Wojenne historie znanych piłkarzy. Od ruin do największych stadionów świata. "Nie chcę o tym zapominać"

Wojenne historie znanych piłkarzy. Od ruin do największych stadionów świata. "Nie chcę o tym zapominać"
Sipa / PressFocus
- Po prostu boli mnie, gdy widzę, co się dzieje w Afganistanie - powiedział zawodnik Lechii Gdańsk, Omran Haydary w wywiadzie dla serwisu “Weszło”. Sytuacja w jego ojczyźnie była przedmiotem wielu rozmów przez ostatnie tygodnie. Z czasem pojawiły się także dyskusje na temat losu sportowców, czy dalszego funkcjonowania kadry narodowej. Niestety, przy tym aspekcie można na ten moment postawić jedynie duży znak zapytania.
Nie jest to jednak pierwsza sytuacja, w której futbol niejako łączy się z wojną. Kariera wielu powszechnie znanych graczy rozpoczęła się bowiem od podobnych wydarzeń, które zmieniły ich życie już na zawsze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Luka Modrić

Duża część reprezentacji Chorwacji, która awansowała do finału mundialu w 2018 roku, dobrze zna klimat konfliktów zbrojnych. Dejan Lovren, Mario Mandzukić, a nawet Luka Modrić - każdy z nich był w młodym wieku zmuszony do ucieczki ze swojego rodzinnego miasta. Z perspektywy czasu, najbardziej poruszające okazały się losy ostatniego z nich. Trudno przejść obojętnie obok historii chłopaka, który wygrał Złotą Piłkę, kilkanaście lat wcześniej uciekając przed wojną.
- Z każdym kolejnym osiągnięciem przychodzą mi na myśl tragiczne wspomnienia. Myślę o przeszłości, wojnie, moim dziadku. Kiedy tylko mogę, odwiedzam jego grób. Miałem z nim naprawdę wyjątkową relację, byłem jego pierwszym wnukiem. Na wojnie traci się ważnych dla siebie ludzi. W moim przypadku był to właśnie dziadek - powiedział pomocnik Realu Madryt po zdobyciu Złotej Piłki.
Śmierć bliskiej osoby zostawiła ślad na drobnym, wrażliwym chłopcu. Gdy miał 10 lat, nauczycielka poprosiła jego klasę o napisanie krótkiego opowiadania na temat sytuacji, która wpłynęła na ich życie. Luka postanowił wówczas napisać o spadających bombach oraz śmierci dziadka. Oto fragment jego tekstu, który zachował się do tej chwili:
- Chociaż wciąż jestem mały, doświadczyłem w życiu wiele strachu. Zabili mojego dziadka, a ja tak bardzo go kochałem. Wszyscy płakali… Kiedyś zastanawiałem się, czy ci, którzy to zrobili, mogą w ogóle nazywać się ludźmi - napisał wówczas na małej, pomiętej kartce.
Po latach, udało mu się jednak przekuć trudne doświadczenia w motywację do rozwoju. Nie poddawał się nawet wówczas, gdy lokalne zespoły odmawiały przyjęcia go do swojej akademii ze względu na kiepską budowę ciałą. Z tyłu głowy wciąż pamiętał o dziadku, który chętnie grał z nim w piłkę, uczył łowić ryby czy polować.
- Dzięki wojnie stałem się silniejszy. To był bardzo trudny czas dla mnie oraz mojej rodziny. Nie chciałbym ciągnąć tego za sobą przez całe życie, ale jednocześnie nie chcę o tym wszystkim zapomnieć - powiedział w wywiadzie dla dziennika “The Guardian”.
Modrić od wielu lat chętnie wraca do miejsca w którym stał niegdyś jego dom rodzinny. Nie zwraca uwagi na to, że kilka dni po jego ucieczce został on spalony, a dzisiaj stoi tam tylko kilka samotnych ścian. Wciąż jest to jednak najlepszy możliwy symbol drogi, którą przeszedł.

