Wyśmiewał Zlatana, atakował taksówkarzy, karierę przegrał w kasynie. Pamiętacie Lorda Bendtnera?

Wyśmiewał Zlatana, atakował taksówkarzy, karierę przegrał w kasynie. Pamiętacie Lorda Bendtnera?
COLORSPORT / PRESSFOCUS
Sam mówił o sobie, że zostanie najlepszym strzelcem Premier League. 10 lat temu zapowiedział, że Zlatan Ibrahimović to już przeszłość i on wcieli się w jego następcę. Przy okazji prawie zginął na autostradzie, prowadząc samochód po pijaku. Do tego przepuścił majątek w kasynie i dostał wyrok za pobicie taksówkarza. Z Nicklasem Bendtnerem nikt nigdy się nie nudził.
Duński napastnik był piłkarzem jedynym w swoim rodzaju. Skandalista, ekscentryk, a przede wszystkim duże dziecko w wielkim świecie, któremu nikt nigdy nie powiedział, że czas dorosnąć. Nieco ponad rok temu Bendtner oficjalnie zakończył karierę i poświęcił się pisaniu autobiografii. Z całą pewnością możemy przypuszczać, że zwrotów akcji nie zabraknie. 33-latek ma o czym opowiadać - to na pewno. Jego losy są tak zwariowane, że mało kto by w nie uwierzył, gdyby nie wydarzyły się naprawdę.
Dalsza część tekstu pod wideo

To ja, N̶a̶r̶c̶y̶z̶ Bendtner się nazywam

Ale zacznijmy od początku. Bendtner przyszedł na świat na duńskiej wyspie Amager. Wychował się w rodzinie, którą cechowała nadmierna pewność siebie. W jednym z wywiadów opowiedział, że na lodówce wisiało kilka zasad, do których musieli się stosować wszyscy domownicy. Jedna z nich brzmiała: “masz myśleć, że jesteś kimś wyjątkowym”. Inna głosiła: “musisz wiedzieć, że możesz robić, co chcesz”. Żadnych barier, pełna swoboda i przekonanie o własnej wyższości. Tak wychowano młodego Nicklasa.
To mocno odbiło się na psychice Bendtnera, która, co pokazała jego kariera, jest, delikatnie mówiąc, nieco skrzywiona. Jako młody chłopak oczywiście wyróżniał się wielkim talentem, więc już w wieku 16 lat trafił do akademii Arsenalu. Tam na Duńczyka czekał klubowy lekarz, który przeprowadził tzw. test pewności siebie. Seria pytań miała określić, jak mocno zawodnik wierzy we własne możliwości. Problem w tym, że Nicklas wykroczył poza określoną wcześniej skalę.
- Jedną z kategorii testu była ocena pewności siebie. Dzięki temu sprawdzamy jakie piłkarz ma o sobie mniemanie. Bendtner uzyskał 10 na 9 możliwych punktów. To pierwszy taki przypadek, jaki widziałem - wspominał psycholog “Kanonierów”.
Bendtner w wielu wypowiedziach udowadniał, że jest po prostu zapatrzonym w siebie narcyzem. Na początku kariery uważał się za przyszłego zdobywcę Złotej Piłki. Gdy zadebiutował w Arsenalu, obwieścił całemu światu, że w ciągu maksymalnie pięciu lat sięgnie po koronę króla strzelców. Wierzył, że zastąpi na piłkarskim Panteonie Zlatana Ibrahimovicia. Losy obu panów ze Skandynawii potoczyły się zupełnie inaczej.

