10 mln euro to nieprzypadkowa kwota. Kamiński gotowy na podbój Bundesligi? "Ma jedną ogromną zaletę"

10 mln euro to nieprzypadkowa kwota. Kamiński gotowy na podbój Bundesligi? "Ma jedną ogromną zaletę"
Pawel Jaskolka / PressFocus
Polska kolonia w Wolfsburgu rośnie w siłę. Latem do Bartosza Białka dołączy Jakub Kamiński. Jak wyglądają perspektywy na gry obu piłkarzy? Co może ich czekać w ekipie “Wilków” w najbliższym czasie? Dlaczego Białek wraca po kontuzji w niezłych okolicznościach? Jak rozumieć 10 mln euro wydane na “Kamyka”? Wydaje się, że możemy być umiarkowanymi optymistami co do przyszłości Polaków w barwach drużyny z miasta Volkswagena.
Mieliśmy swego czasu w Bundeslidze polską Borussię, której spotkania włączało się “do rosołu” niczym Familiadę. Dziś mamy polski Augsburg z dwoma piłkarzami znad Wisły w wyjściowym składzie i Roberta Lewandowskiego, dzięki któremu obejrzenie meczu Bayernu Monachium to dla wielu centralny punkt weekendu. Za chwilę będziemy też mieć dwóch naszych młodych graczy w ambitnym klubie z Wolfsburga. Do Bartosza Białka latem dołączy Jakub Kamiński. Według doniesień naszego dziennikarza Tomasza Włodarczyka https://www.meczyki.pl/newsy/kolejny-wielki-transfer-z-ekstraklasy-jakub-kaminski-trafi-do-bundesligi-nasz-news/180448-n Wolfsburg zapłaci za Kubę kwotę zbliżoną do 10 mln euro. To za mało, by traktować go w kategoriach pewniaka do pierwszego składu i za dużo, by uznawać, że “Wilki” biorą do siebie naszego skrzydłowego tak na “wszelki wypadek”. To kwota, która gwarantuje, że widzą w nim duży potencjał i chcą na niego postawić.
Dalsza część tekstu pod wideo

Sytuacja Bartka? Wcale nie taka zła!

Póki co łatwiej jednak ocenić perspektywy rysujące się przed Białkiem. Bartek wraca do gry po blisko dziewięciomiesięcznej przerwie spowodowanej zerwaniem więzadła w kolanie. Oczywiście, będzie potrzebował czasu, by dojść do formy. Nie ma co oczekiwać, że w najbliższych tygodniach czy miesiącach wywalczy sobie pewne miejsce w pierwszym składzie. Ale wraca do drużyny w momencie, w którym o minuty będzie mu mimo wszystko łatwiej, niż w chwili, kiedy złapał uraz. Po pierwsze - Wout Weghorst jest cieniem samego siebie z poprzednich sezonów. Nie ma (na razie) ani formy, ani już chyba i serca do grania dla “Wilków”. W grudniu pojawiła się nawet informacja, że jeśli znajdzie się kontrahent, Wolfsburg chętnie odda Holendra już w zimowym okienku. Sytuację skomplikowała jednak ciężką kontuzja Lukasa Nmechy, dlatego Weghorst musi dociągnąć w Wolfsburgu do końca sezonu, choć nie kryje się z tym, że jego celem w lecie będzie angaż w Premier League i dokonał już nawet w tym celu paru roszad w swoim otoczeniu menadżerskim. Pozyskał do współpracy m.in. Volkera Strutha, czyli agencję Sports360, która reprezentuje interesy m.in. Dayota Upamecano, Timo Wernera, Niklasa Suelego czy Toniego Kroosa.
Po drugie - wspomniana wyżej kontuzja Nmechy. Lukas to piłkarz, który może zagrać na kilku pozycjach, ale docelowo pisana mu jest chyba właśnie “dziewiątka”. Także dlatego, że to na tej pozycji ma też szansę zaistnieć w niemieckiej reprezentacji. Ale póki co, musi się leczyć, bo złamał kostkę i jest wielce prawdopodobne, że w tym sezonie już nie zagra.
Po trzecie - sytuacja kontraktowo-zdrowotna Admira Mehmediego i Daniela Ginczka. Obu kończą się kontrakty z końcem bieżącego sezonu i jest pewne, że nie zostaną przedłużone. Co więcej, możliwe, że któryś z nich opuści Wolfsburg jeszcze w tym oknie (w kontekście Mehmediego wspomina się o wyjeździe do Turcji). Ponadto, obaj piłkarze często łapią kontuzje, trudno na nich opierać grę i przypuszczać, by klub korzystał z nich w większym zakresie niż z gracza tak perspektywicznego, jak Białek, którego ma przecież na długim kontrakcie.
Po czwarte - pozycja w tabeli. Wolfsburg przegrał osiem ostatnich meczów o stawkę. W tabeli osunął się w okolice strefy barażowej. Trener (czy to Florian Kohfeldt, czy ktokolwiek inny nim zostanie) będzie musiał szukać nowych rozwiązań, czy to personalnych, czy taktycznych. Być może zdecyduje się na przykład na ustawienie z dwoma napastnikami?

