W wieku 19 lat strzelił gola w finale Ligi Mistrzów. Potem zaliczył brutalny zjazd. "Nikt o nim nie pamięta"

W wieku 19 lat strzelił gola w finale Ligi Mistrzów. Potem zaliczył brutalny zjazd. "Nikt o nim nie pamięta"
YouTube screen
Wydawało się, że może zrobić wielką karierę. Jako 19-latek sensacyjnie wygrywał Ligę Mistrzów, strzelił gola w jej wielkim finale, występował w reprezentacji Brazylii. Potem nic nie szło już jednak po jego myśli. Carlos Alberto szokująco szybko zniknął ze świata poważnego futbolu.
- Wystarczył mi tylko jeden obejrzany mecz, aby podjąć decyzję o podpisaniu kontraktu z Carlosem Alberto - mówił Jose Mourinho, który sprowadzał Brazylijczyka do prowadzonego przez siebie FC Porto.
Dalsza część tekstu pod wideo
Alberto karierę rozpoczynał we Fluminense, gdzie już jako nastolatek dostawał sporo szans. Nie zawsze jednak spełniał pokładane w nim nadzieje. Miał słabsze mecze, walczył z presją, cierpiał nawet z tego powodu na bezsenność. Mourinho i tak zobaczył w nim natomiast coś więcej. I miał nosa. Przynajmniej początkowo tak mogło się wydawać.
Porto zapłaciło zaledwie 2,5 mln euro, a Carlos Alberto na początku stycznia 2004 roku stał się nowym zawodnikiem “Smoków”. Dopiero pod batutą portugalskiego szkoleniowca nauczył się jednak grać drużynowo i tak korzystać ze swoich boiskowych atutów, aby nie były one sztuką dla sztuki. “The Special One” miał z nim trochę pracy, natomiast ta przyniosła efekt w idealnym momencie.
Jose Mourinho
LUKASZ LASKOWSKI / pressfocus

Gol życia

24 maja 2004 roku zobaczyliśmy jeden z najbardziej szokujących finałów w historii Ligi Mistrzów. Nie pod względem samych boiskowych wydarzeń, a faktu, że o najcenniejsze trofeum na Starym Kontynencie walczyły ze sobą FC Porto i AS Monaco. Kluby, w teorii, nie z tej najwyższej europejskiej półki.
Do 39. minuty na tablicy wyników widniał wynik 0:0. Wtedy jednak kapitalnie w polu karnym zachował się młodziutki Carlos Alberto. Samo przyjęcie piłki nie było może idealne, ale po chwili Brazylijczyk znakomicie złożył się do strzału i wyprowadził Porto na prowadzenie.
Potem “Smokom” grało się już łatwiej. W drugiej części gry kolejne trafienia dołożyli Deco i Dmitrij Aleniczew. Historyczny sukces ekipy prowadzonej przez Mourinho stał się faktem, a Portugalczyk utorował sobie drogę do bogatej i pięknej kariery na kolejnych ławkach trenerskich.
Alberto do dziś zajmuje natomiast drugie miejsce w zestawieniu najmłodszych strzelców w historii meczów finałowych Champions League. Dokonał tego mając na liczniku dokładnie 19 lat i 167 dni. Wyprzedza go jedynie Patrick Kluivert (18 lat oraz 327 dni).

Nieliczne przebłyski

Nastolatek z Porto miał zatem swój złoty moment. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej biegał po boiskach ligi brazylijskiej, przeżywał tam trudne momenty, a nagle został bohaterem wielkiego finału Ligi Mistrzów i dopisał do swojego CV sukces, którego nigdy nie doczekali się znacznie bardziej znani i cenieni piłkarze. Co ciekawe, był to dla Alberto pierwszy i… ostatni gol w Champions League.
W tym samym sezonie Porto sięgnęło też po mistrzostwo Portugalii, a zawodnik sprowadzony z Fluminense dołożył do tego triumfu niewielką cegiełkę. Wystąpił w 12 ligowych meczach, głównie jako zmiennik, zdobywając jedną bramkę. Trzeba jednak przyznać - ładną i ważną. W spotkaniu z Moreirense trafił bezpośrednio z rzutu wolnego. W 89. minucie. Na 1:0.
Na poniższym filmie od 0:13:
Co ciekawe, Alberto przychodził do Porto już jako reprezentant Brazylii. Latem 2003 roku pojechał wraz z “Canarinhos” na Gold Cup. Zagrał wówczas w czterech spotkaniach, dzieląc szatnię z takimi postaciami jak Kaka, Robinho, Julio Baptista, Diego czy Maicon. W kadrze brakowało wówczas co prawda kilku największych gwiazd, ale już samo zakładanie kanarkowej koszulki było dla Carlosa Alberto, wtedy jeszcze zawodnika Fluminense, sporym wyróżnieniem.
Grający na pozycji ofensywnego pomocnika zawodnik zapowiadał się na piłkarza wysokiej klasy, ale rzeczywistość okazała się mniej kolorowa. Z Porto pożegnał się już po roku. Licznik zatrzymał się na 39 meczach, pięciu golach i jednej asyście. Nie pomogły mu też problemy zdrowotne, ale trudno jedynie nimi usprawiedliwić szybki i niezbyt przyjemny koniec tej historii.
- To dobry zawodnik z potencjałem, który wciąż się rozwija. Jego występy w tym sezonie nie były najlepsze, ponieważ zmagał się z zapaleniem ścięgna rzepki, które wykluczyło go z gry na ponad miesiąc i uniemożliwiło mu częstszą grę - mówił potem Victor Fernandez, który w roli szkoleniowca “Smoków” zastąpił Jose Mourinho.

