął go do swojej agencji zaledwie kilka dni przed podpisaniem umowy z “Czerwonymi Diabłami”. Sam Mendes zrobił przy tym niezły interes, bo 40% kwoty z transferu powędrowało do niego.
W taki właśnie sposób, zaledwie kilka miesięcy od momentu opuszczenia sierocińca, Bebe stał się częścią jednego z największych klubów Europy. Zapewnił sobie tygodniówkę w wysokości 17 tysięcy funtów i otrzymał 500 tysięcy funtów za sam podpis pod umową.

“W Manchesterze nie byłem szczęśliwy”

Portugalczyk całkiem szybko doczekał się debiutu w pierwszym zespole. Miał też swoje przebłyski. Na przestrzeni kilku dni zdobył dwie bramki. Najpierw w Pucharze Ligi przeciwko Wolverhampton, a zaraz potem w swoim debiucie na arenie Ligi Mistrzów, gdy “Czerwone Diabły” pewnie pokonały Bursaspor.
Jak się potem okazało, były to jedyne dwa trafienia Bebe w ekipie z Old Trafford. Jego licznik zatrzymał się na siedmiu meczach. Przerosła go wielkość klubu i szokujące wręcz tempo zmian w życiu. Nie miał przy tym łatwo, bo Manchester posiadał przecież w swojej kadrze multum gwiazd.
- Kiedy powiedziano mi o zainteresowaniu United, myślałem, że to żart. Potem zrozumiałem, że to prawda i wyjątkowa szansa - mówił Bebe.
- Musicie zrozumieć, że zostałem wrzucony w tak poważną sytuację, będąc praktycznie dzieckiem. Pamiętam pierwszy trening, byłem ogromnie zdenerwowany, a tu wychodzą legendy: Giggs, Rooney, Gary Neville… - tłumaczył.
Chociaż mogłoby się wydawać, że bycie częścią wielkiego Manchesteru United, zwłaszcza dla kogoś z taką przeszłością, jest spełnieniem marzeń, Portugalczyk wcale nie czuł się w Anglii szczęśliwy.
- Każdego dnia dzwoniłem do mojego agenta i prosiłem go, aby wyciągnął mnie z United. To był zły czas. Kiedy nie grasz, nawet jeśli jesteś w świetnym klubie, nie jesteś szczęśliwy, więc po co to kontynuować? - opowiadał.

Przez Portugalię do Hiszpanii

Bebe chciał odejść i odszedł. Najpierw na jedno wypożyczenie, potem na drugie i trzecie. Te do Besiktasu i Rio Ave okazały się całkowicie nieudane, ale już w Pacos de Ferreira wyraźnie odżył. Szansę dała mu wtedy Benfica, która zapłaciła “Czerwonym Diabłom” trzy miliony euro.
W ekipie z Lizbony były podopieczny Fergusona zagrał zaledwie sześć razy, w tym trzykrotnie w Lidze Mistrzów. Nie strzelił żadnego gola, nie zanotował asysty. Pożegnano go bez żalu.
I choć mogłoby się wydawać, że dziś Bebe jest już na peryferiach futbolu, bo mówi i pisze się o nim wyjątkowo rzadko, prawda jest zgoła inna. Ostatnie lata kariery Portugalczyk spędza w Hiszpanii, gdzie zwiedził już cztery kluby (Cordoba, Real Saragossa, Eibar, Rayo Vallecano). Zadomowił się zwłaszcza w ostatnim z wymienionych, bo jest w nim od stycznia 2018 roku, z krótką przerwą na półroczne wypożyczenie.
Dziś 32-letni Bebe ma na swoim koncie aż 177 występów w Rayo. Strzelił w nich 24 gole i zanotował 17 asyst. Nawet w tym sezonie ma swoje przebłyski, choć jest głównie zmiennikiem. W 11 spotkaniach obecnej kampanii zdobył cztery bramki, w tym dwie na boiskach La Liga. Obie miały spory ciężar gatunkowy:
  • Wszedł na boisko w 89. minucie meczu z Las Palmas i dwie minuty później strzelił zwycięskiego gola na 1:0,
  • Pojawił się na murawie w 85. minucie meczu z Realem Sociedad i w doliczonym czasie gry dał drużynie remis, trafiając na 2:2.

Zmiana reprezentacji

Inny ciekawy wątek historii Bebe to natomiast reprezentacja. Chociaż jako młody chłopak występował w młodzieżowych kadrach Portugalii, nigdy nie doczekał się debiutu w seniorskim zespole tego kraju. Całkiem niedawno jednak, bo w marcu 2022 roku, pierwszy raz zagrał dla… Wysp Zielonego Przylądka, czyli kraju, z którego pochodzą jego rodzice.
Dziś ma na swoim koncie 11 występów w tej reprezentacji. Strzelił nawet cztery gole i do teraz otrzymuje kolejne powołania.

Przeczytaj również