Vedad Ibisević

Jeden z najskuteczniejszych obcokrajowców w historii Bundesligi także zderzył się z wojenną rzeczywistością. Gdy rozpoczął się konflikt zbrojny na terytorium dzisiejszej Bośni i Hercegowiny, miał zaledwie 7 lat. Jak sam twierdzi, wciąż ma przed oczami wiele nieprzyjemnych obrazów.
Najbardziej dokładnie pamięta pewną wiosenną noc z roku 1992, kiedy to jego dom niespodziewanie odwiedził cały oddział wojska. Zaniepokojeni rodzice natychmiast kazali mu zabrać siostrę i ukryć się w dole tuż za domem. Wówczas nie był jeszcze świadomy niebezpieczeństwa, w jakim się znajdował.
Już wkrótce w wyniku starć życie stracił jego dziadek, a na dodatek napadnięta została wioska, w której wychowali się jego rodzice. To nie był zwykły znak ostrzegawczy, ale jasny sygnał - jeżeli chcecie przeżyć, uciekajcie stąd jak najszybciej. Reszta rodziny została więc zmuszona do natychmiastowej emigracji. Szwajcaria, Francja, USA, aż w końcu Niemcy. Lista krajów, które zamieszkiwał napastnik wydłużała się niczym ostatnie sezony serialu “Dom z papieru”. Ibisević był jednak na tyle szczęśliwy, że już wkrótce jego przeprowadzki były spowodowane transferami, a nie ciągłą ucieczką.
Najważniejszy moment w jego karierze nastąpił pod koniec 2013 roku, kiedy to sprawił, że komentator Mustafa Mijajlović zdzierał gardło, nadając mu nowy pseudonim - "Vedator". W tamtym okresie nawiązanie do filmowego “Predatora” był bardzo trafne i szybko zrobiło furorę w internecie.
Ibisević nie tylko świetnie radził sobie w Stuttgarcie, ale również wprowadził reprezentację Bośni i Hercegowiny na pierwszy w historii mundial. To właśnie on zdobył decydującą bramkę w meczu z Litwą, stając się jednocześnie bohaterem narodowym. Od tego momentu, wydarzenia z jego przeszłości nabrały jeszcze większego rozgłosu.
Warto wspomnieć, że historia bałkańskiego napastnika nie jest jeszcze do końca odkryta. Nawet jego żona przyznała w jednym z wywiadów, że zna tylko ułamek prawdy o bolesnych wspomnieniach swojego partnera. Jeżeli jednak Bośniak postanowi kiedyś odsłonić karty, z pewnością będzie to materiał na poruszającą książkę lub film.

Sinisa Mihajlović

Wojownik. Trudno znaleźć słowo lepiej określające aktualnego trenera Bolonii. Oprócz pokonania białaczki, Mihajlović wciąż bardzo dobrze pamięta realia konfliktu na Bałkanach. Szczególnie, że jego ojciec był Serbem, a matka Chorwatką. W latach dziewięćdziesiątych nie było to najlepsze połączenie. Jego rodzina przekonała się o tym na własnej skórze.
- Podczas ataku na naszą rodzinną miejscowość, jako pierwszy został zniszczony właśnie mój dom. Okazało się, że w dużej mierze była to sprawka mojego wieloletniego znajomego, który był Chorwatem – wyjaśnił po latach były zawodnik Interu Mediolan czy AS Romy.
52-latek twierdzi nawet, że przeszukując szczątki swojego rodzinnego mieszkania, natrafił na plakat reprezentacji Jugosławii z własną podobizną. Jego twarz była jednak przekreślona, a w miejscu klatki piersiowej wykonano na papierze kilka dziur. Pomimo tego, po latach podał rękę byłemu przyjacielowi z Chorwacji. Wówczas po raz pierwszy dowiedział się, że dokonał on tego czynu, ponieważ jego bliskim grożono śmiercią. Musiał więc wybrać między rodziną, a przyjacielem. Wybór był oczywisty.
Od momentu opuszczenia swojego kraju, Mihajlović dość często starał się nagłaśniać akcje związane z walką o pokój na świecie. Gdy był zawodnikiem Lazio, zdarzało mu się nosić koszulkę z napisem „Peace, No War”, który z chęcią eksponował po strzeleniu gola. Po raz pierwszy założył ją dwa tygodnie po rozpoczęciu bombardowania Jugosławii.
Pomimo tego, zawodnik był przez niektórych kibiców uznawany za nieobiektywnego i jednocześnie przychylnego stronie serbskiej. Sam piłkarz zdementował jednak tym podobne plotki:
- Moje przesłanie z pewnością nie jest jednostronne. Poruszają mnie dwa równorzędne uczucia – ból tych, którzy umierają w Belgradzie i ból tych, którzy tracą życie w Kosowie. To co mówi się o Kosowie w mediach nie jest prawdą, ludzie tam uciekają nie tylko przed Serbami, ale także przed bombardowaniem ze strony NATO.
Ze względu na pochodzenie rodziców doskonale poznał obie strony konfliktu. Jego przesłanie jest więc jak najbardziej wiarygodne.
***
Historie trzech wspomnianych zawodników to tylko wierzchołek góry lodowej. Dom Danijela Subasicia został splądrowany, gdy były bramkarz reprezentacji Chorwacji miał zaledwie 11 lat. Nieco później na własne oczy widział śmierć swojego kolegi z boiska. Edin Dzeko natomiast pamięta czasy, gdy w śmiertelnie niebezpiecznym Sarajewie nie było go stać na więcej niż jeden posiłek dziennie.
Pokolenie piłkarzy “wychowanych” przez wojnę na Bałkanach powoli zawiesza buty na kołku. Niestety, świat z roku na rok serwuje nam bardzo podobne historie. Właśnie dlatego przesłanie postaci takich jak Sinisa Mihajlović czy Luka Modrić jest tak ważne.

Przeczytaj również