Szybki powrót do Brazylii

Alberto zdecydował się zatem na dość niecodzienny krok. Zaledwie pół roku po finale Ligi Mistrzów, którego był bohaterem, mając wciąż tylko 20 lat, opuścił Europę i wrócił do Brazylii. Corinthians zapłaciło za niego 10 mln euro.
- Corinthians zaczęło oferować mi tę samą umowę, którą miałem z Porto, ale nie byłem zainteresowany. Wrócili z inną ofertą, lepszą niż ta, którą miałem w Europie i oto jestem - tłumaczył bez ogródek Alberto, dając do zrozumienia, co kierowało nim przy podejmowaniu decyzji.
W barwach Corinthians radził sobie ze zmiennym skutkiem. W ciągu dwóch lat rozegrał 63 mecze i strzelił 10 goli, po czym wrócił na kilka miesięcy do swojego macierzystego Fluminense. W 2007 roku drugi, i jak się potem okazało ostatni raz, podjął próbę podbicia Europy.

Klapa w Werderze i tournee po klubach

Za nieco ponad 7 mln euro wykupił go Werder Brema. Wtedy zdecydowanie silniejszy niż dziś. Występujący w Lidze Mistrzów, broniący miejsca na podium Bundesligi. Alberto okazał się jednak sporego kalibru niewypałem. Kilka długich miesięcy spędził na leczeniu kontuzji, a kiedy już ze zdrowiem było lepiej, i tak grał bardzo sporadycznie. Przez pół sezonu uzbierał zaledwie pięć występów, spędzając na murawie 194 minuty.
Werder Brema
Werder Brema
Werder szybko postawił na nim krzyżyk. Najpierw wypożyczał go do Sao Paulo, Botafogo i Vasco Da Gama, a w końcu, po trzech latach od zakontraktowania brazylijskiego pomocnika, oddał go bez żalu do ostatniego z wymienionych klubów.
Czy Alberto gdziekolwiek jeszcze zaistniał? Do Europy już nigdy nie wrócił. Przez kolejne lata grał tylko i wyłącznie w brazylijskich klubach. Nie tylko tych wspomnianych wyżej, ale też w Goias, Figueirense, Atletico PR i Boaviscie.
Miewał jeszcze przebłyski, czasami potrafił wskoczyć na wyższe obroty i rozegrać niezły sezon, ale nie było w tym szczególnej regularności. Najwięcej czasu spędził w Vasco Da Gama, z którym po udanym dla siebie sezonie (dziewięć goli, trzy asysty) awansował z drugiego szczebla rozgrywkowego do brazylijskiej elity.

Nie tak to miało wyglądać

Karierę oficjalnie zakończył w 2019 roku. Miał wówczas 34 lata. Nikt w Europie raczej o tym nie informował, bo Alberto po prostu zniknął z radarów, stając się jednym z wielu nieszczególnie wyróżniających się graczy w odległej lidze brazylijskiej.
Carlos Alberto
Transfermarkt
Gdy wieku 18 czy 19 lat reprezentował swój kraj, a potem na prośbę samego Mourinho zasilał rewelacyjne wtedy Porto, strzelając dla niego arcyważnego gola w wielkim finale Ligi Mistrzów, na pewno mógł marzyć o zrobieniu ogromnej kariery. Ta na dobrą sprawę skończyła się jednak zanim się zaczęła. Brazylijczyk dołączył do licznego grona piłkarzy, których śmiało można okrzyknąć “zawodnikami jednego meczu”. W tym przypadku bardzo ważnego, niezwykle pamiętnego, ale mimo wszystko - głównie jednego meczu.

Przeczytaj również