Walka o przyszłość

Latem “Wilki” będą więc na nowo kompletowały linie ofensywną i po ewentualnym odejściu Weghorsta na pewno pokuszą się o sprowadzenie nowej “dziewiątki”. I w dużej mierze od Białka zależy, jakiego kalibru napastnika będą chcieli pozyskać. Jeśli Bartek pokaże w najbliższych miesiącach, że jest w stanie dawać Wolfsburgowi jakość w warunkach 1. Bundesligi, być może dyrektorzy Joerg Schmadtke i Marcel Schaefer uznają, że nie muszą sięgać po piłkarza z wysokiej półki. Mogą dojść do wniosku, że Nmecha i Białek to wystarczające zabezpieczenie tej pozycji. Jeśli jednak Polak nie dostarczy przez najbliższe miesiące argumentów poprzez swoją grę i postępy czynione na co dzień w procesie treningowym, wówczas nikt w Wolfsburgu nie będzie miał skrupułów.
Podsumowując - Bartosz Białek walczy dziś o hierarchię wśród napastników w nowym sezonie. I o swoją przyszłość. Bo jeśli nie wyśle wiosną pozytywnego sygnału, to w najlepszym przypadku będzie trzeci w kolejce do wejścia na boisko. A to by oznaczało, że pojawi się realne zagrożenie, że straci kolejny sezon i być może trzeba będzie szukać wypożyczenia, by złapać trochę praktyki meczowej.

Wróżenie z fusów

Jeśli zaś chodzi o początki Kuby Kamińskiego w nowym klubie - na dziś to równanie z wieloma niewiadomymi. Bo patrząc na grę Wolfsburga i ostatnie wyniki tego klubu - nie wiemy dziś zupełnie, co się tam wydarzy w najbliższym czasie. Nie wiemy, czy Florian Kohfeldt przetrwa na stołku i nie wiemy, czy Schmadtke nie zapłaci posadą za nie do końca uzasadnioną żonglerkę szkoleniowcami (wcześniej odpalił Bruno Labbadię po tym, jak ten awansował do rozgrywek Ligi Europy i Olivera Glasnera, który dał klubowi Ligę Mistrzów). A to sprawia, że na horyzoncie pojawiają się kolejne znaki zapytania - kto będzie układał kadrę na nowy sezon, jak Wolfsburg będzie grał i kogo w związku z tym będzie chciał jeszcze do siebie ściągnąć. Gdybyśmy jednak założyli, że “Wilki” pójdą w końcu w górę tabeli, Kohfeldt się obroni, a Schmadtke przetrwa, perspektywy Kuby w nowym środowisku nie wyglądałyby wcale źle.
Przede wszystkim Kamiński ma jedną ogromną zaletę - jest piłkarzem bardzo szybkim. To w dzisiejszej piłce baza dla graczy ofensywnych. Kohfeldt też często mówi w wywiadach, że chce, by jego drużyna każdy element na boisku wykonywała na wysokim tempie. Szybko ruszała do pressingu, szybko organizowała kontry i szybko rozgrywała atak pozycyjny. Na razie to zupełnie nie wychodzi, także dlatego, że trener Wolfsburga wciąż szuka optymalnego ustawienia taktycznego i zestawienia personalnego dla swojej drużyny. Raz gra na trzech obrońców, raz na czterech. Dla Kuby zdecydowanie korzystniejszy byłby ten drugi wariant. Po pierwsze - jest do niego przyzwyczajony z Lecha, po drugie - konkurencja na lewym skrzydle jest słabsza niż na lewym wahadle, na którym - uważam - docelowo też świetnie by sobie poradził.
Na tej ofensywniejszej pozycji jedynym bezpośrednim rywalem “Kamyka” byłby na ten moment Renato Steffen. Piłkarz oczywiście bardzo solidny, jak na Bundesligę, ale przy optymalnej formie Polaka - do przeskoczenia. Szwajcar nie jest bowiem zawodnikiem, od którego trenerzy Wolfsburga rozpoczynają kompletowanie składu. W tym sezonie rozegrał w lidze zaledwie 43% minut. Poza Steffenem, “Wilki” mają jeszcze w kadrze wielu piłkarzy, którzy doraźnie mogliby na tej pozycji zagrać, takich jak choćby Yannick Gerhardt, Luca Waldschmidt, bracia Nmecha czy Maximilian Philipp (Dodiego Lukebakio nie liczę, bo jest on tylko wypożyczony z Herthy i po sezonie najprawdopodobniej do niej wróci|), ale nie jest to dla nich optymalne miejsce na boisku.
Oczywiście, ku przestrodze należy przypominać, że przeskok z ligi polskiej do Bundesligi jest potężny, o czym na własnej skórze przekonali się ostatnio choćby Paweł Wszołek i Tymoteusz Puchacz. Może też być i tak, że Kuba będzie musiał poczekać na swoją szansę kilka tygodni czy nawet miesięcy. Będzie musiał dojrzeć do zdecydowanie wyższych wymogów. Ale każdy piłkarz to inna historia, inne przygotowanie mentalne, inna determinacja, inne nastawienie, inne predyspozycje i inne priorytety w karierze. Nie można popadać w paralelizm i argumentować, że Kamińskiemu się nie uda, bo i Puchaczowi się nie udało. “Kamyk” to piłkarz na nieco inną pozycję i chyba z nieco wyższej półki niż Tymek. Są przesłanki by wierzyć, że uda mu się utrzymać na poziomie Bundesligi i przebić się do składu “Wilków”. Na razie niech po prostu szlifuje niemiecki. Komunikacja i integracja z kolegami z drużyny to klucz do powodzenia.

Przeczytaj również