5 powodów, dla których United wygrają derby Manchesteru. Nowe metody ten Haga. "Sposób na sukces"

5 powodów, dla których United wygrają derby Manchesteru. Nowe metody ten Haga. "Sposób na sukces"
Salvio Calabrese / PressFocus
Manchester United nie musi stać w derbach z City na straconej pozycji. Nawet jeśli to podopieczni Pepa Guardioli są tradycyjnym faworytem tego spotkania, znajdziemy kilka argumentów za zwycięstwem “Czerwonych Diabłów”. Oto one.
Wydaje się, że szukanie argumentów za szansami na zwycięstwo Manchesteru United z Manchesterem City to karkołomne zadanie. Gdy jednak spojrzymy na wyniki ostatnich dziesięciu derbowych spotkań o "stawkę", to okazuje się, że pięciokrotnie lepsze było City, czterokrotnie United, a raz padł remis. Przyzwyczailiśmy się, że mistrzowie Anglii są faworytem rywalizacji z lokalnym przeciwnikiem, ale najnowsza historia pokazuje, że sąsiedzi z czerwonej części miasta wcale nie są na straconej pozycji. Oto dlaczego Manchester United jest w stanie nawiązać walkę z rywalami zza miedzy. I nawet wygrać tę potyczkę.
Dalsza część tekstu pod wideo

1. Udana przerwa reprezentacyjna

Podczas przerwy reprezentacyjnej swoje występy zaliczyło kilkunastu zawodników “Czerwonych Diabłów”. Większość z nich powróciła do klubu z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku. Kogo warto wyróżnić? Spośród obrońców na pewno Lisandro Martineza, który zagrał 90 minut z Hondurasem, nie tracąc bramki i zaliczając aż 65 celnych podań spośród 67 łącznie. Zaś Raphael Varane, a więc partner Argentyńczyka ze środka defensywy, był kapitanem Francji w wygranym 2:0 meczu z Austrią. Dostał wiele pochwał za to, że wygrał wszystkie pojedynki główkowe, a każde jego długie podanie dochodziło do adresata.
Tyrell Malacia zagrał całą drugą połowę w spotkaniu Holandii z Belgią. Louis van Gaal ustawił go jako pół lewego środkowego obrońcę, a jego szybkość miała neutralizować kombinacyjne ataki przeciwnika. Luke Shaw, który przegrywa rywalizację klubową na lewej obronie, zdaje się być na dobrej drodze do odzyskania formy, którą prezentował jeszcze na EURO 2020. Zagrał 90 minut przeciwko Niemcom, strzelił nawet gola i był jednym z lepszych piłkarzy zespołu Garetha Southgate’a. Patrzymy dalej: Diogo Dalot, który wygryzł ze składu United Aarona Wan-Bissakę,miał wymierny wpływ na wygraną Portugalii z Czechami (4:00 Nie ma chyba nic piękniejszego dla obrońcy niż czyste konto i dwa gole strzelone rywalom, z czego jeden był wyjątkowej urody.
Z kolei reprezentant Szkocji Scott McTominay grał z Ukrainą i Irlandią. Wystąpił na swojej naturalnej pozycji, czyli na środku pomocy, co nie zawsze było normą w kadrze, gdzie często grywał jako stoper. Zaliczył mnóstwo udanych pojedynków w obronie, a w samym spotkaniu z Ukrainą zanotował aż sześć udanych wślizgów. Jego kolega ze środka pola, Christian Eriksen, był najlepszym piłkarzem Danii w przegranym spotkaniu z Chorwacją, w którym zdobył pięknego gola z dystansu. W następnym starciu, z Francją, Eriksen dyrygował grą drużyny, a ta wygrała 2:0.
Błysnął też Bruno Fernandes. W meczu z Czechami nie tylko asystował przy bramce Dalota, ale także sam zdobył gola. Zagrał też 90 minut w przegranym w ostatnich minutach spotkaniu z Hiszpanią. Na koniec Casemiro, który niezmiennie jest kluczową postacią dla kadry Brazylii. Wystąpił w obu wygranych przez “Canarinhos” potyczkach, dopisując sobie asystę w starciu z Tunezją.

2. Sytuacja zdrowotna

W United panuje też generalnie bardzo dobra sytuacja zdrowotna. W poprzednich latach w ekipie "Czerwonych Diabłów" często był mniejszy lub większy szpital. Utożsamieniem tej sytuacji byli niemal wiecznie niedostępni do gry Paul Pogba czy Anthony Martial. Pierwszego z nich zresztą nie ma już w klubie. Drug,i mimo lekkich problemów na początku sezonu, jest do dyspozycji Erika ten Haha.
- Anthony Martial trenował z drużyną przez cały tydzień. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Marcus Rashford także dołączył do treningów - powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej Erik ten Hag.
Wygląda na to, że obaj zawodnicy są dostępni na spotkanie z City. Jak nie od pierwszej minuty, to chociaż na wejście w drugiej połowie. Cieszyć powinien szczególnie powrót Rashforda, który został nagrodzony statuetką piłkarza września w Premier League.
Tak więc poza drobnymi problemami - ostatecznie rozwiązanymi - z Martialem i Rashfordem, prawie wszyscy są gotowi do walki o prym w Manchesterze. Z wyjątkiem Harrego Maguire'a, ale umówmy się, że można to traktować raczej jak wzmocnienie zespołu. Smutne, ale na ten moment prawdziwe.