Taxi, kasyna i pizzeria

Lista jego wszystkich wybryków to już materiał na dobrą książkę i to taką pokaźnych rozmiarów. Głośno zrobiło się zwłaszcza o skandalu wywołanym przez Bendtnera w taksówce. Duńczyk ewidentnie miał problem z prawidłowym korzystaniem z tego środka komunikacji. W 2014 r. zszokował świat po jednej z imprez.
- Pijany Bendtner wsiadł do mojej taksówki i zaczął mnie wyzywać. Potem zdjął spodnie, wyjął swoje “klejnoty” i zaczął nimi pocierać o cały samochód. Krzyczał, że chce mnie przelecieć. Pracuję w tym zawodzie od wielu lat, wożę różnych ludzi, ale czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem - wspominał pechowy kierowca cytowany przez “The Guardian”.
Czy Nicklas wyciągnął wnioski? Ależ skąd. W 2018 r. znów oszalał w taxi. Tym razem pobił taksówkarza, który domagał się opłaty za przejazd. Wtedy nie udało mu się wywinąć i został skazany na 50 dni pozbawienia wolności.
Problemy z uiszczeniem płatności miał także w pizzerii. Gdy w sezonie 2011/12 występował w Sunderlandzie, jego karta kredytowa została odrzucona w jednej z restauracji. Debet na koncie był zbyt duży. Z relacji świadków wynika, że Bendtner zaczął wtedy krzyczeć na kelnerkę, przypominał, że jest znany, sławny i nie musi płacić za posiłek, bo jeśli będzie chciał, to kupi cały lokal. Rachunek Duńczyka pokryli przypadkowi klienci. Ktoś mógłby się zastanawiać, jakim cudem piłkarz występujący w Premier League może zbankrutować. Odpowiedź brzmi: hazard.
- W 2011 podjechałem pod ulubione kasyno. Byłem zbyt pijany, żeby usiąść przy stole. Po 90 minutach przegrałem 400 tys. funtów. Nie miałem tych pieniędzy. Kiedy byłem kontuzjowany i brakowało mi meczowej adrenaliny, hazard dawał mi podniecenie. Im większe ryzyko, tym większe emocje. Tego potrzebowałem. Więc w końcu stawiałem wszystko - wspomina Lord w szczerej rozmowie dla “The Guardian”.
- Za bardzo polubiłem styl życia związany z dużymi pieniędzmi. Gdybym mógł cofnąć się w czasie, chciałbym uderzyć młotkiem w głowę samego siebie. Tego młodego chłopaka, który nie zrozumiał, jaką miał szansę. Że posiadał coś wyjątkowego, o co nie umiał się zatroszczyć - dodał Bendtner.

Talent na marne

Losy Bendtnera trzeba rozpatrywać w kategorii zmarnowanego potencjału. Przecież w Arsenalu pod okiem Arsene’a Wengera zdobył prawie 50 bramek. Kolejnych 30 dołożył w spotkaniach reprezentacji. W wieku 19 lat zapisał się w historii Premier League, strzelając najszybszego gola po wejściu z ławki. I to w derbowym starciu z Tottenhamem. Jeszcze w 2015 r., gdy był uznany za piłkarza upadłego, wspiął się na wyżyny możliwości i w pojedynkę pozbawił Bayernu Monachium krajowego Superpucharu jako zawodnik Wolfsburga. I to wszystko na nic.
Z kolejnych klubów wylatywał po różnych aferach. Raz prawie zginął w wypadku samochodowym, który spowodował będąc kompletnie pijanym, jeżdżąc pod prąd na autostradzie. Innym razem media przyłapały go, jak wychodzi, a raczej wytacza się z klubu nocnego. W eliminacjach do poprzedniego mundialu strzelił nawet gola, ale wyleciał z kadry przed samym turniejem za niesubordynację. Zaprzepaścił wszystkie szanse, które otrzymał.
Jego sportowe sukcesy zawsze pozostawały w cieniu kolejnych ekscesów. W trakcie mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce i na Ukrainie mógł zostać bohaterem narodowym. W niezwykle ważnym meczu z Portugalią dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Ale po ostatnim gwizdku nikt nie mówił o jego trafieniach. Na ustach całego świata znalazł się temat bielizny z logiem sponsora, którą nieprzypadkowo eksponował.

Plany na przyszłość

Gdy występował w Arsenalu i jeszcze miał łatkę wielkiego talentu, zapowiedział, że trafi do Barcelony lub Realu. Finalnie nie wyszło mu ani w Sunderlandzie, ani w Nottingham, ani w Rosenborgu. Gdy trafił do Juventusu na wypożyczenie, zasłynął tym, że przez rok nie sprzedano ani jednej koszulki z jego nazwiskiem w sklepie na Allianz Stadium. Rok temu był bliski przyjęcia oferty z chińskiej ligi, jednak wybuch pandemii zmusił go do zawieszenia butów na kołku. Teraz szalony Duńczyk chce się poświęcić pracy trenera.
- Przygotowuję się do kolejnego etapu w moim życiu. Niedługo planuję rozpocząć trenerski kurs. Mam nadzieję, że błędy, które sam popełniłem, pomogą mi w pracy z młodymi zawodnikami. Będę mieć świadomość tego, jakie pokusy czekają na piłkarzy - przyznał na antenie stacji “BBC”.
I chociaż Bendtner nigdy nie dorównał Zlatanowi, nie został królem strzelców w Anglii, nie zagrał ani dla Barcelony, ani dla Realu, jego kariera i tak pozostanie niezapomniana. Drugiego takiego ekscentryka ze świecą szukać.

Przeczytaj również