3. Żelazne zasady kluczem do budowania mentalności

Drużyna Erika ten Haga, po feralnym początku rozgrywek, kiedy przegrała u siebie z Brighton 1:2 i na wyjeździe z Brentford 0:4, pokazała, że potrafi wyjść z kryzysu. Po tych dwóch kolejkach zespół osiągnął mentalne dno. Sympatycy Premier League mieli już mocnego kandydata do wyśmiewania i tworzenia na jego temat memów przez cały sezon. Z Liverpoolem “Czerwone Diabły” stanęły jednak na wysokości zadania.
- Wiedzieliśmy, że kibice bali się meczu z Liverpoolem. Nikt nie spodziewał się, że Liverpool przyjedzie na Old Trafford i przegra. Nikt! Nikt na nas nie stawiał. Byliśmy zdani na siebie. Musieliśmy sobie zaufać. Chodziło o to, byśmy wykonywali swoją pracę, wspierali się nawzajem, emanowali pozytywną energią i byli wobec siebie wymagający w dobrym znaczeniu tego słowa - powiedział w rozmowie z “The Athletic” Bruno Fernandes.
Do tego United dołożyli zwycięstwa z Southampton, Leicester i niepokonanym Arsenalem. Co sprawiło, że wrócili na właściwe tory?



- Przede wszystkim Erik ten Hag ma pomysł. Ma swój styl. Trzeba trzymać się jego zasad. Jest w tej kwestii bardzo restrykcyjny. Podoba mi się to. Wprowadził do zespołu dyscyplinę, czego brakowało w przeszłości. Wszyscy muszą być po tej samej stronie - tłumaczył Fernandes.
Praca byłego szkoleniowca Ajaksu Amsterdam zaczyna być doceniana w Premier League. Ten Hag otrzymał nagrodę dla najlepszego ligowego menedżera we wrześniu.

4. Stabilizacja w obronie

Nie można też nie wspomnieć o pozytywnych zmianach w defensywie Manchesteru United. W dwóch pierwszych, godnych zapomnienia kolejkach, na środku defensywy występował duet Lisandro Martinez - Harry Maguire. Do tego, że drugi z panów zawodzi, zdążyliśmy przywyknąć, ale ten pierwszy również nie zaliczył udanego wejścia do nowej ligi. Nasilały się głosy, jakoby Martinezowi brakowało centymetrów do gry w takiej lidze jak Premier League. Gol Bena Mee w spotkaniu z Brentfordem, kiedy to zawodnik rywali wręcz ośmieszył w walce powietrznej Argentyńczyka, zdawał się potwierdzać taką tezę.
Od trzeciej kolejki Erik ten Hag postanowił jednak, że posadzi na ławce Maguire’a, a u boku Lisandro postawi na Raphaela Varane’a. Trafił w dziesiątkę. Ich współpraca w meczu z Liverpoolem wyglądała znakomicie. Kolejne wygrane mecze utwierdziły w przekonaniu, że to może być para stoperów, która ma przed sobą świetlaną przyszłość. W czterech spotkaniach z Liverpoolem, Southampton, Leicester City i Arsenalem, “Czerwone Diabły” straciły tylko dwa gole. Obaj zawodnicy mają zupełnie inną charakterystykę i wydaje się, że mogą się dobrze uzupełniać.
W tym miejscu nie sposób nie odnotować, że wszystkie spotkania z Maguire’em na boisku były przegrane. Natomiast kiedy kapitan usiadł na ławce, to - o dziwo - Manchesterowi udało się wygrać wszystkie mecze. Przypadek? Chyba nie… Szczególnie, że i w reprezentacji Anglii wypadł słabo.

5. United potrafią wygrywać z faworytami

Zespół ten Haga udowodnił, że potrafi wygrywać z teoretycznie lepszymi przeciwnikami. Warto oczywiście docenić podniesienie się United po słabym początku sezonu, ale jeszcze większy podziw budzi fakt, że znaleźli sposób na Liverpool i Arsenal. I to nie jest też tak, że Manchester absolutnie zdominował tych rywali. Przeciwnie. Ich posiadanie piłki przeciwko “The Reds” i “The Gunners” wyniosło kolejno 30% i 40%. Podobnego scenariusza spodziewać się możemy w niedzielne popołudnie. To “The Citizens” powinni być przy futbolówce przez 60, a być może nawet 70% czasu gry. Ale wcale nie odbiera to szans United na zadowalający wynik w tym spotkaniu.
Sposobem na sukces mogą być nowe metody Erika ten Haga. Widać, że zależy mu na wdrażaniu szybkich podań przecinających strefy obronne przeciwnika. Nie jest kluczowe, by jego zespół dominował przy piłce. Zamiast zaliczenia 30 podań na połowie przeciwnika, Holender woli, by jego zawodnicy w odpowiednim momencie wymienili trzy, cztery szybkie zagrania w celu uruchomienia któregoś z szybkich, ofensywnych zawodników. A ich nie brakuje: Rashford, Jadon Sancho, Martial, Antony oraz Cristiano Ronaldo czy Anthony Elanga.

Przeczytaj również